Historia
w stanie czystym
Louis Riel: A Comic-Strip Biography
"Louis
Riel", niemal 300-stronicowa "powieść graficzna" Chestera
Browna, ujrzała światło dzienne stosunkowo niedawno (pierwsza edycja w odcinkach
w latach 1999-2003) i z miejsca zyskała rozgłos jednej z ambitniejszych,
obok "300" i "From Hell", komiksowych prób odtworzenia
wydarzeń historycznych. Można wręcz powiedzieć, nie ujmując niczego tamtym
dwóm arcydziełom, że na ich tle "Riel" najbardziej zbliża się
do idei fachowej i rzetelnej rekonstrukcji: Miller i Moore, każdy na swój
sposób, mierzyli się przecież z tajemnicą; pierwszy opowiadając o bitwie
w wąwozie termopilskim opowiedział legendę, drugi - stworzył swoiste "historical
fiction" oparte tyleż na domniemanych faktach, co na głęboko subiektywnej
wizji dziejów Kuby Rozpruwacza.
Chester Brown był w bardziej komfortowej sytuacji. Wydarzenia ożywione
na kartach jego komiksu nie są tak odległe jak czasy Leonidasa, ani też
postać głównego bohatera tak enigmatyczna jak morderca z dzielnicy Whitechapel.
Sylwetka Riela, dokładnie opisana w źródłach, sfotografowana i niemal współczesna,
wydaje się być pozbawiona mitycznej aureolki, jaka zapewne wyrosłaby, gdyby
bohater żył w świecie "mentalnie" odleglejszym od naszego. Jednak
Louis Riel, jakim uchwycili go rychli dokumentaliści, prezentuje się średnio
okazale: z początku niepozorny cichoszanin, następnie charyzmatyczny i inteligentny,
choć nie wolny od słabości przywódca, stracony po nieuczciwym procesie,
który ugruntował jego sławę męczennika. Takiego bohatera pokazuje nam Brown,
zaopatrzony w sto kilo podręczników, historycznych opracowań i fotografii,
na które powołuje się w rozlegle opracowanych przypisach. Nim jednak przejdziemy
do omówienia efektu jego pracy, spróbujmy zmierzyć się z zapytaniem, kim
był Riel i czym zasłużył sobie na 276 stron komiksu w twardej oprawie, czarno-białego
wprawdzie, ale wydrukowanego na pierwszej klasy papierze grubości milimetra?
O Lousie Rielu nie uczą w polskich szkołach. "Słownik mitów i tradycji
kultury" Kopalińskiego wcale jego nazwiska nie wymienia, a w wielkiej
encyklopedii PWN są na jego temat cztery zdania, nie więcej. Wiedzą o nim
natomiast dzieci z Kanady, gdzie ma sławę ludowego bojownika o wolność.
Cóż, prawie każdy kraj posiadał takiego w swojej historii i wydawać by się
mogło, iż polskiemu czytelnikowi, ze świadomością historyczną pełną rojeń
niepodległościowych, temat powinien być szczególnie bliski. Osobiście jednak
czułem dystans. Bowiem w porównaniu ze stawkami, o jakie toczyły się nasze
lokalne powstania, w historii Riela uderza szokująca wręcz dysproporcja
między błahością sprawy a mesjanistyczną niemalże zawziętością w walce.
Przyczynę buntu stanowiło przyłączenie tzw. Obszarów Północno Zachodnich
do Kanady w 1869 roku.. Zamieszkującym je Metysom było to nie w smak przede
wszystkim z powodów etnicznych: jako katolicy mówiący po francusku obawiali
się oni dominacji anglojęzycznych protestantów. Niepokoje wzbudzał też zaproponowany
przez kanadyjskich urzędników system podziału ziemi: odtąd działki miały
być kwadratowe, a nie, jak preferowali Metysi, wąskie i podłużne z dostępem
do rzeki. Te niby banalne czynniki napędziły lawinę dramatycznych wydarzeń.
11 października 1869 roku grupka Metysów z Manitoby dostrzegła kanadyjskich
geodetów wytyczających granice działek. Po pomoc w ich przepędzeniu zwrócili
się do Louisa Riela, tylko dlatego, że jako człowiek wykształcony (ukończył
studia w Montrealu) biegle władał językiem angielskim.
Riel okazał się charyzmatycznym przywódcą, który szybko zaskarbił sobie
posłuch i uznanie społeczności metyskiej. Rebelia, którą poprowadził, przebiegała
niemal bezkrwawo i - co najważniejsze - wiele wskazywało na to, że przyniesie
zamierzone efekty. Niestety, przywódcza optyka Riela nie okazała się tak
dalekosiężna jak mogłoby się wydawać. 4 marca 1870 roku wódz Metysów wbił
pierwszy gwóźdź we własną trumnę, nakazując wykonanie egzekucji na niepokornym
i pyskatym jeńcu Thomasie Scotcie.
Odtąd sprawy przybrały zły obrót. Scott został uznany za męczennika, Riel
za mordercę. Rząd Kanady nie tylko natychmiast przerwał negocjacje z Metysami,
ale w dodatku wysłał do Manitoby 1200 - osobowy oddział pacyfikacyjny: bunt
został stłumiony a okryty złą sławą Riel musiał ratować się ucieczką.
Ukrywał się w USA, poddawany był leczeniu psychiatrycznemu, pracował jako
nauczyciel w misji jezuickiej. W 1885 roku powrócił do Kanady, by stanąć
na czele drugiego
powstania Metysów, o wiele bardziej niż poprzednie zawziętego i krwawego
w skutkach. Po jego stłumieniu Riel został aresztowany i oskarżony o
zdradę.
Nie pomogła linia obrony próbującej dowieść choroby psychicznej oskarżonego;
Riela uznano za osobnika zdrowego, skazano na śmierć i powieszono 16 listopada
1885 roku.
Sprawa Riela do dziś budzi kontrowersje. W październiku 2002 roku kanadyjska
telewizja wyemitowała "nowy proces" bohatera, w którym obrońca
Edward Greenspan nazwał jego egzekucję "plamą na historii Kanady";
również w przeprowadzonym podówczas głosowaniu internetowym za pośmiertnym
uniewinnieniem Riela opowiedziało się aż 87 procent respondentów. Zarazem
trudno oceniać tę postać jako świętą i Chester Brown, który w swoim komiksie
przedstawia portret możliwie najpełniejszy psychologicznie, odsłania jego
liczne wady, od skłonności do przemocy aż po obłąkanie mesjanistyczne w
stylu Joanny D'Arc. Prostym zabiegiem formalnym daje wręcz do zrozumienia,
że zabicie Riela stanowiło przywrócenie moralnej równowagi po śmierci Scotta:
cały komiks ma układ kadrów do znudzenia równy, symetryczny (po sześć identycznej
wielkości obrazków na planszy) i tylko w finałowych aktach obu egzekucji,
dosłownie w momentach śmierci, kadrów nie ma: są tylko puste miejsca na
stronach. Oznacza to oczywiście, że śmierć jest pustką i przerwaniem ciągłości
narracyjnej (bo życie to też narracja), ale w scenach innych zgonów, których
w komiksie jest kilka, Brown do podobnego chwytu się nie ucieka. Jedynie
zejście Scotta, a następnie jego oprawcy, oznaczone jest luką w ciągłości
opowiadania, co sprawia, że oba zdarzenia zrównują się ze sobą i uzupełniają
się wzajemnie; w kontekście historii, a także sposobu jej opowiedzenia,
drugie jest naturalną konsekwencją pierwszego.
Nie, Brown nie wystawia swojemu bohaterowi laurki, i nawet technika "czystej
linii", spopularyzowana ongiś przez Herge'go w "Tin Tinie",
służy tu tylko jak najbardziej przejrzystemu odzwierciedleniu faktów i nie
ma nic wspólnego z infantylnym uproszczeniem. Podobnie jest z dialogami:
Brown stanął przed trudnym zadaniem przełożenia zawiłych kwestii natury
politycznej na język możliwie najbardziej nieskomplikowany i udało mu się: "Louis
Riel" zrozumiały jest nawet dla prostego czytelnika. Wraz ze wspomnianymi "300" i "From
Hell", a także z "Mausem" Spiegielmana i "Persepolis" Satrapi,
powieść graficzna Browna odsłania przed komiksem nowe sposoby rekonstrukcji
historycznej; tym razem w mniejszym stopniu dowolnej interpretacji zdarzeń,
a w większym sumienności podręcznikowej, pozbawionej jednak typowej dla
opracowań suchości opisu, o wdzięcznej klarowności, której istotę określa
ligne calire. Wynalazek twórcy "Tin Tina" był nie tylko stylem
rysowania, był ideą. Służył wypraniu narysowanego świata z wszelkiego naddania;
sprowadzeniu obiektów i postaci do roli znaków. O ile jednak u Herge'a celem
była wyłącznie przejrzystość, Brown - jako wnikliwy badacz przeszłości -
osiąga dzięki ligne caire rzadko spotykany w beletrystyce stopień historycznej
uczciwości.
Piotr "Błendny Komboj" Sawicki
"Louis Riel: A Comic-Strip Biography"
Scenariusz i rysunki: Chester Brown
Wydawnictwo: Drawn & Quarterly Publications
Ilość stron: 276
Druk: czarno-biały
Oprawa: twarda
Cena: $ 24,95 |