|
Z
Bogiem
Will Eisner
"A Contract With God"
O
komiksie zmarłego w styczniu tego roku Willa Eisnera "A Contract With
God" ("Umowa z Bogiem") mówi się, że to pierwsza w historii
obrazkowa publikacja, która zasługuje na zaszczytne miano "graphic
novel". Jest to pogląd głęboko niesłuszny. Nie dlatego, żeby Eisner
nie nadawał się na prekursora (choć nie brakuje badaczy, którzy takie właśnie
stanowisko reprezentują). Rzecz w tym, że "Contract..." nie jest
żadną "graficzną powieścią", tylko zbiorem opowiadań. Cztery historyjki
połączone są wspólnym miejscem akcji - kamienicą czynszową położoną przy
Dropsie Avenue 55.
Największą sławą cieszy się oczywiście tytułowa nowelka, czyli "Umowa
z Bogiem". Pewien ortodoksyjny Żyd imieniem Frajme Hirsz (spolszczam
pisownię; w oryginale nazywa się on Frimme Hersh) w dzieciństwie postanowił
zawrzeć ze Stwórcą pakt: jeżeli będzie żyć w zgodzie z nakazami religii
i spełniać dobre uczynki, to Pan obdarzy go w zamian wszelkimi dobrami.
Przez pewien czas wydawało się, że wszystko układa się po myśli Frajmego;
żył dostatnio, a sąsiedzi darzyli go szacunkiem. Gdy pewnego dnia znalazł
na progu swoich drzwi podrzucone dziecko, postanowił wychować je jak swoje.
Przybrana córeczka Rachela stała się światłem jego życia. I nagle pewnego
dnia ciężko zachorowała. Lekarz nie potrafił jej uratować... Po jej śmierci
rozgoryczony Frajme uznał, że Bóg złamał ich umowę. Zgolił więc brodę i
przestał się modlić. W zamian za to zaczął robić karierę jako bezwzględny
biznesmen. Po wielu latach, już w sile wieku, przyszedł do synagogi i obiecał
trzem rabinom hojne wynagrodzenie, jeśli spiszą mu nową umowę. "Tamtą
sporządziłem jako dziecko, więc pomyślałem sobie: może była źle napisana.
Wy zaś, jako obeznani ze słowem Bożym, znacie również Boże prawo...".
Rabini zaczęli się głowić... ale co z tego wynikło, nie zdradzę. "A
Contract With God" to krótka, ale bogata w znaczenia talmudyczna przypowieść
- jeśli podobał Wam się "Kot rabina", to tym bardziej powinniście
przeczytać komiks Willa Eisnera.
Niestety, trudno mi z podobnym entuzjazmem potraktować zamieszczone w zbiorze
pozostałe trzy opowiastki. O ile bowiem "Umowa..." dotyczy spraw
uniwersalnych i zawiera nawet pewne elementy magicznego realizmu, o tyle
cała reszta to po prostu zwykłe obyczajowe historyjki z życia żydowskich
imigrantów w Nowym Jorku na początku ubiegłego wieku. Nie chciałbym zostać
źle zrozumiany - nie są to w żadnym razie złe lub niedopracowane nowelki,
ale na tle rewelacyjnego "A Contract With God" po prostu nie robią
już takiego wrażenia. "Street Singer" to rzecz o spotkaniu ulicznego
śpiewaka i podupadłej diwy. Ona obiecuje mu wielką karierę, podczas gdy
sama dawno już wypadła z obiegu; on zaś okazuje się oszustem i nieudacznikiem.
Bohaterem "The Super" jest wredny cieć, którego wykańcza psychicznie
(i nie tylko) pewna zaradna dziesięciolatka - raz jeszcze potwierdza się
teza, że plankton jest wredny, wyrachowany i nie zna skrupułów. Ostatnia
zaś opowieść, "Cookalein", to sympatyczna mozaika charakterów:
lokatorzy kamienicy przy Dropsie Avenue 55 wyjeżdżają na wakacje. Mężowie
zdradzają żony (i vice versa), młode dziewczyny marzą o spotkaniu księcia
z bajki, chłopcy ruszają na wielki podryw... Wszyscy zaś wracają z wczasów
bogatsi o jedno (lub więcej) życiowe doświadczenie.
Ot, i wszystko. Może się wydawać, że to niewiele, jak na zbiorek obsypany
tyloma pochwałami. Pamiętać jednak należy, że Eisner w swoim "A Contract
With God" wskazał jedynie kierunek, którym podążyć dopiero miała cała
rzesza następców. Autor "The Spirit" udowodnił, że komiks nie
musi opowiadać tylko historyjek o superbohaterach czy zabawnych zwierzątkach.
Wśród historyjek rysunkowych jest miejsce także na tematykę obyczajową,
potraktowaną zarówno poważnie, jak i z przymrużeniem oka. Nie mówiąc już
o tym, że książkowy format "Umowy..." wyróżniał ją in plus na
tle zeszytowej pulpy.
Podejrzewam, że polscy czytelnicy nie przejęli się zbytnio śmiercią Willa
Eisnera, jako że twórczość tego artysty nigdy nie była w naszym kraju specjalnie
znana. Dla Amerykanów jednak to koniec pewnej epoki. Eisner, ostatni z klasyków,
niemal do ostatniej chwili pozostał czynny zawodowo (w zapowiedziach Dark
Horse na ten rok jest m.in. książkowy zapis jego rozmów z Frankiem Millerem).
Scott McCloud, twórca "Understanding Comics", na swojej stronie
internetowej umieścił zdjęcie Willa opatrzone podpisem: "Most Promising
Young Cartoonist", jakby wierzył, że swoje największe osiągnięcia Eisner
miał ciągle przed sobą...
Oglądana dzisiaj, po prawie 30 latach od chwili wydania, "Umowa z
Bogiem" sprawia dosyć skromne wrażenie. Warto jednak pochylić się nad
tą książeczką i uświadomić sobie, że gdyby nie talent i obserwacyjny zmysł
Eisnera, być może dzisiaj nie czytalibyśmy "Jimmy'ego Corrigana" Chrisa
Ware'a, "Blankets" Craiga Thompsona, "Mother Come Home" Paula
Hornscheimera, "Jar of Fools" Jasona Lutesa, "Locas" i "Palomar" braci
Hernandez... (to prawda - dopowiada mi jakiś złośliwy wewnętrzny głos -
rzeczywiście tych komiksów nie czytamy, przynajmniej w Polsce). Gdyby nie
Eisner, nie byłoby komiksów, które rzeczywiście zasługują na miano "graphic
novel". Nawet jeśli "A Contract With God" to jedynie "graphic
short stories".
Krzysztof "KoLeC" Lipka - Chudzik
"A Contract With God And Other Tenement Stories"
Scenariusz i rysunki: Will Eisner
Kolor: sepia & biel
Wydawca: DC Comics
Rok wydania: 1978 (obecne wydanie: 1996)
Liczba stron: 188
Oprawa: miękka
Cena: 12,95 USD
|
|