|
Komiks obyczajowy, autobiograficzny to ten rodzaj opowieści
obrazkowych, które cenię najbardziej. Fabuły oparte na tym, co dla autora
najważniejsze i najlepiej znane, przyciągają niesamowitą siłą wyrazu, ot
normalne sytuacje, normalne życie. Nie ma tutaj cudaków w lateksowych strojach,
super mocy i całej tej komiksowej blagi. Czytając komiksy tego rodzaju nie
musze zakładać okularów ze specjalnym filtrem, nikt nie wymaga ode mnie
akceptacji dla fantastycznej rzeczywistości. Wiem, że to o czym czytam zdarzyło
się naprawdę lub mogło się wydarzyć
Z kadrem wśród ludzi
"It's a good life if you don't weaken"
Dla
wielu czytelników twórcy komiksowych obyczajówek, mogą zdawać się bandą
najbardziej zadufanych i zapatrzonych w siebie autorów. Spośród wielu pozycji
tego gatunku tytuły, które w jakiś sposób wybijają się ponad przeciętną,
to opowieści autobiograficzne. Przy całej mojej sympatii do opowieści tego
rodzaju zdaję sobie sprawę, że naprawdę może nużyć przeświadczenie autora
o tym, że akurat jego historia jest warta opowiedzenia. Wiem, co mówię.
Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z komiksem Setha "It's a good life
if you don't weaken" trafił mnie przysłowiowy szlag. W opisie tego
albumu przeczytałem, że jest to opowieść o fascynacji autora, jednym z rysowników,
tworzących na przełomie lat 40 i 50 w USA.
O mały włos na tym nie zakończyła się moja przygoda z komiksem Seth'a.
Nie zakończyła się tylko i wyłącznie dlatego, że "The Comics Journal" zaliczył
ten album do 100 najlepszych komiksów XX w. Ot, magia reklamy.
Opis nie kłamał. Osią fabuły "It's a good life..." jest historia
autora komiksowych stripów o pseudonimie Kalo, który osiągnął to, co jest
marzeniem każdego rysownika za oceanem: pracował dla największych pism amerykańskich.
Po czym w szczytowym momencie swojej kariery niespodziewanie zniknął. Nie
pozostawiając po sobie prawie żadnych śladów. Zachwyt Setha nad jego pracami
prowadzi, poprzez manię zbierania wszelkich przejawów jego obecności w pismach,
katalogach, antologiach itd., aż do obłąkańczych wręcz poszukiwań człowieka,
który ukrywał się pod pseudonimem Kalo.
Komiks ten jest przestylizowany, rysunki Setha to czysta kreska uformowana
na wzór ilustracji prasowych z lat 50 i 60 (gwoli ciekawostki; autor ten
odpowiada za oprawę graficzną serii zebranych pasków z Fistaszkami, które
wydaje obecnie wydawnictwo Fantagraphics). Podobnie stylizowany jest jego
główny bohater - jedna z najbardziej antypatycznych postaci komiksowych
spośród tych, które do tej pory spotkałem. Zamknięty w sobie arogancki egocentryk,
żyjący przeszłością, a raczej wyobrażeniem o niej. Narzekający na współczesność
z jednoczesnym gloryfikowaniem "starych dobrych czasów", otaczający
się rekwizytami żywcem wyjętymi z filmów z lat 50. Mieszanina żałosnego
nieudacznika i tajemniczego indywidualisty, który nie potrafi nawiązywać
normalnych (jeżeli istnieje coś takiego) stosunków z innymi ludźmi. Kobiety
go nudzą. Najlepszy przyjaciel (nomen-omen inny twórca niezależny; Chester
Brown) jest dla niego jedynie przysłowiową "ściana płaczu", wsłuchującą
się cierpliwie w jego strumień żalu do całego świata. Jednym słowem postać,
której on sam, jak zresztą stwierdza w pewnym momencie, nigdy by nie polubił.
Właśnie z nim odbędziemy komiksową podróż śladem nieżyjącego już Jacka "Kalo" Kallowey'a.
To bardzo delikatna w treści i formie książka. Piszę "książka",
bo autor posługuje się środkami narracji charakterystycznymi dla prozy,
w komiksie spotykanymi niezbyt często. Seth jest twórcą wyjątkowym. W jego
komiksach tekst i obraz są ze sobą trwale związane w niesamowicie zmysłowy
sposób. Prezentują świat emocji, wrażeń i relacji międzyludzkich klarownie
i czysto. W "It's a good life.." pełno jest nienachalnej symboliki,
a w zalewie komiksowej pulpy to właśnie nieumiejętne i toporne szafowanie
symbolami i głupawe metafory drażnią mnie najbardziej. W tym albumie nie
ma miejsca na niezgrabność i bezmyślność.
Seth przez kolejne strony tej refleksyjnej i nostalgicznej wyprawy, odkrywa
kawałek po kawałku prawdziwe powody swojego zainteresowania osobą Jacka Kallowey'a.
Nie potrafi znaleźć przyczyn, dla których ktoś u szczytu swoich możliwości,
może ot tak nagle zrezygnować z tego, co osiągnął. Jedyny powód, jaki potrafi
sobie wyobrazić, to porażka.
I tego Seth się zwyczajnie boi.
Przeraża
go możliwość niepowodzenia. Nie boi się jakiejś abstrakcyjnej, ale bardzo
konkretnej klęski. Co będzie, jeśli okaże się, że on sam będzie musiał porzucić
rysowanie? Wrócić do domu, zostawić marzenia i jedyną rzecz która jest dla
niego ważna? W tym kontekście jego fascynacja rysownikami sprzed 40 lat,
nabiera innego znaczenia. To tarcza ochronna, wmawianie sobie, tak na wszelki
wypadek, że "kiedyś" było inaczej, "kiedyś" było lepiej.
Ten wyidealizowany obraz przeszłości psuje postać Kalo. Powodem tego pościgu
za jego duchem jest chęć poznania życia ex-rysownika, co dla autora i głównego
bohatera w jednej osobie ma ogromne znaczenie. Seth szuka samego siebie,
chce przyjrzeć się "nieudanemu" sobie, w pewien sposób przegranemu.
Po to właśnie poznajemy jego rodzinne miasto, poznajemy córkę Kalo, jego najbliższego
przyjaciela, w końcu jego matkę. Seth odkrywa historie Kallowey'a, przyczyny
i skutki jego zniknięcia. Nie kryje się za tym żadna tajemnica, żaden sekret,
ale w wyjaśnieniu przyczyn jego rezygnacji znajduje on więcej niż mógł oczekiwać.
Usprawiedliwienie możliwych przyszłych porażek i coś jeszcze, nadzieję na szczęście
mimo niepowodzeń, małych i większych tragedii.
"It's a good life if you don't weaken" niesie bardzo ze sobą
bardzo proste przesłanie. Szczęście nie musi być związane z naszymi ambicjami
czy marzeniami, ważne żebyśmy potrafili je dostrzec, zatrzymać na chwilę,
rozejrzeć wokół siebie. Wbrew pozorom nie jest to kolejna rada rodem z podręcznika
jak być szczęśliwym, pięknym i bogatym. To wyjątkowo ciepła historia, która
u swoich podstaw ma drobne oszustwo.
Jack "Kalo" Kallowey nigdy nie istniał.
Seth z wyrachowaniem kłamie. Miasto, w którym żył Kalo to miejsce w którym
spędził dzieciństwo Seth. Postacie, z którymi rozmawia, mówią o nim nie
o Kallowey'u. Cóż z tego, jeśli ta drobna blaga nie wpływa zupełnie na odbiór
tej opowieści. To przepiękne i cholernie szczere komiksowe kłamstwo.
Karol Konwerski
|
|