|
"100
naboi - farbowany detektyw"cz.1
Chet: Wprowadźcie go. (skrzypnięcie otwieranych i zamykanych drzwi) Możecie
nas zostawić. Siadaj, Farbowany.
Farbowany: Wy policjanci lubicie być górą, co?
C: Przestań chrzanić. Obiecałem ci, że jeszcze porozmawiamy.
F: Trzeba było zadzwonić. Przejażdżka radiowozem nie była przyjemna. Śmierdziało
pączkami jak sikami w poczekalni na dworcu.
C: Dobra, dobra. Co my tu o tobie mamy... Farbowany. Detektyw. Zawodowiec.
Typowy przedstawiciel tego wymierającego zawodu. Zadziorny, arogancki, sprytny,
twardy i nieugięty typ, cedzący kąśliwe słowa w każdej sytuacji. Cięta riposta,
hę? Te młodziki udające obecnie detektywów to nie to samo co wy, starzy
wyjadacze. No ale, zamiast zgrywać mądralę, opowiedz mi lepiej o świecie
100 naboi.
F: Mamusia nie opowiadała ci bajek na dobranoc? Ech, no dobra. "100
naboi" to robota niejakich Briana Azzarello i Eduardo Risso. Swój towar
zapełnili po brzegi wytrawną erotyką, nutą perwersji, ciemnymi zaułkami
skrywającymi jeszcze ciemniejsze bary ze striptizem oraz zwykłe puby, gdzie
podejrzani ludzie robią szemrane interesy. Świat ten nie jest pusty pod
żadnym względem. Tajemniczość potęguje sprytne przerzucanie przez autorów
głównego wątku z planu pierwszego na drugi i odwrotnie oraz w miarę regularne
wykorzystywanie niekonwencjonalnych sposobów ujęcia akcji (np. pokazanie
rozmawiających bohaterów przez dziurkę od klucza). Zabiegi takowe pozwalają
ukazać to, co jest na rzeczy z różnej, zwykle interesującej perspektywy
- a uwierz mi, nie ma nic lepszego niż podziwiać okolicę z poziomu cycuszków
powabnej laluni. Pięknych kobiet (kwestia gustu oczywiście) z umiejętnie
wyeksponowanymi walorami kobiecości wszak nie brakuje. Ach te wszystkie
kobitki...jak dobrze jest być prywatnym detekty....
C: FARBOWANY!!! Do rzeczy!
F: No więc jak już mówiłem - takie przerzucanie postaci pierwszoplanowych
daje równocześnie możliwość ożywienia świata i wyprowadzenia na pierwszy
plan postaci, niekoniecznie istotnych z punktu widzenia fabuły, które jednak
zawsze są ciekawe i mają coś do powiedzenia werbalnie bądź niewerbalnie.
Czasem nawet istnieje jakieś bardzo luźne powiązanie między nimi a główną
historią. Nie to jest jednak istotne. Ważne, że te elementy zupełnie nie
rażą, a wręcz umilają i nadają rumieńców światu wykreowanemu przez tych
dwóch łobuzów. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Manipulacja światłem i
cieniem, w której Risso zdaje się być zawodowcem pierwszej klasy, sprawdza
się wyśmienicie. Upraszcza to, co prawda, kadry, ale pozwala nadać im charakterystycznego
dla serii klimatu tajemniczości, który sprawia, że światło musi nieustannie
walczyć z cieniem, a czytelnik musi się pewnych rzeczy domyślać.
C: Dobra, już dobra. Wystarczy. Jaka w całym tym przedstawieniu jest twoja
rola?
F: Nic wielkiego, ot typowe przynieś, podaj, pozamiataj.
C: Nie igraj ze mną, Farbowany!
F: Stres cię kiedyś zabije, stary. Ok. Skoro tak ładnie prosisz... Moja
rola to typowa detektywistyczna tułaczka od jednego ciemnego miejsca do
drugiego, wliczając w to kontakty z najczęściej obleśnymi typami, żywymi
lub nie. Swoją drogą, ktoś chyba robi mi na złość, bo ci mniej paskudni
giną szybciej, przez co zmuszony jestem znosić nieświeży oddech tych drugich.
Widocznie taka moja dola. Dorzuć do tego wszystkiego kilka niewinnych bójek
- trzeba jakoś sobie ze stresem radzić, no nie? Ale ponad wszystko babeczki
ociekające seksem i niebezpieczeństwem, z ustami niosącymi rozkosz - czasem
śmiertelną. To one napędzają ten biznes i trzymają mnie w nim. Poza tym
można dobrze wypić i w ogóle to...
C: Rany julek, Farbowany, czy ty myślisz tylko o chlaniu i ciupcianiu?
F: Każda praca ma swoje plusy (ironiczny śmiech).
C: Przestaniesz żarty sobie stroić czy chcesz spędzisz noc w celi ze zboczeńcem,
którego ostatnio złapaliśmy?!
F: Nie, dziękuję. W każdym razie, przechodząc do meritum - wszystko biegnie
własnym, torem. Krążę po mieście zbierając kolejne elementy układanki, gdy
nagle okazuje się, że jestem małą złotą rybką otoczoną przez wielkie rekiny.
Dodatkowo wielkie poplątanie z pomieszaniem, jak na porządną opowieść detektywistyczną
przystało, sprawia, że muszę przeistoczyć się w jednego z nich, ale ryzyko
to w tym fachu chleb powszedni. Najwyższe stawki wygrywa się tylko ryzykując
jeszcze więcej, a w tym wypadku chodzi przecież o coś bezcennego...moją
twarz. Śmierć, piękne kobiety, niebezpieczeństwo, które na dobrą miarę się
jeszcze nie ucieleśnia, wódka i obite, w przygodnych bójkach, nadgarstki
mieszają się z wielkimi pieniędzmi, zwrotami akcji, ciekawymi przerywnikami,
pozwalającymi odetchnąć przed kolejnym skokiem w wir, tej jakże klasycznie
opowiedzianej, prącej do przodu opowieści detektywistycznej. No i te babeczki...
Em... chciałem powiedzieć - historia pierwsza klasa, mroczna i wciągająca
- można by książkę albo komiks napisać.
Adrian "ffreak" Grabiński
100 Naboi - "Farbowany detektyw" część 1
Tytuł oryginału: The Counterfifth Detective
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Kolory: Patricia Mulvihill
Okładka: Dave Johnson
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 03.2005
Wydawca oryginału: DC Comics - Vertigo
Data wydania oryginału: 03.2003
Liczba stron: 72
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł
Zakup w |
|
|
|