|
Animal Man
"Całe
to cierpienie i ból w Twoim świecie jest tylko rozrywką dla nas. Czemu krew,
męki i ból ciągle nas ekscytują?" - Grant Morrison
Wyobraźcie sobie komiks o superbohaterze posiadającym niedorzeczne moce
biegającym wokół w kolorowym trykocie, komiks prowadzący szeroko pojęta
edukację na temat ochrony środowiska. A teraz zapomnijcie o wszystkim, o
czym teraz myśleliście, gdyż dzięki Grantowi Morrisonowi, twórcy pierwszych
26 zeszytów serii, "Animal Man" taki nie jest (przynajmniej nie
do końca).
Grant Morrison nie jest jednak twórcą postaci Buddy`ego Bakera, który będąc
świadkiem wybuchu statku kosmicznego obcych został obdarowany "zwierzęcymi
mocami". Już w roku 1965 można było przeczytać historie superbohatera,
który mógł przejąć zdolności każdego zwierzęcia znajdującego się w jego
pobliżu (nie wykształcając oczywiście potrzebnych organów ani narządów).
Jak większość bohaterów o tak dziwacznym pochodzeniu i umiejętnościach został
on prawie całkowicie zapomniany aż do końca lat osiemdziesiątych, gdy otrzymał
swoją własną serię. Spytacie pewnie, czemu aż taka nobilitacja. Powiedzmy,
że DC poczuło w tym okresie zapach pieniędzy, jaki oferował nowy rynek komiksów
dla "dorosłych" wychowanych na komiksach superbohaterskich. Wcześniej
Alanowi Moore`owi udał się taki zabieg z Swamp Thingiem, co spowodowało
prawdziwe polowanie na utalentowanych twórców angielskich, którzy mogliby
zrobić coś podobnego z innymi postaciami. W tym przypadku też się to udało
i tak wraz z takimi komiksami jak: "Swamp Thing", "Sandman", "Hellblazer" czy "Shade
the Changing Man" oraz "Doom Patrol" (także Morrisona), "Animal
Man" stał się powodem do stworzenia imprintu Vertigo. Ale to już historia.
Gdy napisałem, że Buddy Baker jest niedorzecznym pomysłem na superbohatera
nie pomyliłem się bardzo. Lecz z drugiej strony DC wyprodukowało ich wielu.
Animal Man potrzebował Granta Morrisona by ten zauważył jak można taką postać
wykorzystać. Pierwszym skojarzeniem, jakie przychodzi każdemu z nas na myśl,
gdy słyszymy "Animal Man" oraz lata osiemdziesiąte (wraz z akcjami
Greenpeace oraz Band Aid) jest ochrona środowiska. Samemu Morrisonowi pewnie
przyszło to na myśl. Ponieważ był on (i pewnie jest stale) członkiem organizacji
PETA (People for Ethical Treatment of Animals) uznał, że komiks może być
także dobry medium do uświadomienia czytelnika na temat stanu naszej planety
oraz zagrożeń, jakie czyhają na dziko żyjące zwierzęta. Powiecie pewnie "nuda", "to
typowe lata osiemdziesiąte". Całe szczęście jednak nie był to jedyny
z motywów przewodnich towarzyszących czytelnikom tej serii przez ponad dwa
lata obecności Morrisona jako scenarzysty, ale o tym trochę później.
Teraz, gdy myśl ekologiczną zaliczmy do politycznej poprawności i do życia
codziennego trudno nam pewno zrozumieć, jakim nowatorstwem było to w latach
osiemdziesiątych a zwłaszcza na łamach komiksu dla przeznaczonego dla masowego
odbiorcy. Zadać możemy tu odwieczne pytanie, "Jak moralizować by nie
zanudzić lub/i nie odstraszyć?". Morrisonowi się to jednak udało. Buddy
nikomu z nas nie mówi, co musimy czynić. On sam próbuje uczynić świat lepszym
dla ludzi i zwierząt popełniając przy tym także i błędy. Poruszane zostają
problemy eksperymentów na zwierzętach, polowaniu na rzadkie gatunki czy
zwykłe brutalne traktowanie tych, za które jesteśmy odpowiedzialni. Taki
obraz byłby jednak jednostronny i niesprawiedliwy. Po lekturze pozostają
jednak pytania; czy bojówki walczące z eksperymentami na zwierzętach niszczącymi
mienie publiczne to właściwy wybór a także czy można zmusić swoje dzieci
by zostały wegetarianami jak ich rodzice. Morrisom nie moralizuje więc.
Przedstawia problemy z każdy z nas może się zmagać, w formie walki Animal
Mana przeciwko złemu traktowaniu zwierząt a także codziennym zmaganiom Buddy`ego
z swoim sumieniem.
Tak, ale nie jest to jednak chyba to, co stało się najbardziej warte uwagi
w tej serii. To, co teraz napisze może stać się śmieszne, ale mimo tego
to zrobię. Temat nieodpowiedniego traktowania zwierząt, mimo że ważny traci
na swojej sile, gdy porównamy go z tym, co Morrison chciał nam także przekazać.
Zadaje nam on pytania na temat nieodpowiedniego traktowania produktów naszej
wyobraźni. Czy mamy prawo do tworzenia a następnie do niszczenia czy też
zapomnienia? Czy mamy prawo do zabijania naszych tworów i ożywiania ich
wielokrotnie na łamach komiksów, książek czy w kreskówkach i filmach? A
żeby nie zabrzmieć aż tak śmiesznie. Jakie konsekwencje grożą nam, czytelnikom
(czasem bardziej lub mniej bezmyślnym), gdy postępuje brutalizacja mediów?
To są pytania, jakie musi sobie zadać każdy z nas będący odbiorcą jak i
często także twórcą. Co najgorsze w swoim charakterystycznym stylu Morrison
nie daje żadnych odpowiedzi. Jego opowieść zakończona w numerze 26 nie ma
wyraźnego klimaksu a tylko..., ale może od początku.
Po czterech pierwszych numerach, które miały być początkowo tylko mini-serią
Morrison rozpoczął prawie dwuroczną zaplanowaną w każdym szczególe opowieść.
Rozpoczął od razu z grubego kalibru od kultowej historii pt. "The Coyote
Gospel", która, mimo że niepowtarzalnie mocna w wymowie była tylko
zapowiedzią tego, co miało nadejść. Bohaterem tego numeru jest kojot Crafty
wyglądający dokładnie tak jak Wile E. Coyote z kreskówki o Strusiu Pędziwiatrze.
Pochodził on z świata kreskówek, gdzie każdy walczył z każdym. I on codziennie
skazany był na umieranie w zakładanych przez siebie pułapkach. Pewnego dnia
postanawia stanąć przed obliczem boga, którym jest oczywiście twórca kreskówek
by spytać go o sens tego, co robi. Za swe nieposłuszeństwo został on ukarany
i wysłany do "naszego" świata by umierać tu, gdzie istnieje realizm
niosący ze sobą ból i cierpienie. Bóg był jednak miłosierny, gdyż pozwolił
mu wyruszyć z wiadomością do ludzi. Opowieścią o ich świecie, której przekazanie
innym w naszym świecie może pozwoli mu na obalenie twórcy i przywrócenia
pokoju w jego krainie. Zmusza do myślenia?
W następnym kroku Morrison zajął się największym wydarzeniem uniwersum
DC sprzed kilku lat, czyli "Kryzysem na nieskończonych Ziemiach".
To, co wtedy nastąpiło dla nas czytelników było uporządkowaniem zbyt dużego
i zbyt skomplikowanego świata. Wiele bohaterów zostało uśmierconych a reszta
przeszła nieznaczny face-lifting. Odmłodzony został także Buddy. Tu, więc
zaczyna się cała zabawa z pochodzeniem Animal Mana. Pojawia się między innymi
starszy odpowiednik Buddy`ego. Dalej z powodu złoczyńcy Psycho Pirata jedynej
postaci, która pamięta to, co było przed Kryzysem do naszej rzeczywistości
przedostają się postacie z coraz dziwniejszych nieistniejących już światów.
Kolejny kryzys, który w ten sposób się narodził zostaje oczywiście zażegnany
a postacie ponownie wymazane z właściwej rzeczywistości. Pytania jednak
pozostają. Morrison uzyskuje piorunujący efekt stosując ciekawe zabiegi
narracyjno-graficzne. To Buddy dowiaduje się o naszym świecie widząc jak
znikające postacie są wymazywane poczynając od koloru i tuszu a kończąc
na szkicu i czystej kartce. Pod wpływem zażycia peyotlu jest w stanie patrzeć
nam prosto w oczy a także "wyjść" z komiksu. Najciekawiej jest
jednak na końcu.
Jak już wcześniej napisałem Morrison nie przedstawia nam odpowiedzi na
zadane przez siebie pytania. To jest całkowicie w jego stylu pozastawiać
nas po lekturze jego dzieł z głośnym pełnym wyrzutu okrzykiem, "Co
do ...?". Tu jest podobnie (a "Animal Man" nie jest Az tak
hardcore`owy jak inne jego produkcje). On nie daje nam złudzenia, że zna
odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. W ostatnich dwu numerach będących zwieńczeniem
obecności Granta Morrisona jako scenarzysty w tej serii, Animal Man podróżuje
przez komiksowe limbo, w którym znajdują się zapomniane przez nas postacie
(znajdował się tam wtedy też Mr. Freeze) a z którego to i on się przecież
niedawno wydostał. Podróż ta ma na celu spotkania w ostatnim zeszycie samego
Morrisona. Cały 26 zeszyt to długa rozmowa Buddy`ego z Morrisonem, w której
autor zadaje on jeszcze więcej pytań i okazuje swoje wątpliwości wobec tego,
co robi i o czym pisze. Ten zeszyt jest już raczej o samym twórcy a nie
o naszym bohaterze. Dziwne, że szefostwo DC pozwoliło Morrisonowi na taka
wolność twórczą.
Historia opowiedziana przez Morrisona jest w pewnym sensie jego samolubna
zabawą z konwencją. Za pomocą tego komiksu przekazuje nam, co wtedy zaprzątało
mu głowę. Jakby specjalnie używa swojej postaci. Epatuje przemocą; zabija
Buddy`emu rodzinę, sam Buddy po tym jest zdolny by zabijać. Morrison specjalnie
nie szanuje swojej postaci bo... bo po prostu może. Robi to tylko po to
by doprowadzić do pewnego zakończenia, którego w tym komiksie tak naprawdę
nie ma. Dobitniej pokazuje to jeszcze w ostatnim przez siebie napisanym
numerze. Cała przemoc, której użył byłą niepotrzebna. Buddy odzyskuje soją
rodzinę i nic w jego życiu się nie zmienia. Animal Man cierpiał, ale, po
co. Dla naszej rozrywki. Może pytania i wnioski, jakie odnajduje w Animal
Manie Morrisona są śmieszne, lecz to nie ja je zadałem, lecz sam autor.
Jakby tego było dość, to co zrobił z swoim bohaterem Morrison na nim się
to nie skończyło. To, co działo się za obecności Granta uznano za niebyłe
a każdy z następnych scenarzystów miał całkowicie inny pomysł na przygody
Buddy`ego. Ale co tam, prawie każdy z superbohaterów w komiksie amerykańskim
nie ma lekko.
"Animal Man" jest serią ciekawą i strasznie przekombinowaną,
co jest wizytówką Granta Morrisona. Mimo tego, że jego twórczość nie każdemu
się podoba, nie należy też do arcydzieł gatunku, na pewno warta jest naszej
uwagi a pozycje takie jak "Animal Man" nazwać możemy jednymi z
najważniejszych serii gatunku jakie do tej pory powstały. Na pewno też Morrison
zapewnia niezapomnianą i jednorazową rozrywkę.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Scenariusz: Grant Morrisom
Szkic: Chas Troug
Tom Grummet
Paris Cullins
Tusz: Doug Hazelwood
Steve Montano
Mark McKenna
Mark Farmer
Steve Montano
Kolor: Tatjana Wood
Helen Vesik
Okładki: Brian Bolland
Wydawnictwo: Vertigo/DC Comics
Wielkość: Animal Man TPB - 240 stron
Animal Man: Origin of the Species TPB - 224 strony
Animal Man: Deus ex Machina TPB - 232 strony
Rok wydania: Animal Man TPB - 1991
Animal Man: Origin of the Species TPB - 2002
Animal Man: Deus ex Machina TPB - 2003
Po więcej wiadomości proponuje zajrzeć tutaj:
http://www.sequart.com/animalman.htm
|
|