|
"Flex
Mentallo - Man Of Muscle Mystery"
"Flex
Mentallo" Granta Morrisona to komiks zaiste przedziwny. Jego główny
bohater, Mentallo, to wielki, niezwykle muskularny gość, paradujący jedynie
w czarnych, wysokich buciorach, tegoż koloru wielkich "bransoletach" na
przegubach dłoni i slipach z lamparta (czasem ma jeszcze szary płaszcz,
ale to tylko na niepogodę). Jest on wytworem wyobraźni i ołówka pewnego
domorosłego rysownika komiksów, Wally'iego Sage, który - przy pomocy swych
nadprzyrodzonych, psychicznych zdolności - w niewyjaśniony sposób przeniósł
go z kart komiksu do świata rzeczywistego. Sam Willy przewija się przez
cały komiks - leży w ciemnym zaułku, przemoknięty do suchej nitki od lejącego
bez przerwy deszczu i czeka na śmierć, z powodu połknięcia (chwilę wcześniej)
bardzo niezdrowej ilości narkotyków i środków przeciwbólowych. Chcąc umilić
sobie jakoś to oczekiwanie, opowiada przez telefon niestworzone historie
(na temat swego dzieciństwa, komiksów i tak dalej) bliżej niezidentyfikowanemu
Samarytaninowi, od czasu do czasu przeżywając potworne rewolucje żołądkowe
i nieco psychodeliczne, narkotyczne wizje.
W każdym bądź razie, nasz dzielny Mentallo hasa sobie beztrosko po mieście,
ratując narkomanów, szukając "The Fact", zwiedzając przybytki
rozkoszy i puste szkoły, zaś w wolnych chwilach - rozbrajając tajemnicze
imitacje bomb i rozmyślając nad losem świata. Swoją drogą, owe zabawy w
sapera są szczególnie interesujące - Mentallo staje nad źródłem zagrożenia
i przywołuje moc Misterium Muskułu, po czym nad jego głową pojawia się napis "Hero
Of The Beach" i... problem z głowy. Przy okazji jego wojaży, poznajemy
całą masę nietuzinkowych postaci, między innymi żeńskie wersje niejakiego
Arnolda S., rezolutnego staruszka sprzątającego w zamkniętej od lat szkole
(nazywającego siebie najpotężniejszym człowiekiem we wszechświecie), czy
też poczciwego farmera, który (przeczuwając rychłą zagładę naszej planety),
zbudował rakietę, którą zamierza wysłać swojego synka w otchłań kosmosu,
gdzie ten być może znajdzie schronienie. Wszystko to (i wiele więcej) dzieje
się w okresie okraszonej informacyjnym galimatiasem milenijnej gorączki
wypatrywania końca świata, co dodatkowo podgrzewa atmosferę, a głównym wątkiem,
wokół którego się wszystko kręci, są oczywiście superbohaterowie - a raczej
ich brak. Znaczy się, oni są... gdzieś... a przynajmniej byli (i to w ilości,
jakiej nawet Marvel by się nie powstydził). Tudzież powinni być... Oczywiście
w teorii... Cóż, dojść do tego, o co w tym wszystkim tak na prawdę chodzi,
to nie lada sztuka, bo co jak co - ale fabuła w tym komiksie jest naprawdę
mocno pokręcona. Nie jest to oczywiście wada, a wręcz przeciwnie - "Flex
Mentallo" należy do (dziś co raz węższego, niestety) grona historii,
przez które nie przelatuje się w 10 minut, zatrzymując czasem oko na jakimś
wygenerowanym komputerowo efekcie. Czyta się go stosunkowo długo (ale nie "z
bólami"), a jego zakręcenie ma charakter jak najbardziej pozytywny.
Pod względem graficznym jest bardziej... standardowo. Frank Quitely nie
poszedł w sukurs Morrisonowi i nie spotęgował specyfiki zbudowanej przez
niego atmosfery (jak Dave McKean w "Arkham Asylum"), lecz zastosował
zwykłą, nieco klasyczną kreskę - chwilami rysunki przypominają mi tu trochę
(być może niesłusznie) "Strażników" Alana Moore'a. Są one oczywiście
dobre, podobnie jak wykorzystanie kadrów (bądź ich braku) i przestrzeni
na planszach, ale też ciężko znaleźć coś zachwycającego, reprezentatywnego.
Co tu dużo mówić - jeśli ktoś nie lubi, kiedy w obrębie dwóch stron kadry
przechodzą od eksplodującej bomby, poprzez rodzącą się galaktykę, w jajko
rozbijane w kuchni lotniskowego baru - niech lepiej po "Flexa Mentallo" nie
sięga. Ten komiks to (w pewnym sensie) cztero-zeszytowy zapis schizofrenicznego
snu nawiedzonego pisarza, co zapewne nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście
polecam go fanom nieco "odmiennej" i trochę "cięższej" rozrywki.
Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka
"Flex Mentallo"
Grant Morrison (scen.)
Frank Quitely (rys.)
Tom McCraw (kol.)
DC Vertigo, 1996
|
|