|
Radość
pitolenia
Człowiek musi sobie od czasu do czasu trochę popitolić. Wiem po sobie.
Często się zdarza, że patrząc na jakiś banalny przedmiot, powiedzmy - długopis
czy kubek, zastanawiam się nad jego historią, nad łańcuchem przypadków,
który sprawił, że przecięły się nasze orbity. Ot, takie bezpretensjonalne
rozmyślanki, z których niekoniecznie coś wynika, znakomicie natomiast wypełniają
czas i pozwalają zająć czymś umysł.
Blaki, tytułowy bohater komiksu Mateusza Skutnika i Karola Konwerskiego,
pitoli niemal bez przerwy. Na różne tematy. Susząca się bielizna jest w
stanie sprowokować go do rozważań na temat natury wszechrzeczy, a znaleziona
gumka myszka pozwala mu poznać przyszłość. Co jednak ciekawe, mimo tak rozbudowanego
życia duchowego o Blakim wiadomo tak naprawdę zaskakująco niewiele. To taki
Everyman, Pan Nikt, osobnik aż do bólu uniwersalny. Dzięki temu łatwo się
z nim zidentyfikować - wystarczy po prostu w miejsce czarnego stworka podstawić
samego siebie. Sytuacje, w których na ogół zastajemy Blakiego, przytrafiają
się każdemu. Czekanie na autobus, na odjazd pociągu, na to, aż woda na herbatę
się zagotuje... To takie dziwne chwile, z ktorymi nie wiadomo, co zrobić
- zbyt krótkie, by zająć się czymś konkretnym, a jednocześnie zbyt długie,
by spędzić je na tępym wpatrywaniu się w ścianę. Blaki wypełnia ten czas
myśleniem, rozmowami z samym sobą. Czasami nie dochodzi do żadnych wniosków,
innym razem osiąga graniczący z nirwaną stan filozoficznego oświecenia.
Skoro komiks składa się głównie ze słowotoków głównego bohatera, można
by nabrać podejrzeń, że warstwa tekstowa zdominuje rysunki, że właściwie "Blaki" mógłby
być zbiorem opowiadań, że obrazy stanowią niepotrzebny dodatek. Nic bardziej
błędnego! Skutnikowi i Konwerskiemu udało się zgrabnie ominąć szczerzącą
zęby pułapkę. Krótkie i dłuższe monologi czarnego dziwotworka czyta się
jednym tchem, bez znużenia. Widać, iż obydwaj autorzy do perfekcji opanowali
język opowieści obrazkowych; wiedzą, gdzie zrobić pauzę, w którym miejscu
przyspieszyć, w którym zwolnić narrację... Nawet nowelka "Wróg",
w której bohater wyłącznie siedzi przy stole i gada do czytelnika, nie sprawia
wrażenia monotonnej pod względem graficznym.; dla kontrastu zaś "Ptaki" to
rewelacyjna, jednostronicowa zabawa formą, która urzekła mnie od pierwszego
wejrzenia. W "Blakim" nie ma przypadkowych, niepotrzebnych kadrów
- historyjki sprawiają wrażenie spontanicznych, improwizowanych, tak naprawdę
jednak ich ostateczny kształt to efekt wielu żmudnych przygotowań i przemyśleń.
Nie podejmuję się rozstrzygać, czyje scenariusze są lepsze: czy Skutnika,
czy Konwerskiego. Obydwaj autorzy świetnie się uzupełniają, przy czym o
ile u Mateusza widoczny jest pewien żartobliwy dystans do głównego bohatera
(w końcu to jego "dziecko", ma więc prawo patrzeć nań z góry),
o tyle przy tekstach Karola można czasami odnieść wrażenie, że to nie Blaki
przemawia, tylko on sam. Po lekturze takich perełek, jak "Odjazdy" czy "Dziewięć
żyć" (świetna pointa!), wypada pogratulować scenarzyście lirycznej
natury.
No właśnie... Czytając "Blakiego", nie mogłem się oprzeć wrażeniu,
że mam do czynienia z komiksowym tomikiem wierszy. Nawet format albumiku
sprzyja takim skojarzeniom! Opowiastki o czarnym ludku to próba rejestracji
rozmaitych stanów ducha, często zbyt ulotnych, zbyt abstrakcyjnych, by dało
się je opisać słowami. Przemyślenia, refleksje, emocje Blakiego mają w sobie
czar właściwy poetyckim majstersztykom. Z pewnością nie każdy podda się
temu urokowi - ja mu się poddałem bez reszty.
Muszę się przyznać Państwu, że przed lekturą albumu odczuwałem pewien niepokój,
tak się bowiem składa, że obydwu autorów znam osobiście (co nie jest żadną
tajemnicą) i w związku z powyższym pozytywna recenzja mogłaby zostać odczytana
jako tak zwane kizianie, czyli przejaw kumoterstwa i protekcji. Przeczytałem
jednak "Blakiego" i odetchnąłem z ulgą. Ten komiks jest aż tak
dobry, żeby napisać o nim przychylnie bez stresowania się, że gdzieś we
mnie zanikł krytyczny obiektywizm. Czuję się zatem całkowicie usprawiedliwiony
i z czystym czołem, bez oglądania się na naszą znajomość mówię: Karol, Mateusz,
odwaliliście kawał znakomitej roboty. Ja chcę jeszcze.
A teraz kończę już te wywody, bo najwyższa pora gnać na autobus. Pewnie
znowu się spóśni, znowu będę stał na przystanku i pitolił w duchu o czymkolwiek
bądś. Czemu nie? Fajnie jest sobie popitolić, zwłaszcza jeśli - jak Blaki
- robi się to umiejętnie. A człowiek w końcu - jako się rzekło - popitolić
sobie czasem musi. Wiem po sobie.
Krzysztof "KoLec" Lipka - Chudzik
|
|