|
Pulp
fiction po polsku.
Wróblewski gustował w ilustrowaniu historyjek brukowych,
a takie jak wiadomo pochlebiały gustom społeczeństwa egalitarnego, które
wyrosło w czasach komunizmu. W zbiorku Diamentowa rzeka mamy wybór historyjek
z dreszczykiem emocji z kilku najbardziej popularnych gatunków. Zbiorek
wydała w 1983 roku Krajowa Agencja Wydawnicza. Na żółtym papierze (tu warto
wspomnieć, że za druk odpowiadają nieśmiertelne Białostockie Zakłady Graficzne)
i w czerni i bieli, co doskonale pokazuje kunszt realistycznej kreski Wróblewskiego.
Pierwsza, tytułowa historia napisana przez Bolesława Żabko-Potopowicza
jest utrzymana w konwencji kryminalno-westernowej. Opowiada o rodzinie polskich
emigrantów w Brazylii, której szacowni żywiciele ulegają diamentowej gorączce
i ruszają w las aby się wzbogacić. Oczywiście wszystko to aby polepszyć
swój los. Jednak po Brazylii już krążą opowieści o tym jakie to męty garną
się w regiony diamentonośne razem z poszukiwaczami - tu nosicielem tych
wiadomych powszechnie rewelacji jest dziadek. Panowie jednak nie słuchają
i wyruszają na poszukiwania i mają fuksa bo jeden z nich znajduje całkiem
pokaźny diament. Zarazem jego rodzinie udaje sprzedać się ziemię, a więc
jest za co zrealizować rodzinne marzenia, o czym niezwłocznie go informują.
Walczakowie (bo tak nazywa się ta familia) wyruszają do domu, niestety bandyci
kontrolujący poszukiwania diamentów są gotowi za wszelką cenę przeszkodzić
im w tym powrocie. Zaczyna się pościg, w którym ujawniają się cechy Polaków
- najpierw Walczak oskarża przyjaciela, który został w obozie, o zdradę,
a gdy ten ostrzega go o zagrożeniu, mamy obraz polskiego zaangażowania w
bezinteresowną pomoc. Jak to zwykle ze szczęśliwymi zakończeniami bywa,
udaje się naszym bohaterom ujść z życiem, a przy okazji wzbogacić się.
Druga
historia - "Było to na Podhalu", napisana przez Jerzego Ankudowicza,
to bohatersko-ormowska historyjka o wydarzeniach towarzyszących wprowadzaniu
władzy ludowej w pierwszych latach po II wojnie światowej. Mamy tu rodzinę
Zawadów, która otrzymała właśnie ziemię w ramach reformy rolnej oraz jako
drugą stronę dramatu - bandytów gotowych wszelkimi metodami powstrzymać
reformę. Ojciec rodziny Zawadów jak przystało na przykładnego obywatela
- ormowca, wyrusza na akcję. Rodzina, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach,
pozostawiona sama zostaje napadnięta przez bandytów. Oczywiście dzielna
mamusia z karabinem w ręku obroniła gospodarstwo, jednak bandyci zabili
jedną z jej córek. Los niewinnego dziecka odmienia nastawienie okolicznych
mieszkańców do bandytów, czego wynikiem jest ujawnienie ich kryjówki i
aresztowania. Naród po raz kolejny został utwierdzony w słuszności władzy
ludowej.
Kolejna
historyjka (napisana przez Małgorzatę Machowską) to typ przygodówki z polską
odmianą Indianów Jonesów. Niejaki Ziemek ma na nazwisko Popiel,
więc drogą dedukcji on i jego dwoje przyjaciół dochodzi do wniosku, że musi
być potomkiem Popielidów z Kruszwicy. Nie pozostaje im nic innego jak zbadać
te przypuszczenia. Już na starcie ich wyprawy babcia naszego bohatera wyciąga
z szuflady pergamin, który podobno jest kluczem do skarbu. Potem, dziwnym
trafem, nasi bohaterowie ostają w Kruszwicy nocleg u gospodarza, który z
lubością zajmuje się zbieraniem danych o skarbach z Kruszwicy i Mysiej Wieży.
Oczywiście ma drugą część pergaminu i wie o zamaskowanym wejściu w ścianie,
za którym ukryte są podziemne lochy. Naszych bohaterów czeka jeszcze odrobina
kopania i lekki szok na widok szkieletu swego poprzednika - poszukiwacza
z XIX wieku. Ale co tam, im się udaje odnajdują skarb gromadzony przez wieki
- zaledwie 1 (słownie: jedną!) nędzną skrzynię. I żeby dopełnić tę komedię
naiwności, to wbrew głosowi rozsądku jednego z towarzyszy decydują się oddać
cały odnaleziony skarb do miejscowego muzeum. Na szczęście, jak to zwykle
bywa, czeka ich nagroda - zaproszenie na honorowe otwarcie wystawy.
Po
tej naiwnej historii czeka nas mocniejsze uderzenie w opowiadanku Osaczony
(Tadeusza Szymańskiego). Opowieść milicyjna wydaje się być częścią większego
cyklu nowelek na temat milicjantów - pt. Bohaterowie małych placówek. Znów
cofamy się do czasów tuż po II wojnie światowej, czasów niebezpiecznych,
a więc wymagających nakreślenia ich jednoznacznego obrazu. Autorzy nie próżnując
ukazują dzielnego młodziana, który wstępuje na ziemiach wschodnich do milicji
obywatelskiej, aby z narażeniem życia walczyć z bandytami - w tym przypadku
z UPA (dla młodszych wyjaśniam: Ukraińską Powstańczą Armią). Jak to zwykle
bywa, w takich nieskazitelnych historyjkach, walka jest ciężka, ale nasz
bohater wychodzi z niej zawsze zwycięsko i pomimo przejściowych porażek
dąży do oczyszczenia ojczyzny z bandytów.
Następna historia (autorstwa Stefana Weinfelda) jest utrzymana w konwencji
wojenno-szpiegowskiej. Tłem historii Kryptonim "Tytania" jest
I wojna światowa. "Dzielni" Francuzi w imię pokoju opracowują
nową rewolucyjną broń, która poprzez zniszczenie Berlina ma doprowadzić
do zakończenia tego krwawego konfliktu i przynieść pokój. Niemcy jednak
czuwają i porywają profesora-wynalazcę. Przez parę miesięcy udaje się mu
trzymać język za zębami, a inni więźniowie rozpoznawszy go (jak wiadomo
Francuzi się doskonale znają) uciekają, aby donieść ukochanemu rządowi w
Paryżu, że jedyna nadzieja na zwycięstwo siedzi uwięziona w Essen. Paryż,
jak to Paryż, opracowuje świetny plan ratunkowy i przy pomocy dzielnego
samotnika wprowadza go w życie. Tylko jakoś to dziwne, że ocalony profesor
nie dokańcza prac nad swoim wynalazkiem, a wojna trwa aż do triumfalnego
wkroczenia Amerykanów i rewolucyjnego chaosu na wschodzie.
Ostatnia
historia (również napisana przez Stefana Weinfelda) - Szklana kula - to
opowieść z pogranicza przygód redaktora peerelowskiego brukowca,
a historii tajemnych i gangsterskich naraz. Dzielny redaktor opowiada swoją
wycieczkę do Paryża (dewizowiec cholerny) w celu napisania reportażu o wróżce
Pani Księżyc. I kiedy już zadowolony, po wysłuchaniu superlatyw na swój
temat, ma wychodzić, to na przeszkodzie stają bandyci, którzy napadają na
salon tajemnic Pani Księżyc. Jak to przystało na polskiego dżentelmena-dziennikarza
pospiesza z pomocą, za co nagrodą jest prawda, o tym że tak naprawdę Pani
Księżyc to grupa naukowców zajmująca się komputerowym prognozowaniem przyszłości.
A bandyci polują na nich, bo bardzo trafnie swoimi prognozami wspomagają
pewnego kapitalistę. Oczywiście nasz dewizowiec wraca z udanego wojażu do
Paryża, a biednym peerelowskim masom serwuje stek bzdur nie mający nic wspólnego
z rzeczywistością.
Takie były czasy i zapotrzebowanie na taki materiał. Publika bawiła się
pulpowymi historyjkami a Wróblewski mógł rysować w swoim ulubionym realistycznym
stylu.
Paweł "timof" Timofiejuk
Diamentowa rzeka
Format: A4
Papier: offsetowy
Oprawa: miękka
Druk: czarno-biały (żółty papier)
Wydawca: Krajowa Agencja Wydawnicza 1983
"Diamentowa rzeka" [scen.: Bolesław Żabko-Potopowicz, rys.: Jerzy
Wróblewski]
"Było to na Podhalu" [scen.: Jerzy Ankudowicz, rys.: Jerzy Wróblewski]
"Skarby Popielidów" [scen. Małgorzata Machowska, rys.: Jerzy Wróblewski]
"Osaczony" [scen. Tadeusz Szymański, rys.: Jerzy Wróblewski]
"Kryptonim "Tytania"" [scen. Stefan
Weinfeld, rys.: Jerzy Wróblewski]
"Szklana kula" [scen. Stefan Weinfeld, rys.: Jerzy Wróblewski]
|
|