|
Komiksowy
tytan pracy
Dziś rzecz będzie o rysowniku, z którego pracami chyba każdy z was spotkał
się na jakimś etapie zainteresowania komiksami. Nie musieliście się prawdopodobnie
nawet za bardzo wysilać, ponieważ w czasie swojej niemal 30-letniej kariery
artysta ten stworzył ich całe mnóstwo (w sumie około 60 albumów, a krótkich
historyjek i obrazków przez niego narysowanych chyba nigdy nikt nie zliczy).
W dodatku komiksy tworzone przez tego artystę, były wydawane w nakładach
idących w dziesiątki, a nawet setki tysięcy egzemplarzy (!!!), taka bowiem
była ówczesna koniunktura, w PRL-owskiej rzeczywistości.
Jerzy Wróblewski, bo oczywiście o nim mowa, urodził się 6.VIII.1941 w Inowrocławiu.
Zmarł natomiast 10.VIII.1991. Był jednym z najbardziej twórczych rysowników powojennej
polskiej sceny komiksowej. Debiutował jako autor opowieści obrazkowych, które
właściwie ciężko by było nazwać komiksami, w popularnej popołudniówce - "Dzienniku
wieczornym" ("Dw"). Pierwszą zamieszczoną tam opowieścią, narysowaną
przez Wróblewskiego, była historia szpiegowska pt. "Tajemnica czarnej
teczki".
Rysownik miał wtedy zaledwie 17 lat i uczęszczał do bydgoskiego liceum plastycznego,
którego nawiasem mówiąc nigdy nie ukończył. Stało się tak z powodu trudnej sytuacji
materialnej młodego twórcy, ale nie tylko. Prawdopodobnie swój udział miała też
nieprzychylna atmosfera dotycząca sztuki rozrywkowej, w tym także komiksu, panująca
w owych czasach w szkołach artystycznych. Wróblewski należał do tego pokolenia
polskich autorów komiksów, którzy realizowali swoją twórczą działalność idąc
zdecydowanie "pod prąd", to znaczy zajmowali się komiksem mimo zdecydowanie
niesprzyjającej koniunktury polityczno-społecznej. Do tego samego grona co Wróblewski
należeli również: Henryk Jerzy Chmielewski oraz Janusz
Christa.
Przez wspomnianą wyżej koniunkturę, status rysownika komiksów, zarówno
artystycznie jak i finansowo, był bardzo mało atrakcyjny, stąd prawdopodobnie
wielu twórców mających ochotę wykazać się w tej materii, odpuszczało prędzej
czy później... Podobno Wróblewski podejmował się rozmaitych prac, aby zapewnić
sobie i rodzinie środki do życia. Był m.in. szyldziarzem, fotografem, zecerem,
jednak niejako trochę wbrew logice uparcie powracał do rysowania komiksów.
W dzisiejszych czasach, może się to wydać dziwne a nawet niezrozumiałe,
ale warto pamiętać, że w rzeczywistości PRL, na porządku dziennym były braki
związane z tak prozaicznymi rzeczami, jak materiały potrzebne do pracy,
narzędzia kreślarskie, a nawet papier... Warto też wspomnieć,
że rysownicy, którzy zaczynali swoją przygodę z komiksem w latach 50, byli
praktycznie odcięci od swobodnie rozwijającego się komiksu zachodniego i
nie mieli właściwie w rodzinnym kraju mistrzów, na których pracach mogliby
się wzorować. Wszystko to spowodowało, że musieli "wyważać otwarte
drzwi", ucząc się od podstaw tego, co mogliby zobaczyć gdzie indziej,
korzystając z dorobku bardziej doświadczonych twórców - od kompozycji kadrów
po narrację. Wróćmy jednak do twórczości samego Wróblewskiego, a konkretnie
do jego historyjek, drukowanych w "Dw". Opowieści te wyglądały
trochę jak kadry z jakiegoś filmu, opatrzone na dole opisami słownymi. Były
to głównie historie sensacyjne a także westernowe. Warto wspomnieć, że współpraca
Wróblewskiego z dziennikiem trwałą aż do roku 1978. Posada
ta pozwoliła rysownikowi wypracować swój własny, tak później charakterystyczny
styl,
a także zmusiła go do nawyknięcia do szybkiej i systematycznej pracy, takie
były bowiem wymogi gazety ukazującej się przecież codziennie. Mniej więcej
w tym samym czasie, w którym Wróblewski nawiązał współpracę z "Dw",
rozpoczął też przygodę z prawdziwymi komiksami, które pod koniec lat 50
zaczęły być publikowane w piśmie "Przygoda".
Natomiast kilka lat później, w czasopiśmie "Na przełaj",
rysownik opublikował cykl o jednym ze swoich ulubionych bohaterów, Lucky
Luke'u. "Lucky
Luke w Polsce", bo taki był tytuł cyklu parodii najsłynniejszego
komiksowego kowboja, zamieszczany był na łamach czasopisma w latach 1964-65.
W
roku 1967 ukazała się opowieść obrazkowa zatytułowaną "Ryzyko",
która rozpoczęła jeden najsłynniejszych komiksowych cykli PRL.
Mowa oczywiście o przygodach wzorowego milicjanta - kapitana, a później
majora, Żbika. Wróblewski
zaczął rysować Żbika dwa lata później, czyli w 1969. Podobno
pierwsze odcinki które stworzył nie były nawet sygnowane jego nazwiskiem.
W 1971 młodym twórcą
zainteresowało się wydawnictwo "Sport i Turystyka" ("SiT").
Wróblewskiemu powierzono dokończenie rozpoczętej przez M.Wiśniewskiego (nie
mylić ze wspaniałym liderem niezwykle przebojowego zespołu ;>), serii
zatytułowanej "Podziemny front". Była to naładowana
znacznym ładunkiem propagandy historia Batalionu Szturmowego AL. (czyli Armii
Ludowej). im. "Czwartaków".
Wróblewski narysował trzy ostatnie tomy serii: "Skarb w Winterhofie", "Wilk
w matni", oraz "W pułapce". W 1972
powrócił do rysowania Żbika, tworząc trzy odcinki przygód kapitana: "Wieloryb
z peryskopem", "Wiszący
rower" oraz "Tajemniczy nurek".
Dzięki temu od roku 1973 stał się głównym rysownikiem
serii, której epizody tworzył aż do roku 1981.
W sumie narysował 24 z 53 odcinków, stając
się twórcą, którego praca najbardziej znacząco wpłynęła na wizerunek Żbika.
Warto wspomnieć, że oprócz Wróblewskiego,
przygody dzielnego milicjanta rysowali również: Grzegorz Rosiński,
oraz
Bogusław Polch.
W tak zwanym międzyczasie, w roku 1976, zaczął się ukazywać
magazyn komiksowy "Relax" w
którym Wróblewski wielokrotnie publikował swoje prace o najróżniejszej tematyce:
komiksy sensacyjne, wojenne, fantastyczne, opowiadające o młodzieży, długie,
wieloodcinkowe serie i kilkuplanszowe opowiastki. Ukazuje się tam w odcinkach
wiele opowieści (na przykład "Wywiadowca XX wieku",
czy "Czarna
róża"), które dopiero później ukazywały się w formie albumów.
Kolejnym ważnym rokiem dla twórczości Jerzego Wróblewskiego, był rok 1980.
Niedługo przed Olimpiadą w Moskwie, dostał bowiem zlecenie od wydawnictwa "SiT" na
narysowanie komiksu: "Polacy na olimpijskich stadionach".
W tym samym roku (a dokładnie w kwietniu), Wróblewski rozpoczął też długofalową
współpracę z młodzieżowym magazynem harcerskim "Świat Młodych" ("ŚM"),
gdzie zadebiutował autorską opowieścią o bohaterskim szeryfie Binio
Billu.
Co ciekawe postać ta ma podobno swój pierwowzór w osobie naprawdę żyjącego
polskiego emigranta. W serii tej rysunek Wróblewskiego jest nieco inny niż
w pozostałych jego komiksach. Jest uproszczony, co upodabnia go znacznie
do stylu w jakim rysowana jest seria o przygodach Lucky Luke'a (autorstwa
Morrisa), będąca zresztą pierwowzorem dla przygód polskiego
szeryfa. W kolejnych latach w "ŚM" ukazywały się w odcinkach następujące
przygody dzielnego szeryfa Billa: "Rio klawo",
"Binio Bill na Szlaku bezprawia", "Binio
Bill kontra trojaczki Benneta", "Binio
Bill kręci western i ...w kosmos" oraz "Binio
Bill - śladami Kida Walkera". Ta ostatnia opowieść została później przypomniana w magazynie "Awantura".
Ostatnią wydaną przygodą Binio Billa był samodzielny album zatytułowany "Skarb
Pajutów", wydany w roku 1990.
W 1982 został
wydany w formie albumu wspominany już "Wywiadowca XX
wieku", opowieść o Ryszardzie Sorge "Ramsey'u",
przedwojennym agencie ZSRR w Japonii.
Scenariusz do tej historii napisali Barbara
Sokalówna i Jerzy Uspieński. Także w tym samym
roku, w składance "Ogień
nad tajgą",
wydanej przez "Krajową agencję wydawniczą" ("KAW"),
pojawiło się opowiadanie "Tajemnica głębin" narysowane
przez Wróblewskiego. Obok niego znalazły się też opowiadania do których
rysunki stworzyli Zbigniew
Kasprzak, Grzegorz Rosiński, oraz Marek
Szyszko. Wspomniana współpraca z "KAW-em" zaowocowała
w krótkim czasie wydaniem kilku serii albumów komiksowych o tematyce sensacyjnej,
historycznej, oraz popularno-naukowej. Był to "złoty" okres w
twórczości J. Wróblewskiego - jego prace ukazywały się w dziesiątkach tysięcy
egzemplarzy. I tak w 1983, ukazał się autorski zbiór opowiadań
artysty, zatytułowany "Diamentowa rzeka", niestety
został on wydany w ubogiej, czarno-żółtej wersji, ale taka była wówczas
koniunktura - dokładnie tak
samo zostały wydane na przykład "Szranki i konkury" Janusza
Christy.
Wracając jednak do głównego bohatera tego artykułu, to w 1984 ukazała
się na rynku wydawniczym składanka komiksowa, zatytułowana "Fortuna
Amelii".
Tytułowe opowiadanie narysował Wróblewski, do scenariusza Jerzego
Wolena.
Jest to historia nawiązująca do doświadczeń autorów z komiksem policyjnym.
Obok tej opowieści w zbiorze znalazły się też trzy inne historie: "Urodziny
Milusia" oraz "Łaźnia", autorstwa J.
Christy, a także "Krzysztof
Kolumb i odkrycie nowego świata", opowieść narysowana przez Zbigniewa
Kasprzaka do scenariusza Stefana Weinfelda. W tym samym roku został
też opublikowany kolejny autorski album Wróblewskiego - "Przyjaciele
Roda Taylora". Jest to opowieść rozgrywająca się w realiach
dzikiego zachodu, w mieście Cross City. Tytułowy Rod Taylor to jeździec,
który przybyły do
miasta w noc po rozgrywanych tam zawodach strzeleckich. Tuż po przyjeździe
Rod uwalnia Indianki z rąk Toma Forda, zwycięzcy turnieju, którego intencją
było wykorzystanie kobiet. Za zniewagę Ford poprzysięga Taylorowi zemstę,
i kiedy ten opuszcza miasto ruszając w dalszą drogę, podąża jego śladem
wraz z grupą swoich kompanów. Rod znajduje jednak przyjaciół, dzięki którym
uchodzi
cało ze śmiertelnej zasadzki, a są nimi Indianie.
W
latach 1985-86 światło dzienne ujrzał sześciozeszytowy
cykl "Tajemnica
złotej maczety". Narratorem opowieści jest pan Witold,
który podczas wojny był pilotem myśliwca. Opowiada on trzem chłopcom o swoich
dramatycznych
wojennych przygodach, których doświadczył po awaryjnym lądowaniu w sercu
Sahary. W 1986 "KAW" wydaje album "Hernan
Cortes i podbój Meksyku", rysowany do scenariusza S.Weinfelda.
Komiks ten, jak nietrudno się domyśleć, jest fabularyzowaną opowieścią o
podboju Ameryki Środkowej
przez hiszpańskich konkwistadorów. Co ciekawe mimo sukcesów zawodowych i
stałej obecności na polskim rynku wydawniczym, co łatwo zauważyć po lawinie
tytułów i dat które tu przytaczam, Jerzy Wróblewski przez długi czas nie
mógł doczekać się oficjalnego, urzędowego uznania go za twórcę profesjonalnego
(pamiętajmy, iż formalnie rzecz biorąc nie ukończył liceum plastycznego).
Dopiero w 1986, po wieloletnich staraniach, ministerialni
urzędnicy przyznali mu uprawnienia zawodowego grafika. Wracając jednak do
komiksów, to także
w tym samym roku ukazuje się "Skradziony skarb" -
sensacyjna opowieść oparta na motywach powieści M.Kuczyńskiego p.t. "Rabunek".
Jej głównym bohaterem jest meksykański policjant, detektyw Montellano,
który musi się zająć sprawą niejakiego MacKellar'a, Amerykanina,
który przyjeżdża do Meksyku, aby okradać tutejsze zabytki ze starożytnych
skarbów. Montellano
musi powstrzymać złoczyńców przed dokonywaniem następnych rabunków. W międzyczasie
na scenie pojawia się też piękna kobieta, Barbara Brenner,
która okazuje się być prawą ręką MacKellar'a. Nieco później akcja przenosi
się do słonecznego
Acapulco (echh
marzenie), gdzie po wielu perypetiach Montellano'wi
w końcu udaje się powstrzymać złoczyńców i wysłać ich za kratki. Rok później
światło
dzienne ujrzał kolejny sensacyjny album, będący kolejnym owocem współpracy
z S. Weinfeldem, zatytułowany "Figurki z Tilos".
Album ten ma wiele cech wspólnych z komiksem "Skradziony skarb".
Tak samo jak jego "poprzednik" opowiada bowiem o walce z przestępcami
kradnącymi dzieła sztuki. Tym razem jednak akcja opowieści rozgrywa się
w Grecji,
a główną postacią, która walczy z przestępcami
jest kobieta - Helena
Kowalska-Kowastoupulos. Towarzyszy jej dwójka młodych ludzi przybyłych
do niej w odwiedziny - student z Warszawy (Adam) i jego
kanadyjska kuzynka. Także w 87 powstaje komiks "Polonia restituta
- cena wolności", narysowany
do scenariusza Janusza Marskiego, który to scenariusz powstał
wg opowiadania
W.T.Kowalskiego i filmu Bohdana Poręby pod
tym samym tytułem. Komiks opisuje wydarzenia rozgrywające się w czasie trwania Pierwszej
Wojny Światowej.
Bohaterem opowieści jest amerykański dziennikarz polskiego pochodzenia,
który zostaje wysłany do Europy jako korespondent wojenny. Dzięki swoim
polskim korzeniom, dziennikarz bardzo zaczyna się interesować sprawą polską.
Udaje mu się uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach tamtych lat: odmowie
przysięgi przez Piłsudskiego, przyłączeniu się do wojny USA,
wybuch rewolucji w Rosji i wreszcie w konferencji wersalskiej.
Mimo, że komiks opisuje wydarzenia historyczne, to przez to, że został stworzony
w latach 80, jest w pewnym
stopniu naznaczony znamieniem propagandy, przez co raczej nie nadaje się
do użytku jako stuprocentowo wiarygodny podręcznik historii.
W 1987 i 88 powstają
dwa komiksy z pięcioczęściowej serii "Polscy
podróżnicy". Są to albumy: "Gdzie ziemia drży
- o Ignacym Domejce" i "Sam
w afrykańskim pustkowiu - o Antonim Rehmanie". Scenariusze
do obydwu opowieści stworzył Stefan Weinfeld. Także w 1988
Wróblewski narysował komiks, przeznaczony dla znacznie młodszych czytelników
niż jego "standardowe
produkcje", zatytułowany "Nowa wyspa skarbów",
stworzony do scenariusza Mirosława Stecewicza. Była to
opowieść o grupie dzieciaków, które na tajemniczej wyspie poszukują zaginionego
pirackiego skarbu. Na
tym jednak nie kończy się lista albumów narysowanych przez Wróblewskiego
w roku 88. W tym okresie powstał też bowiem: "Tajemnice Wyspy
wielkanocnej",
do scenariusza Wiesławy Wierzchowskiej, oraz wspomniana
już "Czarna
różą", ukazująca się wcześniej w odcinkach w magazynie "Relaks". Odnośnie "Tajemnic",
to komiks ten został wydany w serii "Hipotezy",
wydawanej przez "SiT".
Seria ta, podobnie jak seria o "bogach z kosmosu" na podstawie
teorii Ericha von Danikena, powstała, aby przyczynić się
do popularyzacji ciekawych teorii naukowych, które zostały "ubrane" przez
autorów w formę fabularną. Jeśli chodzi o "Czarną różę", to jest
to kryminalna opowieść, której głównym bohaterem jest dziennikarz Piotr
Bygocki, niespodziewanie wmieszanego w aferę szpiegowską. Ponadto
w roku 1987 ukazał się też czterozeszytowy cykl "Dziesięciu
z wielkiej ziemi",
gdzie chłopcy którzy pojawili się uprzednio w cyklu "Tajemnica złotej
maczety" dowiadują
się o wojennych perypetiach kustosza muzeum.
Kolejny
rok, 1989, był również bardzo owocny jeśli chodzi o liczbę
narysowanych przez Wróblewskiego albumów komiksowych. W tym roku pojawił
się komiks "Legendy
Wyspy Labiryntu", oparty na legendach kreteńskich, a narysowany
do scenariusza S. Weinfelda. W tym samym roku pojawi się też album "Zesłańcy",
tym razem do scenariusz Anny Banach. Komiks jest kontynuacją
wspomnianego wyżej cyklu o polskich podróżnikach. Bohaterem komiksu jest Maurycy
hr. Beniowski. Album opowiada historię pobytu tego podróżnika na Madagaskarze.
Natomiast ponownie w duecie ze Stecewiczem, Wróblewski stworzył "Miasto
chmur", a także "Umple tumple - color comics" (książeczka
do kolorowania), jak rónież album "Kupcy z kosmosu".
Jeśli chodzi o dwie wymienione przed chwilą pozycje, to niektóre źródła
internetowe podają
też, że albumy te ukazały się rok później. Jak jest naprawdę nie wiem, ponieważ
nie miałem okazji tego zweryfikować. Niejako dla kontrastu, rok 1990 nie
przyniósł nowych pozycji które wyszłyby spod ręki Jerzego Wróblewskiego.
W formie albumu ukazał się jedynie komiks "Binio Bill i skarb pajutów",
o czym była mowa już wcześniej. Oprócz tego artysta zaczął rysować "Księgę
rodzaju", do ilustrowanego wydania Biblii. Być może artysta miał już
wtedy problemy zdrowotne. Są to jednak tylko moje domysły. Rok 1991 to wydanie
albumu zbiorczego "Leworęki", w którym zostały zebrane historie
westernowe publikowane w "Dw". Jednymi z ostatnich rzeczy, jakie
narysował Wróblewski, były kolejne fragmenty Biblii w obrazkach ("Księga
Wyjścia") oraz nowe przygody Binio Billa, zatytułowane "My
nigdy nie śpimy". Historia ta miała opowiadać o agencji detektywistycznej
Allana Pinkertona, rysownik zdążył jednak stworzyć przed śmiercią jedynie
10 pierwszych plansz do planowanego albumu.
10.VIII.1991 Jerzy Wróblewski zakończył swoją ziemską podróż. Jago kariera
jako rysownika komiksów trwałą nieprzerwanie przez ponad 30 lat. Wróblewski
był przede wszystkim dobrym rzemieślnikiem - dyspozycyjnym, niewybrednym
odnośnie rysowanych tematów, a co za tym idzie, także stojącej ze nimi ideologii.
Miał jednak swoje ulubione tematy: western, kryminał oraz historia. Wypracował
swój własny, charakterystyczny styl, który jest jednocześnie bardzo realistyczny
i szczegółowy, co upodabniało tworzone przez niego rysunki do komiksów tworzonych
przez Amerykanów. Współpracował także z magazynami kulturalnymi "Karuzela" oraz "Szpilki" w
których ukazywały się rysowane prze niego obrazki satyryczne. Można powiedzieć,
iż bardziej znany i poważany był jako autor rysunków satyrycznych niż twórca
komiksów, choć jego największą pasją do końca pozostało tworzenie historyjek
obrazkowych. Jego prace ukazywały się też w "Fantastyce" (Wróblewski
był m.in. autorem okładki pierwszego numeru "Fantastyki"). Po
roku 89 rysownik mógł wreszcie realizować własne projekty. Niestety nagła
śmierć przerwała pracę nad kolejnym (trzecim) tomem komiksowej wersji Biblii
(wyd. "Glob"), nowym albumem z serii Binio Bili ("Binio
Bili i Szalony Heronimo") oraz wspomnianym już albumem "My
nigdy nie śpimy", do scenariusza A. Janickiego. W jednym z warszawskich wydawnictw
na wydanie czekał też podobno gotowy inny tytuł, opowiadający o historii
statku Titanic. ..
Źródła:
Magazyn CDN - artykuł "Komiks i pokora" autorstwa Tomasza
Marciniaka
http://www.relax.klub.chip.pl/0/auwroble.htm
http://www.komiks.gildia.pl/tworcy/jerzy_wroblewski
http://www.serwis-komiksowy.pl/
aegirr
|
|