Rozmowa z Maciejem Jasińskim
(Ł.CH.) Do momentu pierwszych informacji o wydaniu komiksu -Solidarność
25 lat - nadzieja zwykłych ludzi- byłem dla większości w świecie komiksu
polskiego osobą raczej anonimową. A więc parę słów o sobie...
(M.J.) Obecnie pracuję nad scenariuszem gry komputerowej -Hellion: The Mystery
of Inqusition-, wcześniej przez wiele lat pracowałem w różnych pismach:
-Świecie Gier Komputerowych-, -Top Games-, -Kulcie- i -SFerze-. Co do
związków z komiksem, to były one od wiele lat. W -SFerze- drukowany był
cykl komiksowy -Red- rysowany przez Andrzeja Janickiego do mojego pomysłu.
W -Świecie Gier Komputerowych- publikowane były dwie wymyślone przeze
mnie serie: -The X-Games- (rys. Rafał Śladowski) i -Pixel- (rys. Andrzej
Janicki). Także swego czasu w -Produkcie- pojawiło się kilka moich tekstów
i recenzji. Poważne albumowe wydanie czegoś wymyślonego przeze mnie to
antologia -Człowiek w probówce- wydana przez Egmont. Były tam dwa moje
scenariusze: -Dzień dziadka- rysowany przez Jacka Michalskiego i -Historia
policyjna- rysowana przez Simsona.
(Ł.CH) Tak zwane twórcze inspiracje?
(M.J.) Wśród pisarzy typowałbym Vonneguta - uwielbiam sposób, w jaki on
konstruuje swoje opowieści. Ulubiony film to -Blade Runner-, ulubiony reżyser
to Sergio Leone. Wśród twórców komiksowych szczególnie cenię Mignolę, Millera
i Ennisa. A jeśli chodzi o muzykę, to gustuję w klasyce rocka: Pink Floyd,
Led Zeppelin itp. oraz muzyce filmowej - szczególnie tej ze spaghetti-westernów.
(Ł.CH.) No to już się czytelnikom KZ jakiś obraz Twojej osoby zarysował...
Jak doszło do powstania projektu -Solidarność - Nadzieja...-
(M.J.) Pomysł był prosty - kilka historii opowiadających epizody z historii
-Solidarności-, całość w tonie nieco edukacyjnym, aby przekonać organizatorów
obchodów do zasponsorowania wydania tego komiksu, który mogliby następnie
rozdawać młodym ludziom przy okazji imprez rocznicowych. Przy nakładzie
100 tysięcy egzemplarzy koszt druku wychodził symboliczny, a w budżetach
rocznicowych nie była to wcale duża kwota. Jednak pomysł nie chwycił, wiec
próbowałem zainteresować również bez skutku innych wydawców i tak trwało
to do do czerwca tego roku. Później były poważne rozmowy z innymi wydawcami
(było nawet realne dołączenie tego komiksu do jakiegoś dziennika), ale było
już zbyt mało czasu, aby zdążyć przed końcem sierpnia.
(Ł.CH) Dobór rysowników... co decydowało?
(M.J.) Znajomość z nimi i miejsce zamieszkania, ale przede wszystkim umiejętność
mniej lub bardziej realistycznego rysowania. W trudnym momencie projekt
wsparł jeszcze Janusz Ordon, który na narysowanie swoich plansz miał naprawdę
niewiele czasu.
(Ł.CH) Filip Myszkowski i Maciej Simiński byli zapowiadani jako rysownicy
projektu. Jaki jest powód ich braku w albumie? (Myszko - tylko okładka).
(M.J.) Jak doskonale pamiętasz Filip do pomysłu zapalił się jeszcze w Łodzi,
gdy mu o nim powiedziałem... Jednak z powodu braku wydawcy za rysowanie
nikt na poważnie się nie zabierał. A gdy zapadła decyzja, że wydajemy
komiks, to część rysowników miała już inne plany, inne zlecenia...
(Ł.CH) W czym upatrujesz przyczyn wielkiego sukcesu albumu?
(M.J.) W sezonie ogórkowym przede wszystkim. Media szukały tematu wakacyjnego,
a komiks o -Solidarności- właśnie w tym roku był idealny do opisania i pokazania.
Żaden jeszcze komiks nie spotkał się z takim zainteresowaniem mediów, co
może pomóc ogólnie komiksowi polskiemu...
(Ł.CH.) Oo, tu miałbym wątpliwości...
(M.J.) Być może w przyszłości innym twórcom łatwiej będzie trafić do środków
masowego przekazu. Oczywiście, żeby było jasne, nie jest to najlepsza
rzecz jaką napisałem i wymyśliłem. Mam w domu kilkanaście innych projektów
znacznie ciekawszych, znacznie bardziej dopracowanych i przemyślanych.
Część z nich znasz, bo dawałem Ci do przeczytania scenariusze, nawet widziałeś
jakieś pojedyncze plansze z tych komiksów. Co z tego, skoro od pięciu
lat bezskutecznie próbuję zainteresować nimi polskich wydawców komiksowych,
a w odpowiedzi słyszałem tylko, że nie mają czasu przeczytać scenariusza,
albo że pomysł im się podoba, ale ostatni kadr jest kiepski - jak odpowiedziałem,
że ostatni kadr mogę zmienić, to już dalszej odpowiedzi nie otrzymałem.
Może po sukcesie komercyjnym -Solidarności- łatwiej będzie mi teraz namówić
kogoś do wydania komiksu do mojego pomysłu.
(Ł.CH) Czy Zin-Zin Press był pierwszym wydawcš, do którego się zwróciłeś
z projektem?
(M.J.) Pięćdziesiątym, albo sześćdziesiątym... A z komiksowych czwartym
po Egmoncie, Mandragorze i Kulturze Gniewu. Zupełnie przyznam szczerze zapomniałem
o Witku. Gdy od wszystkich wydawców otrzymywałem po kolei odpowiedzi negatywne,
wszedłem jak co dzień na stronę Gildii, gdzie znalazłem news dotyczšcy planowanego
wydania we Francji komiksu -Achtung Zelig!-, którego wydawcą w Polsce był
Witek. I tak się zaczęła współpraca.
(Ł.CH) Co sądzisz o rynku komiksowym w Polsce i szansach dla twórców polskich
na przebijanie się ze swoimi pomysłami?
(M.J.) Szanse są niemal zerowe. Gdybym, po własnych doświadczeniach ostatnich
miesięcy, miał coś radzić młodym twórcom chcącym wydać swój komiks, to najlepiej
znaleźć bogatą ciotkę w USA w starszym wieku, odnowić z nią kontakty, a
gdy zapisze coś w spadku przeznaczyć te środki na wydanie komiksu... (śmiech).
A tak na poważnie, to sam wiesz, że nie jest z rynkiem komiksowym w Polsce
dobrze. Z polskich komiksów sprzedają się te, których nie trzeba dodatkowo
promować: reprinty -Kajka i Kokosza-, kolejne niestety coraz słabsze -Tytusy-.
(Ł.CH.) No i -Thorgal-...
(M.J.) Tak, właśnie... Jakiś czas temu na forum Gildii była dyskusja -dlaczego
polski komiks jest nieatrakcyjny?-. Ja kilka tygodni poznałem częściową
odpowiedź na to pytanie. Wszystko sprowadza się do ukazywania komiksu
w mediach. Dopóki będą pracować tam ignoranci, którzy nie wiedzą nic o
komiksie, dopóty nie będzie dobrych programów, artykułów czy audycji na
ten temat. A bez tego wszystkiego komiks nie zaistnieje w szerszym odbiorze
i będzie zajmował nadal jedną półeczkę w księgarni.
Przy okazji promocji komiksu -Solidarność 25 lat: Nadzieja zwykłych ludzi-
udzieliłem ponad stu wywiadów dla telewizji, radia i prasy. Na te wszystkie
osoby, które ze mną rozmawiały tylko trzy orientowały się w sztuce komiksowej,
n.p. Kamil Śmiałkowski, który przygotowywał tekst dla -Newsweeka-.
(Ł.CH.) No to akurat nic dziwnego...
(M.J.) No fakt... (śmiech)... poza tym: człowiek ze -Sztukaterii- z TV4
i pani pracująca dla niemieckiej telewizji ZDF. Większość reprezentowała
poziom pana Wróblewskiego z -Polityki-, który doszukiwał się niedawno
zbieżności pomiędzy Shrekiem, a Batmanem... (śmiech). Nawet gdy rozmawiało
się z inteligentnymi ludźmi, trudno było wytłumaczyć o co chodzi w komiksie
jako gatunku, bo trzeba by przeprowadzać ich edukację komiksową łącznie
z wyjaśnieniem, że plansza dzieli się na kadry, a nie obrazki, a słowa
są w dymkach, nie w kółkach. Na początku września byłem w Warszawie na
nagraniu poważnego programu dla TVN24 -Wydanie drugie poprawione-. Prowadzi
to Kazimiera Szczuka z jakimś profesorem, niestety nie pamiętam teraz
jego nazwiska. Rozmawiają o książkach, pomyślałem zatem, że fajnie będzie
jeśli w końcu jakiś komiks trafi do programu o literaturze. Swoista nobilitacja
komiksu. Rozpoczyna się nagranie a prowadzący program pan mówi, że mu
się rysunek w komiksie nie podoba, bo -ta sprzedawczyni w sklepie wygląda
jak Chinka- (kadr narysowany przez Krzysztofa Wyrzykowskiego - Ł.CH.).
Co ten facet gada? - myśle sobie. Zapala się czerwona ostrzegawcza lampka
w mojej głowie, więc zadaję pytanie kontrolne - -Ile państwo przeczytali
komiksów w swoim życiu?-. Pani Szczuka odpowiada -No jakieś czytałam,
z piętnaście lat temu jak komiksy zaczęły się w Polsce pojawiać czytałam,
nawet jakieś undergroundowe-. Pan profesor na to dodał w tonie chwalącym
się: -Ja przeczytałem kiedyś książkę o komiksie, ale nie pamiętam już
o czym dokładnie była-. I o czym ja miałem rozmawiać z tymi ludźmi. Jak
ich przekonywać, że rysunki Krzycha Wyrzykowskiego są świetne, skoro oni
nie widzieli innych komiksów. To tak jakbym ja zaczął opowiadać o jakimś
rapowym kawałku, że mi się nie podoba i przykładał do niego te same skale
ocen co do muzyki klasycznej. Rapu nie słuchałem i nie słucham, więc nie
jestem w stanie odnieść się do tego gatunku i stwierdzić, czy na tle innych
rapowych utworów ten kawałek jest dobry, czy nie.
Ręce opadły mi jednak zupełnie, gdy usłyszałem o prowadzącego ów program,
że zafałszowujemy historię, na co w triumfującym tonie pokazał planszę
narysowaną przez Andrzeja Janickiego i stwierdził, że -radziecki oficer
jest na trzecim
rysunku większy niż niemieckie samoloty na pierwszym rysunku-. Jego zdaniem
oficer powinien być mniejszy, bo człowiek jest mniejszy od samolotu, a
tak wybielamy winę Niemców i atakujemy nadmiernie Rosjan. Z wrażenia
wbiło mnie
w fotel. Przy okazji tej rozmowy apeluję do ludzi, którzy chcą w mediach
o komiksie pisać czy mówić, aby wcześniej przyłożyli się nieco do komiksowej
edukacji. Może jeśli do mediów zacznie trafiać większa liczba komiksowych
fanów, to o komiksie zacznie się mówić w profesjonalny sposób. W przeciwnym
razie jesteśmy skazani na potworki medialne, które dziennikarz musiał
zrobić, bo mu szef kazał, bo była okazja, a nikt inny nie chciał tego
przygotować.
(Ł.CH) Przy okazji jakie wrażenie robi feministka Kazimiera Szczuka?
(M.J.) Dokładnie takie, jak w programie -Najsłabsze ogniwo-. Mam wrażenie,
że ona tam nie gra - po prostu jest sobą.
(Ł.CH) Może coś więcej o projektach, które leżą w szufladzie...?
(M.J.) Jest cała seria (projekt na pięć albumów) zatytułowana roboczo -Zmęczeni
muszą odejść-. Historia dwóch detektywów prowadzących dość nieprzyjemne
śledztwo, dużo przemocy, morderstw, seksu, mocnych dialogów. Pięć lat temu
Simson narysował pierwsze dwie plansze tego komiksu i projekt jak na razie
leży do wzięcia gdyby znalazł się jakiś chętny rysownik.
Rysownika i dobrego prawnika wymaga też drugi projekt. Jest to odkłamana
historia Kapitana Żbika, w tle polska rzeczywistość lat 90., tajne służby,
polityczne układy, a na pierwszym planie policjant próbujący odnaleźć Żbika,
który podobno zginął w wypadku w 1989 roku. Całość jest zaplanowana na sześć
zeszytów po 24 strony każdy. Gdyby ktoś to narysował i gdyby znalazł się
wydawca, to trzeba przygotować się na pozew sądowy właścicieli praw do postaci
Żbika, urażonych dodatkowo tym, jak przedstawiam tego dzielnego oficera
MO.
Trzecia seria jaką trzymam w szufladzie to komiks fantasy. Lekka opowiastka
zbliżająca się nieco do historii ze Świata Dysku. Jest to historia pewnego
pechowego złodzieja, którego zaczynają ścigać tysiące ludzi.
Przygotowałem też dla Jacka Michalskiego scenariusz komiksu z Aurorą w
roli głównej, być może uda się go przygotować w przyszłym roku.
Do tego jest kilkanaście krótkich scenariuszy, sporo pomysłów na serie
i kilkanaście projektów, których nie miałem do tej pory czasu rozpisać na
kadry. Wszystko to jednak leży i czeka na rysownika oraz wydawcę.
(Ł.CH) Na następny rok Jarek Obważanek zapowiadał na WRAKU album o Redzie...
(M.J.) Mamy w tej chwili z Andrzejem Janickim przygotowanych ponad 20 stron.
Do marca przyszłego roku powinno się udać przygotować cały album.
(Ł.CH) Skąd czerpiesz pomysły?
(M.J.) Przy okazji wywiadów w związku z komiksem o -Solidarności- prawie
każda rozmowa rozpoczynała się od pytania - -Skąd pomysł?-. Tak mnie to
śmieszyło, że w końcu jakiemuś dziennikarzowi opowiedziałem pewną historyjkę:
-Był sobie pochmurny, deszczowy dzień. Lało niesamowicie, a ja musiałem
wyjść z domu. Idę chodnikiem, wiatr wyrywa mi z ręki parasol, deszcz zacina
okropnie. Nagle patrzę na chodniku przede mną leży pomysł. Schyliłem się
i go podniosłem.-
Większość pomysłów pojawia się albo tuż przed pójściem spać (mam zawsze
pod ręką kartkę i długopis, aby coś zanotować), albo gdy myje włosy (tu
pewnie działa efekt napłynięcia krwi do mózgu w trakcie pochylania się).
Sporo pomysłów w scenariuszach biorę też z własnych snów - zazwyczaj co
dwa, trzy dni trafia mi się naprawdę odjechany sen, a co ważne rano pamiętam
go ze wszelkimi szczegółami.
(Ł.CH) Niesamowite... naprawdę... (śmiech) Wracając do -Solidarności-...
jak przygotowywałeś się do stworzenia historii, które weszły do albumu.
Był wnikliwy research, czy nie było? Jak nie było to się, broń Boże, nie
przyznawaj... (śmiech)
(M.J.) Od października 2004 przeczytałem kilkadziesiąt książek i różnych
publikacji na temat tamtego okresu. Sporo wiedziałem też wcześniej - jestem
w końcu z wykształcenia magistrem politologii. Udało się także zgromadzić
wiele zdjęć, które posłużyły później do rysowania komiksów.
Jeśli chodzi o odtworzenie realiów historycznych to jest z tym naprawdę
dobrze. Większość wypowiedzi, które pojawiają się w komiksie, to wypowiedzi
autentyczne. Udało się też zadbać o wiele szczegółów, na które czytelnik
niekoniecznie zwróci uwagę.
(Ł.CH) W tego typu projektach, historycznych, zahaczających w dodatku o
tematykę kontrowersyjną, bo różnie postrzeganą, ciężar spoczywa na scenariuszu,
nie na rysunkach. Uważasz, że podołałeś? Łatwo w takiej tematyce o patetyczność,
niepotrzebne zadęcie itd.
(M.J.) Nie wiem, to powinni ocenić czytelnicy i krytycy komiksu. Komiks
jest kierowany do określonej grupy czytelników - z założenia jak już wspominałem
grupą docelową mieli być ludzie młodzi, którzy niewiele wiedzą na temat
Solidarności i współczesnej historii Polski. Stąd też w komiksie pojawia
się ton edukacyjny, wiele podstawowych elementów jest dosyć szczegółowo
wyjaśnionych.
(Ł.CH.) Przerysowanych...
(M.J.) Noo... Wielu starszych czytelników, którzy pamiętają tamte czasy,
może być takim potraktowaniem tematu zmęczona. Docierają jednak do mnie
głosy, że nawet ludziom w starszym wieku komiks się podoba.
Nie ukrywam zresztą, że na pewne wydarzenia chciałem położyć szczególny
nacisk. Przypomnieć nieco, że stan wojenny był planowany wcześniej i z premedytacją
stanowił element walki z rodzącą się opozycją, że nasza sytuacja po wojnie
naprawdę nie była wesoła - o czym coraz większa część społeczeństwa zapomina.
Może wyszło miejscami patetycznie, ale jako całość publikacja jest chyba
przyjemna w odbiorze.
(Ł.CH.) Dzięki za rozmowę...
(M.J.) Również dziekuję...
Pytania zadał Łukasz Chmielewski
|