The Goon
"The
nameless man, the Zombie Priest, had come to town to build a gang from the
undead. But even the undead fear
the Goon."
Długo zwlekałem z kupnem tej pozycji. Jednakże pod natłokiem tak przychylnych
opinii trudno być długo obojętnym. Eisner 2004 za najlepszy pojedynczy odcinek
a dwie nagrody w tym roku, za najlepszą serię humorystyczną i za najlepszą
ciągłą serię (cytując wydawcę "Goona": "Tak jest! I co wy
na to X-Men!! Yeah!!") to już niezły dorobek jak na serię liczącą w
całości ok. 20 odcinków (jeszcze nagroda Międzynarodowej Gildii Horroru
na konwencie w Phoenix - przyp. xionc). Najpierw kupiłem z pewnym dystansem
tylko pierwsze wydanie zbiorcze, ale już kilka godzin później wieczorem,
gdy je przeczytałem żałowałem, że nie kupiłem dalszych części. Błąd naprawiłem
jednak bardzo szybko.
"The Goon" to autorska seria Erica Powella, twórcy będącego w
branży już ponad 10 lat, który jednak mimo wielu projektów dla różnych wydawców
nie odniósł sukcesu, dopóki nie rozpoczął wydawania serii "The Goon" w
małym niezależnym wydawnictwie Albatros Exploding Funny Books. Bardzo
szybko moloch wydawniczy Dark Horse zdecydował się na podkupienie artysty
i już
od kilkunastu numerów wydaje jego serie z wielkim powodzeniem. Co jednak
spowodowało takie uznanie i pochlebne słowa ze strony krytyków? Ja spróbuję
ująć to w jednym zdaniu.
"The Goon" to niczym nie skrępowana inteligentna zabawa z komiksem
i różnymi konwencjami.
Wydarzenia przedstawione w serii odbywają się w bliżej nieokreślonej mieścinie
w Stanach Zjednoczonych w czasach Wielkiej Depresji. Dominuje bieda i brud,
a na dodatek walczące ze sobą o terytorium gangi nie zwracają uwagi na ofiary
w cywilach. W świecie Goona walczą dwa gangi: gang Zombie Priesta, który
werbuje swych żołnierzy reanimując umarłych oraz gang należący do Mafiosa
Labrazzo. Do gangu Labrazzo należą także osiłek Goon oraz jego sadystyczny
kompan Frankie. To dzięki nim nie następuje ekspansja gangu zombich poza
ich teren i panuje stosunkowy spokój. Najciekawsze w tej serii jest właśnie
połączenie filmów crime noir oraz "Świtu Żywych Trupów". Mamy
tu także nawiązania do komiksu złotej ery, japońskich filmów o potworach, "Strefy
Mroku" a także hiszpańskiej inkwizycji Monty Pythona. Na tym się jednak
nie kończy, bowiem Powell miesza różnorodne konwencje, a każdy odcinek może
być opowiedziany w innym stylu. Niechże tylko wymienię dziwadła które przewinęły
się do tej pory przez serię:
Jeszcze dłuższą listę musiałbym stworzyć gdybym wymienił w jaki sposób
te potwory są zabijane lub okaleczane. Pozwólcie, że wymienię tylko
jeden. Do najlepszych i zarazem najbardziej obrzydliwych należy to co
Frankie
robi
jak jest w dobrym humorze. Niespodziewanie mówi "Nóż ci w oko!" ("Knife
to the eye") i tak też z swym sprężynowcem i okiem delikwenta czyni.
Ktoś mógłby spytać jak mogę coś tak obrzydliwego czytać. Sam się ostatnio
nad tym zastanawiałem, gdy kilka osób którym pokazałem jakiegoś rozkładającego
się zombie stwierdziło "Jakie to potworne". Hm, może naprawdę
komiksy znieczulają i uwodzą niewinnych. Z mojej strony mogę powiedzieć
tylko jedno: dopóki będę uwodzony w taki sposób to nie mam nic przeciwko.
W tej pozycji jest tak dużo bezsensownej przemocy, że to chyba właśnie dlatego
każdy powinien zauważyć, że to nie jest tak naprawdę. Już dawno się tak
nie ubawiłem przy lekturze tak "mięsnej" pozycji. Ostatni raz
były to chyba "Trolle z Troy". I w nich dominowała niczym nieskrępowana
zabawa konwencją, i ciągłe próby mające sprawdzić jak daleko się można posunąć. "The
Goon" to taka mieszanka "Trolli" i "Likwidatora".
Aż się zastanawiam czemu jakieś zrzeszenie kochających matek walczących
z komiksiarzami już w obronie swoich pociech tego komiksu nie zbojkotowało.
Jak ja się cieszę, że to już nie średniowiecze (czytaj USA jeszcze czasem
i teraz, ale przede wszystkim kilkadziesiąt lat temu) i mam prawo czytać
co mi się żywnie podoba. Mogliście jednak wywnioskować, że "The Goon" to
tylko zbiór lepszych lub gorszych gagów, ale tak nie jest. Z numeru
na numer akcja się rozkręca. Dowiadujemy się coraz więcej o świecie
i życiu
Goona
a to tylko Eric Powell staje się coraz bardziej zuchwały. Co do umiejętności
graficznych Powella to tym bardziej nie ma się tu do czego przyczepić.
Ten pan pod względem graficznym jest doskonale ukształtowanym artystą,
który
tak jak i z warstwa fabularną eksperymentuje także z rysunkiem a na
dokładkę dostajemy przepięknie malowane okładki.
Na koniec zachęcę choćby tylko do spróbowania czym jest "The Goon" a
przed lektura zacytuję wszystkim słowa Erica Powella jako odzew na nominacje
do Eisnerów z 2004 roku, które włożył w usta Frankego mierzącego z rewolweru
do krytyków komentujących scenę, w której Frankie strzela w głowę do Brzoskwiniowej
Walentynki umazanego odchodami. Brzmią one jakoś tak: "Czasem żart
o prostaczku bawiącym się swoimi własnymi odchodami postrzelonym następnie
w głowę jest po prostu żartem o prostaczku bawiącym się swoimi własnymi
odchodami postrzelonym następnie w głowę! Nie obchodzi nas tutaj wasz zakichany
symbolizm! A teraz spadać mi stąd!". Wniosek jest jeden, wyluzować.
Pozdrawiam.
Wojciech Garncarz
Więcej o The Goon:
www.thegoon.com
www.darkhorse.com/zones/goon/index.php
Scenariusz i rysunek: Eric Powell
Kyle Hotz - 11 stron
Mike Mignola - 4 strony
Kolory: Eric Powell z przyjaciółmi
Okładki: Eric Powell
Wydawnictwo: Dark Horse Comics
Wielkość: The Goon: Rough Stuff - 96 stron
The Goon: Nothin` But Misery - 136 strony
The Goon: My Murderous Childhood (and other grevious yarns) - 128 stron
The Goon: Heaps of Ruination - 120 stron
Rok wydania: The Goon: Rough Stuff - 2003
The Goon: Nothin` But Misery - 2003
Goon: My Murderous Childhood (and other grevious yarns) - 2004
The Goon: Heaps of Ruination - 2005
Okładka z podpisem autora
|
|
|