|
Dicks...
ferfrigsake, like!
Avatar
Press to wydawnictwo zaiste specyficzne. Wydaje się ono być swego rodzaju "odskocznią" dla
komiksowych twórców, dzięki której mogą oni zrealizować swoje najbardziej
pokręcone, chore i perwersyjne pomysły. Do dziś pamiętam policjanta owiniętego
własnymi jelitami oraz skąpane we krwi i ludzkich trzewiach pomieszczenia
z "Dark Blue" Warrena Ellisa, czy też równie dosadne (choć nieco
bardziej "fantazyjne") opowieści z jego serii "Strange...".
Nie inaczej jest w przypadku "Dicks" Gartha Ennisa - najbardziej
obleśnego i bezpardonowego komiksu, jakiego w życiu czytałem...
"I never forgot Dougie and Ivor, not once, not even with
all the Preachers and Hitmans and Punishers and all the other stuff I've
been
doing down the
years," says award-winning writer Garth Ennis. "They remain my
all-time favorites of the characters I've written or created-- my pride
and joy, the ongoing saga of two idiots from Belfast, by two idiots from
Belfast."
Na "Dicks" składają się dwie cztero-zeszytowe mini-serie ("Bigger
Dicks", "Dicks 2") i dwa pojedyncze wydania specjalne ("Dicks
X-Mas Special" i "Dicks Winter Special"). Główni (tytułowi)
bohaterowie to spokojny, miewający pewne przebłyski inteligencji Dougie
Patterson i jego najlepszy kumpel - Ivor Thompson, mocny w gębie tchórz,
krzykacz i idiota o bardzo silnym (i często zgubnym) wpływie na Dougiego.
Obaj mieszkają w Belfaście, nie mają pracy ani perspektyw, a ich nudne,
codzienne życie to (jakby to zgrabnie i poetycko ujął Ivor) "zwykłe
szambo". Mimo wszystko jednak chłopcy starają się jakoś nadać sens
swojej beznadziejnej egzystencji i wyjść na prostą, efektem czego są (oczywiście)
kolejne zakręty i jeszcze większe kłopoty.
A zaczyna się całkiem niewinnie: Shuggie (wuj Ivora) prosi go o zaopiekowanie
się Ewą - wężem, będącym jego oczkiem w głowie. To proste z pozoru zadanie
kończy się tragicznie zarówno dla węża, jak i jego właściciela, wywołując
przy okazji - mniej lub bardziej bezpośrednio - istną lawinę zakręconych
wydarzeń. Nasz dzielny duet próbuje zarobić na życie pędzeniem bimbru i
świadczeniem usług detektywistycznych, bierze udział w rytuale satanistycznym,
handlu narkotykami i krwawej masakrze na pewnej farmie, a od czasu do czasu
robi sobie przerwę na strzelaniny i bójki. To jednak nie wszystko - po 10
latach śledzenia niewiernych mężów i prób rozwiązywania drobnych zagadek,
chłopcy porzucają zawód prywatnych detektywów by... założyć kapelę. Co ciekawsze
- zupełnie przypadkiem udaje im się podpisać kontrakt i wyruszyć w trasę
koncertową do USA! To, co tam wyrabiają, budzi wątpliwości, czy to aby na
pewno Polacy zagranicą robią największą "oborę". Jakby tego było
mało, w wigilię Bożego Narodzenia ktoś podrzuca pod ich drzwi zawiniątko
z niemowlakiem (oczywiście nie zauważają trzech szóstek za jego uchem),
a rok później (o tej samej porze) poszukują niezwykle sadystycznego, "toaletowego" mordercy...
Pikanterii temu wszystkiemu dodaje przymusowy ślub Dougiego, czyhający na
jego życie teść, duch Shuggiego, Szatan, nieporadne (acz skuteczne) ratowanie
świata przed zagładą i oczywiście "genialne" pomysły Ivora. A
wszystko to w zaledwie 10 zeszytach.
Pomysły Ennisa potrafią zarówno rozśmieszyć (Ivor na weselu, jego modlitwa
i wpływ na syna Dougiego, Ennisowo-McCrea'owe wersje Gwiazdy Śmierci,
Godzilli, Damiena Thorna, Obcego i Predatora), jak i nieco zdegustować
- twórcy serwują nam bowiem dość gęsto nagie, owłosione tyłki (i nie tylko),
seksualne orgie, akty masturbacji i wykłady na temat jej historii, niecodzienne
pomysły na nowych superbohaterów, czy też po prostu zachowania, na które
przeciętny zjadacz chleba spogląda z obrzydzeniem lub pogardą. Wymowny
jest również fakt, iż każdy kolejny zeszyt wydawany był w dwóch wersjach:
standardowej (z "grzeczną i poprawną politycznie" okładką) i "offensive" -
których przykłady możecie znaleźć u dołu tej strony (znajdziecie tam również
adres witryny, która prezentuje covery wszystkich zeszytów). Co więcej,
pierwszy numer "Dicks 2" miał też trzecie wydanie ("Condom
cover"), do którego dołączona była "firmowa" prezerwatywa...
W sumie nawet dałoby się to wszystko jakoś przełknąć, ale... W przypadku "Bigger..." dobrych
patentów jest za mało, a na dodatek nie grzeszą one zbytnio ani oryginalnością,
ani wyszukaniem, stąd fabularnie i merytorycznie wypada on dość przeciętnie. "Dicks
2" i "X-Mas Special" są już dużo lepsze - ciekawsze i śmieszniejsze,
jednak w najmniejszym objętościowo "Winter Special" Ennis znów
obniża loty.
Na osobną wzmiankę zasługuje też język, jakim ten komiks jest napisany.
Mówiąc krótko - czytanie tego w oryginale to istna katorga, w szczególności
pierwsza seria. O angielskim, jaki znamy ze szkoły, czy telewizji, możemy
jedynie pomarzyć - zamiast niego Ennis faszeruje nas tekstami typu: "Oncorroct,
yong mon. Mey name os Bell - a bosinoss ossociote of yor oncle's. Os he
dod?" (pan z wąsikiem, który ubija interes z Ivorem), "Quaaare
nice arms yez've goaat, bys! Watch ye don't geat theem cot off in a thresh-err!" (kaleki
wieśniak, który zaczepił Ivora w knajpie), "Weanh to a acih 'ouse
paa-hy, roigh'?" (uzbrojony po zęby patrol IRA, w jakiś czas po zatrzymaniu
Ivora), "In ze meantime, he haz instructed zat you shoot remain in
ze living room" (niemiecka pokojówka, goszcząca Ivora) czy "He
getf all the comforf, an' nobofy comef to fee ME" (Ivor bez zębów,
po spotkaniu z Dużym Billy'm). Jest to dość męczące i nieco zniechęcające,
a na współczucie zasługuje tłumacz, który chciałby "Dicks" wiernie
przełożyć na nasz język - gdyby ktoś wpadł na pomysł wydania tego w Polsce...
"Garth Ennis and John McCrea disgust me in new ways every day," adds
fellow creator Warren Ellis.
Kreska jest adekwatna do historii - stosunkowo prosta, czasem lekko karykaturalna
i chaotyczna, przede wszystkim jednak - bardzo bezpośrednia i dosadna.
McCrea bezlitośnie obnaża (dosłownie) przed nami bohaterów i ich upodobania,
nie bojąc się pokazać niczego, o czym opowiada Ennis. Z drugiej strony,
wśród rysunków ze świecą można szukać takich, które swym wykonaniem wybijałyby
się ponad poziom całości. Mnie osobiście w pamięci utkwiły dwa prześmieszne
kadry: na pierwszym widzimy Ivora i onomatopeje nad jego głową, obrazujące
intensywność pracy jego mechanizmów myślowych, a na drugim niespodziewane
ujęcie uproszczonej kuli ziemskiej, z dymkami prowadzonej w domu rozmowy
i podpisem "John is lazy". Nie wspominając już o innym ujęciu
naszej planety, na której zaznaczone są Stany Zjednoczone, Irlandia Północna,
dom Johna i... heheh, Polska! Niestety, takich graficznych przebłysków
jest tu jak na lekarstwo.
"If the streets are paved with gold, this is the shit on the
sidewalk," agrees
John McCrea's mum. John himself was not immediately available for comment
as he was too embarrassed.
Ogólnie rzecz biorąc... właśnie, jak to podsumować? Ciężka sprawa... Na
pewno nie jest to komiks dla dzieci, zagorzałych fanów grzecznych historyjek
o superbohaterach ani słuchaczy Radia M., a i zwolenników Ennisa wystawi
on na ciężką próbę. Osobiście "Dicks" polecam ludziom o zwichrowanym
poczuciu humoru, których nie bulwersuje to i owo wystawione na orzeźwiające
działanie wiatru, ani naśmiewanie się z tego, co "wszyscy robią,
ale nikt się nie chce przyznać". Co prawda seria zaczyna się ("BD")
i kończy ("WS") dość przeciętnie, ale moim zdaniem warto zgłębić
się w ten śmierdzący twór - choćby po to, by doświadczyć hitu Aerosmith,
śpiewanego w toalecie promu kosmicznego, czy też błota, jakim Ennis bezczelnie
obrzuca pewnego George'a z Ameryki...
Piotr "Dr_Greenthumb" Sujka
Bigger Dicks
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Avatar Press, marzec-czerwiec 2002
Dicks 2
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Avatar Press, wrzesień-grudzień 2002
Dicks X-Mas Special
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Avatar Press, 30 listopad 2003
Dicks Winter Special
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: John McCrea
Avatar Press, 31 grudzień 2004
Przytoczone cytaty pochodzą ze strony: http://www.avatarpress.com/dicks/.
Natomiast wszystkie okładki znajdziecie na stronie: http://www.comiccavalcade.com | |