|
Thrud
barbarzyńca
"W mitologii nordyckiej Thrud była córką
Thora i Sif. Była jedną z Valkirii, mieszkających w Valhalli..." -
Wikipedia.
No
cóż, jeśli po tych słowach niektórzy z was już zalczęli robić sobie nadzieje
na miły artykuł, traktujący o, na przykład, "wyginam śmiało ciało" w
wykonaniu wyżej wzmiankowanej, zapewne całkiem apetycznej Valkirii, to serdecznie
przepraszam. Niestety, ale Thrudzia nie będzie dziś u nas występować, nawet
gościnnie. Przyjżyjmy się więc może jaka alternatywa nam pozostaje... Zacznijmy
więc od tego, że przewrotne poczucie humoru pewnego autora komiksów sprawiło,
że imieniem ślicznej mieszkanki Valhalli, został ochrzczony pewien ogropodobny
komiksowy barbarzyńca (to się właśnie nazywa "perwera" drogie
dzieci :>). I to niestety ten wielki jak góra wojownik będzie bohaterem
niniejszego tekstu.
"- Co to jest?
- Dzieciak?
- Wydaje mi się, ze jest milutki
- Milutki?! Prawie odgryzł mi rękę!!!"
|
|
|
|
Historia jego "kariery", jako bohatera komiksów, zaczęła się
od epizodu, w którym barbarzyńcy napadają na rodzinną wioskę małego,
sympatycznego Thrudzika - patrz rysunek. Najeźdźcy przyjmują dzieciaka
po swoje "gościnne
skrzydła", po tym, jak wycieli w
pień wszystkich mieszkańców z jego rodzinnej wioski.
Wkrótce chłopak wyrósł na nieprzeciętnych rozmiarów górę mięsa, która
szarych komórek używa tylko w wyjątkowych okolicznościach. Jakoś mu
to jednak nie przeszkadzało - niedobory w sferze mentalnej nadrabiał
wspomnianą,
nieprzeciętną tężyzną fizyczną (cherlawy Conanek z
Cymerii ze swoimi "muskami",
po prostu może się schować u swojej Valerii pod sukienkę, przy naszym
dzisiejszym bohaterze). Przygody Thruda, niewątpliwie są parodią opowieści
o Conanie, jednak howardowski Cymeryjczyk, to przy nim prawdziwy intelektualista.
Thrud ma dwa ulubione zajęcia: walki (mogą być z "nieprzeliczonymi
zastępami przeciwników" - to właściwie nie ma znaczenia ilu ich
jest, bo i tak niezmiennie wkrótce trafiają do "Krainy wiecznych
łowów"),
oraz upijanie się w lokalnej karczmie, o swojko brzmiącej nazwie "Pod
pachą Hobbita". Tak właśnie, ze wszelkimi możliwymi
detalami, wygląda jego życie emocjonalne. Na wszelkie możliwe kłopoty
nasz bohater
ma jeden
niezawodny sposób, który przywodzi na myśl pomysły Kaprala,
z przygód Kajka i Kokosza (uwaga cytuję): "na
plasterki",
co czyni swoim ulubionym, nieprzeciętnych rozmiarów toporeczkiem rzecz
jasna. A ponieważ
jest wielki (Thrud, chociaż o toporze także można by tak rzec), to
nikt, po prostu nikt, mu nie podskoczy. Czy taki wielki, tępy osiłek
może być wogóle śmieszny? Otóż, wbrew
pozorom, okazuje się, że tak...
|
" Thrud i Tata "
|
|
|
Autorem serii jest niejaki Carl
Critchlow. Stworzył on postać Thruda
w 1981 roku, podczas gdy uczył się w szkole graficznej,
pod czujnym okiem
Bryana
Talbota (którego niektórzy z was mogą kojarzyć z komiksowej współpracy
z
Kevinem Eastmanem, redaktorem naczelnym magazynu "Heavy
Metal").
Chritchlow, oprócz rysowanie przygód Thruda, zajmuje się także (a może
przede wszystkim) tworzeniem grafik (głównie o tematyce fantasy, choć nie
tylko) i trzeba przyznać, że wychodzi
mu to naprawe nieźle (szczególnie postacie potworów). Wracając jednak do
wątku głównego tego artykułu, to początkowo przygody Thruda pojawiały się
w kilku różnych fanzinach. W końcu jednak miała się też okazję zapoznać
z jego postacią szersza publiczność, a to za sprawą szansy, jaką dali tej
serii
redaktorzy pisma "White Dwarf" (czyli Biały
Karzeł), wydawanego przez "Games Workshop".
Nazw tych nie trzeba chyba przybliżać nikomu, kto chociaż przez chwilę
miał styczność z grami bitewnymi lub RPG. Thrud
pojawiał się na łamacha "Białego Karła" regularnie, w formie
jednostronnicowych strip'ów. Przez trzy kolejne lata opowieści o jego przygodach
były wybierane
przez czytelników tego pisma, jako najlepszy element (ang. feature) pisma.
Na dzień dzisiejszy ukazały się też na zachodzie cztery autonomiczne, dwudziestokilkustronnicowe
zeszyciki, z przygodami tego bohatera.
Autor umiejętnie wyśmiewa się z wielu elementów znanych z klasycznych
opowieści fantasy - a to ratowania pięknej długowłosej, a to wykonywania
iluśtam prac przez bohatera. Odnośnie ratowania nieznajomych piękności,
to dla przykładu jedna z nich została przygnieciona palem, do którego
była przykuta, kiedy tenże został scięty przez Thruda - żeby ratować
nadobne dziewczę rzecz jasna (przynajmniej taki miał zamiar); inna
zaś straciła
w ciągu kilku minut cały zastęp braci, tudzież ojca, którzy zginęli
pod ciosami topora naszego "neandertala", który: "śpieszył
na ratunek biednej przetrzymywanej w wieży dziewicy" (znowu wydawało
mu się, że czynił dobrze, a tu kolejny "zonk"). Dobrze pamiętam
też epizod, w którym Thrud pomagał pewnemu czarownikowi, który w finale
opowieści sprowadził z przyszłości Supertaran, który faktycznie był
rakietą atomową. Seria nie trzyma się jakiejś jednej, ściśle określonej
konwencji.
W kolejnych epizodach Thrud jest stawiany w wielu skrajnie odmiennych
sytuacjach. Zdarza mu się nawet wystąpić w meczu rugby (gdzie zamiast
piłką, zdobywa punkty głową pokonanego przeciwnika), a także walczyć
z łowcami z kosmosu - Predatorami (zgadnijcie, kto
wygrał starcie).
"A oto wspaniały Croneman -żył
jeszcze przez kolejne dwa kadry potem już nie wygłaszał
swoich kwiecistych przemówień -Thrud się o to zatroszczył"
|
|
Wydaje się, że takie pastiszowe serie mają siłę przebicia. Co prawda
nie zawsze zdarza się stworzyć coś na prawdę dobrego, w tym jednak konkretnym
przypadku, efekt jest naprtawdę ciekawy. Wiem, że wiele osób w naszym
kraju, nawet niezbyt związanych z komiksem, kojaży tę postać. Przygody
Thruda
były bowiem u nas wydawane w czasopiśmie "Magia i Miecz", poświęconym
grom fabularnym i strategicznym. Jeśli jednak jeszcze nie poznaliście
tego osiłka, a chcielibyście to zrobić, to zachęcam do poszperania pośród
starych numerów "MiM". Dziękuję mojemu koledze z pracy Wuzkowi,
za odświeżenie mojej pamięci odnośnie Thruda, co pozwoliło mi po raz
n-ty w mojej komiksowej karierze miło spędzić czas, przy czytaniu kolejnych
epizodów Thrudowych opowieści i napisać ten artykuł. Są takie komiksy,
które pamięta się lepiej niż inne, o których pamięta się zawsze. Dla mnie
osobiście takim właśnie tytułem są przygody Thruda barbarzyńcy. Serdecznie
polecam.
Źródła:
http://thrudthebarbarian.com/photopage.html
http://us.games-workshop.com/news/whitedwarf/default.htm
aegirr | |