Co mieszka w Domu Komiksu?
Oto
mam przed oczyma te niezwykłe dzieło polskich twórców. Wielce przez nich
okrzyczane powiewem świeżości na naszym podwórku. Zarazem będące jedną
z niewielu ich zapowiedzi do tej pory zrealizowaną. Po sraczowych "Demonach
seksu" można było spodziewać się, że dalej będzie już tylko lepiej.
I chyba jest, choć nie wiem czy te lepiej to aż tak dużo. Bo śmieć w dalszym
ciągu jest to spory.
Najpierw warto zatrzymać się na niezrozumiałych wyborach przy dokonywaniu
składu i oprawy. Za nic mi twórcy tego tałatajstwa nie wyjaśnią sensu braku
tylniej strony okładki z prawdziwego zdarzenia. Tym bardziej że jej brak
zmusza to klejenia tego dziełka, bo żeby możliwe było szycie to trzeba znać
podstawy matematyki - w tym wypadku umieć dzielić przez 4. Mieliby miejsce
na kolejny bohomaz, a nawet na reklamę. No niestety chłopcy nie pomyśleli
i poszczególne strony trzeba było doklejać do tylniej strony okładki, niszcząc
przy okazji fragmenty poszczególnych ilustracji.
No i skoro jesteśmy przy rysunkach, to trzeba chłopców pochwalić za doskonałe
zdolności kopistów - trochę Templesmitha, trochę Wooda, gdzieś tam rysunek
z Trusta, gdzieś z Dillona. A wszystko to okraszone szarą bazgraniną dla
niepoznaki. Pewnie w ten sposób chcieli oddać smog na Śląsku, który tak
przesłonił widok rysownikowi, że niewiele przezeń widać. Dzięki temu powstało
ogólne wrażenie bohomazu bez składu i ładu.
Nu i ten śląski światek, w którym ludziki dywagują językiem ni to gwarowym,
ni to literackim, ni to młodzieżowym. Wszystko w pomieszaniu i braku zdecydowania
scenarzysty kto jak ma mówić z jego bohaterów. Tego chyba jednak nie było
mało i do narracji tejże historii scenarzysta wplata swoje próby literackie
- ni to bełkot, ni poezja, ni proza śpiewana, ale niewątpliwie nic nie wnosząca
do całej historii i pogrążająca komiks w oczach czytelnika.
Jakby wszystkiego było mało, to jeszcze cała narracja jest skupiona wokół
nudnych wynurzeń głównego bohatera, służącego w bliżej nieznanej formacji
śląskiej milicji obywatelskie. Niestety ta narracja ma na celu zamaskowanie
przed nami smutnej prawdy o całej historyjce, która po prostu jest o niczym.
Ogólnie polecam wszystkim, którzy zamierzają sprawdzić jak nie robić komiksu
oraz tym, którzy muszą przypodobać się obu autorom. Inni niech omijają tę
niezwykłe "dzieło sztuki inaczej" z daleka. Autorom radzę natomiast
zająć się dalszym szlifowaniem warsztatu i zwiększeniem dystansu wobec siebie,
gdyż ich narzekania na brak zrozumienia przez wydawców (innych niż DK) ich
dzieł, dowodzi raczej braku samooceny i krytycyzmu wobec produkowanej papki.
Paweł "timof" Timofiejuk Morfium
Scenariusz: Mariusz Zawadzki
Rysunki: Piotr "Dismas" Zdanowicz
Wydanie: I
Data wydania: styczeń 2006
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format:
Stron: 24
Cena: 5,50 zł
|