|
"Princess Ai" tom 1
Z
marzeniami jest jak z poglądami, każdy jakieś ma. Nie zawsze warte uwagi.
Marzyć jest pięknie, można sobie wtedy pofolgować, stać się kimś innym,
kimś wielkim, sławnym... Po prostu kimś. Wyrwać się z szarej rzeczywistości,
przeżyć przygodę i spotkać miłość swojego życia. Poskramiać smoki albo być
wielkim astronautą lub psychopatycznym mordercą... Zależnie od potrzeb i
koniunktury. Marzenia czasem także jej podlegają. W różnym wieku i w różnych
sytuacjach ludzie mają odmienne pragnienia, marzą o czymś innym i to jest
wspaniałe. "Princess Ai" to odpowiedź pewne na marzenia. Ładnie
zapakowana.
Zadziwiające, w jak łatwy sposób puste marzenia można zamknąć w smukłych
i porywających liniach. Płytkość wyidealizowanego świata, w którym bohaterowie
są piękni. Główna bohaterka nawet w kombinezonie antykoncepcyjnym (zapożyczonym
z "PIXY") wyglądałaby porywająco, uchwycona zgrabnymi liniami.
Księżniczkę zamknięto w popularnej ostatnio konwencji 'słodka gothic lolita'.
Trendy. To samo dotyczy wszystkich postaci, które odgrywają jakąkolwiek
rolę w tej typowej telenowelowej love story w pigułce (tylko trzy tomy).
Wszystko cudownie i ślicznie oprawione, brakuje tylko postrzępionej różowej
wstążeczki z plamami krwi na okładce. Trendy. Tła, jak wszystko poza strojami
głównej bohaterki, są mocno uproszczone. Pasują do ogólnej koncepcji upraszczania
wszystkiego. Tylko... ktoś chyba się zapędził i niektóre elementy, niby
mało ważne, uprościł tak bardzo, że praktycznie zniknęły. Los taki spotkał
na przykład fabułę. Poważnie. Szukałem jej wszędzie. W dialogach i w części
wizualnej, i na okładce. Podjąłem nawet radykalniejsze kroki - pociąłem
mangę na kawałki licząc, że gdzieś po drodze wypadnie z środka fabuła. Może
gdzieś się zakamuflowała, myślałem. Nawet nie wiecie jak wielce się zawiodłem.Tutaj
tylko Górski i Butch mogliby coś zdziałać.
Wracając do marzeń. Jeśli nastolatki oglądające MTV mają jakieś marzenia,
to ta manga pewnie jest ich odzwierciedleniem. Podobnie jak prezenterki
i przezenterzy wspomnianej stacji są tylko i wyłącznie do oglądania, tak
samo "Princess Ai" jest tylko i wyłącznie do oglądania. Zatem
jeśli przeczytanie słodkiego, mało zabawnego i oklepanego love story jest
Waszym marzeniem, albo - co gorsza, chcecie się identyfikować z marzeniami
Księżniczki uchwyconymi i przedstawionymi w ten płaski jak kartka papieru
sposób, to lepiej się zastrzelcie. Jedynie kreska to dobry powód, aby przejrzeć
tą mangę. Tylko do tego się ona nadaje. Zboczeńcy mogą się rzecz jasna poślinić
nad skąpo ubraną AI. Smacznego. A, no i fani Courtney Love i Kurta Kombajna
mogą się nią skusić, jeśli nie mają w sobie ani krzty krytycyzmu. Ktoś powinien
wymyśleć jakiś środek chemiczny, którym nasiąknięta byłaby ta manga, a który
robiłby każdemu kto jej dotknie wodę z mózgu... i wtedy świat byłby piękny.
Rzeczywistość jest brutalna i nic nie zmieni tego prostego faktu, że "Princess
Ai" to gniot dla ludzi 'o mniej niż małym rozumku', choć ładnie narysowany.
Adrian "ffreak" Grabiński
"Princess Ai" tom 1
Scenariusz: D.J. Milky i Courtney Love
Rysunki: Misaho Kujiradou
Tłumaczenie: Katarzyna Demusiak
Wydawca: Kasen
Data wydania: 10.2005
Wydawca oryginału: TokyoPop
Data wydania oryginału: 2004
Liczba stron: 182
Format: 126 x 189 mm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: salony prasowe
Cena: 19,00 zł
Zakup w |
|
| |