|
"Venom" zeszyty 1-5: "Dreszcz"
Imię
Venom zawsze elektryzuje i wpływa na wyobraźnię czytelników. Pojawienie
się tej postaci wywołuje coś w rodzaju trzęsienia ziemi w życiu każdego
bohatera. Venom to Brock i trudno wyobrażać sobie innego nosiciela dla
symbionta. Tym razem scenarzysta Daniel Way postanowił uraczyć czytelnika "innym" Venomem,
na czym seria, moim zdaniem, straciła.
Akcja rozgrywa się północnej Kanadzie, w pobliżu koła podbiegunowego. W
bazie na samym środku lodowatego odludzia, specjalistka od logistyki Robertson,
natyka się na stos porozrywanych ciał. Jedyną ocalałą osobę nieroztropnie
zabiera ze sobą do bazy wojskowej. Od tej chwili, jak to zazwyczaj w takich
sytuacjach bywa, zaczynają dziać się niewyjaśnione rzeczy. W dodatku w laboratorium
korporacji Ararat, pojawił się gość z wyglądu łudząco podobny do agenta
Smitha z Matrixa. Potem akcja biegnie coraz szybciej, baza wojskowa staje
się miejscem polowania morderczej bestii, której nie jest obca technika
kamuflażu. Żołnierze giną jeden za drugim, a ostatnią szansą na ocalenie
Robertson jest, poza jej własną odwagą, tajemniczy agent, który w walce
z symbiontem posiada spore (czytaj: jednak niewystarczające) doświadczenie.
Historia raczej rozczarowuje, widać olbrzymi zmarnowany potencjał postaci
Venoma. Całość osadzona w zimowej, odciętej od świata scenerii przypomina
klimatem film "Coś". Na tym porównanie się kończy, w filmie widz
mógł poczuć dreszcz emocji, których w komiksie można ze świecą szukać. Fabuła
nie jest odkrywcza. Od razu można się domyśleć, że obca istota będzie chciała
wydostać się z odludzia, nie bacząc na liczbę ofiar pozostawionych po drodze.
Osadzenie Robertson w roli głównej bohaterki jest niezłym pomysłem, ale
brak dla niej większego wsparcia z góry przesądza o wyniku konfrontacji.
Od strony graficznej "Dreszcz" prezentuje się dużo lepiej niż
od strony fabularnej. Kreska Francisco Herrery stylem przypomina Humberto
Ramosa ze "Spectacular Spiderman". Oryginalna i nietypowa całkiem
nieźle oddaje klimat arktycznej scenerii. Równie dobrze prezentują się okładki
każdej z części narysowane przez Sama Kietha. Natomiast z rysunków Herrery
najbardziej przypadły mi do gustu zabawnie naszkicowane pieski, których
rola w komiksie jest nie do przecenienia.
Ogólnie pierwsza historia w "Venomie" nie należy do najlepszych.
Należy głęboko zastanowić się przed zakupem tych zeszytów. Co nie zmienia
faktu, że grupka amatorów tej serii na pewno się znajdzie.
Marcin Andrys
"Venom" zeszyty1-5: "Dreszcz"
Scenariusz: Daniel Way
Rysunek: Francisco Herrera
Kolor: Studio F
Wydawnictwo: Mandragora
Ilość stron: 24
Data wydania: 05, 07, 09, 11.2005, 01.2006
Cena: 5 zł
Zakup w |
|
| |