|
W serii Elseworlds bohaterowie zostają wyrwani
ze swego normalnego położenia i przeniesieni w osobliwe czasy i miejsca
- niektóre z nich kiedyś istniały, inne nie mogły bądź nie powinny istnieć.
Rezultatem są opowieści, które kreują postacie znajome jak dzień wczorajszy,
a przy tym świeże jak dzień jutrzejszy.
Batman Elseworlds:
The Tyrant
Co
byście powiedzieli na komiks, w którym Batman stoi po złej, zaś Two-Face,
Pingwin, Brzuchomówca, Riddler i reszta znanych nam doskonale superzłoczyńców
po tej dobrej stronie? Niemożliwe? Okazuje się, że nie dla Alana Granta
i Toma Raney'a, autorów "The Tyrant".
Postać Batmana fascynuje z wielu powodów. Jednym z nich jest z pewnością
fakt, iż stanowi ona doskonały przykład archetypu Anioła (czy raczej Demona)
Zemsty. Można by się chyba nawet posunąć dalej i stwierdzić, iż Batman jest
reprezentacją pewnego marzenia, które przynajmniej czasami zdarza się każdemu
z nas: że gdzieś, głęboko w nas tkwi bestia zdolna w odpowiednim momencie
pojawić się i ku przerażeniu naszych prześladowców wymierzyć sprawiedliwość.
Oczywiście sprawiedliwość w wielu przypadkach jest pojęciem nieostrym
i subiektywnym. Żeby zaprowadzić w społecznym współżyciu porządek ludzkość
stworzyła zatem
przepisy prawa. Doskonale jednak wiemy, że żadne prawo nie jest doskonałe
i nieraz jesteśmy świadkami jego bezradności. Czy dopuszczalne jest
wówczas działanie
wbrew przepisom, aby ukarać winnych? No i gdzie jest granica, między wymierzaniem
sprawiedliwości a samosądem? Pytania te legły zapewne u podstaw koncepcji postaci Batmana. Dlatego
właśnie nie wszystkie poczynania Nietoperza wydają się słuszne, a granica
między tym
co właściwe, a tym co niewłaściwe - wyjątkowo cienka. Dlatego też zazwyczaj
pojawia się motyw niezrozumienia misji Batmana przez społeczność Gotham:
zbyt często jego działania wydają się podobne do działań przestępców,
z którymi
walczy, zaś moralna ocena jego czynów zależy nieraz jedynie od interpretacji
motywów. Twórcy "The Tyrant" wykorzystali ten schemat (zniechęcony bezradnością
stróżów prawa Batman sam bierze sprawy w swoje ręce, przez co spotyka się z
niezrozumieniem lokalnej władzy i społeczności), przy czym odwrócili role.
Zaczyna się wszystko tak, jak zazwyczaj: Thomas i Marta Wayne giną zastrzeleni
przez ulicznego rabusia. Tyle, że całe wydarzenie zostało przypadkowo sfilmowane
i błyskawicznie obiegło wszystkie media stając się dla mieszkańców Gotham tym,
czym - nie przymierzając - zabójstwo J.F.K dla Ameryki. Od tej pory wszystkie
media z zapartym tchem śledziły losy małego Bruce'a czyniąc z niego swą gwiazdę
i ulubieńca. Ale przypadkowemu kamerzyście udało się nagrać coś jeszcze; okazuje się,
że potomek Wayne'ów ocalał tylko dzięki nieoczekiwanej odsieczy profesora
psychologii
Jonathana Crane'a, który wali opryszka po łbie opasłym podręcznikiem (mam
nadzieję, że to nie żadna aluzja do psychologów ; )). Tym samym Crane
na trwałe wkracza
w życie Bruce'a Wayne'a stając się jego nauczycielem, mentorem i nowym ojcem. I to właśnie Crane, widząc w Bruce niezaspokojoną żądzę zemsty kanalizuje
ją, tworząc postać zamaskowanego mściciela - Batmana. Nie wszystko jednak
przebiega
tak jak należy: co prawda już pierwszej nocy Batman pokonuje najbardziej
poszukiwanego przestępcę Gotham (Jockera, oczywiście), ten jednak przypadkowo
zdziera Nietoperzowi
maskę, a wszędobylscy dziennikarze robią zdjęcia. I kiedy wydawało się, że
to koniec kariery Batmana, media podchwycają historię i robią z Wayne'a prawdziwego
bohatera, stałego już bywalca masowej wyobraźni. 18 lat później Bruce Wayne
zostaje wybrany na przywódcę Gotham, tym samym zyskuje społeczną akceptację
i wszystkie dostępne środki aby prowadzić swą krucjatę. Stopniowo, również
za sprawą żądnego władzy Crane'a, posuwa się coraz dalej w swych metodach:
za pomocą swojej własnej telewizji codziennie sączy jad propagandy, wobec
przestępców jest coraz bardziej brutalny, ucieka się nawet do tortur,
ale i to mało. W
końcu (za namową Crane'a) decyduje się na podtruwanie mieszkańców Gotham,
aby ograniczyć w nich ewentualne kryminalne zapędy. Tutaj niespodziewanie na arenie wydarzeń pojawia się nowa postać: zamaskowany
rewolucjonista Anarky. On właśnie jako jedyny dostrzega, iż porządek Wayne'a/Batmana
to nic innego jak zwykła dyktatura. Ponieważ nie ma możliwości demokratycznej
zmiany władzy, Anarky wpada na szatański plan - przy pomocy gothamskiego
półświatka próbuje sabotować działania Wayne'a i ujawniając prawdę o
tyranie doprowadzić
do jego obalenia. Tak mniej więcej wygląda fabuła tego komiksu. Jest w niej kilka ciekawych
elementów. Po pierwsze, interesująco pokazana została rola mediów. Jak
pamiętamy, w standardowej
wersji uniwersum Nietoperza, jego misja spotyka się z niezrozumieniem społecznym,
stąd musi on pozostać w ukryciu, wyłaniając się znienacka z mrocznych zaułków
Gotham. Co by się jednak stało, gdyby Bruce Wayne wykorzystał swoją fortunę
oraz pozycję i stworzył pozytywną medialną otoczkę swej krucjaty? Czy byłoby
mu łatwiej? "The Tyrant" słusznie pokazuje, że nic podobnego. Podejmując
swoją misję wierzył, że panujący układ nie radzi sobie z przestępczością, tymczasem
przeciągając na swoją stronę społeczeństwo sam stał się częścią tego układu.
Innymi słowy - tylko prawdziwy outsider może dokonać rewolucji, a zostając
medialną gwiazdą staje się równocześnie zakładnikiem społecznej akceptacji
i obsesji utrzymania "rządu dusz". Po drugie, udanie zostały zestawione postacie Batmana i Anarky. Jest to
o tyle ciekawe, iż obaj bohaterowie są właściwie identyczni (podobna
geneza, używanie
kostiumu, chęć wymierzania subiektywnie pojmowanej sprawiedliwości). Różni
je tylko ideologia: Batman walczy z przestępczością, bo nie ufa w skuteczność
stróżów prawa; Anarky - wierzy, iż jedynym sprawiedliwym systemem politycznym
jest faktyczna władza ludu, czyli anarchia. Podobieństwo obu bohaterów jest
tak duże, że w tym komiksie spokojnie można by ich zamienić rolami - dla
wymowy całości nie miałoby to żadnego znaczenia. To dobrze odzwierciedla
relatywizm
moralny działań Batmana, o czym była mowa wcześniej. Anarky przypomina nie tylko Nietoperza, ale także V, głównego bohatera "V
jak Vendetta". Podobieństwo dotyczy metod, działań a nawet wyglądu, przede
wszystkim jednak ideologii. W gruncie rzeczy bowiem "The Tyrant" (podobnie
jak genialny komiks Brytyjczyka Alana Moore'a) jest pochwałą terroryzmu: kiedy
tyran niszczy wszystkie narzędzia demokratycznej kontroli władzy, jedynym adekwatnym
środkiem walki z nim jest przemoc - terror wymierzony w złego dyktatora jest
więc moralnie usprawiedliwiony. Problem polega na tym, że ani Ameryka, ani
Wielka Brytania nigdy nie doświadczyła dyktatury, wszelkie więc snute tam dywagacje
oderwane są nieco od rzeczywistości. A rzeczywistość jest o wiele bardziej
złożona. Polski partyzant zabijający hitlerowski żołnierzy postępował właściwie;
iracki zamachowiec-samobójca wysadzający się razem z amerykańskimi najeźdźcami
postępuje niewłaściwie. Wiemy, że jest różnica, ale czy ktokolwiek jest wstanie
wyjaśnić na czym polega? Czy przypadkiem słuszność w takich przypadkach nie
zależy od tego, po której stoimy stronie? "The Tyrant" opublikowany został jako "Shadow of the Bat Annual" w
1994 roku. Przytaczam te datę nieprzypadkowo: ciekawe czy teraz, gdy Ameryka
wciąż pamięta upadające Dwie Wieże, jakikolwiek amerykański twórca odważyłby
się stworzyć komiks o podobnej wymowie? I czy jakiekolwiek duże wydawnictwo odważyłoby
się coś takiego wydać...
Komiks Granta i Raney'a można w zasadzie uznać za udany, na pewno wyróżnia
się fabularnym pomysłem. O jedno mam jednak do scenarzysty pretensje - że
sam wystraszył się potencjału swojego pomysłu. Jakby obawiając się uczynić
Batmana
jednoznacznie negatywnym bohaterem Grant zatrzymuje się w połowie, stopniowo
czyniąc prawdziwego potwora z Jonathana Crane'a. Z każdą stroną zło Nietoperza
blednie i ostatecznie okazuje się on jedynie naiwną ofiarą machinacji swego
doradcy. Szkoda. Michał Siromski
Batman: The Tyrant
(Shadow of the Bat Annual #2)
scenariusz: Alan Grant
szkic: Tom Raney, Joe Staton
tusz: Tom Raney, Horacio Ottolini
kolory: Gina Going
okładka: Brian Stelfreeze
wydawca: DC Comics 1994
stron: 60
cena: 3.95$
Alan Grant - ur. w 1949r. Jeden z najbardziej poważanych w amerykańskim
przemyśle komiksowym scenarzystów, tyle że... Szkot. Rozpoczynał od pisania
horoskopów i opowiadań w prasie młodzieżowej. Do pisania scenariuszy komiksowych
wciągnęli go dwaj przyjaciele, John Wagner i Patt Mills. Za ich sprawą trafił
do słynnego magazynu "2000 AD", gdzie m.in. współtworzył serie "Judge
Dredd" oraz "Strontium Dog".
Po sukcesie w Europie zamarzył mu się podbój Ameryki. Wielokrotnie próbował
zaoferować swoje usługi decydentom DC Comics - bez rezultatu. Sytuacja
odmieniła się dopiero wtedy, gdy edytorem serii "Detective Comics" został
Denny O'Neill. Będąc pod wrażeniem scenariuszy do przygód Sędziego Dredda,
zaproponował on Grantowi objęcie posady scenarzysty tej serii. Od tej pory
stał się jednym z najbardziej płodnych scenarzystów na świecie. Spośród
niezliczonej ilości dzieł, największą popularność przyniosły mu scenariusze
do serii "Batman", "Lobo", "L.E.G.I.O.N" oraz "Shadow
of The Bat". Szczytowym osiągnięciem komercyjnym i artystycznym okazał
się jednak wydany w 1991 album "Judgement on Gotham", w którym
po raz pierwszy spotykają się Batman i Sędzia Dredd, ulubione postacie tego
autora. Komiks doczekał się kilku kontynuacji, a jego współscenarzysta John
Wagner oraz rysownik Simon Bisley stali się częstymi współpracownikami Granta.
Alan Grant ma na swym koncie gigantyczną ilość scenariuszy do różnych
serii amerykańskich i brytyjskich, wiele oddzielnych albumów, a nawet
kilka powieści
będących nowelizacją komiksów. Pisał dla rysowników europejskich, amerykańskich,
a nawet japońskich.
Obecnie mieszka w Essex, w przerobionym na dom XIV-wiecznym kościele. Tom
Raney - absolwent School of Cartoon and Graphic Art. Joe Kuberta. Zaczynał
karierę od komiksów rysowanych dla mniejszych wydawnictw. Na szerokie wody
wypłynął dzięki ilustrowaniu serii "Warlock", "The Infinity
Watch", "Mutant X", "Uncanny X-Men" dla Marvela
oraz "Stormwatch" dla Wildstorm. Najważniejsze jego dotychczasowe
dzieła to rysunki do serii "Thor" (Marvel) i "Outsiders" (DC).
Mimo krótkiego stażu już zyskał uznanie, czego dowodem udział w prestiżowej
antologii "9-11 Heroes".
| |