|
BATMAN: YEAR 100
Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Batman został stworzony nie w 1939 roku, a 100 lat później? A Ameryka, kraj wolności, równości i braterstwa, stał się państwem policyjnym? Na to pytanie stara się odpowiedzieć Paul Pope w swoim ostatnim dziele, Batman: Rok Setny, prawie 200-stronicowej miniserii będącej (według autora) "amerykańską odpowiedzią na V jak Vendettę".
Prehistoria
Pope, znany z alternatywnych pozycji science-fiction ze stajni Vertigo, w 1999 został zaproszony przez DC do zrobienia dłuższej historii do Mrocznego Rycerza. Dużym zaskoczeniem było dla Pope'a napisanie i narysowanie porządnej opowieści, w której bohaterem jest ikona amerykańskiej kultury. Ale to nie pierwsze podejście Pope'a do Nietoperza. Zimą 1998 "Destruktor Komiksu" (tak publika nazwała Pope'a) napisał 18-stronicowego Elseworlda dla krótko żyjącej serii The Batman Chronicles. W 11 numerze tego tytułu Paul zmienił narodowość Batmana na żydowską i zabrał go do nazistowskich Niemczech 1939 roku, gdzie uratował prywatną bibliotekę Ludwiga von Misesa. Od tamtej pory stworzył 8-stronicowy komiks dla antologii Black & White II Pt. Złamany Nos (historia znana u nas za pośrednictwem wydawnictwa Egmont), narysował ostatni zeszyt miniserii Batman: Turning Points i wykreował zgrabną historię stylizowaną na Złoty Wiek komiksu o Dynamicznym Duecie dla antologii Solo #3 ("Teenage Sidekick", bo o niej mowa, jest nominowana do tegorocznej nagrody Eisnera za najlepszą krótką historię). Mimo nie tak skromnego wkładu do mitu o Batmanie Pope szukał większych wyzwań związanych z tą postacią. "Pomyślałem sobie, co mogę zrobić z Batmanem, czego jeszcze nie wykorzystano? Wyglądało na to, że wszystko zostało już pokazane, i to aż za dobrze" mówi Pope.
Młoda gwiazda komiksu stopniowo budowała swój pomysł, wiążąc go z torem, jaki wyznaczyła na początku swej kariery. Pope miał zamiar podejść do legendy Batmana humanistycznie i w stylu science-fiction. Akcja miała być osadzona w przyszłośći o wysokim poziomie technologicznym. "To przestrzeń, w której lubię działać" mówi Pope. "Zanim zacząłem Batman: Year 100, dużo myślałem nad pomysłami do tego projektu. Zanim miałem tytuł czy też przesłanki od firmy, wiedziałem, że mogę zrobić dobrą historię o Nietoperzu osadzoną w świecie sci-fi. Nie sądzę, aby takowa była, czyż nie? Myślałem, że ciekawie będzie przenieść pojawienie się Batmana o 100 lat, do roku 2039. To było takie naturalne- mamy Batman: Rok Pierwszy, wiec pomyślałem sobie, dlaczego nie Batman: Rok Setny?".
"Odnotowałem jedną rzecz w komiksach o Batmanie, zanim zacząłem pisać scenariusz. Większość obecnych scenarzystów stara się podchodzić do Mrocznego Rycerza jak do krzyżówki Sherlocka Holmesa i Spocka z Star Treka" kontynuuje Pope. "Przed oficjalnym rozpoczęciem prac nie byłem dużym fanem Batmana, ale czytałem większość komiksów o nim uważanych za esencję, plus każdy zeszyt zawierający znaczek nietoperza z ostatnich dwóch lat. Poszukiwałem metod, z jakich korzystają scenarzyści do opisywania Batmana i jego otoczenia. Musisz bardzo respektować taką postać jak Batman, aby pisać dla niej prawidłowo - szybko zdałem sobie z tego sprawę. Nie możesz oszukać prawdy. To specjalna postać literacka. To prawdziwie mitologiczny charakter i, mówiąc serio, praca przy nim jest stresująca i dziwna. Jest jak Tarzan albo Paul Bunyan - większy od medium. To idea. Mnóstwo kreatorów pracowało nad nim i każdy go zna. Każdy "wyznaje" Batmana. Jest obecnie częścią światowego folkloru i pop kultury. To niezwykłe".
Mijają dwa lata, aż Pope kończy pracę nad Rokiem Setnym...
Witamy w utopii
"Batman: Year 100 prezentuje najgorszy scenariusz przyszłości - Ameryka jest państwem policyjnym, a indywidualna wolność została poważnie skrócona. Wspomina się o potężnej, dewastującej bombie, która zdziesiątkowała ludzkość, ale to nie Mad Max. Bardziej Rok 1984. Zawsze chciałem coś zrobić z superbohaterem w środowisku Wielkiego Brata. Jest powiązanie z V jak Vendettą, ale na tym się kończy, gdyż oba komiks różnią się od siebie znacznie" tak wprowadza nas w świat miniserii autor. W tym uniwersum przychodzi taki moment, ze policja zaczyna informować o atakach terrorysty ubranego w strój Nietoperza. Przez większość funkcjonariuszy Batman był uważany za mit. Jak się okazało, do czasu, gdy jeden z agentów rządowych został zabity na służbie, a głównym podejrzany stał się uciekający i ciężko ranny mężczyzna ubrany w strój wampira. Rozpoczyna się obława na Mrocznego Rycerza, podczas której główny bohater odkryje poważny spisek związany z salonami władzy totalitarnej, zagrażający życiu wielu ludziom w kraju. Międzyczasie detektyw James Gordon, wnuczek komisarza policji z ubiegłego wieku, zostaje wprowadzony przez rząd w sprawę zamaskowanego konspiratora. Nie zdaje sobie sprawy, że śledztwo, które postanowi prowadzić na własną rękę, będzie go kosztowało wiele siniaków, jak i poznanie prawdy o swym najukochańszym dziadku i jego partnerze w zwalczaniu zbrodni, który, niewiadomo czemu, zniknął lata temu...
Na początku lektury było wspaniale. Poczułem się tak, jakbym czytał kontynuację dobrego komiksu pod tytułem "Legenda" Waltera Simmonsona do pierwszej cześci antologii Black & White. Oto Pope z powagą i dramatyzmem przedstawia nam najbardziej naturalistyczną wersję Mrocznego Rycerza w państwie, w którym zapomniano o takich wartościach jak wolność i prywatność. Mamy za to policjantów latających na sterowcach podobnych do tych z "Łowcy androidów" z Harrisonem Fordem. Wrócę na moment do wizji głównego aktora w tym teatrze. Pope'owi udało się stworzyć własnego, realistycznego Batmana. Ba, może nawet najbardziej realistycznego kiedykolwiek. Batman ten to najprawdziwszy człowiek z krwi i kości, przeświadczony o swojej śmiertelności. Łatwo go można zranić, pokonać. Po biegu stęka i jęczy z powodu zakwasów. Jego strój można nazwać istną parodią, ale bądźmy szczerzy, jakby wyglądał Batman w naszym świecie? Też byśmy się śmiali z wariata zakładającego pidżamę i maskę nietoperza. Problem w tym, ze dramaturgia pierwszych dwóch numerów miniserii sprawia, ze wcale nie jest nam do śmiechu. Większości starszych fanów Nietoperza spodoba się praktyczność stroju i ekwipunku w pomocniczym pasie. Koniec z debilnymi gadżetami zaczynającymi się przedrostkiem bat-. Tutaj takich rzeczy nie ma, ale za to znajduje się najbardziej potrzebny ekwipunek, przydający się przy włamaniach i do wspinania. I te wojskowe buty... To wszystko sprawia, iż został stworzony jeden z najbardziej unikalnych projektów Batmana nie tylko wizualnie, ale również, jeżeli chodzi charakterystykę. To nie opanowany, wszechwiedzący milioner wylegujący się w łóżku z najsławniejszymi modelkami świata. Batman Pope'a to człowiek wierzący we własne szczęście, lekkomyślny, stawiający na celowniku nie tyle siebie, co ludzi, którzy mu pomagają. W swojej krucjacie jest zdany na spryt, ekwipunek w pasie, szybkość swoich nóg i teatralność. Dopiero po lekturze tego komiksu niektórzy zdadzą sobie sprawę, że Batman to jednak superbohater z jedną supermocą - pieniądze, ogrom pieniędzy. Bez tego "budulca" Batman Pope'a ledwo co radzi sobie z 5 strażnikami policyjnymi..
Pope sprytnie bawi się różnymi motywami z mitologii Batmana, zaczynając od rodziny Mrocznego Rycerza, a kończąc na przeraźliwej tajemnicy Azylu Arkham. Ale to nie jest najważniejszy aspekt dla autora. Autor skupia się na budowaniu ciekawych sytuacji rodzinnych i pokoleniowych, które dzięki ekspresjonistycznym rysunkom i nietuzinkowej narracji zyskają naprawdę dużo. Szkoda tylko, że Pope nie potrafił poprowadzić dramatyzmu w dwóch ostatnich epizodach tej epopei. Tak jest, gdyż w końcówce przeważa hollywoodzka akcja, w której Batman wykorzystuje do maksimum atuty maski i teatralności. Przy okazji, Pope wprowadził do mitologii Batmana naprawdę innowacyjny element do usprawiedliwienia strachu, jaki wytwarza w umysłach przeciwników. Szokiem dla mnie jest fakt, ze nikt wcześniej nie wykorzystał tego pomysłu. Nie powiem, o co chodzi, by nie niszczyć wrażeń. Prawdą jest, że element ten sprawił mi wiele radochy, co w obecnych komiksach o Batmanie jest niezwykłą rzadkością.
Wątek z chemiczną bombą jest już tak przereklamowany i wykorzystany w obecnej kulturze masowej, że i tutaj nie zrobił on na mnie większego wrażenia. Pope za to zadaje pytania, na które nie daje nam jednoznacznej odpowiedzi. Primo: Kiedy terrorysta taki jak Batman staje się potrzebny albo usprawiedliwiony w swoich działaniach? Secundo: Czy warto grać z własnym przeznaczeniem? Wreszcie, czy superbohater ma prawo do prywaty? Pope to celny obserwator, chcący (nawet na siłę) włączyć nasze szare komórki do odpowiedzi na pytania wyżej postawione Wszystko byłoby fajnie, gdyby Pope odkrył przed nami sekret tożsamości Batmana. O ile w V jak Vendetta znakiem rozpoznawalnym była niewiedza tożsamości V, to tutaj częściowo niszczy odbiór, gdyż najnormalniej w świecie nie wiemy, co Batman reprezentuje. Nie znamy jego historii, przez co nie rozumiemy jego motywacji.
Z czym zatem mamy do czynienia? Z pewną niekonsekwencją. Pope zatracił w połowie komiksu dreszczyk niepokoju i niebezpieczeństwa, zastępując go pościgami, zasadzkami i podchodami. Mimo wszystko wyszła bardzo dobra pozycja dla wszystkich, zarówno dla fanów Pope'a, bat-fanów i kompletnych laików w nietoperzastej mitologii. Ci pierwsi znajdą satyrę na nasz świat, równie przerażający co totalitarne USA podczas godziny policyjnej. Tych drugich ucieszy wiele nawiązań do znanych historii o Batmanie (m.in. do twórczości Franka Millera i serialu z lat 60., jak i komiksów z tamtego okresu) oraz innowacje będące samodzielną pracą autora. A ostatni? No cóż, ci spędzą ciekawe 2 godziny z porządnie wykonaną historią sci-fi, z ciekawymi dialogami i nieprzewidywalnymi zwrotami akcji.
Michał "Chudy" Chudoliński
P.S. Informacja dla fanów Pope'a - poczekajcie na wydanie zbiorcze Roku Setnego. Jest to niemalże pewne, gdyż pierwsze nakłady dwóch pierwszych numerów wyprzedały się jak świeże bułeczki.
Batman: Year 100 #1-4
Data wydania: Luty-Marzec 2006 (USA)
Wydawnictwo: DC Comics
Scenariusz: Paul Pope
Rysunki: Paul Pope
Okładka: Paul Pope
Kolor: Jose Villarrubia
Oprawa: Miękka, usztywniona
Papier: kreda
Ilość stron: 192
Cena: $5,99 za jeden zeszyt
Paul Pope - w Ameryce nazywany "Komiksowym Niszczycielem". W Francji ogłoszono go "Jimem Morrisonem komiksu". Prace Pope'a przetłumaczono w wielu językach i opublikowano w krajach 3 kontynentów. To jeden z garstki młodych rysowników, który zyskał jednogłośną i w dodatku pozytywną krytykę prasową i uwagę mediów. Pojawił się w wielu programach (m.in. w Sci-Fi Channel i Much Music) telewizyjnych i pismach amerykańskich. Pope to jedyny rysownik amerykański, który współpracował z największym japońskim wydawcą mang (Kodansha) przez mniej więcej 5 lat. Wierzy w siłę pop artu i uniwersalności komiksu jako medium do opowiadania. Jego rysunki to połączenie najlepszych atutów graficznych i narracyjnych z dzieł europejskich, japońskich i amerykańskich. Autor niezwykle popularnej obecnie graficznej noweli 100% (historia przedstawia niezwykłą przyszłość, spowitą wojnami, sojuszami [ONZ z USA] i szokującymi decyzjami [m.in. Che Guevara na banknocie 100-dolarowym]) i równie ciekawego Heavy Liquid.
| |