Cat Shit One 1, 2

 

Komiksów na temat wojny wietnamskiej nigdy za wiele. Konflikt ten to jednym z najbardziej interesujących w całej historii ludzkości, szczególnie gdy potrafi się go opowiedzieć z odpowiednią dozą dramatyzmu, nie przeinaczając jednocześnie historycznych faktów i nie naginając rachunku prawdopodobieństwa. Było wiele wartych uwagi dzieł na temat Wietnamu, szczególnie w obrębie najbardziej trafiającego do masowego odbiorcy medium- filmu. Od rzeczy ocierających się o absolut - (Czas Apokalipsy, Pluton, Full Metal Jacket, Łowca Jeleni, Drabina Jakubowa ), filmy dobre (Pola Śmierci, Urodzony 4 lipca, 84 Charlie MoPic, Ofiary Wojny), poprzez obrazy poprawne (Go tell the Spartans, Hamburger Hill, Byliśmy Żołnierzami, Tigerland), aż po propagandowy bełkot (ot, choćby Zielone Berety). Ale komiksów niestety wciąż za mało.

Mieliśmy Punishera w dżungli (Born i specjalna odsłona starej serii The Nam), jego starego kumpla Fury'ego (kiedy jeszcze siedział w buszu jako sierżant), było parę eisnerowskich nowelek, kilka komiksów robionych w tamtym okresie i wysyłanych do żołnierzy wraz z papierem toaletowym i paczkami Lucky Strike'ów, parę dobrych rzeczy od Cama Kennedy i... właściwie to wszystko, co warte uwagi. Owszem, mieliśmy jeszcze świetny epizod Preachera w Wietnamie, masę nawiązań i tzw. ester eggów w dziełach różnorakich (przy czym jeden z najbardziej rozbrajających to Zaginiony Patrol w Nieamerykańskich Gladiatorach), ale nie zmienia to faktu, że w porównaniu ze sztuką filmową czy słowem pisanym komiksy o konflikcie w Indochinach liczne i wielce genialne nie są. Cat Shit One poszerza listę historii osadzonych w tym okresie, czyta się go nieźle, aczkolwiek nie jest to coś, czego wcześniej nie widzieliśmy.

Poczynając od konwencji, którą w wielkim skrócie nazwać można "Usagim w Wietnamie". Skojarzenie nasuwa się momentalnie, gdy widzimy grupę uzbrojonych, antropomorficznych królików, czyż nie? Mamy też element charakterystyczny dla Mausa, czyli każdą narodowość przedstawioną jako inny gatunek zwierzęcia. Zabieg choć znany, to ciekawy, bo mimo, że wybór niedźwiedzi jako awatarów Rosjan czy miśków panda w roli Chińczyków wcale nie dziwi, to już pozostałe pomysły (Wietnamczycy to koty? Koreańczycy jako psy? Japończycy jako małpy? No i Amerykanie- króliki?) są zakorzenione w odmiennej niż zachodnia kulturze i stanowią niezłą ciekawostkę.

Kolejnym oklepanym patentem są same historie przedstawione w dotychczas wydanych tomach. Ops, przepraszam - oklepane dla obeznanych z tematem. Dla kogoś, kto wcześniej tematem zainteresowany nie był, krótkie opowieści o typowych zajęciach oddziału rozpoznawczego za liniami wroga wydadzą się albo wciągające, albo niezrozumiałe. Autor używa masy specjalistycznego (i zgodnego z rzeczywistością) języka, a w masie przypisów niejeden może się pogubić. Dlatego też nie do każdego komiks ten trafi, lecz ci co przebrną przez tony technikaliów, mogą oczekiwać scenariusza przeładowanego akcją.

Przeładowanego czasem tak, że na niewielkich kadrach widać za mało i trzeba wytężać wzrok, by coś zobaczyć. Kilka ładnych pełnostronicówek i rozkładówek poprawia obraz całości i są one stosowane podczas obrazowania bitew, by pomóc w orientacji, niemniej szkoda, że "splasz pejdże" to rzadki widok w CSO. Autor bawi się też zbliżeniami, w tym najbardziej klasycznym dla filmu wojennego zoomem zwanym "scena z granatem", czyli znany i lubiany montaż, gdzie mamy kadr po kadrze - odbezpieczenie, rzut, upadek i rozszerzone źrenice postaci, obok której rzeczony wybuchowy przedmiot upadł. Ograne? Jasne, ale wciąż daje odpowiedni efekt. Tak jak kilka innych kinowych ujęć i zbliżeń typu "Widok przez snajperską lunetę" lub "Patrząc oczami umierającego".

Poza standardową walką pośród krzaków i drzew tropikalnych mamy także historie obracające się i zarysowujące charakter jednego z głównych bohaterów (ot, choćby wyraźny rasizm wobec azjatów ze strony Botaskiego, który jest... czarnym królikiem) czy też opowieść o tym, co spotykało żołnierzy po powrocie do domu, podczas gdy trwała tam hipisowska rewolucja. Wszyscy, którzy widzieli Drabinę Jakubową, Foresta Gumpa i Urodzonego 4 lipca wiedzą czego się spodziewać, choć analiza psychiki żonierza zabranego do Ameryki prosto z frontu jest tu niespodziewanie płytka i pozostawia uczucie niedosytu. Poza tym brakuje też prostackiego, twardego żołnierskiego języka w ogniu bitwy. Zrozumiałbym, gdyby był to zabieg pozwalający na obniżenie progu wiekowego pozwalającego na zakup, ale mamy alkohol, mamy prostytutki (Me so hooorny!), mamy nikotynę (dragów brak, ale to akurat jest zrozumiałe, bo mamy tu do czynienia ze Special Forces a nie poborowymi), dlaczego więc nie ma w takim razie soczystego "k.urwa", gdy wkoło wybuchają granaty a pociski orają ziemię? Zamiast tego mamy "Ojej" i tym podobne, co brzmi wybitnie nienaturalnie.

Trzeba jednak oddać Kobayashiemu sprawiedliwość, iż mimo mało "dorosłej" konwencji stara się z wyjątkowym pietyzmem odtworzyć wygląd uzbrojenia, stosowaną taktykę i panujące w dżungli realia, co dla tzw. znawców nie jest bez znaczenia, bo nie ma nic bardziej kłującego w oczy militarnego zboczeńca niż coś silące się na realizm a przedstawiające broń jako rurkę z uchwytem. Pomniejsze błędy owszem, występują, ale dla większości osób będą to rzeczy niezauważalne, nie zakłócające przyjemnego odbioru całości.

Czy warto? Dla miłośników gatunku, podczas absolutnej posuchy na komiks wojenny, a osadzony w Wietnamie w szczególności, warto wydać te kilka złotych, bo to dobre, mimo, że z pozoru mało odpowiednie zobrazowanie konfliktu. Dla niekoniecznie zainteresowanych- przejrzeć (nie czytać, drodzy bywalcy EMPiKów- przejrzeć!), jeśli spodoba się na pierwszy rzut oka - kupić, bo w tych krótkich opowieściach mamy historię w pigułce. A dodatkowo, poza przypisami na końcu poszczególnych wydań, mamy pojedyncze historie w tonie realistycznym, z ludźmi zamiast zwierząt (nie porywające, ale ciekawe i inne niż główne danie, czyli króliki w dżungli) oraz zwięzłe, ciekawie napisane informacje na temat wydarzeń przedstawionych w danym tomie dla lepszego zrozumienia posunięć i wyborów podejmowanych przez bohaterów. Brać, każda wiedza kiedyś się przyda.

yoghurt

Cat Shit One #1, 2
Wydany także jako: Apocalypse Meow (USA)
Scenariusz i rysunek: Motofumi Kobayashi
Wydawnictwo: Waneko
Wydawca oryginału: Softbank Publishing
Rok wydania: 2006
Format: A5 (zeszytowy)
Stron: 144
Oprawa: Miękka, obwoluta
Papier: matowy
Druk: czarno-biały
Cena: 20 PLN