|
Ostatnia podróż Thorgala
Thorgal Aegirsson
rozpoczął swoją podróż w 1976 roku. Wtedy to zrodził się pomysł na komiks
z jego przygodami, powstał pierwszy scenariusz. Thorgal po raz pierwszy
pojawił się w magazynie komiksowym "Tintin" na początku roku 1977
w publikowanej w odcinkach historii pod tytułem "Zdradzona Czarodziejka".
Minęło trzydzieści lat i niesamowita droga, jaką przebył Thorgal dobiega
końca. Na wiele sposobów. Z serią żegna się jej twórca, Jean van Hamme.
Rysownik - Grzegorz Rosiński - zmienia styl wizualizacji tego komiksu. Sam
bohater schodzi na dalszy plan, a jego miejsce zajmuje jego syn, Jolan.
Coś się kończy, lecz jednocześnie coś się zaczyna.
Uchylając odrobinę rąbka tajemnicy związanego z ukazaniem się dwudziestego
dziewiątego albumu przygód niestrudzonego wikinga-tułacza, Thorgal zdaje
się odnajduje wreszcie spokój, którego tak długo szukał. Może wreszcie złożyć
broń i odpocząć. Może zająć się wychowaniem dwójki najmłodszych dzieci w
miejscu, w którym sam dorastał. W związku z powyższym w dość naturalny sposób
dochodzi do tranzycji nacisku fabularnego z ojca na pierworodnego syna.
Tym bardziej, że przyszłość tego drugiego, to znaczy wybrana przez niego
dobrowolnie ścieżka zupełnie nowego przeznaczenia, rysuje się dość interesująco.
Pytaniem pozostaje tylko to, czy osoba Jolana jest na tyle ciekawa, by temu
wyzwaniu podołać. Niewiadomą pozostaje również to, czy nowy scenarzysta
poradzi sobie z nie lada ciężarem kontynuowania kultowej od wielu lat serii.
Miała ona swoje dni świetności, za które większość czytelników zgodnie
uznaje okres lat osiemdziesiątych, a przede wszystkim niesamowicie opowiedzianą
wyprawę do Mayaxatlu, podczas której bohaterowie przeżyli niesamowite przygody,
a Thorgal poznał prawdę dotyczącą jego pochodzenia. Miała ona również momenty
słabsze, a za koronny przykład tego uznać można zdecydowanie album "Królestwo
Pod Piaskiem", w którym scenarzysta niekoniecznie dobrze poradził sobie
z naprawdę ciekawym pomysłem powrotu ludzi z gwiazd w życie naszego bohatera
i jego rodziny. Na sam koniec van Hamme postarał się jednak o bardzo dobry
scenariusz. Powrócił do korzeni i z pewnością zaskoczył wielu z tych, którzy
na serii zaczynali stawiać przysłowiowy krzyżyk.
Chociaż duża grupa fanów prawdopodobnie uważa, że van Hamme powinien zrezygnować
z "Throgala" nieco wcześniej, to jednak trzeba zdać sobie sprawę
z tego, że seria ta ma ten niepowtarzalny urok, że czas płynie w niej bardzo
powoli, a ponadto skupia się ona nie tylko na tytułowym bohaterze, lecz
również na jego rodzinie. Definitywne zakończenie serii okazało się być
w takiej sytuacji niezmiernie trudne, ponieważ dorastające pomału dzieci,
co więcej - dzieci obdarzone niezwykłymi zdolnościami, nie pozwalały na
to, by można było o nich w najzwyklejszy sposób zapomnieć w momencie, kiedy
protagonista zostałby uśmiercony. Wydaje się zatem, że twórca czekał cierpliwie,
aż Jolan stanie się na tyle dojrzały, by móc przejąć schedę po ojcu i stać
się nowym bohaterem, którego przygody będzie można śledzić z podobnym zaciekawieniem,
co przygody Thorgala.
O tym, co dalej z Jolanem Thorgalssonem, opowie dobrze znany poprzez dyptyk "Zemsta
hrabiego Skarbka" Yves Sente. Wyżej wymieniona, stworzona specjalnie
z myślą o Rosińskim historia wypadła de facto bardzo dobrze i pokazała potencjał,
jaki drzemie w tak naprawdę mało doświadczonym scenarzyście. Ivan Hammer
otworzył przed swoim następcą zupełnie nową furtkę losów rodziny Thorgala.
Zaprosił go do kontynuacji serii w sposób najlepszy z możliwych, to znaczy
zmusił go do skupieniu się na synu Thorgala. W tym momencie doszło do podwójnej
zmiany pokoleniowej, bo nastąpiła takowa zarówno przypadku bohaterów komiksu,
jak również scenarzystów.
Trzydziestolecie "Thorgala" zbiega się z sześćdziesiątą rocznicą
powstania wydawnictwa Le Lombard. Warto pamiętać, że przez kilka lat Sente
pełnił rolę redaktora naczelnego tejże oficyny. Dobro serii będzie zatem
dla niego postrzegane również w kategoriach dobra wydawnictwa, co wcale
nie musi wiązać się jedynie z komercjalizacją tytułu, a więc z próbą kontynuowania
jej na siłę. Osobiście uważam, że będzie on chciał z mocnym akcentem reanimować
serię, wlać w nią dużo ożywienia, choć jak każdy wie, nie będzie już to
ten sam "Thorgal", co kiedyś. Z drugiej strony może to być seria
na miarę oczekiwań młodszego pokolenia, które dopiero teraz zaczyna przygodę
z komiksem, czyli między innymi dla dzieci tych osób, które zaczytywały
się "Thorgalami" dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat temu.
To współpraca z byłym naczelnym wydawnictwa Le Lombard zaowocowała zupełnie
nowym kierunkiem tworzenia komiksów, w jakim poszedł Rosiński, a więc w
zdecydowanie bardziej ekspresyjny, malarski styl. Jak widać, zabawa ta niezmiernie
artyście się spodobała i nie potrafił z niej zrezygnować tworząc najnowszy
album "Thorgala". Zmiana ta ma odrobinę symboliczny charakter.
Jeszcze parę lat temu, ilustrator otwarcie mówił, że zmiana sposobu rysowania
przygód Thorgala nie za bardzo wchodzi w grę, ponieważ wszyscy przyzwyczajeni
są do takiego, a nie innego graficznego sposobu opowiadania tej historii.
Styl Rosińskiego oczywiście z biegiem lat ewoluował, ale nie tak szybko,
gwałtownie i na pewno najwolniej na planszach "Thorgala", czego
wybitnym dowodem był najpierw "Western" a potem wspomniany wcześniej
dyptyk. Wyróżniające się odstępstwa od monotonii pracy nad "Thorgalem" były
przyczyną tym większej ilości głosów niezadowolenia dotyczących jakości
plansz w sztandarowej serii Rosińskiego. Dość rzec, że najpierw zrezygnował
on z własnoręcznego kolorowania swoich plansz, na rzecz Grażyny Kasprzak,
która nota bene z powierzonego jej zdania zaczęła wywiązywać się stopniowo
coraz słabiej, a następnie sam zaczął jakby odrobinę mniej przykładać się
do rysunków w "Thorgalu". Rozmach, z jakim stworzył plansze "Ofiary" pozwala
z optymizmem patrzeć w przyszłość. Tym bardziej, że zaznajomiony z nową
techniką artysta będzie potrzebował coraz mniej czasu na przygotowanie kolejnych
albumów.
Warto jeszcze dodać, że trzydziesta rocznica powstania "Thorgala" wiąże
się nie tylko z premierowym albumem. Oprócz tego na rynku frankofońskim
ukazała się druga płyta DVD z komiksowymi przygodami Thorgala, które zostały
w dość nietypowy sposób sfilmowane. Pomysł na animację komiksów, tak zwanych
DB-DVD, zrodził się już jakiś czas temu. Wydawnictwo to jest po trosze rekompensatą
po nieudanym projekcie powstania serialu animowanego z przygodami Thorgala.
W przypadku tego pomysłu plansze komiksu zostały sfilmowane. Przy pomocy
opcji przybliżania i oddalania, poruszania kadrami wydarzenia zostały pozornie
wprowadzone w ruch. Ponadto, zamiast dymków pojawiły się podłożone pod postacie
głosy aktorów oraz efekty dźwiękowe związane między innymi z odgłosami otoczenia.
Jak widać, dość nowatorski zabieg marketingowy nie pozwala zapomnieć czytelnikom
o serii, przypominając im ponadto najlepsze jej momenty - wyprawę do krainy
Qa, z czego można również wyciągać daleko idące wnioski na przyszłość związane
z komiksem.
Jeśli mowa o różnego rodzaju promocyjnych zabiegach związanych z serią,
to równocześnie z najnowszym albumem we Francji światło dzienne ujrzał album
specjalny "Ofiary". Oprócz czterdziestu-ośmiu stron komiksu został
on poszerzony o scenariusz van Hamme'a opatrzony rysunkami Rosińskiego.
Podobne wydawnictwo miało miejsce w przypadku "Westernu" obydwu
tych twórców. Jak widać pomysł sprawdził się, więc postanowiono spróbować
wykorzystać go przy okazji premiery nowego "Thorgala".
Wracając do początku tych rozważań, a zarazem zbliżając się ku ich końcowi,
powiedzieć muszę, że jubileusz serii wypadł naprawdę oszałamiająco. Postarał
się zarówno van Hamme, który nagle złapał drugi oddech i pokazał, na co
jeszcze go stać. Postarał się także Rosiński, który, jak wspomniałem, odżegnywał
się kiedyś od podobnego rodzaju eksperymentów graficznych związanych z tym
tytułem. Formę tego drugiego zrewiduje kolejny album. Formę tego pierwszego
być może będziemy mogli jeszcze niejednokrotnie sprawdzić, a to również
ze względu na niepotwierdzone doniesienia, jakoby powstawały plany stworzenia
zupełnie nowej serii, związanej z Louve, którą miałby zająć się właśnie
twórca "Thorgala". Ale to czas już pokaże.
Przyszłość jest może na chwilę obecną nieco mglista. Dopiero trzydziesty
album, który zapowiedziany jest na Zachodzie na wrzesień 2007 roku pokaże,
w jakim kierunku pójdzie Yves Sente. Rodzinna saga będzie jednak trwać.
Na koniec przytoczę jedno ze zdań z listu pożegnalnego, jaki Jean van Hamme
wystosował do czytelników: "A jutro, opuszczam drakkar dla innych wybrzeży".
Cóż... Za to, że powołał do życia tak niesamowitego bohatera, który swoimi
czynami zachwycał przez tak wiele lat, a swoją postawą dawał przykład do
naśladowania - dziękuję.
Jakub "Tiall" Syty | |