Niedokończona trylogia:
Andreas: "Cyrrus" - "Mil" - "Dian"
Kiedy
mówimy "Andreas", myślimy "Rork". Jednak najważniejszy
cykla Andreasa jest dawno zamknięty (wydawnictwo Lombard zapowiada wkrótce
tom zerowy, znając Andreasa będzie to artystyczne wydarzenie roku), a twórca
jest niezwykle aktywny na wielu komikowych frontach, choćby trzech niezwykłych
trylogiach, z których udało mu się dokończyć tylko jedną i to zaledwie dwa
lata temu (mowa o cyklu "Cromwell Stone"). Dwie pozostałe to "Coutoo",
o którym już w Kazecie pisałem (autor niestety poprzestał na jednym tomie
i ani myśli rozwijać tego pomysłu), oraz najdziwniejszy chyba twór Andreasa
- dylogię Cyrrus - Mil. Ostatni album, który miał nosić tytuł "Dian" nigdy
się nie ukaże. Ale zacznijmy od początku, czyli od tomu, który miał pierwotnie
nosić tytuł "Histoire de Temps / Cyrrus Foxe"i, został jednak
wydany nakładem Humanodies Associes pod znacznie skromniejszym: "Cyrrus".
Tom 1: Cyrrus
Komiks ten powstał na zamówienie Humanos, choć pomysł narodził się
w głowie autora wcześniej i był przez niego przez długi czas opracowywany
koncepcyjnie.
Andreas uważa, że jest to jego najtrudniejszy w odbiorze album (przynajmniej
w tamtym okresie, ciekawe co by powiedział o "Le Triangle Rouge"),
a zarazem pierwszy uwolniony od wpływów innych autorów, choćby Lovecrafta,
pod wpływem którego powstawały takie dzieła jak Rork i Cromwell Stone.
Cała historia mieści się na 44 planszach (to nawet mniej niż standardowe
francuskie 46), a jej streszczenie, kadr po kadrze, mieści się na niespełna
5 stronach (zamieścił je holenderski magazyn Zozolala w 1988 roku, a przedrukował
Sohet i Lacroix w swojej książce "L'Ambition Narrative"). Jednak
mimo tej pozornej skrótowości, autorowi udało się pomieścić tutaj niesamowitą
intrygę, niezwykłe bogactwo koncepcji i wątków fabularnych, przebogatą mitologię
i barwną galerię postaci drugoplanowych. Pierwsza lektura Cyrrusa pozostawia
wrażenie niezwykłego skondensowania materiału, nie ma tu nawet jednego zbędnego
kadru (jeden był w scenariuszu, ale artysta usunął go przy rysowniu jako "superflue").
Fabuła
albumu zatacza koło. Oznacza to, że historia zaczyna się mniej wiecej
w środku, a cały łańcuch zdarzeń poznajemy dopiero na ostatniej
planszy,
która de facto stanowi początek histrorii. Ponieważ akcja komiksu obraca
się wokół zagadnień czasu, taka inwersja wydarzeń jest tu zabiegiem celowym
i jak najbardziej na miesjcu. Oczywiście oznacza to, że czytelnik przy
odbiorze dzieła musi niejako "rozszyfrowywać" zamysł autora, śledząc losy
bohaterów jest zarazem detektywem próbującym rozwikłać stawiane przez Andreasa
pytania. Tych pytań jak zwykle u tego artysty jest znacznie więcej niż odpowiedzi...
Autor zastosował tu całą gamę zabiegów artystycznych wspierających konstrukcję
fabuły - część wydarzeń ukazał w kolorze, cześć w czerni i bieli. Sen
głównego bohatera na pierwszej planszy jest w odcieniach sepii, podczas
gdy zagadnienia
paradoksu czasu są zilustrowane dwoma kadrami przedstawiającymi tę samą
scenę (pochodzącą z fotografii Bernice'a Abbotta z tomu "New York in
the Thirties") narysowaną na dwa różne sposoby. To wszystko sprawia,
że album robi na czytelniku bardzo sugestywne, wręcz piorunujące wrażenie,
lecz zarazem wymaga od niego dużego zaangażowania w lekturę.
Niewątpliwie jest to dzieło ważne nie tylko w twórczości tego autora,
ale w ogóle dla komisu frankofońskiego, ukazuje niezwykłe możliwości
jakie kryje
w sobie język komiksu i jak daleko można zaprowadzić czytelnika posługując
się nim bez żadnych narzuconych ograniczeń. Tom 2: Mil
Dwa lata po zakończeniu pracy nad Cyrrusem, w 1985 Andreas rozpoczyna
kontunuację zatytułowaną "Mil". Jest to komiks zupełnie inny, zresztą sam
autor zdradza, że przy jego tworzeniu chodziło mu o ukazanie odmiennych
spraw.
Akcja "Mila" rozpoczyna się sześćdziesiąt lat po wydarzeniach
opisanych w nadrzędnej linii fabularnej w "Cyrrusie". Głównym
bohaterem jest sędziwy już Jerome Bachmann, jeden z grupy aktorów odgrywających
kluczową rolę w rozpoczynającym cykl tomie. Ponownie mamy do czynienia z
podziałem komiksu na sekwencje czarno białe oraz kolorowe, jednak tym razem
nie przeplatają się one ze sobą, stanowią raczej dwie niezależne, następujące
po sobie części. Ponieważ akcja w drugiej części tomu przenosi nas do czasów przedhistorycznych,
nie ma tu zbyt wielu dialogów. Andreas pokazuje za to początki kształtowania
się języka obrazkowego, jest to dość ciekawy zabieg w komiksie, jednak
może okazać się zbyt hermetyczny i - co tu dużo mówić - artystowski
- jak dla
statystycznego wielbiciela jego twórczości.
Co oczywiście nie oznacza, że komiks jest pozbawionym akcji eksperymentem
artystycznym. Autor nawiązuje kilkakrotnie do fabuły "Cyrrusa",
udziela odpowiedzi na niektóre pytania, ale także otwiera nowe wątki i piętrzy
przed czytelnikiem kolejne przeszkody na drodze do zrozumienia całości dzieła. Być może pewne kwestie miały ukazać się na nowo w albumie zamykającym
trylogię, jednak w tej chwili pozostanie to już tylko w gestii zgadywania. Trzeba zaznaczyć, że po opublikowaniu tego albumu, nastąpiły zmiany w
strukturze własnościowej wydawcy (nie do końca zrozumiałem, co miał
na myśli Andreas
tłumacząc te zagadnienia), co spowodowało trudności z płynnością finansową
i problemy z uzyskaniem tantiemów za album przez autora. Przeżył wtedy
trzy trudne miesiące. Być może nie pozostało to bez wpływu na jego decyzję
o
zamknięciu serii - nawet artyści muszą brać pod uwagę tak prozaiczne sprawy.
Tom 3: Dian (nigdy się nie ukazał)
I pewnie nigdy nie ukaże. Dlaczego? Andreas powiedział, że chciałby
zaprezentować trzy sceny narysowane na trzy diametralnie różne sposoby.
Sam obawiał
się, że nie byłby w stanie tak radykalnie zmieniać swojego stylu, zaproponował
więc współpracę trzem rysownikom; byli to: Cossu, Foerster, Berthet.
Z wszystkimi trzema współpracował już wcześniej - z Cossu podczas
pracy
nad antologią "Derives", z Foersterem przy albumie "Styx",
a z Berthetem przy komiksie "Mortes Saisons". Znał ich możliwości,
technikę i warsztat pracy. On sam planował narysować jedynie około 10
plansz stanowiących wstęp do komiksu. Sprawiało to, że był bardzo pozytywnie
nastawiony do stworzenia kontynuacji. Niestety okazało się, że wszyscy trzej artyści mają bardzo napięte harmonogramy
i nie byli w stanie poświęcić swego czasu na udział w tym ciekawym projekcie.
Swoją drogą - można się zastanowić na ile na tę decyzję miała wpływ niejasna
sytuacja finansowa wydawnictwa (i co tu kryć - trudność w odbiorze zagmatwanej
historii wymyślonej przez Andreasa, co musiało się przełożyć na wyniki
sprzedaży). Nie ma co dociekać. Komiks się nie ukazał, jednak autor dość dobrze zapamiętał
co miało się w nim znaleźć i opowiedział właściwie całą historię w wywiadzie
przeprowadzonym przez autorów "L'Ambition Narrative". Dowiadujemy
się wiec, co działo się z Cyrrusem w czasie, gdy znikał w tomie pierwszym,
kim był piaskowy stwór pojawiający się w Milu oraz wyjaśniają się niektóre
niejasne sekwencje kadrów z poprzednich tomów. Czy wobec tego można mówić
o trylogii Cyrrus - Mil - Dian jako pełnowartościowym dziele, skoro właściwie
jest ono przerwane w dwóch trzecich i nigdy nie poznamy prawdziwego zakończenia?
Moim zdaniem - tak. Poza tym - Leonardo da Vinci też często nie doprowadzał
swoich prac do końca, a jednak uważany jest on za największego geniusza
renesansu.
Prawa do dwóch wydanych tomów nabył dom edytorski Delcourt, co jest doskonałą
wiadomością dla fanów Andreasa, ponieważ traktuje on tego twórcę priorytetowo
- ostatnio wznowione zostały wyczerpane albumy ("Derives", "Coutoo", "Revelations
Posthumes" i nawet antologia "Entre Chats", brak tylko ośmiostronicowego,
bezdymkowego "Monstera", ale on wciąż dostępny jest w Holandii).
Bardzo fajnym pomysłem jest połączenie dwóch tomów (Andreas na potrzeby
reedycji zmienił i uzupełnił "Mila", który rozrósł się do 48 plansz).
Dzięki temu w jednym, niemal stustronicowym tomie mamy całą tą historię
w jednym miejscu. Gdyby wydawać ten komiks w Polsce, to warto wziąć pod
uwagę wykorzystanie jako posłowia wywiadu z Andreasem, w którym opowiada
on fabułę "Diana". Choćby taka namiastka zakończenia chyba się
czytelnikom należy. Arek Królak
Cyrrus - Mil
Sc. i rys.: Andreas
Wydawnictwo: Delcourt
Rok wydania: 1993
Wydawca oryginału: Humanoides Associes
Rok wydania oryginału: 1983, 1986
Kolorystyka: pełny kolor i cz-b
Stron: 96
Cena: w Polsce 77,60 zł
i Informacja pochodzi z wywiadu z Andreasem "Entretiens: Cyrrus /
Problemes de temps" opublikowanego w tomie Philippe Sohet'a i Yves'a
Lacroix "L'Ambition Narrative / Parcours dans l'Oeuvre d'Andreas".
Książka zawiera m.in. dogłębną analizę albumu "Cyrrus", więc będę
czasem się do niej odwoływał.
|