"Kroniki miecza" tom #1

 

Kroniki Miecza przedstawiają świat, który mi osobiście bardzo odpowiada. Umiejętne połączenie fantasy z techniką najczęściej owocuje intrygującą wizją świata. Broń biała, pojazdy mechaniczne, potwory i genetyka, stara medycyna i obrastające miasta - niczym bluszcz - kable. Piękna sprawa. Po tej krainie podróżuje dwóch braci, których celem jest restauracja Państwa Prawa i Porządku. Trzeba im przyznać, że cel nie byle jaki, dość potężne przedsięwzięcie, ale jednocześnie mają chłopaki potencjał. W pierwszym tomie poznajemy ich jako wojowników. Czy w przyszłych poznamy ich jako intelektualistów? Zaiste intrygujące pytanie. O nie, nie zrozumcie mnie źle - nie są głupi. Tylko, że wydaje się iż takie przedsięwzięcie wymaga zaplecza intelektualnego, a może się mylę? Wracając do bohaterów. Może jeden jest ociupinkę zbyt poważny, a drugi nieco bardziej niż ociupinkę zboczony, ale przecież tego wymaga dowcip. Zgodnie z konwencją w pierwszym tomiku fabułę wypiera akcja. Oczywiście jakieś strzępy odnajdziemy tu i tam, rozrzucone. Sherlockiem Holmesem być jednak nie trzeba, aby je poskładać. Dobra nasza. W każdym razie bracia podróżują sobie, aż tu nagłym przypadkiem trafia im się "dama w tarapatach". Ratują niewiastę i postanawiają, za godziwą zapłatą, eskortować ją do domu. Będzie to zadanie niebezpieczne i pełne przygód, więc po raz kolejny dobra nasza. Tak przedstawia się początek tej opowiastki.

A później już tylko krew, flaki, błyski, śmierć i jedno "k***a" (tak właśnie zapisane w tej mandze od lat o-siem-nas-tu!). Przyznać trzeba, że od strony wizualnej babeczka (i przy okazji cała manga) prezentuje się nad wyraz okazale. Szczegółowo również. Walki zaś wyglądają efektownie i dynamicznie. Może czasem zbyt efektownie, ale przecież to normalka dla tego gatunku. Tutaj niewielkie zastrzeżenia. Pierwsze następujące - albo mi się zdaje tylko, albo panna uratowana przez bohaterów podróżuje w innej bluzce niż powinna (na początku miała kurteczkę, która uległa zniszczeniu i staniczek, a później ma coś zupełnie innego). Po drugie, bohaterowie kiedy biegną, są przedstawiani pod takim kątem, że wyglądają jakby latali (ale to pewnie zrzucić trzeba na karb stylu, który charakteryzuje rysownika). No i po trzecie, niezbyt podoba mi się krew i mgła w wykonaniu pana Oh Se-Kwona. Jakoś tak wzbudza we mnie mieszane, staczające się w stronę negatywnych odczucia.

I to by było na tyle. Naprawdę. Chciałbym powiedzieć więcej, ale to jest manga, którą po prostu przyjemnie się czyta, a po skończeniu odkłada i zapomina. Przynajmniej ten tomik. Nie pamiętam już, czy gdzieś to usłyszałem, czy przeczytałem, ale chodziło o to, że komiks wykonany zgodnie z wymaganiami sztuki może być co najwyżej komiksem dopracowanym technicznie, ze spójną fabułą. Natomiast, aby mógł stać się czymś więcej potrzeba czegoś jeszcze - iskry, która rozpali czytelnika, wzbudzi w nim zachwyt, zacznie żonglować jego umysłem. Na razie nic z tych rzeczy. Ot, manga do bezmyślnego poczytania. Może iskierka nadleci wraz z kolejnym tomem....

Adrian "ffreak" Grabiński

"Kroniki miecza" tom #1
Scenariusz: Oh Se-Kwon
Rysunek: Oh Se-Kwon
Tłumaczenie: Andrzej Dobrucki
Wydawnictwo: Kasen Comics
Data wydania: 05.2006
Tytuł oryginalny: Record of the Warrior
Wydawca oryginalny: Daiwon C.I. Inc.
Liczba stron: 192
Format: 125x190 mm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: czarno.-biały
Dystrybucja: saloniki, księgarnie
Cena: 16 zł