|
"Batman": "The Killing Joke
Special Edition"
Premiera
filmu "The Dark Knight", kontynuacji "Batman Begins" Christophera
Nolana, zbliża się do nas wielkimi krokami. Warner Bros. podsyca z miesiąca
na miesiąc atmosferę związaną z wypuszczeniem obrazu na srebrny ekran -
a to za sprawą pomysłowego marketingu wirusowego (niespotykanego jak dotąd
sposobu reklamowania obrazów filmowych), a to za pomocą zwiastunów przyciągających
widzów dzięki niesamowitym, pełnym gorliwości i pasji sekwencjom z Heathem
Ledgerem jako Jokerem. DC Comics w żadnym razie nie śpi i stara się jak
najlepiej wykorzystać okazję, publikując i zapowiadając na następne miesiące
wydania zbiorcze z opowieściami o złowieszczym klaunie oraz postaciach pojawiających
się w "Mrocznym Rycerzu" Nolana. Wśród nich nie mogło zabraknąć
specjalnej, twardookładkowej edycji "Zabójczego Żartu" Alana Moore'a
i Briana Bollanda. Nieoczekiwanie data wydania tego ekskluzywnego wydania
zbiegła się z 20-stą rocznicą wydrukowania pierwszego nakładu tej nadzwyczajnej
historii obrazkowej.
Geneza "Zabójczego Żartu"
Jest mniej więcej rok 1984. Brian Bolland, brytyjski rysownik znany z
stronic "Sędzi Dredda" i "Camelot 3000", dostaje zlecenie
zobrazowania projektu, na który czekał od dawna - team-upu Batmana i Judge
Dredda do scenariusza Alana Moore'a. Niestety, przedsięwzięcie zostało
szybko wstrzymane przez ostre tarcia, jakie miały miejsce w siedzibie IPC,
na tamtą chwilę posiadacza praw autorskich do postaci Judge Dredda. Niemniej,
Len Wein, edytor DC Comics sprawujący pieczę nad Camelot 3000, dostrzegł
wielki potencjał w kolaboracji świetnie rokujących na przyszłość twórców
komiksowych z Anglii. Niedługo po sprzeczce w IPC, Wein wdał się w dyskusję
z Moorem, podczas której zasugerował mu stworzenie zamkniętej historii
o Mrocznym Rycerzu. Pomysł spodobał się angielskiemu scenarzyście, który
nadal był chętny współpracować z Bollandem. O ile jednak Wein podkreślał,
że głównym bohaterem opowieści miał być Batman, to od Briana wyszedł pomysł
skupienia większej uwagi na personie Jokera, Nemezis protektora Gotham.
Alan podszedł do propozycji artysty bardzo poważnie i czym prędzej rozpoczął
pracę nad streszczeniem historii. Perfekcyjny konspekt zdobył natychmiastowe
uznanie zarówno Bollanda, jak i zarządu kierowniczego DC.
Cztery lata później. Moore dostarcza redakcji DC końcową wersję opowieści
zawartą na 128 stronach potężnego skryptu, pozwalając tym samym Bollandowi
na zabranie się za rysowanie projektu jego marzeń. Artysta włożył w "Zabójczy
Żart" praktycznie wszystko (i jeszcze więcej), co miał do zaoferowania
w swoim rzemiośle. "To było wyzwanie", mówi Bolland. "Mówiłem
sobie, że to jest właśnie projekt, który chciałem od zawsze zrobić. W końcu
jest to przedsięwzięcie, w którym sam wybrałem główną postać historii i
scenarzystę, który był w stanie ją świetnie napisać. Wszystkie planety
ułożyły się nagle w równoległym szyku. Chciałem stworzyć kamień milowy
w mojej karierze. Miałem świadomość, że będzie to najlepsza rzecz, jaka
wyszła i kiedykolwiek wyjdzie z moich rąk. Uzmysławiając to sobie, starałem
się stworzyć komiks zgodny z wymaganiami, jakie sam sobie ustanowiłem".
Nie wszystko jednak układało się tak, jak życzył sobie tego Bolland. Niedługo
po rozpoczęciu rysowania pierwszych stron "Zabójczego Żartu" Len
Wein odszedł z stanowiska edytora komiksów o Batmanie. Jego miejsce zajął
Dennis O'Neil, osoba odpowiedzialna za modernizację mitu Mrocznego Rycerza
w latach 70. oraz jeden z nielicznych ludzi doskonale rozumiejący kontinuum
i chronologię tej postaci. Rysownik obawiał się, że nowy redaktor będzie
próbował wprowadzać w gotowej historii zmiany i modyfikować ją według swoich
zamiarów wobec uniwersum Batmana. W rzeczywistości jednak O'Neil nie mógł
nigdy w pełni skupić się na obserwowaniu procesu tworzenia "The Killing
Joke", gdyż w międzyczasie odgórnie naciskano na niego w sprawie śledzenia
posunięć Franka Millera przy "Powrocie Mrocznego Rycerza", jak
i przy "Roku Pierwszym", które były wtedy w fazie tworzenia.
Komiksy te będą później fundamentalnymi elementami w uchwyceniu nowej atmosfery,
jaką O'Neil chciał wprowadzić do komiksów o Bruceiie Wayne'ie. Dzięki nim
czytelnicy mogli się przygotować na nowe, zgoła bardziej dojrzałe i poważne
tematy oraz mrok, jakie od tamtej chwili zagościły w komiksach o mieszkańcach
Gotham.
Rysowanie kadrów do "Zabójczego Żartu" zajęło Bollandowi równo
dwa lata. Edytorstwo rzadko kiedy wtrącało się do jego roboty, co wcale
nie oznacza, że było zadowolone z jego organizacji pracy. Wiele osób w
DC Comics irytowało powolne, acz dokładne formowanie kolejnych kadrów (trzeba
zaznaczyć, iż Bolland przywiązywał wielką wagę do szczegółowości w każdej
sekwencji komiksu), czego konsekwencją pod koniec prac było oddanie warstwy
kolorystycznej albumu w ręce Johna Higginsa. Rysownik zajął się więc jedynie
szkicem i tuszem komiksu swoich snów, czego niezadowolenie ukazał dobitnie
w "DC Universe: The Stories of Alan Moore". "Końcowy rezultat
nie był do końca taki, jaki zaplanowałem. Nie sądzę, aby z tego powodu
komiks ten mierzył się z najlepszymi opowieściami w dorobku Alana",
mówi Bolland. Jak na ironię, opublikowanie "Batman: The Killing Joke" w
1988 roku było również przedstawieniem czytelnikom ostatniej historii Alana
Moore'a dla DC Comics po tym, jak Moore pokłócił się z zarządem DC odnośnie
jego polityki i "Strażników". Dość powiedzieć jednak, że komiks
od początku cieszył się wielkim powodzeniem. Czytelnicy byli dosłownie
przygwożdżeni jego głębią, warstwą graficzną i brutalnością. Te elementy
zaważyły na przeistoczeniu "Zabójczego Żartu" w jedną z kanonicznych
pozycji w mitologii Batmana.
Nie wszyscy jednak byli zadowoleni z "The Killing Joke", a w
szczególności rodzice dzieci, którzy zakupili ów komiks. "Popełniliśmy
jeden błąd marketingowy w ustosunkowaniu poziomu ceny za egzemplarz...
Dość powiedzieć, że "Zabójczy Żart" był komiksem za 5 dolarów",
wspomina O'Neil. "W tamtych czasach nie było kryteriów podziałów wiekowych.
Mieliśmy jednakże nadzieję, że dzieci nie będą miały dostępu do tej graficznej
noweli. Jest to ciężki komiks. Nie dałbym go przeczytać 5-letniemu dziecku.
Nie braliśmy jakkolwiek pod uwagę faktu, że tego typu rzeczy kupują dziadkowie
i babcie oraz osoby posiadające dzieci. Tacy ludzie rozpatrują Batmana
jako postać, którą widzą w każdy sobotni poranek w telewizji. Myślą sobie: "Nie
ma nic złego w Batmanie - to dobra, bezpieczna rozrywka". Tak oto
komiks, w którym ktoś przestrzeliwuje czyjś kręgosłup, a następnie molestuje
go seksualnie, trafia do dzieci. Nic dziwnego, że osoby te zadzwoniły do
mnie, wyzwalając w sobie cały swój gniew, szok i chęć zemsty. Ja jedynie
mogłem odpowiedzieć współczuciem i solidarnością". O'Neil ponadto
dodaje: "Wiesz, nie pracuję w tym przemyśle, aby sprawiać komuś koszmary.
Przynajmniej nikt, kogo ja znam z tego środowiska, nie ma takich intencji.
Nie chciałem, żeby dzieci miały dostęp do "Zabójczego Żartu",
ale mimo to popełniliśmy taktyczny błąd. Mam wśród swoich znajomych osoby,
których drażni etykietowanie tego typu pozycji. Rozpatrują to jako, załóżmy,
pierwszą poprawkę do konstytucji. Nie zgadzam się z nimi. Według mnie jest
to rodzaj ostrzegawczej flagi, na której jest napisane: "Hej, Mamo
i Tato. Spójrzcie na to. Możecie zdecydować, czy ten komiks jest odpowiedni
dla twojego dziecka. Możecie postanowić nie kupować tego tytułu dla swojego
dziecka, uznając to za zły pomysł. Wspaniale! Mimo to poświęć pięć minut,
spójrz na tą pozycję i podejmij decyzję". Jest to pewnego rodzaju
posługa. Z drugiej strony, nigdy nie rozważałbym opcji zrezygnowania z
publikacji komiksu, w którym mają miejsce złe, niemoralne czyny tylko z
powodu krzywdzenia opinii publicznej. Wszystko należy do ludzi, ale sprawiedliwym
jest dać do zrozumienia tymże ludziom, co kupują".
Refleksje
Nie od dzisiaj wiadomo, że Alan Moore nie jest zadowolony z swojego wkładu
w "Zabójczy Żart". "Wpierw chcę przeprosić Briana, gdyż
zawsze starałem się podkreślić wyjątkowość jego rysunków w tym komiksie",
mówi Moore. "Po prostu ta historia mi się nie podoba i jedynym powodem
takiego stanu rzeczy jest mój warsztat pisarski. Problem tkwi w tym, że
napisałem tą historyjkę w trakcie prac nad "Strażnikami", ewentualnie
niedługo po nich. Nadal odczuwałem wokół siebie klimat "Watchmenów".
Skończyło się na tym, że przeniosłem do realiów Mrocznego Rycerza to samo
poczucie melancholii i moralnej odczuwalności. W dodatku źle się stało,
że pierwotnym impulsem do stworzenia tej historii była tylko i wyłącznie
chęć stworzenia wraz z Brianem wspólnego komiksu. Pamiętam, ze w tamtym
okresie Brian upodobał sobie zrobienie historii o Batmanie, ale tak naprawdę
miał ochotę na opowieść o Jokerze. Dlatego też starałem się jak najlepiej
stworzyć, w moim przekonaniu, esencjonalną historię zarówno o Batmanie,
jak i Jokerze. Ponadto opublikowanie tej opowieści w formie graficznej
noweli nieźle podziałało mi na nerwy (przypomnijmy, ze wcześniej rozważano
zamieszczenie "The Killing Joke" w jednym z Annuali o Batmanie
- przyp. Chudy). Nigdy wcześniej nie było czegoś takiego jak 48-stronicowa
graficzna nowela".
Jeżeli któraś z postaci diametralnie zmieniła się za sprawą "The
Killing Joke" to bez wątpienia jest nią Barbara Gordon. Tragedia,
jaką przeżyła w tym tytule, wywróciła jej świat do góry nogami. Pojawia
się zatem pytanie - dlaczego kierownictwo DC pozwoliło na taką kolej losu
niewinnej Batgirl? "Pamiętajcie, że wtedy nie interesowaliśmy się
aż tak bardzo kwestią kanonu, a tym bardziej kontinuum", przyznaje
O'Neil. "Traktowałem "Zabójczy Żart" jako zamkniętą historię,
niekoniecznie integralną część opowieści pojawiających się w comiesięcznych
seriach. Niemniej sprawa potoczyła się zgoła inaczej, gdyż historia ta
szybko przemieniła się w sztandarową część kontinuum, przemieniając Barbarę
Gordon z trzecioligowego herosa w jedną z głównych postaci DCU. Potencjał
ten świetnie wykorzystał John Ostrander (scenarzysta rewelacyjnych historii
do "Suicide Squad", "Firestorm" i komiksowych serii
ze świata "Star Wars" - przyp. Chudy), od którego wyszedł pomysł
nadania Barbarze tożsamości Oracle, speca prawnego i komputerowego. Jako
Wyrocznia Barbara Gordon jest o wiele lepsza, aniżeli w czasach, kiedy
nosiła kostium Batgirl".
Istotą fabuły "Zabójczego Żartu" wydaje się pochodzenie Jokera
oraz jego motywacja do czynienia zła. Wiele osób zostało zaskoczonych faktem,
że Błazeński Król Zbrodni mógł być niegdyś fajtłapowatym komikiem mającym
do utrzymania żonę w ciąży, wiążącym koniec z końcem. Właściwie po lekturze
odbiorcy podzielili się na dwa obozy - tych, którzy sympatyzowali się z
upadłym humorystą oraz ich opozycję, której nie spodobała się koncepcja
nadania psychopacie "ludzkiej twarzy". "Traktuję Jokera
jako jednego z mitologicznych mistyfikatorów", mówi O'Neil. "Cokolwiek
jest z nim nie w porządku to jest to coś tak złego i dziwacznego, że nikt
nigdy tego nie rozszyfruje. Jego działania są całkowicie kapryśne. W moim
mniemaniu on może być (sporadycznie co prawda) zdolny do nielogicznej życzliwości,
jak też do niezrozumiałego okrucieństwa. Myślę, że jest on najlepszym naciągaczem
w dziejach całej literatury. Nawet Hannibal Lecter jako drugi macher mu
w tym nie dorównuje". Wszelako Alan Moore pozostawia pytanie o prawdziwość
pochodzenia Jokera bez odpowiedzi poprzez sławetne kwestie szaleńca: "Niebezpiecznie
jest pamiętać" lub "pamięć jest wielce zdradliwa". Prawdopodobnie
szaleniec nie jest z nami do końca szczery, a może przez cały czas kłamał.
Efektem tego jest poczucie u odbiorczy niepotrzebnie straconego czasu.
W końcu wychodzi na to, że komiks ten, oprócz brutalności i chorej filozofii
nie ma nic więcej do zaoferowania w sferze merytorycznej...
I tak oto przechodzimy do najważniejszego elementu "The Killing Joke",
który niejako wybawia nas z powyższej, nastręczającej sytuacji. Rzecz jasna
mowa tu o rozmowie Batmana i Jokera kończącą historię. Jesteśmy w niej
świadkami zajmującego momentu, kiedy to Batman wyciąga rękę do swojego
odwiecznego wroga, życząc mu jak najlepiej i chcąc pomóc mu powrócić na
łono społeczeństwa. Joker, w gorzkim momencie zachowania pełni władz umysłowych,
odmawia Nietoperzowi. Okazuje się, że powrót do tożsamości everymana nie
jest czymś, o czym Joker marzył. Obłąkaniec jednakowoż odpłaca się Nietoperzowi
ponurym żartem, który wywołuje u obu person intensywny, pełen życia śmiech.
Nie wiemy właściwie, co obu tak rozśmieszyło w anegdocie. Niemniej w moim
odczuciu obaj (a w szczególności Batman) uświadamiają sobie w tamtej chwili,
że ich waśń nigdy się nie zakończy. Są niczym Sylwester i Tweedy z kreskówek
Looney Tunes - ciągle odgrywają jeden scenariusz w kółko, nie widząc jego
definitywnego zakończenia. Taniec ten będzie trwał najprawdopodobniej do
momentu, aż jeden z nich (albo obaj) przemieni się w proch. Uzmysłowienie
sobie tej porażającej prawdy sprawia, że świat, w którym egzystują, staje
się nagle jednym, wielkim żartem. Zabójczym żartem.
20 lat później...
Lektura specjalnej edycji "Zabójczego Żartu" przypominała mi
seans "The Rebuild of Evangelion". W "Rebuild" twórcy
kultowego anime "Neon Genesis Evangelion" za cel postawili sobie
przedstawienie pierwotnego szkicu fabularnego w kompletnie nowej formie
wizualnej, odkrywającej w całej okazałości współczesne możliwości animacji
wspomaganej komputerowo. Bolland co prawda nie zmienia ani jednego słowa
w historii Moore'a, ale tchnął w nią za to drugie życie za sprawą kompletnie
nowej koloryzacji oraz pomniejszych zmian kosmetycznych na poszczególnych
kadrach. Po błyskotliwym acz skrajnie pobieżnym wstępie Tima Sale'a możemy
wreszcie przeczytać "The Killing Joke" w wersji macierzystej,
graficznie zrobionym w całości przez Bollanda.
Przyznam się szczerze, że nigdy się nie czepiałem wkładu Johna Higginsa
w "Zabójczy Żart". Jego pożółkłe kolory, charakteryzujące się
jaskrawością, nadawały historii narkotycznego klimatu. Nastrój ten można
poczuć w przerażających, psychodelicznych sekwencjach w parku rozrywki.
Wszelako nie można zarzucić Higginsowi nadawania co poniektórym elementom
środowiska historii ten sam koloryt. Wystarczy wspomnieć chociażby tron
Jokera, składający się ze sterty plastikowych niemowlaków. U Bollanda taka
sytuacja nie ma miejsca - każdy przedmiot, ubranie, nawet najmniejszy szczegół
posiada swoje unikalne ubarwienie. Największe zmiany dosięgły sceny retrospekcyjne,
którym nadano frapującą czarno-biało-szarą tonację z jednokrotnym użyciem
innych barw. Podobieństwa do "Sin City" są tutaj jak najbardziej
na miejscu, i to w najlepszym tego słowa znaczeniu. Mimo wszystko, nowa
tonacja "Zabójczego Żartu" zatraca schizofreniczny nastrój poprzedniej
edycji, skupiając się bardziej na realizmie i emanowaniem smutkiem. Tym
samym, przechodzenie z jednej strony na drugą jest trudniejsze, gdyż komiks
stał się jeszcze bardziej przygnębiający, smętny. Wydaje się, że w realiach
tego komiksu zamarło całkowicie dobro - dookoła emitowany jest mrok, szarość,
pesymizm.
Jednakże
zmiana barw i wstęp rysownika "The Long Halloween" to
nie jedyne dodatki, jaki mamy okazję zobaczyć w tym wydaniu. Po przeczytaniu
komiksu czeka nas wyczerpujący komentarz Briana Bollanda objaśniający proces
nakładania nowej kolorystyki, niezwykle lekki i dostarczający porywających
wrażeń. Na deser zaś pozostawiono krótką historię - "An Innocent Guy",
która wpierw ukazała się w pierwszej antologii "Batman: Black & White".
I tutaj została opublikowana w formie pokolorowanej. Dość powiedzieć, że
pasuje do utworu przewodniego dzięki specyficznemu poczuciu humoru i podkreśleniem
śmiertelności Mrocznego Rycerza. Niemniej nie można odrzucić wrażenia,
jakoby główną gwiazdą tej kolekcji był Brain Bolland. Alan Moore jest wspomniany
tutaj jedynie okazyjnie. Oczywiście scenarzysta nie podzielił się w tym
albumie żadnymi swoimi przemyśleniami z powodu wcześniej wspomnianego konfliktu
z DC Comics. Odczuwa się pewien niedosyt, jeżeli przypomnimy sobie rocznicowe
wydanie "Azylu Arkham", w którym zarówno rysownik, jak i scenarzysta
dokładają swoje pięć groszy do dodatków i smaczków. Z wielką chęcią przeczytałoby
się scenariusz Moore'a, chociażby jego posłowie. Niestety, są to naiwne
marzenia komiksowego entuzjasty....
"Barman": "The Killing Joke Special Edition" jest
albumem sprawiającym wiele przyjemności i frajdy. Jest niczym obcowanie
z obfitym wydaniem DVD klasyka filmowego, którego nie oglądałeś od lat.
Nowa paleta barw (podobnie jak pierwotna) nadaje dziełu Moore'a i Bollanda
nowy klimat, który zaskarbi sobie równie wielu wielbicieli, jak i wrogów.
Z pewnością będzie to jeden z tych albumów, do których będę wracał co jakiś
czas. Niemniej, radziłbym nabyć również pierwszą wersję "Zabójczego
Żartu", dostępną chociażby w "DC Universe: The Stories of Alan
Moore". Dopiero posiadając obie odsłony tego dzieła posiada się o
nim pełne wyobrażenie i międzyczasie można się zdecydować, która wizja
jest dla nas bardziej przyswajalna. Koniec końców jednak jest to komiks,
który prezentuje w pełnej krasie obecne możliwości kolorystyczne. A te
poszły ostatnimi latami niesłychanie daleko...
Michał Chudoliński
P.S. Wypowiedzi Dennisa O'Neila, Alana Moore'a i Briana
Bollanda pochodzą z tekstu "The Killing Joke: Twenty Years Later" zamieszczonego
na łamach www.comicbookresources.com
"Batman: The Killing Joke Special Edition"
Data wydania: marzec 2008 (USA)
Wydawnictwo: DC Comics
Scenariusz: Alan Moore, Brian Bolland
Rysunki, okładka, kolor: Brian Bolland
Oprawa: twarda, obwoluta
Papier: kreda
Ilość stron: 64
Cena: $17,99 (wydanie zbiorcze)
| |