|
Jarek
Obważanek
Komiksowa kawa
Najgorsza okładka świata
Ubolewam
nad tym, jak niektórzy polscy wydawcy podchodzą do kwestii okładek swoich
komiksów. Sam nie wiem, co jest gorsze - fatalne lokalizacje okładek zagranicznych,
własne "błyskotliwe" pomysły wydawcy czy autorskie projekty rodzimych
rysowników?
Czasami chodzi o drobiazgi, ale i one mnie drażnią. Np. tytuł pierwszego
tomu "Loveless" wychodzi poza kontur dziewczyny, wbrew intencjom
autora oryginału. Zazwyczaj jednak, jeśli okładka jest już zepsuta, to bardzo
zauważalnie. Trzymając się tego samego wydawcy zwracam uwagę na beznadziejną
czcionkę tytułu one-shota "Objawienia", która nijak się ma do
oryginalnych zawijasów.
Przykładem z innego ogródka jest polska wersję okładki "Najgorszej
kapeli świata". Zwarta bryła słowa UTOPIA została zastąpiona rozstrzelonym
słowem ŚWIAT, w literkę S wbił się jakiś klocek (bo to przecież nie ogonek).
Litościwie przemilczę błąd na grzebiecie, bo to zdarza się największym graczom
(tyle, że Egmont wycofał "Wyspę lododowych mórz", a Taurus ograniczył
się do przeprosin - i to tylko na forum Gildii).
Nie wyciągałbym może tematu "Kapeli", gdyby nie to, że tutaj
na okładce się nie kończy. Dopiero środek bije po oczach tragicznym przygotowaniem.
Numery stron są napisane trzema różnymi fontami, dedykacja jednej części
jest na prawej, drugiej na lewej stronie, łamanie wstępu i tekstów na skrzydełkach
jest delikatnie pisząc nieciekawe (że nie wspomnę literówek i góry brakujących
znaków diakrytycznych).
To jednak nie są jedyne grzechy wydawcy, który niegdyś chwalił się tym,
że do wykonania polskiego logo "Goona" zatrudnił Tomka Leśniaka.
Taurus nie zadał sobie tego samego trudu polonizując "Schhh!" Jasona.
Poszedł po linii najmniejszego oporu i wstawił byle jaką czcionkę z komputera*.
Smutne jest też to, że dużo lepszy obrazek jest na tyle okładki, niż na
przedzie. Ale to już kwestia gustów.
A skoro o gustach, to wczoraj (17 lipca) wpadła mi do skrzynki okładka "Dyni
z majonezem" zrobiona od podstaw przez Hanami. Tani efekt komputerowy
w tle, fatalne liternictwo, zachwiana kompozycja, mdła kolorystyka. Jedna
z gorszych okładek komiksu, jakie ostatnio widziałem. Dlaczego wydawnictwo
odrzuciło obydwie okładki oryginalne? Pierwsza im się po prostu nie podobała,
a druga przywoływała skojarzenia z rysunkiem wykreślnym, zresztą żadnej
nie stworzyła autorka komiksu - tak w skrócie odpowiedziało Hanami. Ten
ostatni argument w ogóle do mnie nie trafia, bo przykładów dobrych okładek
zrobionych przez inne osoby, niż środek, jest od groma. W zasadzie ani autor,
ani wydawca nie muszą umieć robić okładek. Wystarczy żeby zlecili robotę
komuś, kto potrafi.
Niezłą okładkę do "Serca wilkołaka" za Przemysława Chojnackiego
zrobił Daniel Chmielewski. Klimatyczna, na temat, wyraźnie nawiązuje do
klasyki i jednocześnie puszcza oko do fanów gatunku (oko puszcza modelka,
żeby nie było, że okładka sama z siebie ma jakieś oczy). Co ciekawe, Chmielewski
do swojego własnego komiksu zrobił okładkę wyjątkowo marną. To zresztą wyraźny
dowód na to, że niejeden autor kompletnie nie liczy się z opakowaniem swojego
towaru - narysował komiks, pracował nad nim miesiące, lata, po czym w jeden
wieczór, na kolanie zrobił byle jaką okładkę.
Ale nawet, jeśli autorowi nie zależy, to powinno zależeć wydawcy! Dobrym
przykładem jest tutaj "Bajabongo", album, którego oryginalna okładka
została odrzucona przez Kulturę Gniewu. Marek Turek dostarczył jeszcze kilka
diametralnie innych propozycji, ale w końcu to Jarek Składanek na bazie
jego rysunków zaprojektował okładkę, która trafiła do druku.
Specyficznym przypadkiem w tej wyliczance jest Ladida Books. Wydawnictwo
to uparcie zamienia ciekawe, odręczne fonty, na jedną i tę samą czcionkę,
bezlitośnie pozbawiając okładki pierwotnego uroku i wprowadzając jednocześnie
niezrozumiałą unifikację.
Osobnym zagadnieniem są logotypy wydawców wrzucane bez opamiętania na okładki
- częstokroć za duże i w dodatku szkaradne. Ale nie będę rozwijał tego zagadnienia,
bo o dobre logo na komiksowym poletku jest dość trudno - właściwie tylko
Post, Mandragora i Kultura Gniewu mogą pochwalić się czymś ciekawym.
Pojechałem takim mentorskim tonem, że pewnie i tak nikt nie doczytał do
tego miejsca. Więc oszczędzę sobie na zakończenie światłych uwag o tym,
jak istotne jest opakowanie dla sprzedaży produktu. A w następnym odcinku
będę przepowiadał Christine Jensen rychły odlot z polskiego rynku.
Jarek Obważanek, 18.07.2008
* Już po publikacji powyższego tekstu wydawnictwo wyjaśniło, że nie jest
to byle jaka czcionka z komutera, tylko font stworzony przez Jasona. Jednak bez względu na pochodzenie, literki "SSS" wyglądają
w tytule źle, ponieważ są dokładnie takie same. Gdyby było to pismo odręczne,
każda litera miałaby delikatnie inny kształt. | |