|
"Authority" tom 4: "Narodziny"
Na
rodzimych forach internetowych pojawiło się wiele głosów, że "Authority"
staje się lepsze z każdym kolejnym tomem. Trzeba przyznać rację
autorom tych słów. Zapomnijcie o runie Ellisa, prawdziwa zabawa
zaczyna się z Markiem Millarem.
Zmianie ulegli nie tylko autorzy serii, ale także
sama grupa Authority. Bohaterowie stali się gwiazdami mediów,
a po śmierci Jenny Sparks przywódcą został Jack Hawksmoor. Jednak
mimo wszystkim przemianom, dalej głównym celem ekipy jest ratowanie
świata. Okazało się bowiem, że w Singapurze znaleziono niezwykle
potężne, nowe wcielenie Jenny, ukryte pod postacią niemowlęcia.
Zadaniem grupy jest znalezienie go, zanim zrobi to wroga organizacja.
Sama fabuła nie stanowi o wyższości nowego scenarzysty. Najważniejszym
aspektem jest poprowadzenie akcji. Millar sprawił, że zaczynamy
czytać ten komiks z najczystszą przyjemnością. O ile Ellis często
przynudzał swoją poprawnością i niemożnością wybicia się ponad
przeciętność, tak Mark Millar poszedł zupełnie odmienną drogą.
Pełno u niego siarczystych dialogów (niektóre teksty są naprawdę
dobre!), brutalnych scen (wreszcie mamy odpadające mózgi itd.),
czy oryginalnych pomysłów. Do najciekawszych należą takie akcje,
jak np. wymordowanie całego oddziału położniczego. Poprzedni autor
stworzył postacie o dużym potencjale, jednak nie potrafił ich
wykorzystać. Teraz tak zakręceni goście, jak Midnighter czy Doctor
zaskakują jeszcze bardziej. Nareszcie stworzono także ciekawych
antagonistów. Do tej pory były to najczęściej klony, czy inne
nieciekawe twory. W tym tomie mamy zaś do czynienia z postaciami
obdarzonymi ciekawym charakterem i ciętym językiem.
Od strony graficznej nie zmieniło się zbyt wiele. Frank Quitely
stanowi kontynuację dla Briana Hitcha. Dalej jest to bardzo poprawna,
mainstreamowa kreska. Zauważyłem jednak, że o ile niektóre kadry
wyglądają naprawdę fajnie, to inne są mocno niedopracowane. Denerwującą
sprawą są niekiedy fatalnie położone kolory. Niektóre kadry mają
paskudne tła w postaci męczących oczy, jaskrawych kolorów, które
nie pasują do całości.
Należy pochwalić Manzoku, za to,że w przyzwoitym tempie wydaje
kolejne tomy serii. Standard wydania jest wysoki, jak wspominałem
w poprzednich recenzjach, nie różni się on od wydań oryginalnych.
Do tego cena komiksu nie jest wcale wygórowana.
Autor w świetny sposób oszlifował pomysły poprzednika. Wreszcie
"The Authority" stało się oryginalne i wybiło się ponad
przeciętność, z zalewu bardzo podobnych pozycji. Zachęcam wszystkich
tych, którzy zrazili się do tego tytułu. Wraz z nadejściem runu
Millara, seria ta nabrała nowej jakości. Wypada mieć nadzieję,
że w kolejnym tomie dostaniemy jeszcze więcej podobnej rozrywki.
Maciej Kosuń
"Authority" tom 4: "Narodziny"
Tytuł oryginału: The Nativity
Scenariusz: Mark Millar
Szkic: Frank Quitely (Vincent Deighan)
Tusz: Trevor Scott, Mark Irwin, Scott Williams
Kolory: David Baron
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Wydawca: Manzoku
Data wydania: 07.2008
Wydawca oryginału: DC Comics - WildStorm
Data wydania oryginału: 11.2000
Liczba stron: 100
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 27,90 zł
| |