|
"Silver Surfer: Requiem"
Wydany przez Mucha Comics "Silver Surfer: Requiem" to pożegnanie z byłym heroldem Galactusa, Pożeracza Światów; historia opowiadająca o jego śmierci. Jak to bywa w przypadku ostatnich rozdziałów z życia herosów, tak i ten przepełniony jest patosem, nie brak w nim doniośle brzmiących słów. Z jednej strony utalentowany Jean Michael Straczynski zawarł w opowieści wiele niebanalnych myśli, z drugiej wydaje się, że w ich natłoku gubi się sens przesłania.
No właśnie, o jakim rodzaju myśli przewodniej można mówić w przypadku tej historii z Silver Surferem w roli głównej? Otóż na pierwszy plan wysuwa się pragnienie pokoju, idea wolności. Sam tytułowy bohater jest o tyle ciekawy, że najpierw poszukiwał dla swojego pana i stworzyciela światów skazanych na pożarcie (kreowany jednoznacznie na postać negatywną), aż doszło do tego, że przeciwstawił się jego woli, by ratować Ziemię (stając się tym samym postacią pozytywną). W pamięci należy mieć również motyw, jakim kierował się Norrin Radd, mieszkaniec planety Zenn-La, stając się posłańcem zniszczenia wcielonego. Był to bowiem z jego strony akt rozpaczy, związany z pragnieniem ocalenia własnego świata przed zagładą. I w tym kontekście zupełnie inaczej patrzy się zarówno na samego bohatera, jak również jego przemyślenia natury egzystencjalnej, w tym próby ich wcielania w życie. Stanowią one tym wiarygodniejszą podstawę do opowiedzenia ciekawej historii. Historii z morałem, jakkolwiek doniośle brzmi to w przypadku amerykańskiego mainstreamu spod szyldu Marvel Comics.
Tyle tylko, że wspomniany J. M. Straczynski starał się jak tylko mógł uczynić z Silver Surfera pokutującego i zarazem nieskazitelnego krzewiciela pokoju, w wyniku czego na niespełna stu stronach komiksu bohater stara się spełnić jak najwięcej dobrych uczynków, wygłaszając przy tym tak wiele ważnych słów, że aż staje się to zbyt piękne, a zarazem nienaturalne. Trzeba znać umiar, ponieważ jego brak może przyczynić się do koloryzowania pewnych rzeczy, czyniąc je mniej wartościowymi, osłabiając ich wartość.
W ten oto sposób requiem dla Silver Surfera stało się laurką, na którą każda mama spojrzałaby z niedowierzaniem, dopatrując się w słowach własnego dziecka zasłyszanych bądź skopiowanych skądś treści ułożonych w miarę spójną całość. Do tego niejako przyłączył się polski wydawca, dając komiksowi twardą oprawę - zupełnie niepotrzebnie podnosząc jego wartość rynkową.
Owszem, grafiki Ribica dobrze ogląda się na kredzie. Jego malarski styl pasuje również do założenia epickości komiksu, choć mimo wszystko plansze zdają się być nierówne warsztatowo. Wpływa na to swego rodzaju rozbieżność pomiędzy jakością teł, w tym otchłani kosmosu czy budowli, a jakością wizerunków postaci ludzkich. Te pierwsze wychodzą artyście zdecydowanie lepiej. Studium postaci pozostawia znacznie więcej do życzenia. O ile postać tytułowego bohatera w tej manierze prezentuje się w miarę dobrze, poza niektórymi grymasami twarzy, o tyle pozostałe postacie wyglądają zbyt sztucznie - zwłaszcza twarze budzą wrażenia ulepionych z plasteliny. Warto jeszcze zauważyć, że całkiem ciekawie wyszedł Ribicowi Człowiek-Pająk, pozostając bodajże najmroczniejsza postacią w tej historii.
Nie chcę powiedzieć, że "Silver Surfer: Requiem" to komiks zły. Jego lektura sprzyja refleksji i generalnie wywołała we mnie całkiem pozytywne emocje. Natomiast są w nim momenty, w których scenarzysta zdecydowanie przesadził, co przekłada się na niższą ocenę całości.
Jakub Syty
"Silver Surfer": "Requiem"
Tytuł oryginału: "Silver Surfer": "Requiem"
Scenariusz: J. M. Straczynski
Rysunki: Esad Ribic
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Mucha Comics
Data wydania: 11.2008
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania oryginału: 12.2007
Liczba stron: 96
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 59,00 zł
| |