"Lanfeust w kosmosie" album 6: "Zdrada pirata"

 

Przygody Lanfeusta w kosmosie powoli zbliżają się ku końcowi. Na arenie wydarzeń pojawia się powietrzny pirat Thanos, który sieje postrach w szeregach wroga. Po dłuższej przerwie mocnym akcentem swoją obecność zaznacza Hebius. Jednakże pod wpływem czaru, Glace chwilowo "pracuje" dla konkurencyjnego obozu, wycinając w pień dotychczasowych sprzymierzeńców. Nie bez przyczyny nazwany został Masakratorem, jako zbrojne ramię Thanosa.

Przed Lanfeustem arcytrudne zadanie do wykonania. Nie tylko musi zaprowadzić porządek w galaktyce, aby wszystko wróciło do normy, ale również stawić czoła nowemu zadaniu, które na razie zdecydowanie go przerasta. Rodzicielstwo nie jest najmocniejszą stroną kowala z Glininu, a w dodatku syn specjalnie nie jest wylewny dla swojego "tatusia". Pilnowanie młodzieńca nie wychodzi Lanfeustowi na zdrowie, bowiem sam posiada duszę hulaki i podatny jest na wszelkiego rodzaju imprezowanie. Najwyraźniej wolałby po stokroć mierzyć się w walce z nieustępliwym przeciwnikiem aniżeli opiekować Glinem.

W "Zdradzie pirata" autorzy odkrywają znaczną część kart przed czytelnikami. Poznajemy stawkę, o jaką toczy się kosmiczna wojna, a także podłoże konfliktu między Dolfantami a Fatacelsjuszami. Gdzieś w tej galaktycznej zawierusze znalazło się również miejsce dla mieszkańców Eckmul i ich niesamowitych zdolności. To właśnie one wzbudzają u księcia Dheluu największe zainteresowanie, są gwarancją na ziszczenie marzeń.

Kontynuacja perypetii Lanfeusta przeniesiona w przestrzeń kosmiczną z albumu na album zaczyna przypominać dublowanie pomysłów i przykładanie większej uwagi do kolejnych starć między postaciami. Arleston coraz głębiej gmatwa się w fabule, starając się co krok zaskoczyć czymś czytelnika. Nie widać jednak rezultatów tego działania, co najwyżej można to nazwać sztucznymi próbami przedłużania serii w nieskończoność. Następujące po sobie zwroty akcji są tak gwałtownie, że nawet George Lucas miałby problemy z upchnięciem ich do gwiezdno-wojennego epizodu. Rzucanie kolejnych kłód pod nogi bohaterów powoduje jedynie znużenie lekturą, ponieważ wiemy, że wcześniej czy później i tak czeka nas przewidywalne rozwiązanie. Albumu nie ratuje nawet humor, który do tej pory był mocną stroną cyklu. Dowcipy trolla czy pozostałych jego przyjaciół po prostu spowszedniały.

Graficznie "Zdrada Pirata" nie odbiega normą od wcześniejszych albumów serii. Rysunki Tarquina są estetyczne i szczegółowe, a całość została ukazana w palecie nasyconych barw. Wzorem Shlimaka można spytać: "Do Kaduka! Kiedy koniec tych wojaży?" Czas najwyższy, aby Lanfeust złapał najbliższy prom kosmiczny w kierunku rodzinnego domu i zajął się porządnie rodziną. Niech trochę "pomatkuje" swojemu synowi, a czytelnicy odrobinę odpoczną od jego przygód.

Marcin Andrys

"Lanfeust w kosmosie" tom 6: "Zdrada pirata"
Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunek: Didier Tarquin
Kolor: Claude Guth
Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 56
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena: 24,90 zł