O komiksie węgierskim najdłużej cz. 1
I. Do 1989 w krajach socjalistycznych komiks był uważany za kiczowaty, pozbawiony gustu wytwór kultury kapitalistycznej.
Nie znaczy to, że w komiks się tu w ogóle nie rozwijał.
Jednak rozwój ten bardziej wynikał z ambicjonalnych poszukiwań artystycznych twórców niż był stymulowany z zewnątrz.
To zrozumiałe, bowiem w sytuacji reglamentowanego przez państwo dostępu do zagranicznych komiksów, każdy autor musiał "kombinować na własną rękę", metodą prób i błędów uczyć się komiksowej narracji.
A komiksowe medium w latach 60 i 70-tych kusiło "nowością" wielu grafików. W Polsce próbowali się z nim mierzyć ilustratorzy z najwyższej półki - Janusz Stanny, Szymon Kobyliński, Waldemar Andrzejewski czy Jerzy Skarżyński. Oczywiście w krajach o bogatej kulturze sztuki ilustracji czy sztuki animacji, opanowanie medium komiksowego przychodziło szybciej.
Chyba najszybciej z tzw. "demoludów" komiksowe rzemiosło opanowali Węgrzy.
II. Węgry to kraj o bogatej tradycji autorskiego kina animowanego. Podobnie jak w Polsce, Czechosłowacji czy ZSRR, na Węgrzech animacja była ważnym składnikiem kinematografii krajowej. W 1980 r. nagrodą Oscara uhonorowano Ferenca Rofusza za 5-minutową animację zatytułowaną "Mucha".
Starsi czytelnicy komiksów pamiętają zapewne charakterystyczną "animowaną" kreskę węgierskiego rysownika Atilli Dorgay'a (ur. 1927 r)- autora komiksów "Bambi","Księgi dżungli" czy "Przygód dobrego wojaka Szwejka". Należy dodać, że autor ten był również doskonałym animatorem - autorem serii "Vuk" i długometrażowego filmu "Szaffi".
III. Komiksowy dorobek twórców węgierskich z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych jest ogromny. Mimo, że liczących się twórców było w zasadzie tylko kilku - scenarzysta Tibor C.Horwath, rysownicy: Ernö Zorad, Imre Sebök, Poul Kocmoros, Atilla Dargay, Atilla Fazekas, Nemeth Jeno. Cechą charakterystyczną ówczesnych węgierskich komiksów jest to, że niemal wszystkie były adaptacjami literatury popularnej, klasycznej i tej, którą dziś nazywamy "młodzieżową" - powieści Londona, Twaina, Dumasa, Dickensa, Sienkiewicza, Verne'a, Scotta. Zresztą komiksowe adaptacje literatury były modne wtedy na całym świecie - także w krajach francusko i hiszpańskojęzycznych. Dość wspomnieć o serii Classic Comics, w ramach której ukazała się adaptacja "Ogniem i mieczem".
Pisząc o komiksowych adaptacjach autorów węgierskich, nie sposób zatrzymać się na chwilę przy pracach Imre Seböka. Komiksy te znamionuje wysoki kunszt graficzny. Artysta znakomicie potrafił oddać "ducha" adoptowanych książek, pokazać klimat portowych knajp, życie na żaglowcu, przygodę w odkrywania nowych lądów ("Robinson Crusoe", "Zaginiony Świat"), napoleońskie bitwy, mityczną Anglię czy czasy konkwistadorów.
Jego bohaterzy są zawsze pełnymi życia, zahartowanymi, "twardymi" ludźmi, gotowymi na przygody.
Artysta nie unikał zbliżeń twarzy bohaterów, które tu są pełne namiętności i uczuć.
Warto podkreślić, że Sebök rysował komiksowe ilustracje do klasyki literatury "młodzieżowej" niezwykle realistyczną kreską, co dziś jest rzadko spotykane w tego typu literaturze. Wystarczy wejść do najbliższej księgarni, by się przekonać w jak bardzo naiwny, daleki od "powieściowej rzeczywistości" sposób ilustrowane są powieści dla "młodzieży".
Dużą popularnością cieszyła się tematyka westernowa czy związana z pierwszymi osadnikami i traperami Ameryki Północnej. Czytywano powieści Maya, Curwooda, Londona - wiele z nich trafiło na karty węgierskich komiksów. Tematykę westernową podejmowali wszyscy wymienieni wyżej twórcy, zdominowała ona niemal zupełnie komiksy rysowane przez Jeno Nemetha.
Trudno powiedzieć, co zadecydowało o takiej popularności komiksowych adaptacji literatury. Czy brak oryginalnych scenarzystów i scenariuszy? Myślę, że nie do końca.
Niewątpliwie komiksami interesowała się, podobnie jak dziś młodzież. Jednocześnie wśród młodzieży w latach 60-,70- i 80-tych ogromną popularnością cieszyła się literatura przygodowa, podróżnicza, westernowa, antyczna. W Polsce zaczytywano się powieściami Fiedlera, Szklarskiego, Bahdaja, Wernica - i ciągle Sienkiewicza, a na Węgrzech Jokaia Móra.
Wydaje mi się, że główna przyczyna w modzie na adaptacje leżała w przekonaniu wydawców, że najlepsze fabuły dostarczą właśnie popularne powieści oraz w przekonaniu, że czytelnik będzie chciał zobaczyć znanych sobie bohaterów także na kartach komiksu.
Lista węgierskich komiksowych adaptacji literatury jest bardzo długa. Dość wymienić te najpopularniejsze powieści: "Robin Hood", Ivanhoe", "Olivier Twist", "Robinson Crusoe", "Ben Hur", "Faraon", "Krzyżacy", "Winnetou" i wiele innych zapomnianych dziś tytułów znanych już tylko miłośnikom literatury i... węgierskiego komiksu.
Sławomir Zajączkowski
|