O komiksie węgierskim najdłużej cz. 2
IV. Z czasem twórcy sięgali również po inne tematy - modne były kryminały, komiksy SF, tematyka romansowa, sensacyjna, sporadycznie pojawiały się komiksy z czasów II wojny światowej. A więc wszystko to, co wiązało się z szeroko pojętą przygodą. Nadal jednak przeważały adaptacje literatury.
Skąd taka różnorodność tematyczna? Wydaje mi się, że jeszcze w latach 80-tych, komiksy konkurowały z beletrystyką, rynkiem kaset video i raczkującym dopiero rynkiem gier komputerowych. Konkurowały o pierwszeństwo w popularności wśród młodzieży. Stąd ich duża "aktywność".
Jednak adaptacje literatury miały i negatywne skutki dla komiksu jako takiego - mam wrażenie, że to właśnie w latach 80-tych wśród polonistów w Polsce narodziło się przekonanie, że komiks to "uboga literatura", trywializująca i spłaszczająca przekaz literacki. Być może przysłużyły się temu dostępne szeroko na rynku komiksowe adaptacje. Zwłaszcza te mniej udane.
Warto zwrócić uwagę, że na Węgrzech powstał pierwszy we wschodnim bloku magazyn poświęcony literaturze science-fiction - "Galactica" (kilka lat przed naszą "Fantastyką").
Elementy fantastyki odnajdujemy w twórczości Atilli Fazekasa i Ernö Zorada.
Ernö Zorad (1911-2004) był niewątpliwie najwszechstronniejszym węgierskim rysownikiem komiksowym.
W jego twórczości znajdują się komiksy historyczne, przygodowe, SF, sensacyjne, westerny, czy adaptacje patriotyczno-romantycznych powieści Jokai'a Móra. Ciekawe, że Zorad niektóre swe komiksy narysował w humorystycznej konwencji.
Patrząc na tak wielka różnorodność tematyczną Zorada i wielka spuściznę, jaką po sobie zostawił, nie sposób pokusić się o ocenę tych prac. Która tematyka, które prace wypadły najlepiej?
Przyznam, że mi najbardziej podobają się komiksy będące adaptacjami powieści historycznych Jokai'a Móra (1825-1904). Tematem powieści Móra często były walki niepodległościowe, jakie toczyli Węgrzy z austriackimi Habsburgami i osmańskimi Turkami. Ich akcje rozrywały się w XVII i XVIII wieku w kostiumowym klimacie.
Zorad swe historyczno-romantyczne komiksy zapełnił przystojnymi huzarami, pięknymi pannami, malowniczymi dworkami, zgrabnymi końmi, wystawnym wystrojem wnętrz z epoki. Jednym słowem - romantyzmem. A wszystko to z wielkim znawstwem, wyczuciem przedmiotu, mody, architektury, koloru. Mnie te komiksy, a raczej rysunki Zorada, przypominają "temperaturą" rysunki równie wielkiego polskiego ilustratora - o dziewięć lat starszego od Zorada - Jana Marcina Szancera.
Pál Korcmáros to kolejna ważna dla komiksu węgierskiego postać. Ten niezwykle płodny artystycznie rysownik zostawił po sobie duży dorobek twórczy. Artysta dysponował ciekawą kreską, która oscylowała na granicy karykatury, rysunku realistycznego i ilustracji gazetowej - i w zależności od przyjętej konwencji komiksu była bardziej lub mniej humorystyczna.
V. W latach 70-tych w wielu krajach socjalistycznych powstawały popularne magazyny komiksowe, a wielu rodzimych artystów dopiero próbowało sił w komiksie.
Okazało się wtedy, że Węgrzy już dysponują pokaźnym zbiorem gotowych komiksów i wielkim potencjałem twórczym. Nic dziwnego więc, że właśnie prace artystów węgierskich stały się głównych towarem eksportowym do innych krajów demokracji ludowej i były uzupełnieniem rozwijającej się twórczości rodzimej.
Prace Węgrów drukowano m.in w Polsce (magazyn "Relax" i "Alfa"), NRD (magazyny "Trommel","Frösi" i "Mosaik"), Czechosłowacji i Jugosławii.
Komiksy Węgrów spotykały się w Polsce z różnym przyjęciem.
Ewidentnie wywarły wpływ na twórczość takich artystów, jak Jerzy Ozga. Dziś jednak już żaden artysta komiksowy nie łączy początków swojej fascynacji historiami obrazkowymi z komiksami węgierskimi.
Nie wchodząc w dyskusję na temat wartości artystycznej węgierskich komiksów, trzeba powiedzieć, że ich druk przypadł na trudny ekonomicznie w Polsce okres lat 80-tych. Często były one wówczas drukowane na brzydkim żółtym papierze ("Faraon", "Bambi") lub w małym formacie ("Przygody Artura i Gemmy", "Przygody dobrego Wojaka Szwejka"), co znacznie obniżało ich jakość. Stosunkowo najlepiej wypadły komiksy Sëboka drukowane w magazynie "Alfa".
W Polsce najczęściej drukowane były prace Zorada - "Ostatni Mohikanin", "Winnetou i Old Shatterhand", "Miasto Milczacych rewolwerów", "Skarby Majów", "Yankes na dworze króla Atrura", "Kapitan Blood"- na motywach R.Sabatiniego i inne.
Z prac Fazekasa widzieliśmy m.in. "W niewoli u piratów kosmosu", "Faraona", "Przygody Artura i Gemmy", "Dziedzictwo Inków"; z prac Sëboka "Tajemnicza wyspę" na motywach Fiedlera, "Świątynię Słońca" (w Relaxie), "Zaginiony świat" (w "Alfie"); z prac Dargaya m.in. "Bambi" i "Przygody dobrego wojaka Szwejka". Z prac Pála Korcmárosa - nic.
W niemieckich magazynach "Trommel","Frösi" i "Mosaik" (w NRD) czytelnicy dostali większy nieco wybór, choć jakościowo z drukiem bywało różnie.
Czytelnika polskiego zainteresują zapewne polskie akcenty komiksów węgierskich. Wspomniany już Imre Sebök i scenarzysta Tibor C. Horvath dokonali adaptacji (przyznajmy, dość luźnej) powieści Arkadego Fiedlera - "Wyspa Robinsona", z kolei Erno Zorad ma w dorobku adaptację jednego z opowiadań Stanisława Lema (scenariusz ponownie Tibor C.Horwath).
Jednak najwięcej polskich akcentów można odnaleźć w twórczości innego wielkiego twórcy węgierskiego - Atilli Fazekasa. Ten urodzony w 1948 roku i nadal czynny twórczo artysta to autor ponad 150 historii i 4500 plansz, redaktor magazynów "Botond" i "Szexi". Ma w dorobku komiksy na podstawie powieści Henryka Sienkiewicza, Janusza Messnera, Adama Bahdaja i Bolesława Prusa.
Atilla Fazekas narysował w sumie cztery komiksy będące adaptacjami polskich autorów. Były to kolejno - "Faraon" (1977 r.) na motywach B. Prusa, "Czarne Sombrero" (1982 r.) na motywach A. Bahdaja, "Czarna Bandera" (1988 r.)na motywach J. Meissnera oraz "Krzyżacy" (1992r.) na motywach H. Sienkiewicza. Choć w przypadku "Faraona" i "Krzyżaków" trafniejszym byłoby stwierdzenie, że są to raczej adaptacje filmów, autor projektując główne postacie komiksu brał bowiem pod uwagę fizjonomie aktorów, grających w filmowych adaptacjach.
Tylko pierwsza wymieniona wyżej praca ukazała się w Polce. Oglądając z polotem i wielkim pietyzmem narysowany przez Fazekasa komiks do cyklu o Hornblowerze (rys.9), możemy żałować , że nie oglądaliśmy u nas komiksu o Janie Martenie vel Kunie, na podstawie powieści Janusza Meissnera o romantycznym XVI-wiecznym polskim korsarzu i stworzonym przez niego państwie wśród Indian.
Stopniowy dostęp do komiksów z Europy Zachodniej w latach 90-tych wymuszał na redaktorach i komiksiarzach proponowanie bardziej dojrzałego języka komiksu, lepszej grafiki, ciekawszych tematów, oprawy graficznej, koloru. Dojrzewali też sami rysownicy - co raz pewniej poruszający się w komiksowej materii.
Zmieniały się warunki ekonomiczne, gusta czytelników. pojawiały się komiksy na licencjach zachodnich.
Z wielkich twórców nadal czynny zawodowo pozostawał Atilla Fazekas.
VI. Węgrzy dość wcześnie doczekali się klasycznych twórców.
Zaczynali tak jak w Polsce, czy innych krajach socjalistycznych: od fascynacji komiksowym medium. Ale z czasem to właśnie prace węgierskich artystów stały się towarem eksportowym do innych krajów socjalistycznych. Można powiedzieć, że w połowie lat 70-tych Węgrzy byli w naszym bloku "komiksowo bezkonkurencyjni".
Po latach poszukiwań formalnych i uczenia się "języka komiksu" musiały jednak nadejść inne problemy i zainteresowania - zwłaszcza tematyczne. Czy zatem coś z tej dominacji zostało do dziś? Warto byłoby się o tym przekonać.
Polscy wydawcy powinni przychylniejszym okiem spojrzeć na byłe kraje bloku wschodniego: Węgry, Czechy, Bułgarię, kraje byłej Jugosławii. Można założyć, że wspólne doświadczenia po 1989 roku skutkują zrozumiałą również dla Polaków tematyką, porównywalnymi problemami światopoglądowymi, podobnym humorem, podejściem do spraw aktualnych i historii. Pewnie ma to odbicie i w komiksach.
Biorąc pod uwagę, że w krajach postkomunistycznych kondycja rodzimego rynku twórców komiksu słabnie (a i dla "rodzimych" wydawców ważniejsze - a może prostsze? tańsze? - jest wydawanie komiksów na licencji francuskiej czy amerykańskiej), może jest jeszcze okazja i czas na to, żeby zobaczyć i przeczytać po polsku - tak jak kiedyś - czeski czy węgierski komiks?
Szkoda, że wydawcy nad Wisłą za wielkiego wyboru nam tu nie dają. Zdają się wierzyć, że komiksy o losach muzułmanki na Zachodzie, czy o kocie przeżywającym rozterki teologiczne w duchu talmudu są i dla nas, byłych "demoludów", najważniejsze. A jeśli nie są, to powinny być. I wstyd się przyznać, że może być inaczej.
Pewną jaskółką zmian mogą tu być wydany w 2007 r. przez wydawnictwo Zin Zin Press komiks pt. "Alois Nebel" (dotychczas ukazały się trzy części) autorstwa czeskich twórców - Jaroslava Rudiśa (scenariusz) i Jaromira 99 (rysunki) oraz działalność "Centrali" Michała Słomki.
A wracając jeszcze do Węgrów, w 2006 roku na Węgrzech ukazał się nowy komiks A. Fazekasa pt. "Tűzvihar 1956" (scenariusz Bán Mór). To komiks nawiązujący do pamiętnego powstania narodowego przeciwko sowieckiemu okupantowi z 1956 roku.
Widać więc, że nie tylko u nas powstają komiksy opowiadające o walkach z sowieckim czy niemieckim okupantem. Że są to tematy jakoś dla węgierskich i naszych twórców, i wydawców, ważne. Polski czytelnik miałby niewątpliwą przyjemność, gdyby mógł porównać osiągnięcia polskie i węgierskie w tej dziedzinie.
Warto też, na zakończenie, zwrócić uwagę na krytyczną publikację Sándora Kertésza pt. "Komiks pod socjalistyczną przykrywką. Pięćdziesiąt lat węgierskiego komiksu", która w 2008 roku ukazała się na węgierskim rynku wydawniczym. Książka opisuje najciekawszy okres w historii tego gatunku sztuki na Węgrzech obejmujący lata 1939 -1989.
Polscy czytelnicy i publicyści nie mogą się niestety (jeszcze?) pochwalić podobną publikacją, opisującą kompleksowo historię polskiego komiksu w tych latach. Czas najwyższy.
Sławomir Zajączkowski
|