"Bez komentarza"

 

 

Od dłuższego czasu dochodziły mnie słuchy o twórczości Ivana Bruna, którą zwykło się okraszać epitetami typu "bezkompromisowa", "brutalna", "mocna". Między innymi dlatego wyjątkowo niecierpliwie czekałem na komiks "Bez komentarza", od momentu, kiedy ten pojawił się wśród zapowiedzi wydawniczych Kultury Gniewu.

Na "Bez komentarza" składa się kilkanaście krótkich historii, wcześniej w większości publikowanych w miesięczniku "L`Echo des Savanes" oraz jedno-, dwustronicowych plansz będących projektami plakatów, okładek płyt czy magazynów. Już sama okładka zbioru - przedstawiająca nagą, przerażoną kobietę ostemplowaną współczesnymi piktogramami - idealnie oddaje ducha komiksu. Każde z opowiadań jest krytyką konsumpcjonizmu, makdonaldyzacji życia, egoizmu i hipokryzji dzisiejszego świata. Brun nie waha się wytykać znieczulicy społecznej i zjawisk takich jak mobbing, alkoholizm czy wyzysk. Część historii opiera na autentycznych postaciach i wydarzeniach. Na przykład jedno z opowiadań odnosi do prac meksykańskiej artystki Teresy Margolles, która w swojej sztuce wykorzystywała ludzkie organy i części ciała zmarłych osób z marginesu społecznego.

Komiksu z pewnością nie polecam osobom szczególnie wrażliwym. Brun epatuje przemocą i pornografią, stara się szokować, a wszystko po to, by zwrócić uwagę odbiorcy na poruszane przez siebie problemy. Ludzie z jego komiksów wyglądają niczym dzieci, zagubione i nieporadne w okrutnym świecie. Mimo zdeformowania proporcji postaci, rysunki Francuza są naturalistyczne, a momentami wręcz turpistyczne.

Najmocniejszą stroną zbioru są jedno- i dwustronicowe ilustracje, które jedynie sygnalizują dany problem. Jednoplanszówki - takie jak ta przedstawiająca ludzi zjadających siebie nawzajem w McDonaldzie czy parafraza obrazu "Tratwa Meduzy" francuskiego malarza Theodore'a Gericault'a - na długo zapadną w mojej pamięci. "Bez komentarza" wypada zaś gorzej wszędzie tam, gdzie Brun stara się tłumaczyć prawa rządzące konkretnymi zjawiskami. Niektóre historie wręcz męczą przesadnym, niepotrzebnym rozbudowaniem.

Komiks pozbawiony jest klasycznych dialogów, a postacie porozumiewają się ze sobą przy pomocy różnego rodzaju piktogramów i symboli. To bardzo ciekawy zabieg. Przedstawione w ten sposób wypowiedzi urastają momentami do pokaźnych rozmiarów i przybierają skomplikowane konstrukcje. Na tyle skomplikowane, że bardzo łatwo zgubić wątek i sens komunikatu. Paradoksalnie, mimo użycia prostych środków, zatraca się przez to klarowność przekazu. Być może Ivan Brun chciał skrytykować w ten sposób coraz bardziej uproszczoną formę komunikacji międzyludzkiej?

Podczas XX-tego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi miało miejsce spotkanie z francuskim autorem, który oznajmił, że obiektywnie ukazał poruszane w komiksie problemy. W żadnym wypadku nie mogę zgodzić się z jego stwierdzeniem. Brun świadomie przerysowuje niektóre problemy (jak w historyjce o reality show, w której ludzie konsumują własne odchody), z kolei inne rażąco upraszcza ("Nicość", "Ziemia jałowa"). Wbrew tytułowi komiksu, "Bez komentarza" jest tak naprawdę jednym wielkim komentarzem do współczesnego świata. Brun prezentuje swoje lewicowe - może nawet lewackie - spojrzenie na rzeczywistość, jednocześnie krytykując neoliberalne i neokonserwatywne postawy. W związku z tym, wypowiedź autora o jego rzekomym "obiektywizmie" jest zwyczajną demagogią.

Szkic jednej z pierwszych wersji okładki komiksu przedstawiał śmiejącego się mężczyznę, piłującego gałąź, na której siedzi. Żałuję, że owa ilustracja ostatecznie nie znalazła się w zbiorze. Jej symbolizm przemawia do mnie o wiele bardziej, niż pozostałe, dosłowne próby opisania ludzkiej kondycji podejmowane przez Ivana Bruna.

Mikołaj Ratka

Myślisz, że żyjesz w spokojnym świecie, mlekiem i miodem płynącym? Sądzisz, że człowiek ze swej natury to dobre zwierze, a organizacje pożytku publicznego wzorowo wywiązują się ze swoich obowiązków? Jeżeli tak, to po lekturze "Bez komentarza" twoje nadzieje obumrą. Ivan Brun dzieli się z nami swoim skrajnie lewicowym światopoglądem i jak na ironicznego trefnisia przystało obśmiewa nowoczesną cywilizację, krytykuje korporacjonizm i styl życia w wersji fast food. Wyszedł mu komiks niepokojący i wstrząsający, potrafiący obudzić w nas resztki sumienia, ale z drugiej strony nie pokazujący możliwości rozwiązania problemów tego świata. Niemniej to nie należy do zadań ironisty Bruna. On jedynie uwypukla mroczną stronę rzeczywistości poprzez przerysowanie jej i pozostawia swoje obserwacje bez komentarza.

Michał Chudoliński

 

Tego nie da się inaczej nazwać, Ivan Brun w pozbawiony skrupułów sposób zmusza do przemyśleń. Jeśli nie nad jednym, to nad innym zagadnieniem. A wachlarz zagadnień do wyboru jest naprawdę szeroki. I to już od nas samych i od naszej wrażliwości zależy, co bardziej nas zaszokuje, co wywoła bardziej lub mniej odległe skojarzenie z tym, co widzieliśmy wczoraj w telewizji, bądź też tym, o czym czytaliśmy w dzisiejszej prasie. I tak jak ukazany w komiksie świat jest bezwzględny, tak bezwzględny jest komentarz Ivana Bruna.

Jakub Syty

"Bez komentarza"
Tytuł oryginału: "No comment"
Scenariusz: Ivan Brun, Gilles Faussat
Rysunki: Ivan Brun
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: 06.2009
Wydawca oryginału: Glénat - Drugstore
Data wydania oryginału: 09.2008
Liczba stron: 96
Format: 21 x 28,5 cm
Oprawa: miękka
Papier: kreda mat 150 g
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 44,90 zł