|
"Mucha"
Niebyt dobrze kojarzymy sobie muchę. Mucha domowa to jeden z tych dających się nam wszystkim we znaki, zwłaszcza w okresie letnim, autentycznie znienawidzonych przez nas owadów, który jest nie tylko nad wyraz nieznośny i przy tym trudny do złapania w locie, lecz również powszechnie uznawany za przyciągany przez nieczystości i w związku z tym przenoszący zarazki. Spoglądająca z okładki komiksu Lewisa Trondheima mucha na pierwszy rzut oka również nie budzi szczególnej sympatii. Być może nie tyle przez odrobinę rozbiegane oczy, co przez rząd wyszczerzonych zębów, których de facto posiadać nie powinna. Wydawałoby się zatem, że nie jest wymarzonym kandydatem na bohatera komiksu. A jednak.
Nowonarodzona Mucha z naturalną ciekawością odkrywa otaczający ją świat. Przeżywa swoje pierwsze zachwyty. Odkrywa pierwsze smaki. Nawiązuje pierwsze znajomości. Uczy się o istniejących wokół zagrożeniach. Lecz przede wszystkim dobrze się bawi. Podobnie dobrze bawić się powinni się wszyscy ci, którzy z przedstawionymi perypetiami Muchy się zapoznają. Ze szczególnym wskazaniem na tych młodszych (bynajmniej nie dlatego, że jest to komiks niemy), choć nie ukrywam, że albumik nosi znamiona lektury uniwersalnej, przeznaczonej dla odbiorcy w każdym wieku.
Należy zdawać sobie sprawę z faktu, że na niektórych czytelników nazwisko Trondheima podziałać może w przypadku tego komiksu nie inaczej, jak lep na muchy. I w zasadzie trudno się temu dziwić, ponieważ skonstruowaną przez niego historię czyta się wyjątkowo dobrze, scenariusz oparty na stałej liczbie dziewięciu kadrów na każdej planszy (jednorodny układ trzy-na-trzy) charakteryzuje się wyjątkową płynnością narracji, a sympatyczna budowa bohaterów komiksu i ich perypetii gwarantują miłe doznania estetyczne. Lecz nic ponad to. "Mucha" to po prostu lekkie i przyjemne czytadło na niedługą chwilę, gdzie nie ukrywam przekonania, że sztuką jest, wbrew pozorom niemałą, takie właśnie czytadło skonstruować.
Gdyby kogoś mucha jako taka interesowała w nieco szerszym kontekście, ten być może zainteresuje się książką Stevena Connora zatytułowaną nie inaczej, jak "Mucha" właśnie, w której przybliżona została natura tego niezwykle charakterystycznego owada, w tym również jego miejsce w kulturze. Jestem zdania, że komiks Trondheima jest niezbitym dowodem podtrzymującym tezę, że miejsce to jest zdecydowanie ugruntowane.
Jakub Syty
Nie rozumiem polskiego szału na punkcie Trondheima. "Wyspa Burbonów" okazała się dla mnie melancholijną opowieścią o odchodzącym etosie wolności, zaś "Dworzec Centralny" był rozczarowującą interpretacją Kafki w skrzyżowaniu "Looney Tunes" i gatunkiem noir. A "Mucha"? Ta mała książeczka jest zabawną formą, chwilami zabawną, ale w większej mierze nijaką. Ot, dziennik z życia owada lubiącego się taplać w naszej zupie. Takie niewiadomo co.
Michał Chudoliński
Autentycznie zabawna wariacja na temat życia muchy. Mnie osobiście najbardziej spodobał się sposób, w jaki Trondheim przedstawił przestrzeń podczas lotu owada. Komiks pozwala z przymrużeniem oka i z pewną pobłażliwością spojrzeć na tego - roznoszącego zarazki - owada, nim kolejny raz postanowimy zdzielić go gazetą.
Mikołaj Ratka
"Mucha"
Tytuł oryginału: "La Mouche"
Scenariusz: Lewis Trondheim (Laurent Chabosy)
Rysunki: Lewis Trondheim (Laurent Chabosy)
Wydawca: timof i cisi wspólnicy - Mroja Press
Data wydania: 10.2009
Wydawca oryginału: Le Seuil
Data wydania oryginału: 06.1995
Liczba stron: 104
Format: 13,5 x 21,0 cm
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 32,00 zł
| |