|
"John Constantine. Hellblazer: All His Engines"
Żółtodzioby komiksowe nie mają łatwego życia. Chcąc zaznajomić się z historią popularnej postaci komiksowej, często posiadającej długoletnią serię z tradycjami, muszą przejść przez meandry nierównych historii powiązanych wątkiem przyczynowo-skutkowym. Nie inaczej jest z Johnem Constantine'm, którego ponad 200-zeszytowa seria i poboczne mini-serie wytworzyły świat postaci, których nie sposób zrozumieć bez znajomości wcześniejszych komiksów i kanonu. Przez długi czas Vertigo nie miało do zaoferowania całkowicie zamkniętej pozycji o Hellblazerze, która mogłaby zadowolić zarówno starych wyjadaczy, jak i osoby kompletnie nie znające Constantine'a. I tak było do 2005 roku, gdy w obieg poszła nowela graficzna "All his engines" autorstwa Mike'a Careya i Leonardo Manco.
Stworzenie pierwszego OGN z Johnem Constantine'em było następstwem nowej polityki wydawniczej Vertigo. Miała ona przyciągnąć rzesze nowych odbiorców, którzy chcieli poznać materiał wyjściowy po obejrzeniu filmowej adaptacji przygód Hellblazera p.t. "Constantine" z Keanu Reevesem w roli głównej. W tym rozumowaniu "All his engines" spisuje się znakomicie, gdyż pokazuje solidną historię, odseparowaną fabularnie od głównej serii, a jednocześnie zawierającą wszystkie jej aspekty, do których przyzwyczaili nas Jamie Delano, Garth Ennis czy Warren Ellis. Nie ma w niej żadnych niedomówień ani odsyłaczy do wcześniejszych komiksów. Nawet postać Chasa, jednego z stałych bohaterów drugoplanowych serii, i jego relacje z Jonem, są ukazane tutaj w sposób jasny i klarowny.
Fabuła jest jak najbardziej standardowa. W Anglii dochodzi do epidemii nowej choroby, która masowo wprawia dzieci w stan komy. Jednym z nich okazuje się być Tricia, wnuczka Chasa. Zrozpaczony dziadek prosi o pomoc swojego najlepszego przyjaciela, Constantine'a. Rozpoczyna się śledztwo, które doprowadza Johna do Los Angeles. W mieście upadłych aniołów spotyka Beroula, demona, który zamierza przejąć kontrolę nad duszami wszystkich tamtejszych mieszkańców. O rząd dusz rywalizują z nim inne demony, dlatego też potwór bierze za zakładnika dusze Trici i zmusza Johna do wyeliminowania swoich konkurentów. Constantine niezbyt ochoczo zawiera z nim umowę, chociaż w głębi duszy wie, że demon nie zamierza dotrzymać obiecanych zobowiązań. W ten oto sposób Constantine wpada w sam środek wojny demonów o kontrolę zagubionych dusz Los Angeles.
W tym komiksie można znaleźć wszystko to, co kochamy w "Hellblazerze" - posępną atmosferę, ponurą interpretacje naszej rzeczywistości pełnej brudu i szarości, mocną historię z brutalnymi punktami zwrotnymi, wykwintny czarny humor czy inteligentne dialogi z celnymi ripostami. Jest oczywiście i Constantine, jeden z najciekawszych anty-bohaterów w historii, zimny drań o wysokim poczuciu wierności wobec swoich przyjaciół, ale również ściągający na nich masę problemów przeradzających się często w tragedie. Carey świetnie uchwycił jeden element jego skomplikowanej osobowości, który celnie zilustrował w jednym z wywiadów: "John jest prześladowany przez czyny, które musi zrobić, jak również przez pamięć o swoich klęskach. W tym sensie sądzę, że jest pewna rzecz, której pragnie - pokój, który pozwoli mu się wymknąć z tego koszmaru. Jest w nim coś z tragicznego bohatera - przypomina Mojżesza widzącego ziemię obiecaną, ale nie mogącego do niej wejść. O ile można nazwać Mojżesza wulgarnym typem, bezwzględnym, mającym lekceważące nastawienie do ludzi i nie stroniącego od mocnych trunków".
Leonardo Manco, Argentyńczyk odpowiedzialny za rysunki, również nie schodzi jakościowo poniżej pewnego poziomu. Jego prace w swoim realizmie mają ciężki, duszący klimat. Świat, jaki bije z jego rysunków, jest niczym betonowa dżungla, w której jedynym prawem jest walka o przetrwanie. Niektóre z jego ilustracji za sprawą złożoności i pomysłowości mogą naprawdę przerazić i pozostać w pamięci na długo. Najważniejsze jednak, że nie zważając na to, jak wymyślne potworności rysuje artysta, to zawsze mamy do czynienia z obrazkami przekonywującymi, bez przepychu, bez przeładowań, bez straty poczucia dobrego smaku. Dodatkowej nastrojowości dodają świetne zabawy z odwzorowaniem dymu i operowaniem czernią.
Na okładce do "All his engines" Neil Giman pisze, że Carey'owi udało się stworzyć historię, która jest kwintesencją najlepszych komiksów o Constantine'ie. I trudno się z nim nie zgodzić. Komiks ten zawiera wszystkie charakterystyczne cechy dobrej opowieści z "Hellblazera" i dorównuje poziomem najlepszym komiksom z serii. Dla fanów horrorów, tych starych i tych młodych, będzie to satysfakcjonująca lektura. Natomiast dla osób kompletnie zielonych w świecie Constantine'a będzie to dobry start i powód do sięgnięcia po starsze historie Ennisa, Ellisa i Jenkinsa. A jest w czym wybierać, bo pomimo paru zgrzytów historie o Constantine'ie nie zawodzą entuzjastów horrorów, pozostawiających po sobie niepokój i grozę.
Michał Chudoliński
"John Constantine: Hellblazer - All His Engines" HC/SC
Scenariusz: Mike Carey
Rysunki i okładka: Leonardo Manco
Kolor i separacja: Lee Loughridge i Zylonol Studio
Liternictwo: Jared K. Fletcher
Oprawa: twarda, obwoluta/miękka
Wydawca: Vertigo
Data publikacji: 01.2005
Ilość stron: 128
Cena: $24.95/$14.99
|
|