"L'enrage" ("Wściekły")

Komiksowe opus magnum boksu

 

W styczniu portal wrak.pl poinformował, że Hervé "Baru" Baruléa został laureatem Grand Prix Miasta Angouleme za całokształt twórczości. Notatka została opatrzona plakatem wykonanym przez laureata, jego zdjęciem oraz kadrem z komiksu "L'Enrage". Na kadrze widzimy siedzącego mężczyznę do złudzenia przypominającego samego rysownika.

Jest to jeden z pierwszych rysunków w komiksie, na którym widzimy ojca głównego bohatera - Stanisława Witkowskiego. To ważna postać w komiksie, a fakt, że autor dał mu własne rysy dodaje do komiksu kolejną warstwę interpretacji. Ale na razie przyjrzyjmy się temu rysunkowi, bo wiele mówi o narracji Baru i jego wizji artystycznej.

Na pierwszym planie siedzi posępny, siwiejący mężczyzna. Obok niego kobieta chowa twarz w chusteczce, jakby chciała ukryć łzy. Osoby siedzące wokół mają niepokój na twarzach. Wsłuchują się w słowa wypowiadane przez niewidocznego mówcę. Nie bez powodu, ponieważ jest to odczytanie wyroku, a akcja toczy się w sądzie. Wyrok dotyczy syna widocznego tu człowieka, czyli tytułowego "Wściekłego" - Antona Witkowskiego. Anton jest na tym kadrze jednocześnie mistrzem świata trzech największych federacji w wadze średniej i młodym zbuntowanym licealistą z marnymi szansami na dopuszczenie do matury. Jak to możliwe?

Proszę przyjrzeć się uważnie - kadr jest rozmyty, co doskonale podkreślają akwarele. Mężczyzna jest wyraźny, ale pozostałe osoby zanikają w tle. Co robi na ścianie sądu reprodukcja obrazu Gaugina «Nafea Faa ipoipo?» (Kiedy wyjdziesz za mąż)?

To, co widzimy, to płynne przejście między tu i teraz, a wspomnieniami Stanisława. Za chwilę znajdziemy się w ubogim mieszkanku na przedmieściach Paryża w czasach, gdy Anton był niezbyt rozgarniętym chłopakiem z jedna pasją - boksowania, a jego ojciec, z włosami dopiero lekko zaśnieżonymi siwizną, będzie próbował wszelkimi dostępnymi środkami wybić mu to z głowy.

Stanisław Witkowski nie urodził się wczoraj - wie, jakimi prawami rządzi się świat boksu, chce oszczędzić synowi upokorzeń, wyrwać go z beznadziei, biedy francuskiego "banlieue", braku perspektyw imigrantów z Polski. Szansę dla latorośli upatruje w edukacji.

Inaczej swoją przyszłość widzi Anton. Szanuje ojca, ale nie czuje się na siłach sprostać jego oczekiwaniom. Ma w życiu tylko jeden talent - w pięściach i tu upatruje swojej szansy na ucieczkę z getta bezrobotnych i złodziei, w którym żyje. Jego jedyny kumpel to niepoprawny Arab Mo, leń i luzak. Ma on jednak nad Antonem przewagę - jest błyskotliwy i inteligentny, jego umysł pozwoli mu bez trudu wejść do klasy średniej pomimo środowiska, z jakiego się wywodzi. Młody Anton nie widzi takiej szansy dla siebie, a nie chce być pozostawiony na bocznym torze. Zrobi wszystko by tak się nie stało, a jego duma nie pozwala mu nigdy się cofnąć.

Wspomniałem o akwarelach - Baru naprawdę dokonał czegoś niezwykłego kolorując ten komiks (w pierwszym tomie pomagał mu stały współpracownik-kolorysta Daniel Ladran; wiem, że na bedetheque.com jest napisane inaczej, ale opieram się na informacjach w samym komiksie). Niech nikt mi nie powie, że obecna moda na kolory z Photoshopa służy komiksowemu gatunkowi. Wystarczy jeden rzut oka na te pociągnięcia pędzlem i wszystko staje się jasne. Bardzo podobnie kładł kolory Andreas w drugim cyklu "Arq", a jeśli się dołoży do tego dość zbliżoną kreskę, to mogę śmiało polecić ten komiks fanom twórczości pana Martensa. Oczywiście fabularnie i tematycznie oba komiksy dzieli przepaść.

"Wściekły" to komiks o boksie. Znajdziemy tu wszystko, co fanów tego sportu może interesować - międzynarodowe federacje i ich pasy, małe osiedlowe klubiki dla dzieciaków, chciwi promotorzy, napastliwi dziennikarze, emocje na ringu i poza nim, ekscesy życiowe championów, brudne triki bokserskich "stajni", krakowskie targi o warunki pojedynków...

Ale oprócz tego jest to też znakomity komiks społeczny - pokazuje życie w małym miasteczku i jedno pragnienie każdego, kto się tam znalazł - ucieczki. Jeśli ta ucieczka się komuś uda, to z miejsca staje się legendą i działa na wyobraźnię kolejnych pokoleń młodych buntowników. Sama świadomość, że awans społeczny jest możliwy dodaje ludziom skrzydeł, nawet jeśli nie dotyczy to ich osobiście.

Stanisław Witkowski, ojciec Antona nigdy nie zaakceptował drogi życiowej syna. Od czasu, gdy chłopak uciekł z domu, by rozpocząć regularne treningi - nie spotkali się ani razu. Aż do czasu finalnego pojedynku z najgroźniejszym przeciwnikiem, który na żądanie Antona rozegrał się we Francji, na wolnym powietrzu, w rodzinnym miasteczku Witkowskiego.

Jest tu jednak mrugnięcie okiem do czytelnika, kiedy Anton dowiaduje się, że ojciec wykupił abonament na Canal+, a Mo komentuje, że raczej nie po to, by oglądać filmy dla dorosłych. Proces, od którego rozpoczyna się komiks, spina całą historię klamrą. Część druga kończy się, gdy sędzia pyta oskarżonego o zabójstwo Antona, czy nadal odmawia zabrania głosu w swojej obronie. Bokser milczy, ale czytelnik widzi go na ostatnim kadrze w retrospekcji, kiedy jako młody chłopak na pytanie czy przeprosi nauczyciela, który go uderzył odpowiada ściśniętymi z gniewu wargami "Prędzej zdechnę".

***

Tutaj komiks w zasadzie się kończy... W zasadzie, bo Baru dorzucił siedemnasto-planszowy epilog, który znakomicie łączy wszystkie wątki i pokazuje jak to wszystko mogło się skończyć. Piszę "mogło", bo zakładam, że jest to tylko jedno z wielu możliwych zakończeń - takie, jakie chciałby w tej historii zobaczyć autor. Ale stylistycznie bardzo odbiega od reszty komiksu (mówię o ogólnym klimacie, nie o rysunkach, które pozostają na najwyższym poziomie przez cały czas trwania historii). Taki prezent dla czytelników, którzy przywiązali się do bohaterów i chcieliby jeszcze przez chwilę z nimi zostać po opadnięciu kurtyny.

Wrócę na moment do wątku Stanisława, bo trochę nie daje mi on spokoju. Ale tutaj mogę tylko stawiać pytania. Skąd w komiksie ten silny wątek konfliktu ojca z synem? Czy autor jest tu po stronie zatroskanego rodzica, czy zbuntowanego wychowanka? Czy sam autor przeżył taki konflikt i po której był stronie?

Jeśli po stronie syna - czy rysując ten komiks o chłopaku, który wbrew wszystkim osiąga swój cel i spełnia marzenie chciał pokazać drogę każdego młodego buntownika podążającego za głosem serca? Czy kariera twórcy komiksów jest równie trudna do zaakceptowania, a Grand Prix Angouleme tak godnym jej ukoronowaniem, jak unifikacja pasów największych federacji w boksie? Czy wobec tego, dając własną twarz zagniewanemu ojcu, Baru mówi, że rozumie i szanuje jego punkt widzenia, nawet jeśli nie mógł go przyjąć?

A jeśli po stronie rodzica próbującego popchnąć dziecko we właściwym w swoim przekonaniu kierunku, nawet wbrew jego woli - jak zinterpretować dwie strony, na których obaj mężczyźni się spotykają, wśród ciężkiego milczenia, którego żaden nie potrafi przerwać i choć nikt tu nic nie mówi, to kadry komiksu aż krzyczą i ten krzyk ciszy (pozdrowienia dla Jana Oborniaka) jest właśnie dowodem na to, że komiksem można wyrazić to, czego nie da się powiedzieć słowami. Tym językiem potrafią posługiwać się najwięksi artyści, ale do kogo nim przemawiają - pozostaje ich tajemnicą.

Arek Królak

Na koniec kilka słów o boksie. W komiksie znajduje się rozmowa dwóch dziennikarzy sportowych - francuskiego i amerykańskiego. Francuski dziwi się, że jego kolega nigdy dotąd nie widział walki mistrza świata wszystkich federacji, na co ten odpowiada: "Ech, przykro mi, wiesz, że dla nas boks to waga ciężka... No i jeszcze muszą to być Amerykanie..."

O ile boks to nadal głównie waga ciężka, to stan na dziś jest taki, że Amerykanie się w tym sporcie nie liczą. Najlepszy zawodnik z USA w heavyweight division (HW) - Eddie Chambers to co najwyżej fringe contender (dobry bokser, który jednak przegrywa z najlepszymi i ma małe szanse na mistrzowski pas). Chambers będzie walczył w marcu o mistrzostwo trzech federacji (IBF, WBO, IBO) ale tylko dlatego, że Aleksander Powietkin (Rosja), który pokonał go w eliminacjach, wycofał się z pojedynku tłumacząc się urazem ręki (nie wszyscy w to uwierzyli).

Poza tym bokserzy w HW dzielą się na tych, którzy dostali już cięgi od któregoś z ukraińskich braci Kliczko (Czagajew, Thompson, Arreola, Peter, Gomez, Austin i wielu innych) i na tych, którzy jeszcze z nimi nie walczyli (Chambers, Powietkin, Haye, Wałujew, Ruiz, czy nasz Tomasz Adamek). Poza Chambersem ta druga grupa wcale do konfrontacji się nie pali i nic dziwnego, bo w boksie jedna porażka może zakończyć karierę - z tej pierwszej grupy tylko Czagajew i Arreola będą mieli kolejną szansę na walkę o tytuł mistrzowski, ale najpierw jeden musi pokonać w eliminacjach Kalego Meehana (Australia), a drugi Tomka Adamka. A to nie są wcale dawcy fragów, czy jak się to określa w bokserskim żargonie - podróżnicy (journeymen).

Natomiast nie znaczy to, że w boksie zawodowym kategorii ciężkiej nie ma emocji - przeciwnie, w najbliższych miesiącach będziemy świadkami kilku bardzo ciekawych walk. Poza dwoma pojedynkami eliminacyjnymi i jednym o tytuł, o których już wspomniałem, czeka nas jeszcze obowiązkowa obrona pasa WBA przez Davida Haye'a - przeciwko Johnowi Ruizowi, który wcześniej odstąpił mu przywilej walki o tytuł z Nikołajem Wałujewem (zwycięzca tej walki, najprawdopodobniej młodszy o dekadę Haye, spotka się następnie ze zwycięzcą pojedynku Czagajew-Meehan, zapewne tym pierwszym z uwagi na podobną różnicę wieku). Pojedynek Czagajewa z Hayem będzie niezwykle interesujący, ponieważ nikt nie jest w stanie przewidzieć jego wyniku. Były mistrz świata kategorii junior-ciężkiej Haye (UK) jest za krótko w HW, aby ocenić jego szanse w walce z tak groźnym przeciwnikiem jak Czagajew (Uzbekistan). Oczywiście, jeśli w którymś z wcześniejszych pojedynków wygra ktoś inny, to będzie jeszcze ciekawiej!

To nie wszystko - Aleksander Powietkin - uważany przez wielu za najlepszego boksera na świecie zaraz za Władymirem Kliczko zapowiedział, że jego najbliższa walka będzie ostatnią przed konfrontacją o tytuł. A to oznacza, że jeszcze w tym roku zobaczymy chyba najciekawszą walkę między dwoma najlepszymi pięściarzami. Niestety najbliższy przeciwnik Powietkina nie jest jeszcze znany, ale Rosjanin zapowiada, że będzie to ktoś z czołówki. Można mu chyba wierzyć, bo odrzucił propozycję walki z Dominickiem Guinnem (pierwsza dziesiątka HW w USA wg boxrec.com), mówiąc że jest to zbyt słaby przeciwnik.

Natomiast mistrz WBC - Witalij Kliczko (ukr. Kłyczko), który w tym roku zapowiada koniec kariery, chce zmierzyć się albo z Nikołajem Wałujewem albo Davidem Hayem. Wałujew dostał ofertę opiewającą na dwa miliony dolarów, ale zażądał więcej - 40% wpływów z walki. Zakładam, że propozycja złożona Haye'owi ma za zadanie zmotywować Wałujewa, bo przecież mistrz świata federacji WBA ma już w planach dwie obrony tytułu, a w kolejce czeka jeszcze zwycięzca pojedynku Arreola - Adamek. Poza tym walka z Kliczką to dla Haye'a niemal gwarancja utraty pasa - można się domyślać, że po zdobyciu brakującego tytułu bracia stoczyliby walkę między sobą w ten sposób unifikując tytuły najważniejszych federacji, po raz pierwszy od czasu zwycięstwa Riddicka Bowe z Evanderem Holyfieldem w 1992. Nie jest to też scenariusz, który podoba się federacjom.

Jeśli dodamy do tego zaplanowane już walki Samuela Petera (Nigeria) z Nagym Aguilerą (Dominikana) i naszego mistrza Europy Alberta Sosnowskiego z mistrzem olimpijskim Audleyem Harrisonem (UK), to można stwierdzić, że w królewskiej kategorii emocji nie zabraknie!

 

"L'enrage" tome 1
Scenariusz i rysunki: Baru
Kolory: Baru i Ledran
Wydawca: Dupuis
Kolekcja: Aire Libre
Data publikacji: 11.2004
Liczba stron: 70
Cena: 14,50€

"L'enrage" tome 2
Scenariusz i rysunki: Baru
Wydawca: Dupuis
Kolekcja: Aire Libre
Data publikacji: 03.2006
Liczba stron: 61
Cena: 14,50€

"L'Enrage. Esquisses et crayonnés"
Autor: Baru
Wydawca: Le Pythagore
Data wydania: 01.2005
Liczba stron: 84
Cena: około 19 € za egzemplarz używany (nakład wyczerpany)

W ramach serii Aire Libre (Wolna Przestrzeń) ukazały się m.in. "Reduktor Prędkości" Blaina i "Deogratias" Stassena.