|
"Darkness" część
1
|
|
|
|
Pierwszy raz dowiedziałem się o "Darkness" z tekstu Arka Wróblewskiego zamieszczonym
w jednym z numerów "Wild C.A.T.S.". Przeczytałem opis serii i zaraz
obok o tym, iż jest to jeden z tytułów, których kwestię publikacji TM-Semic
rozważa. Oczywiście do niczego nie doszło, ale wtedy, zachwycony prezentacją
komiksu, przymykałem oczy na doświadczenia związane z podobnymi "rozważaniami".
Tak, byłem zachwycony, gdyż zważywszy ówczesną ofertę komiksowego rynku,
seria łamała schematy. Głównym bohaterem nie był pełen dobroci i chęci
superbohater, lecz mafijny cyngiel. Co prawda podobnie, jak niemal wszyscy
typowi "superzy", nie otrzymał on mocy z własnego wyboru, jednak od
tego wydarzenia nie rozpoczęło się poświęcanie życia na "walkę ze złem
i występkiem". Pozostawał on wciąż zimnokrwistym zabójcą na zlecenie.
Ktoś może zauważyć, że powyższy opis, poza paroma szczegółami, mógłby
doskonale służyć za opis "Spawna". Jednak tam McFarlane zatrzymał się
w pół kroku; mimo, że przełamał schemat i uczynił głównym bohaterem
rządowego mordercę na zlecenie, to w samym komiksie nie dało się tego
odczuć. Poza tym, że parę razy jedna z drugoplanowych postaci powiedziała
parę słów o jego przeszłości, Simmons nie sprawiał wrażenia człowieka,
który przed śmiercią zabijał na rozkaz demonicznego Jasona Wynne'a.
"Darkness" przełamuje więc podstawowe schematy komiksu amerykańskiego
i gdyby został wydany za czasów odkrywania Image przez TM-Semic, byłby
pewnie rewelacją i objawieniem. Jednak teraz, po "Pielgrzymie", a szczególnie
po "Kaznodziei" jest tylko inną, słabszą stroną Ennisa; jest ciekawy,
gdy spojrzymy na niego, szukając odpowiedzi na pytanie: co twórca obrazoburczego
"Kaznodziei" potrafi zrobić z superbohaterami? Jednak scenariusz sam
w sobie jest tylko dobry i nic poza tym - uczulam na to osoby, chcące
kupić ten komiks tylko ze względu na słówko "Ennis" na okładce.
Zeszyt zawiera dwa pierwsze numery "Darkness". Pierwszy z nich, gdy
akcja się dopiero rozwija, a sam bohater nie włada jeszcze mocą Ciemności,
ma w sobie więcej realizmu - opiera się na przedstawieniu postaci, widzimy
więc Jackiego Estacado spędzającego czas na rozmowach ze znajomymi z
mafii, podrywaniu pięknych kobiet w barach (tylko po to, by wykorzystać
je na jedną noc) lub po prostu na zarabianiu na życie (swoją drogą ciekawe
życie, jak na dwudziestojednolatka). Tu jednak mam małe zastrzeżenie;
piszę co prawda o realizmie, ale nie da się nie zauważyć nadmiernej
żywotności niektórych postaci. Dobrowolne wbicie się samochodem w ścianę
nie zdarzyło się w komiksach pierwszy raz, więc przymknąłem na to oko,
ale na faceta rozmawiającego po tym, jak granat rozerwał mu bebechy,
trudno nie zwrócić uwagi. A nie jest to jedyny taki przypadek.
To, co zwykle przeszkadza mi w powieściach typu "do zwykłego świata
dostają się nadzwyczajne moce" to łatwość, z jaką bohaterowie dochodzą
do ładu z widokiem tego typu rzeczy. Zwykle jednak uznaję, iż taki jest
wymóg formuły (ile przecież można oglądać bohatera zszokowanego widokiem,
na który my jesteśmy przygotowani od początku), ale tym razem niektóre
dialogi postaci i spokój, z jakim je wypowiadały, były małą skazą na
dobrym obrazie tego komiksu. Sądzę, że wynika to z nagłego przejścia
od realistycznego wstępu do kontynuacji pełnej nadzwyczajnych mocy,
aniołów i tajemnych, prastarych organizacji. Obie składowe są dobre,
wadą jest tutaj ich połączenie - wnoszę z tego, że w przyszłości, gdy
w komiksie nienaturalne zdarzenia staną się czymś zwyczajnym, ta mała
wada zniknie.
Rysunki podobnie, jak scenariusz, oceniłbym wyżej, gdyby komiks pojawił
się wcześniej. Powiem tak: jeśli ktoś uwielbia Jima Lee, warstwa graficzna
"Darkness" bardzo mu się spodoba. Marc Silvestri doskonale znajduje
się w manierze, jaką wypromował wspomniany artysta. Ogląda się to miło,
każda pani jest pięknością, każdy pan przystojniakiem, nie ma żadnych
zgrzytów. Ale, gdyby ktoś chciał skupić się na kontemplacji rysunków,
szybko by się znudził. Ennis zabrał się za główny nurt i takąż dostał
oprawę - jednak w przeciwieństwie do scenariusza, tutaj nie ma żadnego
łamania schematów. Otrzymaliśmy za to styl typowy dla opowieści o superbohaterach,
wykonany przez jednego z najlepszych w tej dziedzinie. Rzecz w swej
kategorii wysokiej jakości, ale z powodu swej powszechności - nie zachwycająca.
Po rzeczy ciekawsze odsyłam do "Wolverine'a\Hulka".
Krótko mówiąc - komiks miło się ogląda, czyta jeszcze lepiej, ale
nie jest on powodem do zachwytów. Typuję go raczej jako pozycję, do
której się będzie chętnie wracać, gdy najdzie nas ochota na niezobowiązującą
lekturę. W tej klasie jest to komiks na pewno zasługujący na uwagę.
I może to dobrze, że nie zobaczymy kolejnych odcinków po tych Ennisowskich?
Bo czy warto widzieć, jak seria popada w schematy, z których się wyłamała?
Damian "hans" Handzelewicz
48 stron akcji wprost z wydawnictwa Top Cow. Nieważne jak by ktoś próbował,
trudno byłoby mu mnie przekonać do polubienia stylu promowanego przez
to wydawnictwo. Słyszałem wcześniej, że komiks ten jest czymś wartym
uwagi, a pan Garth Ennis był gwarantem pewnej jakości, ale cóż zawiodłem
się. Jest to banalne a czasami wręcz śmieszne a nie sądzę by taki był
zamiar autora. Poza tym, panie Silvestri wiem, że potrafi pan stawiać
1000 kresek w centymetrze kwadratowym papieru, ale nie to jest podstawa
dobrego rysunku komiksowego. Kadry służą do prowadzenia opowieści,
a nie tylko do leniwego ich wypełnienia. (cycate laski w niczym nie
pomogą) Przyznam się, że nie jest to, to co lubię, lecz dam tej pozycji
kredyt zaufania. Być może pan Ennis coś jeszcze wymyśli.
Wojciech "dieFarbe" Garncarz
Przede wszystkim drogi. Po drugie, fabularna wydaje się być zlepkiem
pomysłów ze Spawna i innej klasyki- wiecie Bractwa Ciemności, artefakty
o niezwykłej mocy itd. Po trzecie, Silvestri jest rysownikiem przeciętnym
i bliżej mu do Crossgenu, niż szanowanych twórców, choć ma przebłyski
i niektóre kadry wyglądają naprawdę nieźle. Po czwarte, komiks kupiłem
dla nazwiska Ennisa, a jego charakterystyczne poczucie humoru i momentami
niezłe dialogi ratują trochę sytuację i pozwalają mieć nadzieję, że
seria się rozkręci. Na razie bez rewelacji. Paweł "Kurczak" Zdanowski
Nie lubię takich rysunków - gdzie tu drugi plan? Gdzie coś intrygującego?
Gdzie wysublimowana wyobraźnia? Ładne tak, jak ładne są te sztuczne
zdziry z pism dla machomenów, kwestia gustu. I takiego pieprzenia głupot
też nie lubię, fabularnie to pulpa. Ale teksty Ennisa lubię, jego humor
i cynizm, i dlatego komiks daje się czytać. Gdzie się podział prolog
w polskim wydaniu? Adam "mykupyku" Gawęda
Historia supebohaterska. Chyba nawet jedna z lepszych, a w każdym razie
po pierwszym zeszycie jestem zadowolony. Ciekawa postać , historia
również... No i te kobiety , tylko dla nich warto kupić ten komiks. Krzych Ayanami
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Marc Silvestri
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 08.2003
Wydawca oryginału: Top Cow Productions Inc.
Liczba stron: 48
Format: 17 x 26 cm
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: kioski i księgarnie
Cena: 14,50 zł |
|