Książę nocy: "Powrót
do Ruhenbergu"
Długo (bo dłużej niż na poprzednie) czekaliśmy
na ostatni (czy aby na pewno?) epizod sagi traktującej
o trwającej przez pokolenia nienawiści mężów z familii
Rougemont
do księcia ciemności. Akcja komiksu rozgrywa się ponownie
w Ruhenbergu, ponurym zamczysku, pamiętającym zarówno
wizytę
Jehana, jak też pierwszy pojedynek pomiędzy Vincentem a
Kerganem.
Przez każdy z odcinków wszystko obracało się wokół tytułowego
księcia wampirów i kolejnych członków rodu Rougemont i wydawać
by się mogło, że ostateczna rozgrywka w walce dobra ze złem
rozegra się właśnie pomiędzy najmłodszym z rodu - Vincentem,
a demonem nocy. Okazuje się jednak, że istotną rolę odgrywa
osoba trzecia, będąca niemal od samego początku (poprzez
wydarzenia z przeszłości i więzy krwi ma się rozumieć) związana
z antagonizmem trwającym między tymi dwoma. Jest nią spotkana
w poprzednim albumie Leona. Jej postać wnosi sporo świeżości,
ale przede wszystkim zazębia ten epizod z pierwszym i sprawia,
że historia zatacza wyraźnie pewien krąg.
Są
lata trzydzieste minionego już stulecia i w albumie pojawiają
się naziści. Autor ukazuje ich w sposób bardzo ironiczny.
Poszukują oni wsparcia w siłach nadprzyrodzonych, sam Kergan
pragnie ich jednak wykorzystać do swych celów. Powiązanie
linii fabularnej z historią to ciekawy zabieg. Żadną nowością
nie jest przecież fakt, że hitlerowcy zajmowali się tropieniem
po świecie przeróżnych, okultystycznych artefaktów. Jednym
z bardziej znanych obrazów wykorzystujących te zdarzenia
jest "Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki".
Nastrój, jaki nadają tej serii rysunki oraz kolory jest
dla mnie niesamowity. Swolfs przykłada się do każdego kadru,
starannie oddaje szczegóły starego budynku i leśnej gęstwiny.
Do tego dochodzą fantastycznie nałożone i przyciągające
wzrok kolory. Wynik jest taki, że chociaż akcja posuwać
się może wartko naprzód, wiele kadrów przykuwa oko na dłużej.
W maju tego roku nakładem wydawnictwa Soleil ukazał się
pierwszy album nowej serii autorstwa Swolfsa - "Legenda".
Graficznie przypomina ona "Księcia nocy". Tymczasowo może
być dobrym substytutem, czy też odskocznią od historii o
wampirach, ale mam nadzieję, że autor powróci kiedyś do
tej właśnie. Pomysłów zapewne mu nie brakuje, a skoro wszystko
tak nieźle mu wychodzi, to czemu nie ciągnąć tej opowieści
dalej.
Jako reprezentant mającego przynieść czytelnikowi dużo
rozrywki komiksu, "Powrót do Ruhenbergu" sprawdza się znakomicie.
Wszyscy oczekujący niecierpliwie na tę część nie powinni
czuć się nią zawiedzeni.
Jakub "Tiall"
Syty
To już szósta część, a zarazem koniec drugiego cyklu, opowiadającego
historię rodu de Rougemontów od wieków walczącego z wampirem
Kerganem. Wydaje się, że seria dobiegła już do końca, lecz
dopiero w przyszłości zobaczymy czy to prawda. "Książę
nocy" jest jedną z najlepszych pozycji wydawanych w
Polsce z rynku frankofońskiego i mimo tego, że nie jest
to arcydzieło ani pod względem pomysłu ani rysunku, można
miło spędzić czas czytając tę pozycję.
Wojciech "dieFarbe"
Garncarz
Sprawnie opowiedziany horror. Rysunki i scenariusz dobre.
Szkoda, że to już koniec, ale może kiedyś powstanie podseria
nr 3.
Dariusz "dVader" Wejder
Tytuł oryginału: Retour a Ruhenberg
Scenariusz: Yves Swolfs
Rysunki: Yves Swolfs
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 09.2003
Wydawca oryginału: Editions Glénat
Data wydania oryginału: 2001
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 16,90 zł
|