Prawie 48 stron: "Franky Krova"


Śledziu, spóźniłeś się. "Osiedle" nie będzie pierwszą w Polsce serią zeszytową, bo ten laur należy już do "Prawie 48 stron". I choć jak na razie jeszcze nie jest to seria, tylko pierwszy zeszyt z przygodami popularnych bohaterów, w treści komiksu zawarta jest sugestia, że kolejne będą się ukazywać regularnie, co trzy miesiące. Co prawda wszyscy znamy styl pracy zespołu Deadline Studios, i myślę że co trzy miesiące możemy się spodziewać co najwyżej przekładania daty ukazania się kolejnego zeszytu, ale dobrze, że przynajmniej zapowiedzi są optymistyczne.

Od razu powiem - nawet najwytrawniejsi fani Górskiego i Butcha powinni zapoznać się z parodiowanym komiksem, czyli słynnym "Funky Kovalem". Inaczej duża część żartów może wydać się abstrakcyjna, a będzie po prostu niezrozumiała. Jednym z moich ulubionych wiców jest pytanie "Franky, jak na to wpadłeś? Przecież jesteś baranem!". W ogóle żarty z "afery zodiakalnej" są fajne, bo zanim dotarło do mnie, że ten odcinek Funky'ego jest bez sensu, długo myślałem że go po prostu nie rozumiem.

Dowcipy zawarte w tym zeszycie są najwyższej próby. Dorównują najlepszym skeczom z Wilqa (jak temu: "robię gwiazdę, to im się skojarzy z flagą amerykańską") swym wyrafinowaniem. Żeby trzaskać takimi pomysłami jak z rękawa, chłopaki muszą mieć niezwykłe poczucie humoru. Nawet jako urodzony przeciwnik historii humorystycznych, muszę przyznać, że kwiczałem ze śmiechu w trakcie lektury, aż się na mnie ludzie w metrze dziwnie patrzyli i próbowali zajrzeć co czytam. Aha - i warto zaznaczyć, że przejechałem swój przystanek (ale tylko o 4 stacje).

Oczywiście najwięcej uwagi autorzy poświęcili gagom nawiązującym do komiksu Polcha i spółki, ale innym komiksom też się dostało. Warto tu wspomnieć choćby o Metabaronach, Daredevilu i Wolverinie. Nie będę zdradzać szczegółów, aby nie popsuć zabawy.

Konwencja 32-stronicowa dobrze komiksowi służy. Format albumowy był jednak zbyt męczący. Ciągłe przeskoki akcji i brak jakiegokolwiek sensu nie sprzyja dłuższemu koncentrowaniu się na opisywanych wydarzeniach (dostrzegłem to zjawisko także w trakcie lektury "Fathom").

Piątkowski i Adler składają wyrazy szacunku twórcom Wilqa (nawiązują do tego komiksu w pewnym momencie), natomiast dziwi mnie brak podobnego gestu w stronę twórców Kovala. Co by nie było - chłopaki pojechali na ich pomyśle dużo bardziej niż na Wilqu, a Polch już kiedyś udowodnił, że potrafi się zacietrzewić, kiedy jego racje są słuszne. W ten sposób nie wiadomo właściwie, czy ten album to hołd dla klasycznego polskiego komiksu, czy wręcz przeciwnie. Myślę, że chodzi raczej o to pierwsze.

Graficznie jest to Adler, jakiego dobrze znamy - lekko niedbała kreska, a jednak efekt w pełni profesjonalny. Jednej rzeczy się obawiam - że w nawale pracy chłopaki przestaną robić poważne komiksy i uciekną w groteskę. Trzeba przyznać, że są w tym dobrzy, ale wydaje mi się, że nikt tak dobrze jak oni nie jest w stanie zrobić w Polsce XXI wieku komiksu realistycznego z prawdziwego zdarzenia. A łapię się już na tym, że czytając "Rezydenta" czekam na spadający fortepian. Nie wiem czy to dobry znak... Ale cóż - wyniki głosowania na nagrody KKK są jasne - "48 stron" to jeden z najbardziej oczekiwanych tytułów przez polskich czytelników, a zasady wolnego rynku, choć uczciwe, bywają okrutne. Pozostaje mi mieć nadzieję, że farsa w końcu znudzi się autorom i wypuszczą coś w innej stylistyce. Choćby ten niepublikowany epizod z "Września". Jeszcze parę antologii, i Piątkowski z Adlerem będą mogli wydać własną "Antologię prac, z którymi nie zdążyli przed zamknięciem składu".

Wszystkie te wycieczki nie zmieniają jednak mojej oceny tego zeszytu, która jest bardzo dobra. Śmiech to zdrowie, a czytając "Franka" można śmiać się na głos. Tylko pamiętajmy, że takim komiksem autorzy światowej sławy nie zdobędą. To jest typowo słowiański humor - rubaszny, abstrakcyjny, inteligentny. A pojawiające się nawiązania dla Francuza, czy Mongoła będą nieczytelne jak recepta łódzkiego lekarza. I to jest kolejny argument, żeby wydać coś bardziej uniwersalnego. Czy polski rynek dorósł tylko do rodzimych komiksów na wesoło i "artystowskiego pitu-pitu" (to ostatnio mój ulubiony termin zaczerpnięty z forum Wraka)? Kurde, i nawet "Gail" się kończy! Ech - bądźmy dobrej myśli. Jakby co - Egmont wyda kolejną antologię.

Tak czy inaczej komiks godny polecenia. Zobaczymy jak seria pociągnie dalej, bo na razie nie widać oznak wyczerpywania tematu. Jak twierdzą autorzy - materiału do parodiowania z pewnością nie zabraknie. I bardzo mnie cieszy - że kolejny zeszyt też będzie miał temat przewodni ("Matrix"), bo tak podany materiał jest znacznie prostszy do przyswojenia (mój mózg nie zawsze nadążał za kontekstem w tych komiksach - aż wstyd się przyznać).

Jakieś podsumowanie? Może słowa sprzedawcy, który wręczył mi komiks: "Wciąż wysoka forma. Już czytałem." Nic dodać, nic ująć. A tę recenzję chcę zadedykować firmie Palmolive, która produkuje szampon hotelowy w torebkach niemożliwych do otwarcia bez użycia obcęgów.

Arek "xionc" Krolak


Szkoda, że "Prawie 48 Stron" to tylko dwadzieścia osiem stron. Ale na tychże, mnóstwo dobrego humoru, parodii oraz irracjonalnych rozwiązań fabularnych. Najbardziej rozczarowuje cena.

Jakub "Tiall" Syty


Zaskakuje mnie pazerność Mandragory i / lub polskich mistrzów komiksu. Bardzo mało stron za bardzo duże (relatywnie) pieniądze. Sam komiks bardzo, a to bardzo taki sobie... Równia pochyła rozpędza autorów, mam nadzieję, że A&P dadzą sobie spokój z komiksem...

Dariusz "dVader" Wejder


Lepsze niż "Drugie 48 stron". Nareszcie mamy do czynienia nie ze zbiorkiem jedno stronicowych skeczy, a z w miarę (bez)sensowną historią. Uwaga! Ci, którzy nie znają przygód "Funkiego Kovala" niech przed zakupem sięgną po tę pozycję. Inaczej umknie wam jakieś 70% zabawy.

dasst


W końcu panowie Adler i Piatkowski rozpoczęli wydawanie regularnej serii i mam nadzieję, że uda im się tej regularności dotrzymać. Otrzymujemy prawie 48, czytaj 28 stron, ale chyba odchudzenie poszczególnych tomów serii i właściwe dozowanie głupawych dowcipów i grypsów wyjdzie temu cyklowi na dobre. Jeśli chcecie pośmiać się z czegoś czasem dosyć inteligentnego, a zazwyczaj głupiego i jeszcze głupszego i niezobowiązująco spędzić czas to dobrze trafiliście. Ostrzegam jednak, że dowcipy latają nisko, nie zawsze trafiają do celu i przynajmniej minimum wiedzy na temat komiksów i szeroko pojętej kultury masowej jest niezbędne.

Wojciech "dieFarbe" Garncarz


Tanie, poręczne, zabawne i ładnie narysowane, co prawda fabuła wciąż bez sensu, ale o to przecież w tym wszystkim chodzi! Chyba najbardziej zabawne epizody z życia policjantów poszukujących sensu komiksu. Może nie arcydzieło, ale miłe.

Paweł "Kurczak" Zdanowski


Scenariusz: Tobiasz Piątkowski i Robert Adler
Rysunki: Robert Adler
Wydawca: Mandragora
Data wydania: 09.2003
Liczba stron: 28
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Cena: 9,90 zł