"Gail"
cz.1 - "Przed
burzą"
cz.2 - "Bitwa"
cz.3 - "Legowisko żmij"
cz.4 - "Kamienie" |
Pierwszą
polską serię komiksową "nowego pokolenia" z prawdziwego
zdarzenia mamy za sobą. Czy coś się zmieniło po jej ukazaniu
się? Czy coś wniosła do naszego komiksowego światka? Zaraz
się nad tym zastanowimy.
Historia opowiedziana w tej czteroczęściowej serii jest
dosyć prosta, by nie powiedzieć banalna. Wszystko to już
raczej wiedzieliśmy. Mamy rywalizujące ze sobą królestwa.
Jedno dobre - Teilhard oraz to złe, czyli Telmeh. Tailhardem
rządzi prawy król Teilhard XIX a Telmehem zły komturion
Hyon. Telmeh po raz pierwszy od wielu wieków nie jest już
chroniony przez tajemniczą moc magicznych kamieni i królestwo
to nie tylko zaczyna podupadać, ale także staje się podatne
na ataki z zewnątrz. Rozpoczyna się wojna, którą oczywiście
zwycięża zły Hyon. W tryby całej tej machiny uwikłani zostają
główni bohaterowie tej opowieści. Jednym z nich jest Gail
czerwony, czyli człowiek bez ziemi, bez majątku i bez przeszłości,
którego znakiem rozpoznawczym jest chroniący go magiczny
tatuaż. Jest też córka króla Teilhardu Danea. Para ta jest
w sobie zakochana i mimo wszystkich przeciwieństw chce być
razem. W wyniku niekorzystnych wydarzeń zostają rozdzieleni,
lecz mimo tego odegrają w różnych miejscach najważniejsze
role w całej tej historii. Nie zaspoileruję pewnie nic,
jak zdradzę, że historia ta kończy się pomyślnie dla głównych
bohaterów, nie bez strat po swojej stronie uda im się pokonać
zło. Staje się tak nie bez pomocy odrobiny odwagi, magii
i wszechobecnych, charakterystycznych dla wenezuelskich
telenoweli powiązań rodzinnych.
Interesujący
jest też świat, w którym cała rzecz się dzieje. Jest to
komiks z gatunku fantasy z nielicznymi elementami SF. Mamy
tu więc nie całkiem określone uniwersum, w którym może istnieć
magia. Widzimy zamki i pałace ze strzelistymi wieżyczkami
i warownymi murami. Budynki wyglądają na średniowieczne,
ale i im nie brakuje futurystycznych elementów. Chociaż
świat ten zamieszkują ludzie, to niektórzy z nich wcale
nie przypominają przedstawicieli naszego gatunku lub są
bardzo oszpeceni. Mimo, że flora jest nam bardzo znajoma
to do fauny nam znanej zaliczyłbym tylko konie, a reszta
wierzchowców jest, co najmniej egzotyczna. Idąc dalej, to
ze mamy konie i średniowieczne zamki nie oznacza, że zobaczymy
tam rycerzy w zbrojach, a raczej żołnierzy w czołgach i
wozach bojowych używających broni palnej i granatów. Dopełnieniem
i chyba najbardziej rzucającym się w oczy futurystycznym
elementem są różnorakie "mechy", które Telmeh
wykorzystuje jako maszyny bojowe do walki z Tailhardem.
Panuje tu istne pomieszanie z poplątaniem. Mamy średniowiecze,
maszyny, których w naszych czasach jeszcze nie ma, lecz
inne rzeczy są często na mniej zaawansowanym poziomie niż
istniejące teraz i nam znane przedmioty.
Po
krótkim streszczeniu i przedstawieniu świata "Gaila"
zastanówmy się, czy taka pozycja była w ogóle potrzebna.
Twórcą tego komiksu jest Piotr Kowalski, czyli artysta,
należący do pokolenia, które zaczęło tworzyć w latach dziewięćdziesiątych,
ale jakże od inny od swoich "rówieśników". Jako
jeden z niewielu, Kowalski potrafi tworzyć fabuły dla masowego
odbiorcy, o prostym przekazie i nie aż tak wydumane. Jedynym
zadaniem tego komiksu jest nie wprowadzenie w zadumę nad
światem czy naszą egzystencją, lecz przyjemna lektura i
odrobina rozrywki. Nie dziwię się, więc, że Piotr Kowalski
jest tym pierwszym, któremu się udało taki projekt opublikować.
Na pewno spora w tym zasługa jego ciężkiej pracy. Trudno
byłoby mi w tym momencie przypomnieć sobie jakieś pismo,
gdzie wcześniej nie publikował. Należy do tych twórców,
którzy tworzą szybko, dużo i za pomocą przystępnego dla
większości rysunku. Ma przede wszystkim wyrobiony przez
siebie styl, bardzo komiksowy, niezbyt artystyczny, chociaż
potrafi rysować w sposób zapierający dech w piersiach. Można
o nim spokojnie powiedzieć, że jest jednym z niewielu profesjonalistów
na naszym, wciąż raczkującym rynku komiksowym.
Jak
u każdego recenzenta, tak i w moim przypadku rzetelność
kończy się na subiektywizmie, więc przyznam się od razu,
że nie lubię gatunku fantasy. Śmieszą mnie raczej próby
połączenia średniowiecza z mitami i nawalanką na miecze
plus czasami także i z elementami futurystycznymi. Tu jest
tak samo. Trudno mi uwierzyć w stworzony przez Kowalskiego
świat. Widzę krajobraz słowiańskiego średniowiecza z kraterami
od wybuchów i ubranymi jak rycerze żołnierzami strzelającymi
z karabinów maszynowych z wiejskiej lepianki, a na dodatek
obok przejeżdża robot-maszyna wojenna. Nigdy nie udawało
mi się jakoś uruchomić tej części wyobraźni i przyznaje
się do tego bez bólu. Mimo tego muszę nadmienić, że kreacja
jest spójna, zaś Kowalski jest konsekwentny w jej tworzeniu,
a chyba o to przede wszystkim chodzi. Jest jeszcze kilka
mankamentów stylu Kowalskiego. Nie wiem czy jest on fetyszystą,
ale wszyscy źli ludzie ubrani są w skórzane wdzianka z ćwiekami
i chodzą na obcasach, bądź koturnach. Na dodatek niektóre
scenki wyglądają jak żywcem wyjęte z teledysków Marylin
Manson. No i może jeszcze jeden zarzut do rysunku, bez którego
nie mogę skończyć tego wątku. Czemu Danea jest tak podobna
do Aarici?
Innym aspektem stworzonej serii jest fabuła. Jak wcześniej
już wspomniałem nie znajdziemy tu niczego nowego, co nie
oznacza jednak, że nie ma tu nic ciekawego. Historia poparta
jest bardzo mocno przemyślaną intrygą oraz ciekawymi postaciami
pierwszoplanowymi jak i tymi, które żyją w ich tle. Nie
mamy tu do czynienia ze zwykłą czarno-białą bajeczką. Większość
osób ma tu jakieś grzeszki lub ukrytą przeszłość. Każdy
zdradza każdego, tak jak w normalnym świecie. W "Gailu"
jest wszystko, czego można by oczekiwać po takim projekcie.
Jest miłość, sex, wojna, zdrada i śmierć. Nie spodziewałem
się po tym komiksie wiele, a i tak chyba dostałem więcej
niż oczekiwałem. Zapewnił mi chwile rozrywki na przyzwoitym
poziomie. Mimo, że mógłbym tej produkcji zarzucić o wiele
więcej niż napisałem to tego nie zrobię, gdyż teraz całkowicie
nieobiektywnie napiszę, że bardzo lubię prace Kowalskiego,
a komiks ten po prostu mi się spodobał. Mam duże nadzieje
na przyszłość wobec tego artysty. Wolałbym jednak serie
mniej banalne i umieszczone raczej albo w naszej rzeczywistości
lub realiach SF niż w klimatach fantasy. Życzyłbym sobie
też więcej takich projektów innych naszych twórców. Panowie
i panie proszę zabrać się za pełnometrażowe projekty. Szlaki
zostały przetarte i drzwi, chociaż nie są otwarte na oścież
zostały uchylone. Do dzieła.
Wojciech "dieFarbe"
Garncarz
Scenariusz, rysunki: Piotr Kowalski
Wydawca: Egmont Polska
Liczba stron: cz.1 - 48 stron + 8 stron dodatku w wersji
zakupionej wysyłkowo
cz.2 i cz.3 - 48 stron
cz.4 - 56 stron
Format: A4
Oprawa: Miękka
Papier: Matowy
Druk: Kolorowy
Cena: cz.1 - 15,90 zł
cz.2-4 - 16.90 zł
|
|