"Jeż Jerzy: Ścigany"
"Co dzień rano słońce praży
Żłobi bruzdy na mej twarzy
Mur, budujemy mur
Zlepia włosy tłusta glina
Kark pod koszem się ugina
Mur, budujemy mur"
Jednym
z fajniejszych aspektów bycia czytelnikiem komiksów jest
to, że raz na jakiś czas można przeczytać kolejny album
z przygodami dziwacznego jeża. Trochę szkoda, że tak rzadko,
w końcu niewiele jest tu zupełnie nowych historyjek (nie
pamiętam już gdzie, ale sporo z nich już czytałem), ale
trzeba pamiętać, że tym razem otrzymujemy je w wersji full
colour i przyjaźnie zebrane w kolejnym, oficjalnym albumie.
Mówiąc konkretnie jest tu 12 historyjek, przeważnie niezwiązanych
ze sobą, jednak jedna z nich to (ehem) epicka opowieść na
16 stronach przedstawiająca losy niejakiego Przemysława
R. i inspektora Steina na przestrzeni 15 lat.
Autorzy dotykają tu tematów, które już wielokrotnie były
z sukcesem poruszane przez nich samych i przez innych polskich
twórców, takie jak zagadnienia związane z seksem, policją,
ekologią, mediami, polityką, ruchem katolicko-narodowym,
chińskim żarciem i muzyką grupy Cool Kids Of Death. Jeśli
dodam, że album spina klamra kompozycyjna w postaci Jerzego
odpowiadającego na listy czytelników, mamy gwarancję, że
żaden istotny temat nie został w tej recenzji pominięty.
"Kosz za koszem, rok za rokiem
I jak tylko sięgnąć okiem
Mur, budujemy mur
Poza ramy horyzontu
Mur bez końca bez początku
Mur, budujemy mur"
Stali czytelnicy serii doskonale wiedzą, czego mogą się
spodziewać - historie o Jerzym towarzyszą nam niemal od
zawsze i pewnie są wśród nas też tacy, którzy zetknęli się
z bohaterem serii jeszcze w wydaniu świerszczykowym. Trafne
spostrzeżenia dotyczące naszej codzienności nabierają tu
swoistego kolorytu, a humor i dystans, jaki cechuje głównego
bohatera bez trudu zjednuje mu sympatię, co swoją drogą
w jakiś sposób napawa optymizmem, bo jeśli takim postawom
hołdują dziś zwykli ludzie, ta szara masa otaczająca nas
zewsząd, to nie jest chyba tak źle jak można by sądzić,
prawda?
Czasami jeż zaskakuje swą cyniczną postawą, czasem potrafi
niespodziewanie wygłosić sentencję, która wzbudza, no -
może jeszcze nie szacunek, ale coś w rodzaju refleksji nad
jego dobrze rozumianym rozsądkiem. To taki koleś z bramy,
który lubi się napić, ale stara się nie hałasować sąsiadom
pod oknem tylko dlatego, że nie jest wrednym sukinsynem.
Taka drobna cecha, którą chętnie widziałbym czasem też u
samego siebie.
"Meandrami świat przecina
Słynny mur made in China
Mur, budujemy mur
Od meandrów mam syndromy
Mylą mi się muru strony
Mur, budujemy mur"
Jeż jest też w pewien sposób zaworem bezpieczeństwa dla
naszych codziennych problemów i niepowodzeń, dla całej tej
trucizny, która wylewa się na nas z ekranów telewizorów
i stron gazet, dla wątpliwości, jakie w wielu z nas budzą
wydarzenia dziejące się wokół (a w tych, w których nie budzą,
zaprawdę powinny). Jeż pokazuje nam jak sobie z tym radzić.
Mimo ciągłych zmian i zdradliwych meandrów, jakie niosą
nasze czasy, jego stoicka postawa budzi w nas poczucie bezpieczeństwa
i stabilności.
Oczywiście łatwo dostrzec, że Jerzy nie jest żadnym kręgosłupem
moralnym współczesnej Polski, on się raczej dostosowuje
do świata, w jakim przyszło mu funkcjonować, jednak jego
postawa jest zaskakująco konsekwentna. Jak każdy z nas rozdarty
między różnymi sprzecznymi postawami i prądami wytycza on
swoją własną drogę w oparciu o kruche wzorce społeczne jakie
ma mu do zaoferowania codzienność.
"Ojciec mój też glinę nosił
Padł na mur ze swoim koszem
Mur, budujemy mur
Ciężka praca, nie mógł dłużej
Jeszcze jedna cegła w murze
Mur, budujemy mur"
Właśnie brak jakiegokolwiek wzoru, drogowskazu, autorytetu
jest tu tak dotkliwie wyczuwalny, że aż boli. W jednej z
moich ulubionych historyjek o Jeżu, nowelce, która nie trafiła
do albumu, pojawia się duchowy mentor naszego bohatera (opowieść
ta była publikowana w KKK i dotyczyła 'walenia w pion').
Mimo, że mistrz został tu pokazany w sposób groteskowy (taka
jest jakby idea cyklu), to jednak jego obecność wnosi do
serii element dobrze znany z literatury - podążania drogą
wytyczoną przez mentalnego mentora, nauczyciela dającego
jakiś cel, pokazującego drogę poprzez powszedniość.
Przygody jeża ukazują nam brak takiego wzorca dla młodych
ludzi i stawiają pytanie - jak może wyglądać świat (nasz
mały, polski światek) w sytuacji, gdy go nie ma. I obraz
ten jest smutny i śmieszny zarazem a przy tym daje nam do
myślenia. I czy w obliczu takiego braku, nieskrępowany konwenansami
animorf nie wyrasta na duchowego przywódcę ludzi zwyczajnych,
nie próbujących zapełnić pustki fałszywą ideologią, bezmyślnym
fanatyzmem, żałosnym eskapizmem w rejony paranoi?
"Kiedy przyjdzie kolej na mnie
Syn w szeregu miejsce zajmie
Mur, budujemy mur
A on trwa ten mur nadziei
Jednych broni drugich dzieli
Mur, budujemy mur"
Komiks o jeżu nie próbuje wmawiać nam złudzeń, sprzedawać
fałszywych nadziei. Przez wyszydzenie postaw ewidentnie
głupich i (nie bójmy się tego słowa) infantylnych - ukazuje
nam alternatywę - tak prostą, że zdawałoby się - banalną.
Jeż po prostu idzie przed siebie (w sensie metaforycznym)
i nie daje się zwieźć fałszywym prorokom wieszczącym zbawienie
przez patriotyzm, ekologię, etykę, proste recepty na ekonomiczny
sukces. Bo każda z tych wizji stanowi tylko wąski wycinek
prawdy i tylko obejmując je całościowo możemy zachować złoty
środek - zdrowy rozsądek. A ten, paradoksalnie, nie jest
Jerzemu obcy. Mógłby nas go uczyć.
Jeśli więc kolejne pokolenie młodych (i starych) czytelników
będzie opierało swój światopogląd na tych prostych (ale
jednak nie schematycznych) opowiastkach o sympatycznym zwierzaku,
nie ma się raczej co obawiać o przyszłość naszego podwórka.
Jeż Jerzy nie jest z pewnością typem, który dałby się porwać
hasłom narodowych socjalistów w Niemczech lub manifestom
przeciw białym farmerom w Mozambiku. Jego wrodzony sceptycyzm
jest gwarancją normalności.
"Powinieneś wiedzieć
Parę lat już żyjesz
Że Chińskiego Muru
Głową nie przebijesz"
Czy postawa Jerzego robi jakąś różnicę? Czy takie płynięcie
z prądem ma w ogóle sens? Czy właściwym wzorem jest stwór,
który w co drugiej opowiastce ma złamany nos i wybite zęby?
Pamiętajmy - jeż jest cierpliwy. Wiele zniesie. Ale kiedy
upierdliwi kolesie kręcący się wokół za nic nie zechcą dać
mu spokoju - w końcu weźmie swojego decka i sprowadzi ich
do parteru. Bo choć rozwiązanie typu brute force to ostateczność,
to jednak czasem nic innego nie pozostaje w obronie swego
domu i drzewa.
Przyznajcie sami - czy prosty świat Jerzego nie jest pociągający?
W recenzji wykorzystałem tekst piosenki Wałów Jagiellońskich
"Chiński Mur" (zaznaczam, że z pamięci i tak naprawdę,
to jest bardzo smutna piosenka).
Arek "xionc"
Krolak
Kolejny Jeż. Trochę słabszy od Egzorcysty,
ale to wciąż wysoki jeżowy poziom. Świetna, dłuższa historia
o Przemysławie, parodiująca chwyty kina akcji. Warto.
Sławek "pookie"
Kuśmicki
Jeż w najwyższej formie znowu w akcji! Jest zabawnie i
poprawnie, szkoda tylko, że nie wszystkie opowieści są premierowe.
Ogólnie bardzo miło- warto.
Paweł "Kurczak"
Zdanowski
"Jeż Jerzy" tom 6: "Ścigany"
Scenariusz: Rafał Skarżycki
Rysunki: Tomasz Leśniak
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 10.2003
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 16,90 zł |
|