STAR WARS: RYCERZE STAREJ REPUBLIKI: NISZCZYCIELKA
Ósmy tom „Rycerzy Starej Republiki” już od miesiąca przyciąga kurz na księgarnianych regałach. Jest lepiej niż w przypadku „Starcia ambicji”, ale nadal za słabo, aby uznać go za ponadprzeciętny.
„Niszczycielka” jest bardzo dobrym przykładem tego, że można nieźle poprowadzić fabułę eliminując część wad ciągnących w dół całą serię. Nie ma tutaj uproszczonej moralności o której pisałem w recenzji „Zmroku”, a niewyraźny główny bohater schodzi na dalszy plan. Ponadto pojawia się konkretne nawiązanie do duologii gier „Knights of the Old Republic”.
Komiks zaczyna się od „Masek”. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta historia nie ma zbyt wiele wspólnego z resztą. Jeśli jednak potraktuje się to jako przenośnię, można ją wówczas uznać za wstęp do reszty. Centralną postacią w tym wydaniu zbiorczym „Rycerzy…” jest Jarael. Było to bardzo dobre posunięcie ze strony Johna Jacksona Millera. Kompanka Zayne’a Carricka od wielu numerów wydawała się znacznie ciekawszą postacią, o większym potencjale do nakręcania akcji, niż wspomniany renegat Jedi. Czytelnik wreszcie poznaje jej złożoną przeszłość, która jest tłem „Zbiorów” oraz „Niszczycielki”, czyli drugiej i trzeciej części tomu.
Jak już wspomniałem, fabuła jest niezła a komiks jest w miarę spójny. Czyta się go bez zgrzytów i przerw na „Co?!” lub „Ja @#$%^&{+, co oni robią?!”. Natomiast kwestia nawiązania do gier jest w moim przekonaniu dyskusyjna. Scena przedstawiona w „Masakch” jest istotna i odnoszę wrażenie, że poświęcono jej za mało uwagi. Potraktowano ją za bardzo powierzchownie. Mimo tych kilku zalet, po przeczytaniu zacząłem się zastanawiać, jak to wszystko ma się do „Rycerzy Starej Republiki”. Tytuł sprowadza w tym wypadku czytelnika na manowce. Po zakończeniu tomu „Oczyszczenie” cała seria zaczęła zmierzać w innym kierunku. Teraz są to przygody zróżnicowanej paczki bohaterów podróżującej w kosmosie, których nijak nie da się nazwać rycerzami.
Niedosyt związany z fabułą rekompensują świetne rysunki i dobrze dobrane kolory. Na pochwałę zasługują przede wszystkim Benjamin Carré, za okładkę i ilustracje między częściami tomu, Bong Dazo – za rysunki do „Zbiorów” oraz Brian Ching odpowiedzialny za kreskę przy „Niszczycielce”. Dazo i Ching, przy pomocy kolorów Michaela Atiyeha, stworzyli ponurą i chłodną rzeczywistość, która dobrze zgrywa się z treścią przekazywaną przez Millera. W bardzo ciekawy sposób Dazo przedstawił również postać Dace’a Golliarda. Jest opanowany, lecz sprawia wrażenie totalnego psychopaty, mogącego w każdym momencie eksplodować emocjonalnie. Być może to moja nadinterpretacja, ale na jednym z panelów sprawia nawet wrażenie, że posiada głęboko tłumione skłonności pedofilskie. Jest to dobry dowód na to, że można stworzyć skomplikowaną postać za pomocą samych rysunków i będzie ona nadal ciekawsza niż główny bohater.
Jedyna rzecz, która kole w oczy to problem proporcji w rysunkach Rona Chana, odpowiedzialnego za „Maski”. Na poszczególnych panelach postacie miały trochę za duże głowy w stosunku do swojej sylwetki. Zarzut dotyczy głównie Malaka. Nawet pod wpływem złych emocji wygląda komicznie jak figurka Vault Boya, dodawana do wydania kolekcjonerskiego gry Fallout 3.
Do każdej nowej historii ze świata Gwiezdnych Wojen podchodzę zawsze ostrożnie i sceptycznie. Jestem pewien, że fani mocno zawiedzeni tym, co dostają od Egmontu, nie będą chcieli tym razem sobie wydłubać oczu jakimś durastalowym artefaktem. „Niszczycielka” to komiks na przyzwoitym poziomie z bardzo ładną oprawą graficzną. W ogólnym rozrachunku nie nazwałbym go jednak „dobrym”. Dark Horse Comics po prostu wysyła co jakiś czas sygnał, aby przekonać czytelników, by nadal kupowali ich produkt.
Grzegorz Sikora
„Star Wars: Rycerze Starej Republiki: Niszczycielka”
Tytuł oryginału: „Star Wars Knights of the Old Republic: Destroyer volume eight”
Scenariusz: John Jackson Miller
Rysunki: Ron Chan, Bong Dazo, Brian Ching
Liternictwo: Michael Heisler
Kolorystyka: Michael Atiyeh
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Egmont
Data wydania: czerwiec 2012
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Data wydania oryginału: 13 stycznia 2010
Objętość: 120 stron
Format: 150 x 228 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena: 39,99 zł