BATMAN TOM 1: TRYBUNAŁ SÓW
DC NEW 52 w Polsce
W roku 2011 w uniwersum DC doszło do rewolucji. Większość serii została zresetowana – w tym także takie tasiemce jak „Action Comics” i „Detective Comics”, którym blisko było do przekroczenia numeru 1000. Powstała inicjatywa DC NEW 52. Operacja miała na celu odświeżenie bohaterów, którzy mają teraz bardziej odpowiadać realiom współczesnemu świata. Oczywiście był to również zabieg marketingowy. Nowemu czytelnikowi łatwiej wejść w serię, czytając ją od numeru 1, niż poznawać ją od 897 odcinka.
Było jasne, że Batman – jedna z czołowych postaci DCU – również doczeka się odświeżenia wizerunku. Początek miał być bardzo mocny. Do pracy nad serią zatrudniono scenarzystę Scotta Snydera, znanego w Polsce dzięki serii „American Vampire”, oraz Grega Capullo, który przez kilka lat rysował przygody Spawna dla Image Comics. Snyder postanowił przeprowadzić ciekawy zabieg – zestawić Batmana z jego największym naturalnym wrogiem. Nie – nie chodzi tu wcale o Jokera – ale o wroga innego typu. Bruce, przywdziewając kostium nietoperza, mierzył się już z wrogami reprezentującymi inne gatunki. Do ścisłego kanonu jego adwersarzy należą wszak Pingwin i Killer Croc. Jest też Catwoman. Nikt jednak nie postawił na drodze Gackowi jego największego wroga – sowy. Aż do teraz. Otóż Batman musi zmierzyć się z Trybunałem Sów (Court of Owls) – tajną organizacją od wieków przebywającą i rządzącą w Gotham City. Organizacją będącą w ukryciu tak głębokim, że nawet sam Bruce Wayne traktuje ją tylko jako miejską legendę – mit sprowadzony do wierszowanki. Ale Trybunał nie jest mitem i właśnie budzi się do życia. Wydaje wyrok śmierci na Bruce’a i wysyła za nim swojego mordercę – Szpona. By go pokonać, bohater będzie musiał zmierzyć się ze sobą, ze swoim strachem i z historią swojej rodziny. Tak pokrótce wygląda fabuła komiksu, który jest tylko pierwszą częścią większej historii.
Scenariusz „Trybunału Sów” jest prowadzony bardzo sprawnie. Pokazane są dwa główne aspekty działania Mrocznego Rycerza. Pierwszy – detektywistyczny, w którym Batman prowadzi śledztwo, bada zwłoki i miejsce zbrodni. Dla mnie te wątki „pracy” bohatera były zawsze najlepsze. Z pewnością bardziej je ceniłem niż bijatyki. Tutaj jednak brakuje mi tej prawdziwej zabawy w detektywa, stosowania prawdziwych metod policyjnych. Snyder idzie trochę na łatwiznę i serwuje nam supertechnologię, w którą wyposażony jest bohater, i która w zasadzie załatwia sprawę. Rozumiem, że Bruce jest bardzo bogaty i stać go na gadżety, o których policja może tylko pomarzyć, ale chyba troszkę tym razem przesadzono. Mimo tego małego zgrzytu ten wątek czyta się przyjemnie. Nie inaczej jest z resztą. Ciekawy jest moment, w którym Bruce kategorycznie zaprzecza istnieniu Trybunału, który przecież istnieje od dawna. Nie chce przyjąć do wiadomości, że organizacja jest prawdziwa. Czyżby się bał? Okazuje się, że z sowami jego rodzina ma do czynienia od dawna. Może Wayne chce pokazać, że tylko on i jego alter ego mają kontrolę nad miastem?
Prawda jest jednak inna, o czym oczywiście przekonuje się w sposób dość bolesny. W komiksie jest jeszcze jeden mały zgrzyt scenariuszowy. W pierwszej jego części opowieść jest prowadzona dwutorowo – za pomocą dymków dialogowych i narratorskich. Niestety jedne nijak mają się do drugich. Wypada najpierw przeczytać narratora, a potem się cofnąć i przeczytać dialogi. Ale to tylko na samym początku komiksu – dalej jest już o wiele lepiej.
Wybór Grega Capullo na rysownika serii był strzałem w dziesiątkę. Artysta świetnie czuje klimat Gotham City. Ja zawsze uważałem go za naśladowcę stylu Todda McFarlane’a. Nie bez kozery przez dłuższy czas był rysownikiem Spawna. Jego styl ewoluował od tamtego czasu. Jest bardziej realistyczny, choć nie do końca, umiejscowiłbym go gdzieś między McFarlane’em a Humberto Ramosem, znanym choćby z ilustrowania przygód Spidermana. Capullo świetnie dobrał też inkera. Tusz na jego szkice nakłada Jonathan Glapion i robi to doskonale, choć w kilku miejscach – zwłaszcza w scenach walki – mógłby stosować trochę grubszą kreskę, żeby nadać scenie kontrastu i wyrazistości. Kolorystyka albumu również jest odpowiednio dobrana. Dominują oczywiście odcienie szarości i czerni. Świetnie i klimatycznie wyglądają sceny retrospekcyjne.
Dzięki wydawnictwu Egmont możemy się cieszyć nowym Uniwersum DC w naszym kraju. Możemy na własne oczy przekonać się, co amerykańskie wydawnictwo zrobiło ze swoimi największymi postaciami, by odświeżyć nieco ich wizerunki i naprostować zawiłe historie poszczególnych herosów. W przypadku Batmana „lifting” ten z pewnością można uznać za udany. Komiks z pewnością spodoba się nowym czytelnikom, jak i starym wyjadaczom. Owszem – nie jest to „Azyl Arkham”, „Zabójczy Żart” czy „Powrót Mrocznego Rycerza”. Co to zatem jest? Z pewnością dobre rzemiosło. Komiks superbohaterski na dobrym poziomie. Bez wątpienia chętnie sięgnę po kolejne tomy. Obym nie musiał na nie długo czekać.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Dawid Kukła
Tytuł: „Batman”, tom 1: „Trybunał Sów”
Tytuł oryginału: „Batman”, vol. 1: „The Court of Owls”
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Tusz: Jonathan Glapion
Kolory: FCO
Okładka: Greg Capullo, FCO
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: marzec 2013
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania oryginału: 2011
Objętość: 176 strony
Format: 17 X 26 cm
Oprawa: HC
Papier: kredowy
Druk: kolor
Dystrybucja: księgarnie, internet
Cena: 75 zł