Strażnicy – Początek t. 3: Nocny Puchacz. Dr Manhattan
Jesteśmy nieskończenie nieprawdopodobną wypadkową miliona zdarzeń, zamkniętych w pudełku Schrodingera. Cóż może być piękniejszego?
„Początek” tym razem zabiera nas do korzeni Nocnego Puchacza, doktora Manhattana, poznamy też wczesne losy Molocha. Historie proste, przejmujące i doskonale komponujące się z właściwym cyklem „Strażników”.
Od razu się przyznam, że historia Puchacza wizualnie podobała mi się najbardziej – jestem fanką mocnego cieniowania, tańczących kresek i szybkich pociągnięć piórka. Z kolei dr Manhattan położył mnie na łopatki fabularnie. Ale po kolei.
Dan Dreiberg, czyli drugi Nocny Puchacz, nigdy nie należał do moich ulubieńców. Idealistyczny, kluchowaty, zagubiony, budzący matczyne uczucia, rozbrajający w swojej naiwnej wierze w superbohaterów. Taki facecik z elastycznym kręgosłupem, który niepytany bierze na siebie rolę mediatora. Zdecydowanie nie mój typ, choć koniec końców też go uwielbiałam.
„Początek” Dana to wizyta w świecie, gdzie „prawdziwi mężczyźni” biją swoje kobiety, twardo stąpają po ziemi i nie okazują słabości. To nie jest miejsce dla wrażliwego chłopaka, który czuje, że jest rozczarowaniem dla rodziców. Jego tarczą przeciw rzeczywistości jest maska Nocnego Puchacza. Dan jest zdeterminowany, żeby poznać swojego bohatera – i w końcu mu się udaje, a później sam staje się Puchaczem.
Wydawałoby się, że to jeszcze jedna miła i budująca historia wprost z kina familijnego. Tyle, że w tego typu historiach nie ma zazwyczaj martwych dziwek, stosu trupów, trzasku łamanych kości i potępieńczego wycia palonych żywcem ludzi. W takim otoczeniu idealistyczny Nocny Puchacz wydaje się anachronizmem, papierową postacią jaśniejącą na tle wszechobecnego brudu. A mimo wszystko jest prawdziwy aż do bólu, a jego wiara w lepsze jutro nie jest naiwna, ale pełna ponurej determinacji. Ramię w ramię z coraz bardziej zgorzkniałym Rorschachem wymierzają sprawiedliwość w ogarniętym zgnilizną mieście. Niestety uczucia są nierozsądne, a wiara jest pusta i fałszywa. „Koniec jest blisko” – głosi tekturowa tablica niesiona przez Rorschacha – który, nawiasem mówiąc, jest absolutnie rewelacyjny.
Wątek dr Manhattana to prawdziwa jazda bez trzymanki przez nieskończone warianty rzeczywistości. Punktem wyjścia dla fabuły jest moment wybrania partnerów na spotkaniu Strażników (obecny również w wątku Puchacza). Błękitny mężczyzna uśmiecha się do kobiety, córki Jedwabnej Zjawy. Jego żona ma mu to za złe, chce wracać do domu. Jeden moment, który zmienia wszystko.
Doktor Manhattan jest postacią niezwykłą, istotą postrzegającą czas, przyczyny i efekty w zupełnie inny, niż śmiertelnicy sposób. I mamy wreszcie możliwość zerknięcia głębiej w jego proces postrzegania, a kunszt prowadzenia historii zapiera dech w piersi czytającego, który z zachwytu nie baczy na to, że równocześnie mózg wypływa mu uszami.
Miliony możliwości, kieszonkowe wszechświaty, które tworzą się wraz z każdym naszym wyborem. Jon Osterman widzi je wszystkie, doświadcza każdego z nich. Co by było, gdyby nigdy nie uległ wypadkowi, który przeistoczył go w Doktora Manhattana? Wybrać prawą czy lewą stronę, pierwszy czy ostatni taniec? Rzeczywistość rozpada się na coraz mniejsze kawałki, a wszystko dzieje się teraz.
Opowieść zawija się wokół pudełka Schrodingera, zatrzymuje w trybach zegarka. Błękitny mężczyzna uśmiecha się do kobiety, córki Jedwabnej Zjawy. Jego żona ma mu to za złe, chce wracać do domu. Jeden moment, który zmienia wszystko. A może tak naprawdę nic nie zmienia?
Zachwyciły mnie alternatywne rzeczywistości, jakie przeżywał Osterman – ta, w której króluje szyderczy śmiech Komedianta i ta, w której łagodnie uśmiecha się Ozymandiasz. Czy któraś jest lepsza? Którą ścieżkę wybrać? Świat dosłownie staje na głowie. Czy mamy wpływ na cokolwiek? Rozważania te zaprowadzą nas później do szklanego pałacu-zegara Manhattana, na razie jednak zostawiają nas w momencie, gdy błękitny mężczyzna uśmiecha się do młodej kobiety.
Na tle wcześniejszych opowieści historia Molocha powinna wypaść blado, jednak ujęła mnie gangsterskim klimatem, z odrobiną cyrkowej magii i dekadencji. Wizualnie najmniej mi się podoba, jednak miała swój pokraczny, właśnie „molochowy” klimat. Wątek Molocha najsilniej związany jest z fabułą Strażników i bardziej jest opowieścią zza kulis niż początkiem.
Fenomenalni rysownicy, rewelacyjna fabuła, realistyczna, kunsztownie utkana warstwa psychologiczna postaci i przede wszystkim klimat świata „Strażników” składają się na komiks najwyższej klasy. Twarda okładka, kredowy papier, pełny kolor – po prostu posiadanie go to prawdziwa przyjemność. Dodatkowo mamy możliwość podziwiania okładek alternatywnych oraz szkiców artystów. Tłumaczenie stoi na bardzo wysokim poziomie, od strony technicznej jest to doskonałe wydanie.
Dziękujemy sklepowi Geek Zone (Galeria Ursynów, lokal 123 (Pierwsze piętro), Aleja Komisji Edukacji Narodowej 36, Warszawa) za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Komiks możecie kupić w sklepie Geek Zone.
Joanna Pastuszka-Roczek
„Tytuł: „Strażnicy – Początek” t. 3: „Nocny Puchacz. Dr Manhattan”
Tytuł oryginału: „Before Watchmen: Nite Owl/Dr. Manhattan”
Scenariusz: J. Michael Straczynski
Szkic: Joe Kubert i Andy Kubert („Nite Owl”), Adam T. Hughes („Dr Manhattan”) i Eduardo Risso (“Moloch”)
Tusz: Joe Kubert i Bill Sienkiewicz (“Nite Owl”), Adam T. Hughes (“Dr Manhattan”) i Eduardo Risso (“Moloch”)
Kolor: Brad Anderson („Nite Owl”), Laura Martin (“Dr Manhattan”) i Trish Mulvihill (“Moloch”)
Przekład z języka angielskiego oraz przypisy: JacekDrewnowski
Redakcja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
Data premiery oryginału: 10 lipca 2013 r.
Data premiery wersji polskiej: 10 lutego 2014 r.
Oprawa: twarda
Format: 17 x 26 cm
Papier: kredowy
Druk: kolor
Liczba stron: 288
Cena: 89,90 zł