„To nie jest komiks historyczny i wydarzenia w nim przedstawione nie miały miejsca, a wszelkie podobieństwo do realnych postaci czy wydarzeń jest całkowicie przypadkowe” – głosi informacja na tylnej okładce debiutanckiego albumu Kuby Ryszkiewicza i Marianny Strychowskiej. Mimo tych zapewnień opowieść jest do cna przesiąknięta historią, i to niezwykle brutalną: autorzy rozpoczynają migawkami z frontu I wojny światowej, a kończą sceną krwawej łaźni na Kresach Wschodnich. Krew, ból i cierpienie oblepiają grubą warstwą niemal każdą stronę komiksu. Co jednak znajdziemy w „Nie przebaczaj” poza efektownymi scenami rzezi? Póki co, niestety, niewiele.
Kuba Ryszkiewicz to wykładowca Warszawskiej Szkoły Filmowej i scenarzysta amator (chociaż ma też na koncie główną nagrodę w konkursie na skrypt serialu telewizyjnego). „Nie przebaczaj” (wcześniej znane jako „Cel Shading”) to jego pierwsze zetknięcie z materią komiksu, w którym wspomogła go znakomita ilustratorka Marianna Strychowska – artystka o imponującym graficznym portfolio, jednak także stawiająca dopiero pierwsze kroki w narracji obrazkowej. Wspólnymi siłami twórcy przekuli pierwotny pomysł filmowy na formę dwóch albumów rysunkowych, z których pierwszy został wydany ich sumptem z okazji tegorocznej edycji Festiwalu Komiksowa Warszawa. W zamyśle autorów dylogia „Nie przebaczaj” to brutalny eastern z międzywojnia, silnie inspirowany filmami Quentina Tarantino i nasycony zarówno odniesieniami historycznymi, jak i ludową magią. Założenia ambitne, do tego doświadczony grafik z dorobkiem i scenarzysta z solidną teoretyczną podbudową w kwestii wizualnego prowadzenia opowieści. Czy to jednak wystarczy, by stworzyć mocny, trzymający w napięciu komiks o słowiańskiej vendetcie?
UWAGA! Dalsza część recenzji zawiera informacje dotyczące treści i zakończenia albumu.
Głównym bohaterem komiksu jest Tadeusz, dziedzic szlacheckiego rodu z Kresów, którego ojciec Eustachy powrócił ranny z Wielkiej Wojny. Po przenosinach z niegościnnej Warszawy do rodzinnego majątku, śmiertelnie groźne obrażenia weterana udaje się wyleczyć dzięki tajemnym zabiegom miejscowej znachorki. W spokoju i szczęściu mija kilkanaście lat. Ze Wschodu nadchodzi jednak nieoczekiwanie widmo komunizmu, wyjątkowo nieprzychylne posiadaczom ziemskim. Bolszewicki terror, reprezentowany przez okrutnego Lazara (zwanego „Krwawym”) gwałtownie zakłóca sielankę. Zostawiając za sobą szlak śmierci, wytrwale ściga uciekających przed jego żądzą mordu członków rodziny Tadeusza.
Znając inspiracje i plany scenarzysty, dla którego temat zemsty na oprawcach stanowi podstawę całej historii, nie sposób nie dostrzec fabularnego nawiązania chociażby do „Kill Billa”. W przeciwieństwie do Tarantino Ryszkiewicz popełnia jednak pewien istotny błąd w konstrukcji zdarzeń: opowiada historię (niemal – w króciutkim prologu pojawia się scena z końca albumu) chronologicznie. Przedstawia dzieciństwo i dorastanie Tadeusza zgodnie z rzeczywistym następstwem wypadków, prezentuje rozwój konfliktu z Lazarem od jego początku. Przez to nim rozpocznie się druga, właściwa część historii (zaplanowana na sto stron, w przeciwieństwie do niespełna osiemdziesięciostronicowej części pierwszej) komiks niespodziewanie urywa się. Śledząc poczynania Panny Młodej, widz musiał poskładać jej skomplikowaną biografię z rozrzuconych fragmentów, umieszczonych pomiędzy kolejnymi aktami rozbudowanej zemsty na Plutonie Śmiercionośnych Żmij. Ryszkiewicz ułatwia czytelnikowi to zadanie aż do przesady, przez co nietrudno stracić zainteresowanie perypetiami Tadeusza i jego bliskich.
Nie pomaga także (doskonała zresztą) atmosfera niemej grozy i bezsilnego oczekiwania na zagładę, jaka emanuje z rysunków Strychowskiej. W pierwszej części dylogii po prostu prawie nic się nie dzieje. Owszem, nasz protagonista zyskuje powód do vendetty, jednak doskonale widać, że to zaledwie wstęp do zaplanowanej opowieści, a nie jej pełnoprawny epizod. Pod tym względem „Nie przebaczaj” zdecydowanie zawodzi i rozczarowuje. Dodatkowo niezaznajomiony z zapowiedziami komiksu czytelnik dopiero pod koniec, za sprawą maleńkiej ramki ze skrótowcem „C. D. N.” dowie się, że to zaledwie fragment historii, co może go zniechęcić do (prawdopodobnie) ponad rocznego oczekiwania na ciąg dalszy. W takim wypadku o wiele lepszym zagraniem ze strony autorów byłoby wydanie gotowej opowieści w całości, za jednym zamachem.
Marianna Strychowska ma niezaprzeczalny talent i ogromne możliwości. W jej pracy widać jeszcze warsztat ilustratorski, a nie narracyjny, jednak z każdą kolejną stroną szlifuje wytrwale nowe umiejętności. Jej wspaniałe, klimatyczne grafiki doskonale nadają się do graficznych thrillerów, opowieści grozy i dreszczowców. Czekam na więcej.
„Nie przebaczaj” to dobrze rokująca historia, jednak radziłbym wstrzymać się zakupem do premiery drugiej części. Chyba że komuś wystarczą do szczęścia liczne sceny pobić, zabójstw, okaleczeń wyposażeniem domowym i rozpusty.
Dziękujemy autorom za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Liczba stron: 80
Format: 160×230 mm
Oprawa: miękka
Druk: cz.-b.
Wydanie: I
Cena z okładki: 28 zł