Prace Jerzego Wróblewskiego ukształtowały całe pokolenia miłośników komiksów. Niewątpliwie należy on – obok Grzegorza Rosińskiego, Janusza Christy, Tadeusza Baranowskiego, Henryka Chmielewskiego, Szarloty Pawel oraz Tadeusza Raczkiewicza – do tych autorów, którzy sprawili, że PRL wielu osobom kojarzy się dziś przede wszystkim ze wspaniałymi komiksami ubarwiającymi ówczesną szarą rzeczywistość.
Książka Macieja Jasińskiego stanowi hołd dla twórczości tego kultowego, jak zwykło się dziś mawiać, autora. Znajdziemy w niej szczegółową charakterystykę kolejnych etapów rozwoju Wróblewskiego jako artysty komiksowego, bogato ilustrowaną jego pracami oraz okraszoną refleksjami współczesnych twórców. Autor książki opisuje życie i twórczość tego niezwykle płodnego artysty z taką pasją, że aż ma się ochotę znów sięgnąć po jego komiksy. Ja na przykład lekturę podsumowałem powtórną wizytą na Wyspie Labiryntu, na Tilos oraz w Meksyku podbijanym akurat przez Hernána Cortésa. Było warto!
Najpierw zatem jesteśmy świadkami dzieciństwa młodego Jurka, który w gruncie rzeczy skazany był na to, by zostać artystą. Na świat przyszedł bowiem w rodzinie, w której trudno znaleźć kogoś pozbawionego talentu plastycznego. Najwcześniejsze próby rysunkowe podejmował już jako kilkuletni brzdąc, natomiast pierwsze szlify zawodowe zdobywał w bydgoskim „Dzienniku Wieczornym”. To właśnie na łamach tej gazety w styczniu 1959 roku światło dzienne ujrzał jego pierwszy komiks zatytułowany „Tajemnica czarnej teczki”. Był to początek niezwykle owocnej współpracy, dzięki której gazeta mogła zaoferować czytelnikom pasjonujące historie, a Wróblewski miał niepowtarzalną okazję, by doskonalić swój warsztat. Maciej Jasiński zamieszcza szczegółowy wykaz wszystkich komiksów publikowanych w tej gazecie pomiędzy rokiem 1959 a 1977 i trzeba przyznać, że już to zestawienie wygląda imponująco, a przecież to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Ważnym etapem w życiu Wróblewskiego była służba wojskowa. Na szczęście także w tym czasie mógł się zajmować tym, co robił najlepiej, czyli rysowaniem. Pracował mianowicie w redakcji „Żołnierza Polski Ludowej”, dla której stworzył m.in. „Przygody szeregowca Kromki”. Rysował także dla „Karuzeli”, „Na Przełaj” oraz „Bandery”. Dla tych tytułów wymyślał nie tylko paski komiksowe, lecz także tworzył historyjki humorystyczne i żarty komiksowe, które stanowią, jak podkreśla Maciej Jasiński, niezwykle istotną część jego dorobku.
Praca w prasie odegrała w rozwoju artystycznym Wróblewskiego istotną rolę, ale to rozpoczęcie pracy nad przygodami kapitana Żbika nadało jego karierze impetu. Zanim jednak narysował pierwszą opowieść o przygodach dzielnego milicjanta, najpierw stworzył kilka zeszytów „Podziemnego Frontu” – innej serii wydawanej przez Sport i Turystykę. Jerzy Wróblewski tworzył komiksy o Żbiku przez wiele lat – ma na swoim koncie aż dwadzieścia cztery zeszyty serii. Kolejnym etapem była praca w magazynie komiksowym „Relax”. Trzeba jednak przyznać, że choć Wróblewski stworzył dla tego czasopisma wiele świetnych opowieści, to współpraca z redakcją była daleka od ideału. Na porządku dziennym były nagłe zmiany terminów publikacji, ingerencje dokonywane w planszach – redaktorzy często po prostu cięli oryginalne plansze i układali kadry po swojemu. W książce możemy znaleźć porównanie kilku oryginalnych plansz z tymi, które zostały sprofanowane w ten sposób przez redaktorów magazynu.
Znacznie lepiej układała się współpraca ze „Światem Młodych”. Zresztą już jej początek zapowiadał się dobrze – redakcja wydrukowała mianowicie komiks Wróblewskiego, którym do tej pory nie udało mu się zainteresować ani wydawnictwa Sport i Turystyka, ani „Relaxu”. W ten sposób 12 czerwca 1980 roku ukazał się pierwszy odcinek przygód Binio Billa w komiksie pt. „Rio Klawo”. W latach osiemdziesiątych Wróblewski przygotował również kilka ilustracji dla „Fantastyki” – przede wszystkim tę najbardziej znaną, przedstawiającą ponętną wojowniczkę, która znalazła się na okładce pierwszego numeru z 1982 roku. Autor biografii opisuje także szczegółowo, jak doszło do powstania najbardziej znanych albumów Wróblewskiego, takich jak: „Skradziony skarb”, „Hernán Cortés i podbój Meksyku”, „Figurki z Tilos”, „Legendy Wyspy Labiryntu” czy też „Przyjaciele Roda Taylora”.
Dopiero ostatnim elementem książki jest to, co w gruncie rzeczy zapowiada jej tytuł, czyli refleksje polskich twórców na temat Wróblewskiego oraz ich rysunki będące hołdem dla bydgoskiego rysownika. Na końcu książki znalazło się jeszcze miejsce na galerię prac Wróblewskiego zawierającą niepublikowane plansze komiksowe oraz różne grafiki, karykatury oraz autoportrety.
Książka Macieja Jasińskiego powinna stać się lekturą obowiązkową dla każdego szanującego się miłośnika komiksów w Polsce. Dostajemy bowiem do rąk napisaną w interesujący sposób biografię twórczą artysty, bez którego trudno wyobrazić sobie rozwój polskiego komiksu. Autor z ogromną dbałością o szczegóły odtwarza kolejne etapy komiksowej kariery Wróblewskiego oraz umieszcza w książce szereg interesujących ciekawostek. Dowiadujemy się m.in. o nieudanej próbie zainteresowania swoimi pracami wydawnictwa Marvel oraz kłopotach związanych z dość swobodnym podejściem niektórych osób do kwestii praw autorskich. W książce znajdziemy także szczegółową charakterystykę procedur, na jakich opierała się współpraca Wróblewskiego z wydawcami i gazetami. Autor przytacza bowiem korespondencję, jaką rysownik wymieniał z poszczególnymi redaktorami. Te fragmenty pracy mogą okazać się szczególnie interesujące dla tych, którzy dziś próbują zarabiać na życie, tworząc komiksy. Niestety te same fragmenty mogą stać się także źródłem frustracji, gdyż dziś nie ma oczywiście mowy o tym, by tworzenie komiksów mogło stać się podstawowym źródłem utrzymania. Autor opisuje także niezrealizowane projekty Wróblewskiego, które zapowiadały się bardzo interesująco. Lektura tych fragmentów jest szczególnie przygnębiająca. Nie sposób bowiem nie zadać sobie pytania, co byłoby, gdyby Jerzy Wróblewski nie zmarł przedwcześnie. W wieku pięćdziesięciu lat wydawał się być bowiem u szczytu swoich twórczych możliwości. Niestety nigdy nie dowiemy się, jakie komiksy tworzyłby w nowych realiach i jak poradziłby sobie z warunkami narzucanymi przez wydawców oraz zalewem zagranicznych komiksów.
Z książki wyłania się postać niezwykle płodnego, sumiennego, profesjonalnie podchodzącego do swej pracy artysty, który ma świadomość wytyczonego sobie celu i konsekwentnie zmierza do jego realizacji. Czytając fragmenty poświęcone jego tytanicznej pracy, nie mogłem uciec przed skojarzeniami z innym legendarnym twórcą komiksowym. Wróblewski pracował nad komiksami niczym Jack Kirby – legendarny twórca komiksów superbohaterskich. Podobnie jak ten amerykański rysownik, tworzył komiksy z niebywałą szybkością i regularnością. Pracował w swoim bydgoskim mieszkanku, konsekwentnie unikając rozgłosu. Podobnie jak Kirby w swojej piwnicy, Wróblewski w swoim pokoiku, przypominającym raczej wnękę niż prawdziwy pokój, po prostu całe dnie siedział i rysował komiksy. To było całe jego życie.
Na koniec warto odnotować, że w ostatnim czasie twórczość Jerzego Wróblewskiego jest ponownie doceniana i udostępniana polskiemu czytelnikowi. Wydawnictwo Ongrys, które wydało także książkę Jasińskiego, od kilku lat zajmuje się popularyzacją komiksów bydgoskiego artysty, systematycznie publikując jego prasowe komiksy w ramach serii „Z archiwum Jerzego Wróblewskiego”. Na początku tego roku ukazał się już ósmy tom tej serii zawierający publikowaną na łamach „Dziennika Wieczornego” w roku 1976 opowieść „Zemsta faraona”. Kultura Gniewu natomiast wydała album „Binio Bill kręci western i w kosmos” i zapowiada kontynuację tej serii. Nie pozostaje zatem nic innego, jak zasiąść do lektury tych klasycznych komiksów i powspominać sobie dzieciństwo. Książka Macieja Jasińskiego może służyć jako doskonały przewodnik po bogatym dorobku jednego z najlepszych polskich komiksiarzy.
Paweł Ciołkiewicz
Tytuł: „Jerzy Wróblewski okiem współczesnych artystów komiksowych”
Autor: Maciej Jasiński
Wydawca: Ongrys
Data wydania: 2016
Objętość: 144 strony
Format: 210 x 290
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie/internet
Cena okładkowa: 64,95 zł
jak się ma ta książka do pozycji autorstwa marcina jaworskiego („urodzony żeby rysować”)?
Nie wiem. Nie czytałem jeszcze książki Marcina Jaworskiego. Prawdopodobnie jest ona bardziej szczegółowa (w końcu liczy sobie ponad czterysta stron), ale jej struktura jest podobna do książki Macieja Jasińskiego.