Garth Ennis jest bardzo popularnym scenarzystą w Polsce. Właściwie wszystkie jego ważniejsze komiksy zostały wydane w naszym kraju. Do niedawna jedynym wyjątkiem była seria The Boys powstała we współpracy z Darickiem Robertsonem. Za sprawą Planety Komiksów dotychczasowe niedopatrzenie polskich wydawców zostało naprawione.
Chłopaki superaki
Chłopaki, bo tak zwie się seria w rodzimym wydaniu, to kolejna próba zmierzenia się z mitem superbohatera. Autor w rozmowie ze Scroobious Pipem przeprowadzonej we wrześniu 2015, na potrzeby podcastu Distraction Pieces wspomina: „nadeszła moja kolej na odpowiedź na pytanie o to jak zachowywaliby się bohaterowie gdyby istnieli naprawdę”. Zakłada, że większość nie podążyłaby dwiema utartymi ścieżkami, które przedstawia lwia część komiksów tego gatunku. Z jednej strony bohatera starającego się naprawić zło jakie go otacza, a z drugiej superzłoczyńcy, który dąży do podporządkowania sobie świata. Ennisowi wydaje się, że wielu ludzi, po uzyskaniu nadludzkich zdolności zaczęłaby je wykorzystywać dla własnej korzyści i dla uatrakcyjnienia swojego życia. „Chłopaki” są tego wyrazem. Jedyne co zdaje się interesować superbohaterów są władza, pieniądze i kopulacja.
Siódemka to najważniejsza grupa bohaterów, która jest parodią Ligi Sprawiedliwości. Na użytek opinii publicznej są nieskazitelnymi herosami walczącymi o prawo i porządek. Za kulisami kłócą się o pieniądze z praw autorskich do gadżetów wykorzystujących ich wizerunki. Rozmowa kwalifikacyjna z potencjalną nową członkinią grupy wygląda podobnie do tego co możemy usłyszeć niedawno ujawnionych taśmach z udziałem Donalda Trumpa czy propozycji stawianych stażystkom przez medialnego potentata Rogera Ailesa.
Bohaterowie w krzywym zwierciadle
Wprost proporcjonalnie do majątku i potęgi rośnie bezkarność. Nawet w jawnych działaniach. W trakcie superbohaterskich batalii dopuszczalne jest do 60% niewinnych ofiar. Często są one wynikiem braku przeszkolenia, złego opanowania mocy, ale też najzwyklejszej arogancji i pogardy dla zwykłego człowieka. Takim „szarakiem” jest Hughie, któremu nareszcie zaczęło się układać i znalazł miłość swojego życia. Niestety kilka sekund po wyznaniu miłości pada ona ofiarą w starciu nadludzi.
Zrozpaczony Hughie, którego fizjonomia jest wzorowana na aktorze, Simonie Peggu, po tym zdarzeniu zostaje zwerbowany do projektu prowadzonego przez niejakiego Rzeźnika. To przedsięwzięcie ma za zadanie trzymać superbohaterów w ryzach. Rzeźnik zdaje się mieć bogatą historię zatargów z nadludźmi oraz, jak się okazuje, również prywatne powody dla których chce im zaszkodzić. Zbiera więc starą ekipę zakapiorów i razem z Hughiem zaczynają rozpracowywać jedną z pomniejszych grup.
Chłopaki, bo tak zwie się grupa (pomimo tego, że należy do niej również Niewiasta), są nadzorowani przez C.I.A. Organizacji zależy na tym, żeby mieć wpływ na postępowanie bohaterów. Jednakże jak pokazuje historia, i jak wspomina autor w cytowanym wcześniej wywiadzie, to organizacja założona przez niezmiernie aroganckich ludzi. Często wydawało im się, że kontrolują sytuację czy dyktatorów w jakiejś bananowej republice, a w rzeczywistości jej agenci wielokrotnie zawodzili i byli wyprowadzani w pole przez swoich „podopiecznych”. Ennis zdaje się przenosić tę historyczną zależność na karty komiksu bo kontrola nad Rzeźnikiem zdaje się być iluzoryczna.
Zło złem zwyciężaj
Bohaterowie dopuszczają się zbrodni, ale Rzeźnik i jego wesoła gromadka zdają się być dokładnie tacy sami. Pomimo tego czytelnik zdaje się, mimo wszystko sympatyzować z Chłopakami. Może ze względu na to, że zmagają się z jeszcze gorszymi od siebie dewiantami i zbrodniarzami. Może dlatego, że w przeciwieństwie do Siódemki nie są obłudni i nie udają nieskazitelnych. A może po prostu uwodzi nas ironiczno-cyniczny dystans jaki do wszystkiego ma Rzeźnik. Pomimo tego, że ma uzasadnione powody by nienawidzić bohaterów zdaje się nie podchodzić do sytuacji serio i zazwyczaj jego twarz zdobi złowieszczy, cyniczny uśmieszek idealnie puentujący otaczającą go rzeczywistość.
Garth Ennis ma talent do właśnie takich opowieści, które mówią o poważnych sprawach w niezbyt poważny sposób. Wystarczy wspomnieć Kaznodzieję, który dotyka wielu spraw kluczowych dla kultury Stanów Zjednoczonych i w ogóle całego konceptu amerykańskości, a przy tym pozostaje świetną, rozrywkową serią, niesamowicie zabawną, chociaż momentami niesamowicie brutalną, a czasem nawet głupkowatą i wulgarną. Chłopaki to bardzo podobne klimaty. Przy okazji naśmiewania się z superbohaterskich opowieści poruszane są tematy obłudy i arogancji elit polityczno-finansowych, które ciągle pozostają aktualne. Takie podejście jest jak najbardziej zrozumiałe gdy weźmie się pod uwagę fakt, że scenarzysta pierwsze szlify zdobywał w magazynie 2000AD, które do najprzyjaźniejszych establishmentowi nigdy nie należało.
Rysunkowe standardy
Chłopaków ilustruje Darick Robertson. Nie mogę powiedzieć o jego rysunkach nic złego, ale też nie ma w nich niczego nadzwyczajnego. Podoba mi się jak rysuje buldogi. Pupil Rzeźnika wabi się Terror i każdy kadr z jego udziałem jest wspaniały. Co nie zmienia faktu, że Transmetropolitan w jego wykonaniu Robertsona podobał mi się znacznie bardziej. W opowieści science-fiction miał znacznie większe pole do popisu pod względem projektów postaci, gadżetów czy scenografii. W The Boys, pomimo występowania superbohaterów, raczej twardo stąpamy po ziemi. Nie licząc kolorowych kostiumów i siedziby głównej Siódemki reszta świata jest przedstawiona realistycznie. Nie zauważyłem też jakichś szczególnie nowatorskich i nietypowych rozwiązań formalnych. Komiks czyta się płynnie, nie ma też problemów ze zrozumieniem przebiegu wydarzeń. Pod względem graficznym to bardzo solidne rzemiosło.
Polska wersja komiksu została wydana w standardzie amerykańskiego miękkookładkowego wydania zbiorczego. Bardzo mnie to cieszy, bo będzie się na półce ładnie komponować z zagranicznymi wydaniami Kaznodziei. Zastosowano lepszy papier, więc jest trochę grubsze od oryginału. Poza samym komiksem znalazło się w nim kilka szkiców i informacji o projektowaniu wyglądu poszczególnych postaci.
Wady i zalety tłumaczenia
Nie obyło się bez kilku wpadek w tłumaczeniu. W rozmowie Hughiego z Annie w Central Parku odnośnie odwiecznej rywalizacji pomiędzy Szkotami, a Anglikami pada sformułowanie, że przejmują się nim jedynie „żyleciarze”, które kojarzy się jedynie z kibolami Legii Warszawa. Nawet jeśli oryginalne sformułowanie odnosi się do jakichś szkockich kibiców Szkot nie nazwałby ich raczej mianem odnoszącym się do kibiców z Warszawy. W tej samej rozmowie ginie też kontekst wspomnianego konfliktu szkocko-angielskiego. Annie pyta Hughiego o to czy jego akcent jest angielski, a potem przeprasza gdy okazuje się, że jej rozmówca jest Szkotem. W polskiej wersji pyta go o brytyjski, po czym rozmowa toczy się tak samo jak w oryginale co nie ma sensu. Każdy Szkot jest przecież Brytyjczykiem i nie obruszyłby się o nazwanie go tym mianem. Co innego gdy pomylić go z Anglikiem.
Za to bardzo podoba mi się, tłumaczenie wszystkich pseudonimów postaci. Według mnie to powinno być standardem we wszystkich komiksach superbohaterskich. Pomimo wspomnianych wpadek polskie wydanie jest bardzo udane. Do tego dostać można je w śmiesznie niskiej cenie (ze zniżkami w księgarniach internetowych za niewiele ponad 40 zł).
Wydaje mi się, że fanów Gartha Ennisa nie muszę przekonywać do zapoznania się z Chłopakami. Wszystkich pozostałych gorąco zachęcam bo to bardzo fajna seria. Chociaż dekonstrukcja superbohaterskiego mitu nie jest niczym nowym to jednak Ennis nadaje temu pomysłowi swój niepowtarzalny sznyt. Pierwszy tom czytało się bardzo dobrze, a kolejne, gdy fabuła nabierze rumieńców, mogą być tylko lepsze.
Konrad Dębowski
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Recenzje pozostałych tomów: link
„Chłopaki tom 1: Jak na imię tej grze”
Tytuł oryginalny: „The Boys vol. 1: The Name of the Game ”
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Darick Robertson
Kolory: Tony Avina
Okładka: Darick Robertson i Tony Avina
Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski
Wydawca: Planeta komiksów
Data wydania: 2016
Liczba stron: 148
Format: 17 cm x 26 cm
Cena okładkowa: 59, 90 zł
Oprawa: miękka
Druk: kolor