Kinowe Uniwersum Marvela, czyli MCU obchodzi w tym roku swoje 11-lecie. Przez ten okres na ekranach kin zagościły 22 filmy, a tym kończącym tzw. III Fazę, będzie „Spider-Man: Daleko od domu”. To dobry moment na małe podsumowanie. Zapewne każdy z Was ma swoje mniej i bardziej lubiane filmy z serii. My również postanowiliśmy przedstawić Wam nasze typy. Przed Wami redakcyjne BEST TOP 3 i WORST TOP 3 filmów MCU. Jeszcze przed „Avengers: Endgame„!
Na początek zaczynamy od naszych ulubionych tytułów i od redaktora naczelnego Jakuba Wołosowskiego.
– Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz
Bo w trakcie seansu zostałem totalnie zaskoczony. Widowiskowy, a jednak kameralny. Świetne wprowadzenie postaci Falcona i tytułowego Zimowego żołnierza. Film, w którym Marvel udowodnił, że w ramach MCU jest miejsce także na kino gatunkowe. Świetne sceny akcji, rozwój postaci, a do tego upadek Tarczy. Raz, że to chyba najlepszy nieżartobliwy plot twist w całym MCU, a dwa, że dzięki temu dostaliśmy faaajny serial.
– Thor: Ragnarok
Gdy tylko usłyszałem, że Taika Waititi wyreżyseruje trzecią część Thora to żywiłem głębokie nadzieje, że to będzie hit. Uwielbiam tego reżysera, jego poczucie humoru, sposób w jaki prowadzi narrację swoich filmów. Thor: Ragnarok okazał się być dokładnie tym czego się spodziewałem, a nawet znacznie więcej, bo Taice udało się tchnąć nowe życie w postać, z którą ewidentnie do tej pory był problem.
– Spider-Man: Homecoming
Koledzy niżej już chyba wymienili wszystkie najważniejsze powody. Jest świeżo, zabawnie, przeciwnik jest z krwi i kości, a Tom Holland… Cholera, on jest świetnym zarówno Spider-Manem, jak i Peterem Parkerem. Na takiego pajęczaka czekałem i o takiego nic nie robiłem parafrazując internetowe powiedzonko ;) A, no i za kawałek Spoon w jednej z początkowych scen film, o tej tutaj:
Skoro poznaliście już ulubione tytuły naszego naczelnego, to teraz przyszła kolej na nas, redaktorów (kolejność przypadkowa).
Rafał Kołsut
– Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie
Klasycznie poprowadzone origin story, podchodzące z szacunkiem do konwencji Złotej Ery. Udana stylizacja narracyjnej patyny, pompatyczny patriotyzm z awanturniczą nutką. Cenię zwłaszcza za wizualne oddanie symbolicznego przejścia z epoki pulp fictions do początków komiksowego boomu.
– Iron Man 3
Częściej wyśmiewany niż chwalony, mnie osobiście urzeka swoim podejściem do postaci Starka i odwagą w burzeniu zastanego status quo. Fabularnie głupkowaty i wizualnie przegięty, oferuje świetną rozrywkę i świeże spojrzenie na samego Iron Mana i jego przeciwników.
– Thor: Ragnarok
Zdecydowanie najbardziej „komiksowy” film MCU, wprost oddający na wielkim ekranie estetykę rysunków Jacka Kirby’ego. Cieszące oko kostiumy i oszałamiająca scenografia.
Maciek Kur
– Thor: Ragnarok
Rewelacyjny film, gdzie bawiłem się od A do Z. Interakcje Thora z Hulkiem, scena z „Doctor Strange”… Film ma dla mnie oferował też najlepszą postać kobiecą w całym MCU – Valkyrie, która jest zabawna, barwna, jest cool ale też twórcy nie szczędzą jej wad. Do tego film wygląda prześlicznie.Takie super-hero lubię najbardziej – zero hamulców i zabawa na całego. Hela też super… ARGH! Mam ochotę go sobie puścić raz jeszcze!
– Spider-Man: Homecommig
Takiego Spider-mana lubię! Wesoły, dla dzieciaków, czarny charakter bardzo ludzki, a problemy to nie jakaś zagłada ludzkości tylko coś bardziej przyziemnego.
– Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie
Kocham atmosferę 2 wojny światowej, kocham historę Steve’a i kocham tą piosenkę. Ku prawdzie uważam, że druga połowa nie jest tak mocna jak pierwsza ale to ciągle doskonały film. Ma także jeden z moich ulubionych romansów bo ma się poczucie, że nawet jakby Steve nie zyskał mocy by skończyli z sobą… Ogólnie Peggy – rewelacyjna postać.
Konrad Dębowski
– Strażnicy Galaktyki
Bardzo dobrze napisany i wyreżyserowany film. James Gunn miał pomysł i swobodę w jego realizacji, ponieważ zajmował się nikomu nieznanymi postaciami. W ciągu jednego filmu sprawił, że widzowie je pokochali. Pierwszy film w uniwersum z humorem, który wynikał ze scenariusza, charakterów postaci i atmosfery filmu, która zostają ustalone na samym początku, a nie był niejako na doczepkę.
– Spider-Man: Homecoming
Na takiego Spider-Mana czekałem. Zabawny, młodzieżowy i nareszcie potrafiący uchwycić klimat wczesnych przygód tej postaci. Sęp to ciekawy przeciwnik, który schodzi na złą drogę z nie do końca złych i samolubnych pobudek.
– Kapitan Ameryka (Trylogia)
Trochę oszukuję, ale Steve Rogers doczekał się trzech filmów na w miarę równym poziomie. Każdy inny i każdy dobry z innego powodu. Jeśli miałbym wybrać tylko jeden to byłoby to Pierwsze Starcie. Dobre połączenie filmu wojennego i kina nowej przygody, coś jak Działa Nawarony tylko z Kapitanem i Buckym. Dwójka to fajne kino sensacyjno-szpiegowskie, a trójka to epickie starcie bohaterów.
Michał Jankowski
– Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie
To był mój pierwszy film z MCU. Może też z tego powodu tak mocno zapadł mi w pamięć. Jednakże świetnie i przekonująco zagrana postać Steve’a Rogersa przez Chrisa Evansa, jak również i bardzo dobry scenariusz przedstawiający pochodzenie i początki kapitana, zgrały się idealnie i podeszły mi w 100 proc. Ponadto podobała mi się rola Hugo Weavinga, grającego Red Skulla. Lubię tego aktora, a tutaj zagrał czarny charakter bardzo przekonująco.
– Strażnicy Galaktyki
Do czasu pojawienia się pierwszej części Strażników Galaktyki, wszystkie poprzedzające ją filmy z MCU były takie poważne (nawet jeśli zawierały elementy komediowe). Strażnicy odwrócili proporcje i skupili się na wyeksponowaniu aspektów bardziej radosnych i nieskrępowanych. No bo kto z nas nie uśmiechnął się podczas tańca Star-Lorda, sarkastyczno-ironicznych komentarzy Rocket Racoona, czy też momentów, gdy Drax rozumiał wszystko dosłownie? I am Groot!
– Spider-Man: Homecoming
Nie będę ukrywał, że byłem i jestem do tej pory wielkim fanem Andrew Garfielda w roli Spider-Mana. Gdy więc zobaczyłem, że w rolę Człowieka-Pająka wcieli się tym razem Tom Holland, aktor, który wizualnie mi w ogóle nie pasował do tej roli, nie byłem zadowolony. Po obejrzeniu tego filmu jednakże zmieniłem swoje zdanie o 180 stopni. W końcu nie mamy do czynienia z nudnym origin-story, a Peter Parker jest już świadomy swoich mocy i bycia superbohaterem. Do tego dostaliśmy całkiem dobry scenariusz, a na dokładkę znakomitą rolę Michaela Keatona w roli Adriana Toomesa aka Vulture’a.
Tomasz Żaglewski
– Thor: Ragnarok
Doskonałe połączenie autorskiego stylu reżysera z wymogami superbohaterskiego uniwersum. To film, który w sposób wręcz wzorcowy działa zarówno jako samodzielna, zwarta fabuła, jak i składnik większej opowieści. Dodatkowo warto docenić tutaj całą audiowizualną oprawę – scenografia, zdjęcia oraz znakomita ścieżka dźwiękowa idealnie wpisują się w postrzeganie „komiksowości” jako estetycznego „przerysowania” w dobrym guście.
– Avengers
Film, który warto docenić choćby tylko z uwagi na jego historyczne znaczenie. Pierwszy superbohaterski assemble movie do dziś pozostaje znakomitym widowiskiem – nawet, jeśli grono głównych bohaterów znajduje się obecnie na zupełnie innym etapie rozwoju, niż w 2012 roku. Film Whedona wciąż jednak pozostaje świetnie napisanym, zagranym i zrealizowanym spektaklem, pełnym ikonicznych już ujęć i wizualnych cytatów, oddających na ekranie w sposób niemalże bezstratny specyfikę komiksowych kadrów i splash page’y.
Jeśli pierwsi „Avengers” udowodnili, że na gruncie kina możliwe jest zrealizowanie scenariusza komiksowego crossoveru, to „Infinity War” udowadnia, iż współcześnie równie realne jest odwzorowanie warunków komiksowego eventu, jako nie tylko artystycznego, ale i społecznego wydarzenia. Być może pod względem wymogów klasycznej filmowej narracji „Wojna bez granic” ma pewne braki, ale jest to film, który zdecydowanie wykracza poza możliwości klasycznych narracji. Jako historyczny moment dla przełamywania ograniczeń filmu komiksowego w ogóle, „Infinity War” zdecydowanie zasługuje na miejsce na podium (choć pewnie za chwilę i tak film ten zostanie zdetronizowany przez „Endgame”).
Karol Modzelewski
– Thor: Ragnarok
Od trailera z muzyką Led Zeppelin, fantastycznego plakatu, przez mięsiste postacie, po zakończenie, które realnie wnosi wiele i kształtuje w dużym stopniu dalszy rozwój MCU. Film który ma wszystko, czego zawsze oczekiwałem od kinasuperbohaterskiego od czasów pacholęcia. Akcja, humor, walka, momenty na odsapnięcie, które wnoszą coś głębszego na innym poziomie fabuły. Majstersztyk
– Avengers
Spełnienie marzeń nastolatka. Crossover jakiego nie było. Gwiazdka, hanuka i urodziny w jednym. Jestem wdzięczny twórcom, że nie poniosła ich nonszalancja. Mając taki zasób postaci mogli po prostu zrobić film, na który ludzie i tak poszliby do kina. Zamiast tego zrobili film, który przeszedł do historii otwierając nową erę
– Iron Man 3
Dla wielu osób to kolejny film z serii, ale dla mnie był obietnicą, że idzie nowe. Przed trzecią częścią opowieści o Tonym Starku martwiłem się, że konwencja zje siebie samą. Że efekty specjalne i walka herosa ze złoczyńcą będzie musiała być już sztampą. W tym filmie jednak to Tony Stark jest głównym bohaterem. Ogromną część filmu pozbawiony jest swojej zbroi. Mimo tego, a właściwie dzięki temu twórcy pokazali, że mają jeszcze dużo do powiedzenia w tym gatunku.
Michał Siromski
– Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz
Wzorzec doskonałego kina superbohaterskiego. Wziąć za inspirację znakomity komiks, ale nie kopiować zbyt dosłownie źródłowego materiału. Napisać dobry, pełen zwrotów akcji, ale trzymający się kupy scenariusz. Zrobić dobry jakościowo film gatunkowy, ale w centrum umieścić superbohaterów. Dodać dobre aktorstwo i najlepsze sceny akcji we współczesnym kinie i voilà. Gotowe!
– Thor: Ragnarok
– Taika Waititi zrobił genialnie to, czego nie potrafił zrobić James Wan z „Aquamanem” – zwariowany, wizualnie oszałamiający rozrywkowy film, pełen niewymuszonego humoru (nawet drewniany cokolwiek Hemsworth jest zabawny, niesamowite!) i przy którym zęby nie bolą od fabularnych schematów (czego o „Aquamanie” powiedzieć się niestety nie da). No i Cate Blanchett z rozpuszczonymi, czarnymi jak smoła włosami, jako Hela. Hmmm…
– Spider-Man: Homecoming
Niebywale ryzykowny pomysł, który fantastycznie zaowocował: opowiedzieć o życiu Petera Parkera, ale nie od początku (nie poznajemy w ogóle genezy postaci) i wrzuconego w realia postaci Milesa Moralesa z uniwersum Ultimate Spider-Mana. Efektem jest najlepszy film aktorski o Pajęczaku w historii, który doskonale oddaje istotę tej postaci: zawsze należy postępować słusznie i nigdy nie można odpuszczać, nawet jeśli cena będzie straszliwa. Plus najlepszy złoczyńca MCU i Michael Keaton, któremu jedna znakomita scena na początki filmu wystarcza do zbudowania wiarygodnej psychologii i motywacji postaci Sępa.
Maciej Skrzypczak
– Avengers
Prosty, lecz przemyślany, w dodatku idealnie wyważony. Odpowiednia ilość akcji, dialogów i humoru. Niemal perfekcyjnie połączył w zespół postaci z pierwszej fazy MCU. Nie wierzyłem, że to się może udać, ale po seansie zmieniłem zdanie. Do tego filmu wracam najczęściej.
– Thor: Ragnarok
Widowiskowy, zakręcony, będący pewnego rodzaju powiewem świeżości dla dość oklepanej już formuły MCU. To od tego filmu wróciłem do uniwersum Marvela w ogóle. Humor prosty, ale nie prostacki. Świetna relacja Thor-Hulk i kapitalna rola Jeffa Goldbluma.
Tutaj miałem dylemat, bo pierwotnie na liście chciałem umieścić „Kapitana Amerykę: Wojnę bohaterów”. Nie zrobiłem tego ze względu na jedną rzecz, a raczej postać – Thanosa. Tak dobrze przedstawionego czarnego charakteru nie widziałem w żadnym filmie komiksowym. Więcej pisać nie trzeba.
Skoro poznaliście już nasze ulubione tytuły z Filmowego Uniwersum Marvela, to teraz czas na te, które nie przypadły nam do gustu. Dlaczego? Również pokrótce wyjaśniamy.
Jakub Wołosowski
– Thor: Mroczny Świat
Uwielbiam Chrisa Hemswortha, od początku pasował mi do roli Gromowładnego, ale miał facet pecha, jeśli chodzi o solowe filmy. Ani jedynka nie porywała, ani dwójka. Pamiętam z niej, że… zobaczyliśmy Asgard, było ładnie. Pamiętam scenę, w której Loki zmienił się w Kapitana Amerykę i odcinanie ręki, ale nie pamiętam kto komu i po co. A, no i to, że Loki udając Odyna zasiada na tronie. Nie pamiętam jednak inwazji mrocznych elfów ani śmierci królowej. Słabo, jak na film, którego echo przebija się w „Avengers: endgame”.
– Strażnicy Galaktyki 2
Mam wrażenie, że trochę na siłę i za szybko po pierwszym filmie. Niby to samo, co za pierwszym razem, więc powinno się spodobać, prawda? No ale właśnie problem w tym, że nie było w tym nic świeżego. To był odgrzewany kotlet i to bez sosu (ketchup/musztarda/wstaw swój ulubiony), który dodałby smaku. A i może jestem jedynym, ale „baby Groot” był bardziej irytujący , przynajmniej na początku, niż uroczy. I Drax jest za suchy w swojej sucharkowatości.
– Avengers: Czas Ultrona
Film, który cofnął w rozwoju postać Iron-Mana, a do tego kompletnie zaprzepaścił potencjał Ultrona jako wielkiego zagrożenia. A no i kompletnie zrujnowanie postaci Pietro. Wprowadzać nową postać w filmie tylko po to, by ją uśmiercić pod koniec? Nawet nie było kiedy się z nim zżyć, nie mówiąc już o przejęciu się jego poświęceniem. Kto dziś w ogóle pamięta o tym, że w MCU pojawił się brat Wandy?
Rafał Kołsut
– Iron Man 2
Kontynuacja zmierzająca donikąd. Film z jednej strony zachowawczy i skrajnie ostrożny, z drugiej – oferujący rozwiązania w myśl zasady deus ex machina. Dociskany siłą wątek S.H.I.E.L.D. nie napawał nadzieją na przyszłość kinowego uniwersum. Pierwsze wielkie rozczarowanie MCU.
– Thor
Zaangażowanie w projekt Kennetha Branagha, specjalisty od adaptacji dramatów szekspirowskich, nie ocaliło wymęczonej intrygi pałacowej. Filmowy Asgard wygląda wyjątkowo nijako, a film sprawia wrażenie kilkukrotnie tańszego niż jest. Jeden ze sztandarowych przykładów kompletnie zbędnego, niskobudżetowego 3D.
– Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów
Ekranizacja ważnej dla wydawnictwa historii, która wypadła wyjątkowo blado. Film mający wstrząsnąć MCU ostatecznie wywołał emocje głównie dzięki powrotowi Spider-Mana na łono Marvela. Mimo stosunkowo niedawnej premiery w pamięci pozostaje głównie obśmiana scena „wielkiej bitwy”, przypominająca rozmachem przepychankę na parkingu.
Maciek Kur
Film mi się podoba od strony wizualnej (zwłaszcza to jak są wykonane retrospekcje) i są zabawne momenty, ale niestety główna bohaterka strasznie nijaka i papierowa w prawie każdym aspekcie i nawet aktorka gra jakby w sumie nie wiedziała jaka ma być jej postać przez co filmowi siłą rzeczy brakuje tego co w innych było motorem napędzających – naprawdę charyzmatycznej głównej postaci i wychodzi coś co zapomina się po dwóch dniach. Nie wiem czy bym nie wolał jakby była tylko postacią poboczną i byłby to film o przygodach Nicka Fury.
– The Incredible Hulk
Nie przeczę są dwie-trzy fajne momenty ale jako całość? NUDNY! Do tego film po prostu wygląda nieciekawie, aktor grający Bruce’a mało porywający i wkurza aktorka grająca Betty (czy tylko Ja miałem wrażenie, że jej tylko zależy na seksie?) I wiem, że to słaby zarzut ale CGI w tym filmie zestarzało się fatalnie, a przez zmianę aktora i różne wątki co nie do końca się wiążą z resztą serii naprawdę nie sprawia wrażenia części MCU.
– Iron Man 3 – który znów, miał kilka fajnych momentów (scena jak spadają z samolotu) i podobał mi się akcent ze świętami ale ogólnie dziwnie uciekająca z pamięci część (z dwójki więcej pamiętam) Zwrot akcji z Mandarynem by mi nie wadził jakby dali coś ciekawego w zastępstwie… Nie, był to kolejny nijaki czarny charakter… nawet jego geneza była boleśnie zrecyklingowane z „Batmana Forever”. Plus ta część wydaje się dziwnie zbędna… I tak, zgodzę się z krytyką, że jak na „geniusza” Tony sprawia chwilami wrażenie mało rozgarniętego typa w tej części. Ogólnie mam wrażenie, że jak jest solo po prostu na samolubnego palanta wychodzi i nic więcej.
Konrad Dębowski
Można było zrobić fajny najntisowy film pod hasłem 'girl power’, a wyszło kompletnie bez polotu i pomysłu. Retrospekcja na początku filmu wyjaśnia tajemnicę pochodzenia bohaterki i rozwala jakiekolwiek napięcie. Nie wiadomo też czy postać miała być trochę zagubioną kosmitką próbującą określić swoją tożsamość czy też butną wojowniczką, czy jeszcze czymś innym. Co scenę jej charakter ulega zmianie, przez co nie można zaobserwować wyraźnej przemiany na przestrzeni całego filmu. Nadużywana jest niediegetyczna muzyka, a film kończy się nudnym pojedynkiem w kosmicznym magazynie. Wydaje mi się, że wina leży głównie po stronie scenariusza i reżyserii, bo film zawierał wszystko to co inne „jedynki” MCU, ale nie wyszła z tego sensowna całość.
– Ant-Man i Osa
Ant-Man był fajny bo widać było scenariusz i piętno Edgara Wrighta, który w pewnym momencie zrezygnował z reżyserii. W drugim próbowano powtórzyć klimat, ale wyszło przeciętnie. Było trochę za dużo wątków i frakcji, przez co nic nie wybrzmiało jak trzeba.
– Avengers: Czas Ultrona
Próba szybkiego zarobku po sukcesie pierwszych Avengers. Nie wykorzystano go na wpasowanie Wandy i Visiona w drużynę, a to z kolei sprawia, że ich relacje wyglądają na bardziej wymuszone scenariuszem niż faktycznym rozwojem postaci. Nic innego nie pamiętam z tego filmu, a to zawsze zły znak. To właściwie cecha każdego z trzech wypisanych przeze mnie słabych filmów. Kapitan Marvel jest na tyle świeżym, że jeszcze nie zdążyłem wyprzeć go z pamięci.
Michał Jankowski
– The Incredible Hulk
Przyznam, że ten film obejrzałem dość późno, a z pewnością już po seansie pierwszych Avengersów. W kolejnych odsłonach postać Bruce’a Bannera przejął Mark Ruffallo, natomiast w filmie z 2008 roku tytułową rolę zagrał nie kto inny tylko Edward Norton. I nie chcąc ujmować aktorowi, ale w ogóle mi do tej roli nie pasował. Jedyne co mi z tego filmu pozostało w pamięci to walka między Hulkiem i Abomination, natomiast cała reszta jest dość miałka i sztampowa. Od biedy można obejrzeć do kotleta, ale to taki film 5/10, totalny średniaczek.
– Czarna Pantera
Czarna Pantera miała być wielkim marvelowskim filmem superbohaterskim dla czarnej społeczności. I ok, zgadzam się, taki to właśnie jest film. Ale całość była po prostu nudna. Dostaliśmy połączenie scenariuszy Rocky’ego III z Królem Lwem, kolejne wydarzenia były tak przewidywalne, że stwierdziłem, że bym pewnie lepiej ten scenariusz napisał. Co mi się często nie zdarza. Do tego tak naprawdę ten film niewiele wnosi do MCU. No i pamiętajmy, że przed Wakandą była Zamunda.
– Iron Man 2
Gdyby mnie ktoś dzisiaj zapytał, bym przypomniał mu fabuły trzech części Iron Mana, bez problemu opisuję mu historie z części pierwszej i trzeciej. Dwójka, po bardzo udanej jedynce, w ogóle nie zapadła mi w pamięć. Jedyne co mi się przypomina, to Mickey Rourke z wielkimi biczami rozwalający samochody na torze wyścigowym w Monaco. Dla mnie mocno wiało nudą, postaci (szczególnie antagonistów) płaskie i bez wyrazu, a sam scenariusz po jednorazowym obejrzeniu odpływa w pomroki dziejów, aby nigdy z nich nie powrócić.
Tomasz Żaglewski
– Ant-Man i Osa
Film w zasadzie o niczym i bez większego znaczenia czy sensu. Mam wrażenie, iż został nakręcony tylko na potrzeby sceny po napisach, która ma wprowadzać do fabuły „Endgame”.
– Iron Man 2
Jeśli Thor: Ragnarok idealnie balansuje pomiędzy samodzielnością a zależnością od warunków uniwersum, to Iron Man 2 zdecydowanie traci tutaj równowagę, zawodząc zarówno jako nieciekawy i szablonowy film, jak i jako rozszerzenie świata MCU (które paradoksalnie niewiele nowego o tym świecie mówi).
– Avengers: Czas Ultrona
Wahałem się, czy na miejscu trzecim umieścić „The Incredible Hulk” czy „Czas Ultrona”. Doszedłem jednak do wniosku, iż w zasadzie największą słabością filmu o Hulku jest wyłącznie to, iż jest on zwyczajnie przeciętny. „Czas Ultrona” z kolei zawiódł mnie o wiele bardziej, marnując nie tylko potencjał komiksowej „Ery Ultrona”, ale i będąc tym jedynym (póki co) assemble movie od Marvela, który sprawia wrażenie niekończącego się festiwalu zapowiedzi, teaserów i easter eggów, a nie przemyślanego i zamkniętego rozdziału w sadze Avengers. Dodatkowo po prostu nie znoszę tutejszego designu Ultrona.
Karol Modzelewski
– Strażnicy Galaktyki 2
Jak ich kocham, tak w drugiej części realcje i zależności między nimi się zgubiły. A z nimi magia grupy herosów nieudaczników, pechowców i odrzutków. Wielką miłość dzieli tylko krok od wielkiej nienawiści. W tym wypadku po prostu zawodu. Przykro
– Ant-Man i Osa
Gdyby tego filmu nie było, nie zauważyłbym różnicy. Zaprzepaszczony potencjał postaci pierwszo i drugoplanowych. Film o niczym i chyba dla nikogo
– The Incredible Hulk
Wpisałem go na listę, bo dosłownie, nie pamiętam z niego nic. Nawet jednej sceny
Michał Siromski
– Thor
Film Kennetha Branagha zawodzi pod każdym względem, podobnie zresztą jak jego sequel. Jednak „Thor: Mroczny Świat” przynajmniej ma imponujące efekty specjalne, czego o „Thorze” powiedzieć się nie da – Asgard wygląda jak wycięty z gry komputerowej wyprodukowanej dekadę wcześniej. Jest nudny, bez polotu i zupełnie nie wykorzystuje potencjału aktorskiego. Rozumiem, że dla Anthonego Hopkinsa film jest intratną chałturą, ale dlaczego aktorka klasy Natalie Portman nie ma tu nic do grania?
– Strażnicy Galaktyki 2
Film ma swojej momenty (początkowa sekwencja!) i ma Baby Groota, którego nie sposób nie pokochać. Generalnie jednak jest mało kreatywną powtórką z części pierwszej. Motywacje głównego łotra są głupsze niż ustawa przewiduje, a zgniłą wisienką na torcie jest środkowa faza filmu, w której główni bohaterowie przez czterdzieści minut nie robią totalnie nic. Albo coś tu ostro pocięto, albo przy pisaniu scenariusza coś poszło dramatycznie nie tak…
– Czarna Pantera
Tak, tak, to jest właściwie dobry film i światowy fenomen, ale dla mnie przede wszystkim wielkie rozczarowanie. Miał być „czarny” film, zrealizowany przez czarnych twórców i dzięki temu oferować nowe, jedyne w swoim rodzaju podejście do superbohaterskiego mitu. Koniec końców okazał się jednak wielką ściemą: gdyby Wakandę przenieść z Afryki do dajmy na to wschodniej Europy oraz zamienić czarnoskórych aktorów na białych, powstałby dokładnie ten sam film. Nie tak miało być.
Maciej Skrzypczak
– Iron Man 2
Po bardzo dobrej części pierwszej, dwójka była dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Niby jest wszystkiego więcej i lepiej, ale to do mnie nie przemawia, głównie ze względu na fatalnie rozpisane postacie, zwłaszcza Whiplasa, którego ksywka nie pojawia się w filmie ani razu. Postać Justina Hammera również pozostawia wiele do życzenia.
– Iron Man 3
Solowe filmy z Tonym Starkiem nie znajdują u mnie poklasku. Podobnie jak w części drugiej nie sprawdzili się wrogowie Iron Mana. Postać Aldricha Killiana jakoś bym przełknął, ale to co zrobiono z Mandarynem…do dzisiaj ciężko mi się z tym pogodzić. W dodatku nie przepadam za wątkiem związanym z Extremis, również w komiksach.
– Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie
Zbyt dużo patosu, przez co pierwsza połowa filmu zwyczajnie nuży. Niewykorzystany potencjał na postać Red Skulla i Hydry w ogóle. W „Zimowym żołnierzu” i serialu „Agenci „T.A.R.C.Z.Y” wątek nazistowskiej organizacji znacznie rozszerzono, ale w filmie potraktowano go bardzo pobieżnie.