Seria „Venom” to kolejny tytuł w nowej linii wydawniczej „Marvel Fresh” od wydawnictwa Egmont. Kosmiczny symbiont, połączony z byłym reporterem Eddiem Brockiem, to odwieczny wróg Spider-Mana. Tym razem dostał własną serię autorstwa Donny’ego Catesa, w której musi zmierzyć się z Knullem, bogiem Otchłani i stworzycielem wszystkich symbiontów.
Symbiont i jego nosiciel
Eddie Brock nie ma łatwo w życiu. Stracił pracę, a jego symbiont, z którym jest połączony, zaczyna popadać w obłęd. Pomimo tego obaj nadal starają się pomagać niewinnym. Przynajmniej do czasu, kiedy na ich drodze staje Knull, istota sprzed narodzin światłości, bóg i twórca rasy symbiontów. Chce on nie tylko sprowadzić ciemność na wszelkie istnienie we wszechświecie, lecz także połączyć się z Venomem. Czy nasi bohaterowie zdołają przeciwstawić się potężnej istocie i czy są gotowi na poznanie prawdy o symbiontach i ich pochodzeniu?
Pierwszy tom serii „Venom” ma prawie 300 stron i jest naładowany akcją, do której dodano szczyptę horroru. Nie brakuje w nim też brutalniejszych momentów. Jeżeli zaś chodzi o fabułę, to początek opowieści jest naprawdę interesujący. Mowa tutaj o wątku Venoma i jego popadania w obłęd, co objawia się między innymi mową w starożytnym i zapomnianym przez niego języku, a także próbie odkrycia przyczyny takiego stanu rzeczy. W dalszych rozdziałach dostajemy również ciekawy motyw związany z życiem osobistym Eddiego Brocka, a także zakończenie, które mnie zaskoczyło. Przyznaję, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałem, a to, co zaprezentował Donny Cates, otwiera nową furtkę w relacjach reporter – symbiont. Ogólnie całość trzyma w napięciu i jest naprawdę dobrą lekturą.
Bóg symbiontów – kolejny powtarzalny antagonista
W tym miejscu należy jednak postawić pytanie: czy jest coś, co w tym komiksie nie zagrało? Tak. Według mnie mizernie wyszła postać głównego antagonisty, czyli Knulla, boga symbiontów. Sama geneza tej postaci może wydawać się ciekawa. Nie da się też ukryć, że on sam ma mocne wejście. Jednak im dalej, tym większe miałem wrażenie, że to kolejny zły, który dużo mówi, mało działa, a na samym końcu i tak zostanie pokonany. Bohaterowie Marvela stoczyli już przecież tyle bojów z różnymi wszechpotężnymi przeciwnikami, że kolejny stworzony w podobny sposób nie robi już najmniejszego wrażenia. Postać ta będzie miała jeszcze swoje pięć minut chociażby w historii „King in Black” i mam ogromną nadzieję, że zostanie lepiej poprowadzona.
Trzech rysowników i ich prace
Jeżeli chodzi o rysunki w komiksie, to muszę przyznać, że są naprawdę świetne. Za plansze odpowiada trzech rysowników: Ryan Stegman, Iban Cello, a także Joshua Cassara. Nie słyszałem wcześniej o żadnym z nich, jednak w przypadku „Venoma” wykonali naprawdę fenomenalną pracę. Plansze są dynamiczne, szczegółowe i rysowane w bardzo podobnym stylu, co akurat bardzo mi się podoba, bo nie ma się wrażenia nagłej zmiany rysownika, a to nieraz potrafi przeszkodzić w odbiorze komiksu. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie plansze dwustronicowe, a także okładki alternatywne. Są one niestety jedynymi dodatkami w tym tomie.
„Venom” autorstwa Donny’ego Catesa to ciekawa i odrobinę niepokojąca historia o pochodzeniu rasy symbiontów. W dodatku świetnie ukazująca więź pomiędzy Eddiem Brockiem a Venomem i z fantastycznymi rysunkami. Jedynym minusem jest tutaj główny przeciwnik, jednak mam nadzieję, że w przyszłości zostanie on pokazany w znacznie lepszy sposób.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.
Scenariusz: Donny Cates
Rysunki: Ryan Stegman, Iban Cello, Joshua Cassar
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Wydawca: Egmont
Data wydania: czerwiec 2021
Liczba stron: 280
Format: 167 x 255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Druk: kolor
Cena: 69,99 zł