Wydawnictwo Egmont kontynuuje swoją przygodę z postacią Punishera. Tym razem jednak z serii „MAX” przenosimy się do serii „Marvel Knights”, czyli innej znanej linii Marvela dla starszych (dorosłych?) czytelników. Co lub kto tym razem stanie na drodze Franka Castle’a i jego wendety? Jedno jest pewne, Punisher nie będzie miał ani chwili spokoju.
Punisher powraca
Frank Castle powraca do Nowego Jorku. Nie może jednak myśleć o odpoczynku, ponieważ po piętach depcze mu mafijna rodzina Gnucci z ich Mateczką na czele. Punisher będzie musiał zmierzyć się z olbrzymem zwanym Ruskiem, a także stawić czoła swoim naśladowcom, którzy postanowili oczyścić miasto z wszelkiej maści zbrodniarzy i grzeszników. Jednak czy ich metody spodobają się naszemu bohaterowi? No i jak na konflikt z Mateczką Gnucci zareagują Daredevil i Spider-Man?
Luźniejszy ton opowieści Gartha Ennisa
Muszę przyznać, że do tej pory przygody Punishera poznawałem dość wybiórczo. Czasami wpadł jakiś zeszyt z TM-Semic, czasami coś z Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Jakoś nigdy nie poświęcałem szczególnej uwagi temu bohaterowi. Wszystko zmieniło się za sprawą Egmontu i serii „Punisher MAX”, która naprawdę mi się spodobała. Dlatego tym chętniej sięgnąłem po pierwszy tom z serii „Punisher. Marvel Knights”. Tak jak poprzednio za tytuł odpowiada Garth Ennis, ale według mnie ten komiks jest bardziej stonowany i lżejszy w odbiorze. Nie znajdziecie tutaj ciężkiego i mrocznego klimatu rodem z „Kaznodziei” czy też „Hellblazera”, ale moim zdaniem to dobrze, bo co za dużo, to niezdrowo. Owszem, jest krwawo i brutalnie, ale nie to jest najważniejsze.
Moim zdaniem Garth Ennis bardzo dobrze prezentuje nam nie tylko wątek główny, lecz także całe otoczenie naszego Mściciela. Poznajemy jego sąsiadów, konfrontujemy się z dawnymi wrogami i rozmyślamy o planach skutecznego zabijania oponentów. Całość czyta się naprawdę świetnie, a obecny w tomie humor, a właściwie czarny humor, tylko dodaje smaku opowieści. Na deser dostajemy też historię „Kills The Marvel Universe”, w której nasz bohater zmierzy się z innymi postaciami ze świata Marvela.
Dyskusyjna kreska Steve’a Dillona
Za rysunki w tomie odpowiada Steve Dillon i pomimo że należy do czołowych rysowników, którzy dość często współpracowali z Garthem Ennisem (chociażby przy wspomnianym „Kaznodziei”), to muszę przyznać, że plansze mnie nie zachwyciły. Postacie momentami wyglądają dość dziwnie, a drugi plan świeci pustkami. Na szczęście nie samymi rysunkami komiks stoi. Album wydany został w twardej oprawie, a na prawie 500 stronach znajdziecie 18 zeszytów naprawdę świetnej lektury.
„Punisher. Marvel Knights” autorstwa Gartha Ennisa to lektura trochę lżejsza niż poprzednia seria tego scenarzysty, czyli „Punisher MAX”. Nie znaczy to, że jest gorsza. Zdecydowanie nie. To nadal brutalna opowieść o zemście i czyszczeniu świata ze wszelkich szumowin w wykonaniu Mściciela z Marvela. Naprawdę warto się z nią zapoznać.
Maciej Skrzypczak
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.