Czwarty tom serii Stumptown Grega Rucki i Matthew Southwortha (chociaż akurat ta część jest rysowana przez Justina Greenwooda) właśnie wydało Mucha Comics. Tym razem niestrudzona detektyw Dex Parrios zajmie się sprawą… kawy.
Czarne złoto
Nie chodzi tu o zwykłą kawę, ale o rzemieślniczą kawę wysokiej jakości. W dodatku jest to odmiana kopi luwak. Jej ziarna pozyskiwane są z odchodów luwaków (łaskunów), którym zdarza się ją zjeść, ale jej nie trawią. Pierwotnie ziarna zbierano w jawajskich lasach i na plantacjach kawy. Jednak, gdy dowiedziano się o tej odmianie na Zachodzie, do akcji wkroczyła mamona. Z lokalnej ciekawostki ta odmiana przekształciła się w drogi rarytas. Ze względu na zapotrzebowanie i pieniądze, jakie można było na niej zarobić, kawę przestano zbierać, a zaczęto produkować na farmach. Jak można się domyślić, najbardziej ucierpiały na tym łaskuny, które zamknięto w klatkach. Ich zróżnicowaną dietę zredukowano głównie do kawy. Wszystko w celu maksymalizacji produkcji i zysków.
W czwartym tomie Stumptown bohaterka dostaje zlecenie odebrania specjalnej partii kawy, wyprodukowanej pod nadzorem mistrza w jej paleniu oraz, jak sam zaznacza, z dochowaniem należytej staranności o dobrobyt łaskunów. To wszystko oczywiście sprawia, że ziarna tej odmiany są niesamowicie drogie oraz interesują różnych szemranych typów. Prosta robota okazuje się więc dość problematyczna. Do tego do Dex przyjeżdża z niezapowiedzianą wizytą jej siostra Fuji, która również wplątuje się w intrygę.
Najlepszy tom serii
To chyba najlepszy tom Stumptown. Portland jest idealnym miejscem na osadzenie takiej opowieści. Jest uważane za najbardziej hipsterskie miasto Stanów Zjednoczonych. Jak wiadomo, hipsterów ciągnie do wszystkiego co modne, niekonwencjonalne, rzemieślnicze, a często odrobinę snobistyczne. Jednak największą zaletą tej historii jest jej kompletna absurdalność. Sama Dex jest raczej osobą prostolinijną, dla której kawa to kawa, i nie do końca rozumie, dlaczego wszyscy się o nią biją. Niepoważny w gruncie rzeczy temat jest jednak traktowany z całkowitą powagą przez cały zespół twórczy. Ten dysonans jest źródłem większej niż w poprzednich tomach dawki humoru. Według twórców miał to być oddech przed tomem piątym, który ma być znacznie mroczniejszy. Jednak nic mi nie wiadomo o tym, żeby miał zostać wydany w najbliższym czasie.
W tomie znalazł się też dodatkowy zeszyt pokazujący inną, drobniejszą sprawę, którą zajęła się detektyw. Ten jest ciekawszy ze względów formalnych. Jest w większości niemy. Dialogi pojawiają się tylko na samym początku i na końcu. Justin Greenwood mógł się popisać swoimi umiejętnościami opowiadania historii wyłącznie obrazem. Nie wiem, czy mu to wyszło, bo po trzykrotnym przeczytaniu, i to już z wyjaśnieniami znajdującymi się na końcu zeszytu, dalej miałem kłopoty ze zrozumieniem, o co chodzi. Możliwe, że o to, by czytelnik się nie domyślił zbyt szybko, o co chodzi. Chyba lepiej byłoby, gdyby rzucić mu więcej wskazówek na temat tego, co się dzieje.
Szkoda, że ostatni
Tak jak pisałem, to ostatni dotychczas wydany tom. Od jego powstania minęło już trochę czasu i nie widać kolejnych zeszytów na horyzoncie. Trochę szkoda, bo po nijakich pierwszych dwóch tomach (recenzje tutaj) Stumptown stopniowo nabierało rozpędu i omawiana część była już całkiem dobra. Poza tym nie dostaliśmy jakiegoś większego finału. Bohaterka rozwiązała po prostu kolejne sprawy. Brakuje jakiejś poważniejszej konfrontacji z przestępcami groźniejszymi niż mafia baristów. W ciekawym i pełnym informacji wywiadzie z twórcami dołączonym do tomiku nic nie wspominali oni o zamknięciu serii, a wręcz pisali o kontynuacji, więc może za jakiś czas wrócą z kolejną przygodą Dex Parrios.
Dziękujemy wydawcy za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Konrad Dębowski