THORGAL album 32: BITWA O ASGARD
Po dwóch latach przerwy spragnieni przygody czytelnicy mają okazję powrócić do zamieszkałego przez śmiertelników Midgardu, służącego za azyl dla bogini Vilnii i jej syna Manthora Międzyświata, oraz rządzonego przez boskie prawa Asgardu. Zapytany o to, dlaczego na okładce „Bitwy o Asgard” tak dużo się dzieje, Grzegorz Rosiński odpowiedział, że ma to swoje odzwierciedlenie w treści albumu. W istocie, jego fabuła jest gęsta i pochłania od pierwszego, jakże malowniczego kadru, przedstawiającego samotną łódkę unoszoną przez lodowate wody Northlandu na tle monumentalnie piętrzących się klifów.
Trudno może mówić o bogactwie estetycznych fajerwerków, ale polski artysta nie po raz pierwszy dostał okazję wykazać się wrodzonym talentem – ponieważ scenariusz uprawniał go do puszczenia wodzy wyobraźni – i przedstawić królestwo Odyna zamieszkiwane przez Asów. Jean van Hamme raczej powściągliwie – czy też z umiarem – nawiązywał w serii do mitologii skandynawskiej i chociaż Thorgal niejednokrotnie przekraczał granice swojego świata, to jednak nie dane mu było bawić dłużej w Asgardzie. Zresztą ostatni raz takie nagromadzenie boskich istot na planszach serii miało miejsce w historii „Łzy Tjahziego” w albumie „Aaricia”, gdzie na pierwszej planszy dojrzeć można ucztujących bogów i poznać losy marzycielskiego Vigrida, który nota bene po raz kolejny pojawia się w na planszach komiksu. Sente jest pod tym względem odważniejszy. Dzięki temu świat pełen magii stanął otworem przed wyczekującymi odbiorcami i naprawdę jest na czym zawiesić oko. Co więcej – a jest to rzecz naprawdę rzadka – Rosiński miał możliwość zagospodarowania całej strony na jeden rysunek, aczkolwiek chyba w tym przypadku mógł stworzyć coś bardziej widowiskowego.
Podobnie jak w dwóch poprzednich odcinkach cyklu, akcja w komiksie rozwija się dwutorowo. Pod względem miejsca poświęconego każdemu z dwóch równolegle prowadzonych wątków, matematyczną przewagę ma Jolan, którego zadaniem jest wypełnić dalszy etap planu Manthora, wciąż kryjącego swe oblicze za żelazną maską. Efekt jest taki, że z jednej strony nie pozwala to nabrać pierwszoplanowemu wątkowi jeszcze większego rozmachu, z drugiej strony zdecydowanie ogranicza drugoplanowy. Wszystko wskazuje jednak, że następnym razem sytuacja ulegnie odwróceniu. Jeśli Yves Sente planuje – jak swego czasu zapowiadał – domknąć rozpisywaną intrygę w czterech albumach, Thorgal będzie miał ręce pełne roboty, ponieważ wciąż jest dwa kroki za porywaczami Aniela i nie udaje mu się z nimi skonfrontować.
Jak sugeruje tytuł albumu, wybraniec, który dał radę wykraść magiczną tarczę Thora, będzie miał możliwość stanąć na czele żyjącej armii i podjąć próbę wypełnienia misji powierzonej mu przez Manthora. I tak oto Jolan przyodziewa zbroję i prowadzi zastępy marionetkowych żołnierzy ku domenie nordyckich bogów. Nawet pomimo tego, że został ostrzeżony przed czyhającymi tam na niego niebezpieczeństwami i zazwyczaj wykazuje się zdrowym rozsądkiem, nie lada wyzwaniem będzie dla niego konfrontacja z mistrzem kłamstw – Lokim.
Pomimo tego, że scenarzysta stara się za wszelką cenę wprowadzić młodego bohatera w dorosłość, trudno się oprzeć wrażeniu, że nie przychodzi mu to wcale łatwo. Owszem, Jolan jest szlachetny, co bywało już wcześniej obiektem głupich kpin. Potrafi też podjąć rozsądną decyzję w trudnej sytuacji, zachowując zimną krew i trzeźwość umysłu, ale niestety brak mu charyzmy, którą faktycznie potrafiłaby do siebie przekonać odbiorcę. I niekoniecznie pomagają w tym intencjonalnie inscenizowane sytuacje, z których dorastający chłopiec ma wyjść obronną ręką i zostać autentycznym herosem. Myślę, że wyjść z cienia ojca będzie mu naprawdę trudno, nawet pomimo osiąganych sukcesów.
Niestety, Thorgal został na ten moment sprowadzony do roli statysty. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jego obecność w tym albumie jest niejako wymuszona. Naprawdę niewiele straciłby czytelnik, gdyby wydarzenia z jego udziałem zostały pominięte lub też przerzucone do następnego albumu, poświęconego już tylko i wyłącznie pościgowi za Czerwonymi Magami. Tak to jednak bywa, gdy chce się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zadowolić starszych czytelników i przyciągać młodszych. Tym gorzej, że wątek poświęcony Jolanowi byłby w zupełności wystarczający i jako samodzielny epizod bez problemu by się bronił.
Mimo przedstawianych zarzutów, „Bitwie o Asgard” udaje się zapewnić długo wyczekiwaną rozrywkę i ucieszyć oczy pięknymi ilustracjami. Moim zdaniem trzeci album „Thorgala” autorstwa Yvesa Sente’a wskazuje na progres, wykorzystuje drzemiący w nim potencjał. Scenarzysta mógł wreszcie odsunąć na bok nowych towarzyszy Jolana, rozpisać scenariusz na inną liczbę ról i przedstawić całkiem ciekawy rozwój wydarzeń mających miejsce w samym Asgardzie, co zaowocowało wciągającą i obfitującą w liczne zwroty akcji fabułą. Jednocześnie niejako zaniedbał tytułowego bohatera serii, co wydaje się być dla niego krzywdzące. Pozostaje mieć nadzieję, że mężny Wiking powróci w najbliższym czasie w lepszej kondycji, już jako wiodąca postać. Według zapowiedzi stanie się to za rok.
Jakub Syty
„Thorgal” album 32: „Bitwa o Asgard”
Tytuł oryginału: „La bataille d’Asgard”
Scenariusz: Yves Sente
Rysunki: Grzegorz Rosiński
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 11.2010
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania oryginału: 11.2010
Liczba stron: 48
Format: 21,5 x 29 cm
Oprawa: miękka i twarda (dwa wydania)
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 22,90 zł (oprawa miękka), 29,90 zł (oprawa twarda)