"32 grudnia"
Kiedy
tylko moja ręka spoczęła w księgarni na okładce tego albumu,
do głowy przyszła mi jedna myśl: "Jest, nareszcie jest!"
Osobiście po przeczytaniu rok temu pierwszej części nowej,
wciąż nienazwanej trylogii autorstwa Enki Bilala (album
"Sen potwora"), z niecierpliwością czekałem na
pojawienie się tomu drugiego. W "32 grudnia" autor
kontynuuje opowieść o trójce "bliźniaków" z sarajewskiego
szpitala, Leyli, Amirze i Nike. Początek albumu przenosi
nas prawie dokładnie w to samo miejsce, gdzie skończyła
się część poprzednia. Nike udaje się w końcu spotkać z Leylą
i zlokalizować Amira. W historii pojawiają się nowe kluczowe
dla fabuły wątki jak np. znalezisko Leyli dokonane w "Gnieździe
Orła", czy też pojawienie się tajemniczego (przynajmniej
początkowo) osobnika nazwiskiem Horelaw. Celowo nie rozwodzę
się tutaj nad tymi kwestiami, żeby nie psuć wam drodzy czytelnicy
przyjemności z czytania i samodzielnego odkrywania tego
albumu. Cała opowieść jest rozpisana niejako na trzy głosy,
które stanowią przeplatające się ze sobą dzieje trójki głównych
bohaterów relacjonowanych zresztą przez nich samych.
Co ciekawe w przeciwieństwie do "Snu potwora"
w "Trzydziestce dwójce" nie pojawia się wątek
fundamentalizmu religijnego, będącego w pierwszej części
głównym źródłem zła na świecie (przypomnę, że chodziło tam
o organizację zwaną "Obsurantis Order"). W nowym
komiksie Bilala zło przybiera natomiast postać diabolicznego
rodzaju sztuki, której tworzywem i środkiem wyrazu są ludzka
śmierć i nierozdzielnie związana z nią czerwień krwi. Powyższe
stwierdzenie należy traktować jak najbardziej dosłownie.
Sam artysta twierdzi podobno, że taka reprezentacja zła
jest w jego mniemaniu związana, czy też może inspirowana,
niektórymi opiniami na temat dramatycznych wydarzeń z 11
września 2001. Taka opinia wydaje się jak najbardziej słuszna,
jeśli potraktuje się te tragiczne wydarzenia z rzeczywistości
tak, jak to ujął Biilal w swoim komiksie - jako morderczy
happening...
W tym chyba właśnie tkwi największa siła tego komiksu,
w niebanalności i mnogości ważkich odniesień do naszej rzeczywistości,
popartych głębokimi przemyśleniami autora, na temat zła
panoszącego się tak szeroko na wszystkich niemal szerokościach
geograficznych naszej planety. W "32 grudnia"
oprócz kwestii czystego zła, pojawiają się też i inne pytania
jak np. kwestia zagrożenia jakie niesie ze sobą dla ludzkiej
psychiki cywilizacja, a także rola miłości i przyjaźni w
świecie zdziczenia i brutalności.
Czym byłby jednak komiks bez rysunku? Na szczęście także
w tej kwestii Bilal ponownie spisuje się znakomicie. Trudno
jest jego dziełu odmówić malarskiego piękna. Tak tak, nie
przypadkiem użyłem tego stwierdzenia, ponieważ niemal każdy
kadr z tego komiksu był rysowany tak jak obraz, na malarskiej
sztaludze... Do tego dochodzi jeszcze kwestia pojawiających
się często w kadrach albumu mniej lub bardziej przypadkowych
linii, które sprawiają , że rysunki staje się jakby bardziej
dynamiczne i ekspresyjne. Pewnej zmianie uległ też sposób
przedstawiania twarzy postaci. O ile w poprzednich dziełach
tego autora były to prawie wyłącznie maski bez wyrazu (co
mnie osobiście nigdy nie raziło), to tutaj w wielu miejscach
pojawia się na twarzach bohaterów autentyczna, dobrze oddana
ekspresja.
Bilalowi po raz kolejny udało się stworzyć nieszablonowy,
wielowątkowy i wciągający scenariusz, który w połączeniu
z niezwykłym rysunkiem tworzy z albumu "32 grudnia"
produkcję niezwykłą, wartą wydanych na nią pieniędzy. Rzekłbym
nawet, że swoją twórczością autor ten wyznacza nowe granice
komiksu przeznaczonego przecież dla masowego odbiorcy. My,
polscy czytelnicy i tak mamy lepiej niż ci na zachodzie,
ponieważ musieliśmy czekać na część drugą zaledwie rok,
podczas gdy daty wydania "Snu" i "32 grudnia"
na zachodzi dzieli okres aż 5 lat. Na koniec pozostaje mi
już tylko życzyć wam i sobie, aby na naszym rynku ukazywało
się jak najwięcej takich albumów jak ten, bo "32 grudnia"
to komiks, i to przez naprawdę duże "K".
Tomasz "aegirr"
Brzozowski
Cóż mogę napisać? To przecież Bilal. I choć wolałem Trylogię
Nikopola, to wciąż jest Bilal. Po prostu. Bilal. O tak.
Sławek "pookie"
Kuśmicki
Bilal w genialnej formie! Trylogia Nike nabiera rumieńców.
Świetne ilustracje, niesamowity klimat i zakręcone rozwiązania
fabularne. Ten album to dzieło sztuki. Kurczak poleca machając
skrzydłami i piejąc z zachwytu.
Paweł "Kurczak"
Zdanowski
Bardzo dobry komiks, choć słabszy niż pierwsza część trylogii.
Jeszcze bardziej swobodne rysunki niebezpiecznie zbliżają
się do granicy akceptowalności, ale w gruncie rzeczy autor
wychodzi obronną ręką z tych eksperymentów. Bilal to taki
poeta współczesnego komiksu i za tę poetyckość uwielbiam
jego komiksy.
Piotr "wilk"
Skonieczny
Bilal to Bilal i w tym momencie niektórym powinno już
wystarczyć. Znowu dostajemy namalowany świat, w którym każdy
z nas nie chciałby nigdy się znaleźć. Ponownie prezentuje
się nam typ komiksu, którego u nas jak na lekarstwo. Jak
zawsze u Bilala, w tej części trochę inny klimat niż w poprzedniej.
W końcu zaczyna się jakaś tajemnica, a Warhole jest jeszcze
bardziej obrzydliwy niż w poprzedniej części.
Wojciech "dieFarbe"
Garncarz
"32 grudnia"
Tytuł oryginału: 32 Décembre
Scenariusz: Enki Bilal
Rysunki: Enki Bilal
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 10.2003
Wydawca oryginału: Les Humanoides Associés
Data wydania oryginału: 6.06.2003
Liczba stron: 60
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: błyszczący
Druk: kolorowy
Dystrybucja: księgarnie
Cena: 19,90 zł
|
|